SK Gaming | 2:1 | Team Heretics |
Jankos i spółka rozpoczynają od zwycięstwa
Z początku nic nie wskazywało na to, jak zakończy się pierwsza gra dolnej drabinki play-offów LEC. SK Gaming wystartowało od inwazji na dolną dżunglę przeciwnika i pozbycia się strzelca Teamu Heretics. Pomimo fatalnej decyzji, jaką okazała się próba zanurkowania na dolnej alei, to właśnie zawodnicy niemieckiej organizacji wiedli prym na całej mapie. Na zasoby nie mógł narzekać w szczególności Yasin "Nisqy" Dinçer, który chwilami wręcz kompromitował Lukę "Perkza" Perkovicia w bezpośrednim zestawieniu na środku. Chorwat nie wszedł bowiem w to spotkanie najlepiej. Wszystkie obiekty neutralne również wędrowały do Ismaïla "ISMY" Boualema... aż do trzeciego smoka. Tam Heretycy znaleźli dla siebie fenomenalną walkę pięciu za zero i obrócili całą stratę w niemałą przewagę, której nie wypuścili już z rąk. To właśnie Perković oraz Martin "Wunder" Hansen okazali się głównymi bohaterami tego przedstawienia. Jankos i spółka wygrywali każdą kolejną bitwę i krótko po pierwszym Baronie dopisali do swojego konta upragnione zwycięstwo.
W kolejnej odsłonie serii Perkz po raz drugi sięgnął po Azira i po raz drugi nie rozpoczął swojego występu najlepiej, oddając rywalom pierwsze zabójstwo. Oprócz tego incydentu rozgrywka toczyła się niezwykle spokojnie, aż do potyczki w dwunastej minucie. Legendarny środkowy raz jeszcze znalazł w niej pozorne odkupienie, ratując swoją ekipę z beznadziejnej sytuacji. Po chwili jednak Joel "Irrelevant" Miro Scharoll swoją obecnością odmienił losy walki i wyprowadził SK na drobne prowadzenie. A to drobne prowadzenie wkrótce miało zmienić się w przewagę trzech smoków i pięciu tysięcy sztuk złota. Kolejny triumf formacji Nisqy'ego w górnym lesie Heretyków zagwarantował jej Barona. Ten natomiast nie zdołał jeszcze doprowadzić do wyrównania wyniku, podobnie jak jego następca. Polski leśnik i jego świta niezłomnie bronili się pod ostatnią wieżą nexusową. Dopiero Dusza Smoka Piekielnego i trzeci Nashor pozwoliły podopiecznym Simona "Swiffera" Papamarkosa rozmontować przeciwną bazę.
Exakick bohaterem ostatecznego starcia
W decydującym pojedynku dla odmiany to Heretics sięgnęli po pierwszą krew. Nie przekuło się to jednak we wczesny rozpęd, bowiem kolejne eliminacje powędrowały do zawodników SK Gaming. Ponownie zaopiekowali się oni także smokiem. Drugą bestię przejął natomiast Jankos, aczkolwiek musiał przypłacić to własnym życiem. Zabójstwo i dodatkowa wypłata trafiły do Thomasa "Exakicka" Foucou, który – na nieszczęście TH – operował Dravenem. Po wypłacie przyszła również premia. SK zatriumfowało w górnej części mapy, wybijając całą piątkę rywali, a francuski strzelec po tej akcji mógł cieszyć się już trzema tysiącami przewagi nad bezpośrednim rywalem. Od tej katastrofy nie było już ucieczki. Krótko po dwudziestej minucie i zgładzeniu Nashora ekipa Dinçera była już dziesięć tysięcy przed formacją Polaka. Tym razem obyło się bez zbędnego przedłużania. Dwa Barony wystarczyły, aby doprowadzić rozgrywkę do końca i odesłać Heretyków do domu.
Przed nami jeszcze jedno spotkanie w ramach dzisiejszych zmagań w LEC. I znów będziemy mogli śledzić poczynania Polaka – naprzeciwko MAD Lions KOI Bartłomieja "Fresskowego" Przewoźnika stanie GIANTX. Wszystkie spotkania LEC 2024 Winter możecie śledzić na kanałach Polsat Games. Transmisja dostępna będzie w trzech miejscach: w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Więcej informacji na temat bieżącej odsłony LEC znajdziecie w naszej relacji tekstowej, do której przejdziecie po kliknięciu poniższego baneru: