Wersja wideo wywiadu dostępna pod tym adresem


Dawid "Clonemeister" Laskowski: Chciałbym zacząć od kwestii osobistych, bo jednak podziało się u ciebie całkiem sporo. Chociażby to, że w tym sezonie jeszcze nie grałeś i wróciłeś dopiero teraz na wiosnę. Jak w ogóle czujesz się po powrocie do rywalizacji?

Adrian "Trymbi" Trybus: Powiedziałbym, że sam fakt, że miałem możliwość robienia trochę innych rzeczy niż granie, też mi w sumie pomogło. Mimo tego, że na początku nie chciałem, żeby tak było, jeśli mam być szczery. Po prostu przez to, że się tak wydarzyło, starałem się jakkolwiek ten czas wykorzystać. Nadal pracowałem nad sobą i żyłem w Berlinie, ponieważ po prostu stwierdziłem, że pomoże mi to w ówczesnym stanie rzeczy. Myślałem, że raczej ktoś mnie podbierze bardziej na lato niż na wiosnę, jeśli mam być tak absolutnie szczery. I mimo tego, że też widziałem, że niektóre drużyny sobie nie radzą, to i tak robienie zmian na wiosnę jest dość ryzykowne i nie wiem, czy czasami aż tak bardzo opłacalne.

Ale udało mi się, dostałem szansę i jestem z niej mega zadowolony. Sam fakt, że jest mi dane grać z takimi graczami, jakich mam w drużynie, jest naprawdę super. Wydaje mi się, że to jest naprawdę fajna grupa znajomych, która chce po prostu starać się być lepsza. I my po prostu musimy grać swoje League of Legends. Widzę, że już powoli idziemy do przodu, gramy trochę lepiej. Wydaje mi się, że jest okej, ale nadal nie gramy tak, jak powinniśmy.

Na pewno robienie czegokolwiek, zwłaszcza tego analyst desku, pomogło mi też tam po prostu być i pozwoliło sprawić, że ludzie jeszcze o mnie pamiętali. Bo często się zdarza jednak, że jeśli gracz nie dostaje jakiejkolwiek drużyny, ludzie o nim szybko zapominają. To jest smutne, ale niestety, zdarza się. Dlatego dla mnie było to ważne, żeby obracać się wokół LEC, gdzie jednak ludzie coś robią. Sam fakt, że było mi dane spojrzeć na LEC z drugiej perspektywy, jako broadcaster czy po prostu na analyst desku, było czymś naprawdę wspaniałym, mimo że sam czas, który tam spędziłem, wolałbym spędzić, grając w jakieś drużynie.

Jak sam wspomniałeś, nie spodziewałeś się tego, że którakolwiek drużyna podbierze cię jeszcze na wiosnę. Jak to w takim razie się w ogóle stało, że skończyłeś w Heretics? Jednak sama informacja była czymś szokującym.

Team Heretics skończył na siódmym miejscu. Odezwał się do mnie wtedy GM i stwierdził, że bardzo by mnie chcieli w swojej drużynie i jakoś tak wyszło. Rozmowy akurat były dość długie. Sam fakt, że próbujesz zdobyć zawodnika, kiedy nadal masz zakontraktowanego drugiego gracza, sprawia, że nie jest to tak łatwe, jakbyś chciał. To jest jeszcze dodatkowo związane z różnymi nowymi zasadami, jakie doszły do LEC w tym roku. Także na pewno sporo się działo, ale koniec końców wszystko udało się dopiąć na kilkanaście dni przed końcem okienka transferowego.

Cieszę się z tego. Niemniej nie byłem też aż tak bardzo przekonany. Po prostu bardzo chciałem zagrać. Jak mam być teraz szczery, to patrząc na wszystkie drużyny, jakie widziałem, to pierwszą drużyną, którą miałem na myśli, że mógłbym do niej dołączyć, był właśnie Team Heretics. Więc jestem zadowolony z tego, że wyszło, jak wyszło. Mimo tego, że zimą Heretics nie wyglądali tak dobrze, jakby pewnie chcieli, to wiem, że ta drużyna ma potencjał, dlatego jestem zadowolony z tego, że również teraz w niej jestem.

Jeszcze bardziej niż ty powrotu fani oczekiwali w końcu właśnie gry ciebie i Jankosa w jednej drużynie. Jak w ogóle na razie oceniasz współpracę czy to z Marcinem, czy także ze Zwyroo, który w sumie awaryjnie wskoczył do drużyny?

Trochę się działo ostatnio, jeżeli chodzi o zmiany, ale koniec końców wyszło tak, jak wyszło i Polacy mogą się cieszyć z tego, że jest trzech rodaków w drużynie. Jeśli chodzi o Jankosa, to naprawdę bardzo przyjemnie mi się z nim gra. Widzę, jak dużo ma doświadczenia i jak dobrze rozumie grę. Wydaje mi się, że ja też w pewien sposób go dopełniam. Jankos często musiał dużo mówić ludziom, co mają robić. Ja uważam, że nie jestem osobą, której trzeba wszystko mówić i wydaje mi się, że to mu pomaga grać swoje i dzięki temu może skupić się na sobie, a ja mogę go przy tym wszystkim asekurować. Dlatego jestem bardzo zadowolony.

Ogólnie w trójkę całkiem dobrze gramy. Jeszcze na pewno trochę nam to wszystko zajmie, bo Zwyroo jest troszeczkę innym graczem niż moi poprzedni midlanerzy. Nie powiedziałbym, że jest agresywniejszy, ale jednak często szuka sam z siebie akcji i chce coś robić. Jeśli mam być szczery, to fajnie mi się z nim gra. On próbuje też dawać bardzo dużo kierunków do grania. Bardzo fajne jest też to, że mam midlanera, który jednak przeważnie ma wyższy poziom jako pierwszy i można wokół niego zagrać. Zwyroo po prostu chce grać i próbuje cię naprowadzać na jakieś rzeczy, a ja z Jankosem robimy, co możemy, żeby cała mapa mogła jakkolwiek grać w League of Legends.

Jak na razie trzy mecze za wami i macie wynik 2-1. Prawda jest jednak taka, że grę z Vitality też mogliście wygrać, tylko chyba za bardzo was ten Smolder przypalił. Widziałem też po tym meczu, że bardzo dużo hejtu wylało się na was właśnie za przepuszczenie tej postaci.

To zależy, bo jednak na scrimach nie wiedzieliśmy dokładnie, jak działa ta postać w takim sensie, że choć globalnie była grana, to jednak na innych patchach, gdzie swoją drogą Smolder jest jeszcze lepszy niż obecnie. I mimo tego gracze i tak go nie brali albo stwierdzali, że jednak można go stłamsić. Zresztą, ja sam nadal uważam, że można. Jednakże my w naszej pierwszej grze nie graliśmy tak, jak powinniśmy. No oczywiście ja to sobie mogę mówić, co chcę, bo wtedy 1-8 chyba Nautilusem wykręciłem. Ale nawet te małe przewagi, które zgarnialiśmy, były dość losowe i mimo tego, że mieliśmy ogólny plan na grę na Smoldera, to jednak dużo rzeczy się popieprzyło. Dużo rzeczy nie wychodziło tak, jak byśmy chcieli.

Gdybyśmy zagrali czystszą grę, to byłaby do wygrania. No cóż, zdarza się. Wydaje mi się, że mieliśmy przewagę przez większość gry i tak naprawdę w pewnym momencie już zostaliśmy zoutscale'owani, więc wtedy grało się już dość ciężko. Ale przez większość gry czuliśmy się jako faworyci. Koniec końców 2-1, ale na pewno sporo do wyciągnięcia. Zwłaszcza też z tej gry przeciwko Fnatic. Jak graliśmy teraz Smolderem, to bardzo często musisz oddawać dość dużo, ale mieliśmy bardzo dużo dobrych calli, zwłaszcza od Jankosa. Dzięki nim udało się być nie aż tak bardzo do tyłu i ostatecznie też wygrać tę grę. Bo chociażby zdobycie pierwszego smoka jako Smolder też jest bardzo losowe i raczej nigdy nie powinno się zdarzyć. Fajnie, że mogliśmy odwlekać tę grę. Nawet na te pięć minut, bo to jest tak dużo dla tej postaci.

LEC 2024 Spring