10. GIANTX

Odoamne EXCEL ESPORTS LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Niechlubne ostatnie miejsce w mojej opinii przypadnie GIANTX. Jeśli nie do końca wiecie co to za drużyna, to jest to organizacja, która powstawał z połączenia się EXCEL ESPORTS oraz Giants. Nie była to jednak jedyna modyfikacja w minionym off-sezonie. W szeregach formacji doszło do dwóch zmian względem zeszłego roku. Z zespołem pożegnali się Felix "Abbedagge" Braun oraz Dino "LIMIT" Tot. W miejsce chorwackiego wspierającego wskoczył Lee "IgNar" Dong-geun, który ostatni split spędził w barwach NRG, docierając nawet do ćwierćfinałów Worlds. Z kolei środkowej alei od teraz bronił będzie Adam "Jackies" Jeřábek. Dla nastoletniego Czecha będzie to debiut w LEC.

I co tutaj dużo mówić, GIANTX, czyli byłe EXCEL, poza miracle runem, który udało się wykonać podczas letniej edycji rozgrywek w zeszłym roku, było raczej ligowym pośmiewiskiem. Dwukrotnie bowiem podopieczni organizacji uplasowali się na ostatnim miejscu stawki z fatalnymi bilansami. Dopiero pozyskanie Abbedagge i zmiana dżunglera poskutkowały lepszymi rezultatami. Jak już zostało wspomniane, niemiecki midlaner nie jest już częścią drużyny, a w jego miejscu pojawił się niedoświadczony młodzik. Podobno bardzo utalentowany.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że w historii jego kariery nie ma żadnych prestiżowych pracodawców. Wszak jak na razie reprezentował on tylko ekipy, występujące w rodzimej lidze. A ta nawet na poziomie EMEA Regionalnych Lig nie jest znaczącym graczem. Dlatego też nawet wygrywanie takich rozgrywek nie wywołuje większego podziwu. Do tego na dolnej alei pojawił się teoretycznie ćwierćfinalista Worlds, ale jednak jest to gracz, który swoje najlepsze lata ma już za sobą. Z takimi "usprawnieniami" trudno przewidzieć, jak poradzi sobie GIANTX. Istnieje bardzo dużo zmiennych, które musiałyby zostać spełnione, aby to funkcjonowało dobrze. Nie wierzę jednak, że już w pierwszym splicie wszystko "kliknie".

9. MAD Lions KOI

Fresskowy Movistar Riders EMEA Masters 2023fot. Riot Games/Kirill Bashkirov

Stopień wyżej uplasowałem MAD Lions KOI. I robię to z bólem serca, bo bardzo wierzę w sukces Bartłomieja "Fresskowego" Przewoźnika, który w końcu otrzymał szansę gry w LEC. Niemniej nie ma co ukrywać, jest to skład złożony z czterech debiutantów i generała Javiera "Elyoyi" Prades Batalli w dżungli. Ze starej ekipy Lwów został właśnie tylko i wyłącznie leśnik. Poza naszym rodakiem na środku do ekipy dołączyli jeszcze dwaj jego byli koledzy z Movistar Riders – David "Supa" Martínez García oraz Álvaro "Alvaro" Fernández del Amo. Do tego na górnej alejce pojawił się Alex "Myrwn" Villarejo z Los Heretics.

Patrząc na skład od razu widzimy pewną niespójność. Czterech Hiszpanów i jeden Polak na środku. Coś tu ewidentnie nie gra. O samym tym zamyśle opowiedział nawet sam Fresskowy w ostatnim wywiadzie z nami. – Jestem na pewno przyzwyczajony do Hiszpanów. Przez ostatnie trzy lata cały czas przewijało się wokół mnie dużo hiszpańskich ludzi, dlatego nie przeszkadza mi to. W grze komunikujemy się oczywiście po angielsku. Poza grą wiadomo, że są momenty, kiedy oni gadają między sobą po hiszpańsku, ale raczej też mamy dużo zasad drużynowych. Np. kiedy ja jestem z nimi, to każdy przełącza się na angielski, żeby też każdy się czuł jak u siebie, bo nie miałoby to sensu, gdyby ciągle oni wszyscy gadali po hiszpańsku, a ja bym udawał, że wszystko jest ok. Nie czułbym się wtedy częścią drużyny – opowiedział 24-latek. Zapewnienia zapewnieniami, ale aż trudno nie spodziewać się, że może pojawić się pewien problem na tle narodowościowym.

Talentu oczywiście tej ekipie nie brak. Chociażby Supa już od długiego czasu był wręcz wciskany przez społeczność LoL-a do LEC. Fresskowy także wydaje się być ciekawym elementem, który powinien być tylko wartością dodaną. Niemniej powtórzę jeszcze raz, to nadal skład czwórki rookie, którzy dopiero będą uczyli się poruszać po ścieżkach najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym regionie. Na razie jeszcze nie ufam do końca, ale kciuki trzymam.

8. SK Gaming

Nisqy MAD Lions Worlds 2023fot. Riot Games/Christina Oh

Ósme miejsce przypada SK Gaming, czyli zbiorowi graczy, który nie do końca chyba rozumiem. SK przez ostatni sezon było po prostu ligowym średniakiem. Co prawda pierwszy split w wykonaniu tej drużyny poszedł naprawdę dobrze, bo dotarcie do play-offów i zajęcie finalnie czwartego miejsca na pewno było czymś zaskakującym. Niemniej później nie wyglądało to już tak dobrze. Przed startem nadchodzącego splitu LEC niemiecka organizacja postanowiła dokonać dwóch zmian – w dżungli i na środku. Miejsce Marka "Markoona" van Woensela zajął debiutant, Ismaïl "Isma" Boualem. Na środku za Daniela "Sertussa" Gamaniego pojawił się natomiast Yasin "Nisqy" Dinçer.

I to znowu jest drużyna, która nie dość, że w zeszłym roku była stosunkowo świeża, jak na standardy LEC, bo czy Joel "Irrelevant" Miro Scharoll, czy chociażby Thomas "Exakick" Foucou, to byli nowi gracze, jeszcze bez większego doświadczenia. I raczej nadal można ich rozpatrywać w tym kontekście. Teraz dochodzi jeszcze do tego rookie leśnik. W czystej teorii pewnym spoiwem ma być Nisqy, którego powoli można już określać nawet mianem weterana. Czy Belg jednak jest dobry do takiej roli? Na pewno umiejętności nie można mu odmówić, ale chyba potrzebuje on jeszcze choć jednej doświadczonej osoby w swojej drużynie, żeby nie musiał sam dźwigać całego ciężaru dowodzenia. Przynajmniej patrząc czysto historycznie tak to wyglądało.

Nie jestem przekonany co do słuszności takiego rozwiązania i myślę, że Nisqy, który przecież nie jest absolutnie topowym midlanerem na tle innych rywalizujących w tym splicie LEC środkowych, będzie w stanie to wszystko ogarnąć. Żeby to się powiodło, to co najmniej jeden z jego nowych kolegów, czyli Exakick albo Irrelevant, musiałby zagrać sezon życia. A raczej tego się nie spodziewam.

7. Team BDS

Adam Team BDS Worlds 2023fot. Riot Games/Colin Young-Wolff

Oczko wyżej ląduje Team BDS. Szwajcarska organizacja to nadal jedna wielka zagadka, po której nie wiadomo czego można się do końca spodziewać. W zeszłym sezonie bowiem otrzymaliśmy tego idealny przykład. Znienacka w drugim splicie BDS okazało się contenderem do tytułu, kiedy zaledwie split wcześniej skończyło w drugiej połowie stawki. Podczas wiosennej kampanii zespół był o krok od sięgnięcia po mistrzostwo, ale ostatecznie skończyło się srebrnym medalem. Lato to ponowny zjazd i znacznie gorsza dyspozycja, co nie zmieniło faktu, że na finały sezonu i tak udało się awansować, a później nawet i na Worlds, pokonując Golden Guardians. Sinusoida formy jest tutaj łatwo zauważalna. I nie wygląda na to, żeby na nadchodzący split się coś zmieniło.

Zmienił się natomiast strzelec formacji. Z ekipą pożegnał się Juš "Crownie" Marušič, a jego miejsce zajął Yoon "Ice" Sang-hoon. Jeśli chodzi o Słoweńca, to na jego temat słyszało się wiele różnych opinii. Niektóre nawet wskazywały, że był on bardzo toksyczny w najbliższym środowisku, przez co trudno się z nim współpracowało. Jak było, wie tylko samo BDS. Niemniej nie można mu było odmówić umiejętności, bowiem to właśnie on stanowił o sile drużyny. Często to dzięki jego działaniom zespół wygrywał mecze i szedł dalej. A co będzie teraz? No właśnie. Do ekipy dokooptowany został Koreańczyk i na dodatek debiutant. Zespół stracił jednego z najbardziej wokalnych, ale też i bardzo doświadczonych graczy na rzecz Azjaty, którego poziom angielskiego pewnie nie jest zbyt wysoki, a do tego dopiero będzie stawiał pierwsze kroki w LEC.

I przymykając na ten moment oko na ewentualne zgrzyty w samym zespole, nie ma co ukrywać, że Adam "Adam" Maanane i spółka stracili na sile. Ice, choć bardzo utalentowany, może mieć problemy z szybką adaptacją. Zwłaszcza że nawet w Ultralidze nie był jakoś szczególnie dominujący (a przynajmniej nie tak, jak Oh "Noah" Hyeon-taek, który we Fnatic odnalazł się znakomicie). Do tego jeszcze dochodzi element losowości samego BDS, które kręci kołem fortuny i wybiera, czy tym razem zagra dobrze, czy może nie do końca. Zatem bezpiecznie będzie tę ekipę ustawić gdzieś przy końcu, bo przez niestabilne wyniki w przeszłości nie da się jej po prostu zaufać.

6. Rogue

Larssen KOI LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Następna lokata przypada Rogue. Czy to pierwsza bardzo kontrowersyjna pozycja w tym zestawieniu? Oceńcie sami. Stety bądź nie, biorąc pod uwagę wygląd pozostałych ekip, które zostały jeszcze do rozdysponowania, uważam, że Łotrzyki mogą im nie podołać. Zwłaszcza biorąc jeszcze pod uwagę zeszłoroczne rezultaty. Wszak 2023 był dla zespołu, który wtedy występował pod banderą KOI, absolutnie fatalny. Poza jednym zrywem w play-offach LEC Winter, nie było żadnych oznak, że drużyna miała szanse włączyć się do walki o triumf. Ba, przecież dwa ostatnie splity kończyła już w fazie grupowej.

Przed startem nadchodzącego sezonu w szeregach formacji doszło do wielu modyfikacji. M.in. KOI nie współpracuje już z Rogue (w dużym uproszczeniu), więc wrócono do poprzedniej nazwy. Do tego doszły oczywiście roszady kadrowe, bo trudno było wierzyć w to, że skład, który niczego nie osiągnął ostatnio nagle magicznie zacznie wygrywać. W ten sposób w zespole pojawili się Mark "Markoon" van Woensel oraz Théo "Zoelys" Le Scornec. Pierwszego z pewnością dobrze znacie z SK Gaming, gdzie pokazywał się naprawdę solidnie. Francuz natomiast w ostatnim czasie był częścią LDLC OL i osiągał ze swoją organizacją niezłe wyniki (a przynajmniej jeszcze wtedy, kiedy nie było informacji o tym, że kończy ona działalność).

Czy te zmiany można ocenić na plus? Moim zdaniem na pewno. Holender ma za sobą bardzo dobry sezon, zwłaszcza porównując to do Kima "Malranga" Geun-seonga. Koreańczyk już nie domagał, a jego styl gry był zbyt przewidywalny. Dlatego zdecydowanie można tutaj mieć pewne nadzieje. Co do Zoelysa, to jest to pewnego rodzaju eksperyment. Współpracować będzie z Markosem "Compem" Stamkopoulosem, czyli graczem, który jeszcze jakiś czas temu zachwycał nas swoimi umiejętnościami, grając z Adrianem "Trymbim" Trybusem u swego boku.

Rok temu jednak całkowicie zgasł. I trudno powiedzieć co było tego powodem, ale nie wychodziło mu ani z Trymbim, ani później z Henkiem "Adviennem" Reijengą. Zoelys zatem to strzał, który albo wypali, albo znów okaże się fiaskiem. Niemniej doceniam za próbę szukania pasującego do Greka trybika, który być może ponownie go odpali. Mimo to jednak nadal bazujemy głównie na domysłach. Dlatego nie chcę szarżować z pozycją graczy RGE i bezpiecznie daję ich na szóste miejsce.

5. Karmine Corp

Upset Bo Team Vitality LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Przechodzimy do górnej połowy tier listy, którą otworzy Karmine Corp. I tutaj to dopiero mamy prawdziwy misz-masz. A więc po kolei. Z poprzedniego składu KC, który przecież w ostatnim splicie wygrał wszystko co się dało, w zespole zostali trzej zawodnicy: Lucas "Cabochard" Simon-Meslet, Lucas "Saken" Fayard oraz Raphaël "Targamas" Crabbé. Cała trójka, choć jej organizacja dopiero "wchodzi" do LEC, i tak miała już do czynienia z tym poziomem rozgrywkowym. Targamas zresztą całkiem niedawno jeszcze wznosił puchar LEC wraz z G2 Esports. Epizod Cabocharda na najwyższym europejskim szczeblu pamiętają z pewnością nieco starsi widzowie, kiedy to występował m.in. w barwach Gambit Gaming czy Teamu Vitality. Z VIT nawet raz zdobył brązowy medal. Najmniej zabawił tutaj Saken, który miał zaledwie kilka występów jako zastępca. Niemniej nie można mówić, że kompletnie nie dotknął tej sceny.

Do trzech muszkieterów z mistrzowskiego składu Karmine Corp dołączyli dwaj zawodnicy byłego Vitality – Zhou "Bo" Yang-Bo oraz Elias "Upset" Lipp. Obaj gracze na pewno nie mogą być zadowoleni ze swojego ostatniego sezonu. Pszczoły bowiem wraz z mijaniem roku były coraz większym pośmiewiskiem w lidze, puentując wszystko dziesiątym miejscem podczas lata. Do tego jeszcze Chińczyk przecież został zmieniony przez Kacpra "Daglasa" Dagiela na ostatnie mecze.

Wielu z Was pewnie wyśmieje to, że KC pojawiło się tak wysoko w moim zestawieniu. I macie do tego pełne prawo, wszak z jednej strony mówimy tutaj o zlepku znakomitych graczy z ERL-a z dwoma zawodnikami, którzy fatalnie pokazywali się przez ostatni czas. Poza tym nie trudno odczuć, że tutaj może dojść do swego rodzaju implozji, patrząc na charaktery niektórych osób. Mimo tych wszystkich potencjalnych wad, ja widzę wiele zalet. Bo to nadal absolutnie topowy gracz pod względem mechanicznym. Wierzę, że w Vitality głównym powodem jego słabej dyspozycji była gra z Luką "Perkzem" Perkoviciem, z którym po prostu się nie dogadywał. Do tego jest jeszcze Upset, który sufit ma niezwykle wysoki i jeśli tylko poczuje, że to jest odpowiednie dla niego środowisko, to on odpali.

A reszta? Reszta także ma szansę na solidne występy. W tym wypadku także jest szansa na zarówno 10. miejsce, jak i top 3. Niemniej w odróżnieniu od niektórych drużyn z poprzednich lokat, tutaj górna granica potencjału jest znacznie wyżej.

4. Team Vitality

Carzzy Hylissang MAD Lions Worlds 2023fot. Riot Games/Christina Oh

Tuż za podium moim zdaniem uplasuje się Team Vitality. Za tą organizacją naprawdę trudny rok. Wszystko zaczęło się w zeszłym sezonie znakomicie, bo VIT było pierwsze na koniec fazy zasadniczej. Hype'owany super team działał tak, jak należy. Ale bańka szybko pękła i ostatecznie wyszły nici nawet z walki o play-offy. Wiosną było już znacznie lepiej, bo Pszczoły dotarły aż do półfinału, gdzie przegrały z MAD. Po naprawdę niezłym splicie można było mieć tylko nadzieje na kolejny, ostatni i najważniejszy etap, czyli ten letni. I tam już się wszystko posypało. W drużynie nie działało nic, pojawiała się frustracja, a ostatecznie i zmiany. Te nie pomogły, a Vitality, jak już wspomniałem, musiało pogodzić się z ostatnim miejscem w lidze i zaledwie jedną wygraną na koncie.

To, że w zespole pojawią się zmiany, to było niemal pewne. Jak się okazało, te były bardzo poważne, bo łącznie wymieniono czterech graczy (albo trzech, zależy jak liczyć). W zespole na dobre zadomowił się Daglas, który zastępował podczas ostatnich meczów Bo. Środkową aleję po Perkzie przejął Vincent "Vetheo" Berrié. Dolna alejka od teraz należy natomiast do byłego botlane'u MAD Lions – Matyáša "Carzzy'ego" Orsága oraz Zdravetsa "Hylissanga" Galabova.

Czy to będzie lekiem na całe zło? Nie wiadomo, ale w końcu organizacja zrezygnowała z pomysłu o budowaniu super teamu i przepalaniu ogromnej ilości pieniędzy na skład, który nie wiadomo czy "kliknie". Trzeba jednak przyznać, że uformowała się z tego całkiem niezła paczka. Pozostający na topie Kyeong "Photon" Gyu-tae nadal ma zadatki na zostanie czołowym toplanerem w LEC. Duet z dołu gra ze sobą już długi czas i przynosi do zespołu bagaż cennego doświadczenia, zdobytego przez ostatnie lata. Vetheo to zawodnik, który bardzo dobrze pokazywał się w Teamie Heretics i był nieraz chwalony.

A Daglas? Co do niego to można mieć pewne wątpliwości. Wiele osób boi się, że to jeszcze za wcześnie dla niego na stałą grę na takim poziomie. Mimo to umiejętności na pewno ma i bardzo lubi grać pod kogoś. A Photon czy Vetheo to chyba idealne dopasowania do takiego stylu gry. Dużo będzie zależeć od tego, jak poszczególni zawodnicy dostosują się do sporych zmian, które wprowadził obecny sezon LoL-a. Niemniej w sprawie Vitality można być dobrej myśli.

3. Team Heretics

Jankos Perkz Wunder Team Hereticsfot. Twitter/Team Heretics

Trzecie miejsce w moim zestawieniu przypada Teamowi Heretics. W szeregach tej formacji poczynione zostały chyba największe i najbardziej obiecujące ruchy, jeśli chodzi o wszystkie biorące udział w LEC drużyny. Zespół zmienił całkowicie swój obraz i podejście z tego, którym kierowano się w zeszłym roku. Wtedy mocną wiarę pokładano w najbardziej doświadczonym zawodniku, czyli Marcinie "Jankosie" Jankowskim. Rzeźnik z Poznania miał być tym, który będzie dowodził nowo powstałemu składowi z wieloma niewiadomymi. Wszak TH po raz pierwszy w historii Europy postanowiło pozyskać gracza z Japonii, czyli Shunsukego "Eviego" Murase'a. Do tego jeszcze doszedł koreański import w postaci Lee "Ruby'ego" Sol-mina. Szybko jednak okazało się, że myśl ta jest błędna, bo drużyna kompletnie nie potrafiła się ze sobą zgrać. A dobrym tego potwierdzeniem były wyniki, bo Heretycy przez pierwsze dwa splity szorowali po dołach tabeli.

Przełom nastąpił podczas lata, kiedy to zmieniono midlanera i strzelca. Do Jankosa wrócił Victor "Flakked" Lirola Tortosa, czyli jego były kompan z G2 Esports. I z nim już hiszpańska organizacja zaczęła znacznie lepiej działać. Doszła ona do play-offów LEC, ocierając się nawet o awans na finały sezonu. Finalnie się nie udało, ale światełko w tunelu się pojawiło. I najwidoczniej w pozyskiwanie byłych zawodników G2 Heretics chciało pójść bardziej, bo przecież na ten sezon zdobyło jeszcze dwóch takich graczy – Martina "Wundera" Hansena oraz Lukę "Perkza" Perkovicia. Do całej kompanii dokooptowany został jeszcze Norman "Kaiser" Kaiser.

Na początku nie było takiego zamysłu, ale każdy z naszej trójki, czyli mnie, Wundera i Perkza chciał mieć drużynę, która będzie mogła powalczyć o tytuły. A przez to jakie Perkz i Wunder mieli oferty, a oferta Heretics również tam była i widzieliśmy rozmawiając ze sobą, że moglibyśmy grać razem w trójkę, ale oni mogliby też grać w innych drużynach, zdecydowali, że nasza drużyna ma największy potencjał z innych ofert, mimo że jeżeli chodzi o pieniążki, to mogło być lepiej gdzie indziej. Więc tak naprawdę troszeczkę poświęcili tutaj wypłatę po to, żeby grać razem.

– Jankos o etapie formowania nowej drużyny Heretics [LINK DO PEŁNEGO WYWIADU]

Jak widać wiara w powodzenie tego projektu jest bardzo duża, ale trudno się też dziwić. W przeszłości wspomniana czwórka wspólnie była w stanie nawet zdobywać mistrzostwa LEC. Pytanie tylko czy to będzie działać tak dobrze, jak kiedyś? – Zdecydowanie uważam, że mogą być dobrzy. Wszyscy z nich to bardzo silni gracze, więc nie zdziwiłbym się, gdyby zajęli miejsce w czołówce – tak o Heretics wypowiedział się były kolega drużynowy Jankosa, Rasmus "Caps" Winther w naszej rozmowie. Można zatem wierzyć, że faktycznie jest coś na rzeczy i gracze TH zaczarują jak za starych lat.

2. Fnatic

Humanoid Razork Fnatic Worlds 2023fot. Riot Games/Christian Betancourt

Druga lokata ląduje w rękach Fnatic. Zespół ten w zeszłym sezonie przeszedł nieprawdopodobny glow up, startując z pozycji absolutnego pośmiewiska ligi, aż do brązowego medalu LEC Summer i drugiego miejsca finałów sezonu. Do tego doszła jeszcze przygoda na Worlds 2023, podczas której niewiele zabrakło, aby czarno-pomarańczowi zameldowali się w play-offach. Spory w to wszystko wkład miało pozyskanie nowego duetu na dolnej alei – Oha "Noaha" Hyeon-taeka oraz Adriana "Trymbiego" Trybusa. Wspomniana dwójka odmieniła całkowicie wygląd FNC, radząc sobie znacznie lepiej niż jej poprzednicy.

Ale jak się okazało w off-sezonie polski wspierający nie utrzymał miejsca w składzie. Powodów pewnie było wiele. Niektóre wskazują na to, że szansę zaprzepaścił agent Trymbiego, inne zaś mówią o niezbyt fair postawie Fnatic w tej sytuacji. O całym zajściu mówił też Marek "Humanoid" Brázda, midlaner FNC, w wywiadzie z nami. Czech wspominał, że Trybus po prostu nie do końca dobrze pasował do drużyny. Nie ważne jakie finalnie były tego motywy. Trzeba było pogodzić się z tym, że w ekipie pojawi się ktoś nowy. A tym kimś został Yoon "Jun" Se-jun, były gracz Kwangdong Freecs.

I patrząc na to, że Fnatic utrzymało prawie cały skład z końcówki zeszłego roku, wymieniając jedynie wspierającego, to już pozwala mieć pewne pokłady zaufania wobec tej formacji. Pozyskanie Juna może okazać się naprawdę udane, bo jednak od teraz botlane stanowić będzie dwójka Koreańczyków, która z pewnością dobrze dogadywać będzie się też ze sobą poza samymi grami. To pozwoli na jeszcze lepsze zrozumienie tak ważnej linii.

Zresztą zarówno Jankos, jak i Caps wypowiedzieli się o potencjale FNC na najbliższy split. – Biorąc pod uwagę zeszły rok myślę, że Fnatic byłoby bezpiecznym wyborem w tym wypadku [wyboru najtrudniejszego rywala, przyp. red.]. Zajęli drugie miejsce w finałach sezonu i nadal mogą być całkiem nieźli – zaznaczył Duńczyk. Mam wrażenie, że Fnatic będzie dobre, ale chyba każdy uważał tutaj, że Fnatic pójdzie dobrze. Ten Jun, nowy support, jest raczej dobrym graczem – stwierdził Jankos. Wygląda na to, że faktycznie jest coś na rzeczy i fani czarno-pomarańczowych mogą być spokojni o dobre wyniki.

1. G2 Esports

Caps G2 Esports Worlds 2023fot. Riot Games/Colin Young-Wolff

Królowie są tylko jedni i tymi niezmiennie są zawodnicy G2 Esports. Samuraje w zeszłym roku (tak jak i w wielu poprzednich) byli bezapelacyjnie najlepszą drużyną. Oczywiście przymykamy oko na wpadkę wiosną, ale nadal, dwa z trzech mistrzostw zostało zdobytych przez ten zespół. Wiele osób martwiło się jak debiutant, Martin "Yike" Sundelin, poradzi sobie w butach Jankosa. Ale trzeba przyznać, że radzi sobie naprawdę dobrze. Wiadomo, spora część widzów nadal będzie pamiętać nieszczęsną porażkę z NRG, która pozbawiła praktycznie szans na awans do play-offów Worlds. Nie zmienia to jednak faktu, że na realia naszego regionu G2 jest po prostu wybitne.

Zwłaszcza że formacja zdecydowała się pozostać w niezmienionej formie. G2 jako jedyna drużyna z LEC nie dokonała żadnych zmian w swoich szeregach. Jak wynika jednak z rozmowy z Capsem, nie było to jednak takie oczywiste. – Po powrocie z Worldsów byliśmy bardzo rozczarowani naszym wynikiem i formą. Głównym celem było więc naprawienie tego w przyszłym roku. Zastanawialiśmy się nawet, czy zmiana któregokolwiek zawodnika mogłaby pomóc, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że najlepszym sposobem na poprawę sytuacji jest utrzymanie tego samego składu, a następnie po prostu naprawienie wielu rzeczy, zarówno tych w środku, jak i na zewnątrz drużyny – tak o całej sytuacji wypowiedział się midlaner Samurajów.

Skoro zatem G2 będzie występować w najbliższym splicie dokładnie tym samym składem, co w poprzednim sezonie, kiedy dwukrotnie wznoszono puchar LEC, to nie sposób nie stwierdzić, że będzie znowu głównym kandydatem do kolejnego triumfu. Za tym kolektywem stoją po prostu wszystkie pozytywne argumenty. Zgranie, zrozumienie drużynowe, umiejętności, zarówno indywidualne, jak i szybkiego dostosowywania się do zmian (a tych akurat jest całkiem sporo, wraz z wejściem nowego sezonu) – po prostu wszystko. Czy Capsa i jego kompanów można zatem już przedwcześnie koronować? Zagorzali fani z pewnością już dawno to zrobili. Niemniej zawsze pojawia się pewien element losowości i nawet najbardziej oczywiste wybory zawodzą. Na papierze jednak bez dwóch zdań jest to najsilniejsza ekipa.


LEC 2024 Winter startuje już jutro od godziny 17:00, a więc godzinę wcześniej niż dotychczas. Nowy split, jak i cały sezon, zainaguruje pojedynek G2 Esports kontra Team BDS. Transmisję ze wszystkich spotkań będziecie mogli oglądać na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu, oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024