Fnatic 1:3 G2 Esports

Dziwne strategie, zwroty akcji i pentakill Capsa na początek

Już od samego startu pierwszej potyczki finału LEC mogliśmy być pewni, że całe spotkanie będzie szalone. G2 bowiem zdecydowało się na wariant ze zmianą linii od samego początku gry. I wszystko zaczęło się dla nich fatalnie. Sergen "BrokenBlade" Çelik bowiem był martwy aż cztery razy w nieco ponad pięć minut. Mimo tego Samuraje byli w stanie odpowiedzieć w innych miejscach na mapie, ale i tak w pełni nie zniwelowali deficytu w zabójstwach. Jeśli chodzi natomiast o kwestię funduszy, to tutaj sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Raz przewagę miało Fnatic, raz G2. W pewnej chwili jednak bardziej wybrzmiewać zaczęli Czarno-Pomarańczowi. Ci zdołali wyłapać kilku rywali przed samym pojawieniem się Barona na mapie, co pozwoliło im dość pewnie zgarnąć fioletowe wzmocnienie. I od tej chwili już wszystko szło po ich myśli. Ekipa BrokenBlade'a próbowała się jeszcze bronić, ale na próżno. Pierwszy punkt tym samym wpadł na konto FNC.

Niewzruszone G2 w drugiej grze zastosowało ten sam styl. Wtedy BB zaczął "jedynie" z trzema zgonami, ale dysproporcję tę tym razem udało się wyrównać w innych miejscach na planszy. Podopieczni Dylana Falco świetnie zagrali wokół wrogich opancerzeń, zgarniając prawie wszystkie z nich. To dało cenny zastrzyk gotówki. Ale na Fnatic nie zrobiło to wrażenia. Nafeedowany Oh "Noah" Hyeon-taek się rozkręcał i karał swoich rywali w większości kolejnych walk. W ten sposób znowu to przedstawiciele brytyjskiej organizacji zyskali przewagę. I w pewnej chwili mogło się wydawać, że zapiszą sobie już punkt meczowy. Wówczas jednak do akcji wkroczył Martin "Yike" Sundelin, który skradł Barona rywalom, a zaraz po tym jego drużyna wygrała walkę. Choć nie przypieczętowało to jeszcze definitywnie losu FNC, to G2 już poczuło się znacznie pewniej. I dzięki tej pewności było w stanie triumfować, broniąc się przed przyłożeniem noża do gardła.

G2 lepiej odnajduje się w chaosie i zdobywa mistrzostwo LEC

Myśleliście, że w trzeciej odsłonie finału LEC będzie inaczej? To byliście w błędzie. Obie formacje kontynuowały chaotyczne poczynania. Trochę przypominało to poprzednią potyczkę, gdyż znów G2 nieco lepiej wystartowało, ale Fnatic szybko doskoczyło do rywali. Co więcej, raz jeszcze wyszło na prowadzenie i znów w pewnej chwili mogliśmy mieć wrażenie, że graczom Tomáša "Nightshare'a" Kněžínka może się udać. Po raz kolejny jednak było to zwodnicze. Wszystko za sprawą świetnej walki w wykonaniu Samurajów w 22. minucie. Złoci medaliści zeszłego splitu LEC zdołali unicestwić oponentów, a zaraz po tym zgarnąć Barona. I to było gwoździem do trumny Czarno-Pomarańczowych.

Czwarte starcie to dalsze realizowanie niecodziennej strategii G2, która znów dość mocno zakręciła początkowym przebiegiem gry, ale przewagi z tego pokaźnej wcale nie było. Niemniej zobaczyliśmy odwrotny rozkład sił. Jak wcześniej to głównie w Noaha były ładowane zasoby Fnatic, tak tym razem Koreańczyk był niszczony. Z kolei Steven "Hans sama" Liv zdobywał wiele eliminacji, co pozwoliło mu zdobyć naprawdę pokaźną przewagę nad wrogim strzelcem. Ale znów z jakiegoś powodu FNC wyszło na prowadzenie po sekwencji niezrozumiałych zagrań Samurajów. I choć powtarzaliśmy to już wielokrotnie, to powtórzymy to jeszcze raz – Yike i spółka znowu znaleźli sposób na odwrócenie losów gry. Co prawda, zanim się zakończyła, to jeszcze kilka wątpliwych akcji z obu stron mogliśmy doświadczyć. Niemniej całe to kuriozum zostało spuentowane kolejnym pentakillem, tym razem w wykonaniu francuskiego marksmana G2.

Końcowa klasyfikacja LEC 2024 Spring:

1. G2 Esports 40 000 + MSI drabinka + finały sezonu
2. Fnatic €25 000
3. Team BDS €10 000
4. Team Vitality €5 000
5. Team Heretics
6. MAD Lions KOI
7. SK Gaming
8. GIANTX
9. Rogue
10. Karmine Corp

To już wszystko w ramach tego splitu LEC. Po pełny zestaw informacji na temat zakończonej odsłony rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024 Spring