Photon (KDA: 46/41/88)

Zaczynamy od górnej alejki. Nie ma co ukrywać, że linia ta przez wielu zawodników była rozgrywana w bardzo różnych konfiguracjach. Przekonaliśmy się o tym przede wszystkim w finałowym starciu LEC. W nim m.in. Sergen "BrokenBlade" Çelik zaprezentował niecodzienne jak dotąd rozwiązania. Rozwiązania, które ostatecznie doprowadziły do tego, że nie możemy umieścić go na samym szczycie zestawienia. I trudno powiedzieć, czy można w tym miejscu obwiniać Niemca, który zapewne pełnił tylko pewną rolę w całym planie. Niemniej zaważyło to na tym, że nie mógł on wykazać się ze strony, z jakiej kojarzyliśmy go z poprzednich splitów.

Nawet jeśli BB zagrałby na 100% swoich możliwości, to nie wiemy, czy przebiłby naszego faworyta. A jest nim Kyeong "Photon" Gyu-tae. Koreańczyk już otrzymał od nas wyróżnienie za fazę zasadniczą LEC, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby dostał je również za play-offy. Zresztą w nich pokazał się także znakomicie. Oczywiście tego typu kwestie można rozpatrywać pod różnymi kątami. Dla nas jednak w tym przypadku będzie najważniejszy wkład indywidualny w sukcesy drużyny.

I trzeba przyznać, że Azjata był głównym powodem, dla którego Team Vitality dotarł tak daleko. Ten znacząco wyprzedził resztę stawki pod względem zabijanych stworów na minutę, a tym samym zdobywanym funduszom. Do tego całkowicie zdeklasował pozostałych górnoalejkowiczów z czołówki w kwestii zadawanych obrażeń na minutę. Miał ich na swoim koncie ponad 852! Warto w tym miejscu zaznaczyć, że każdy z toplanerów z top 3 klasyfikacji generalnej miał o prawie połowę mniej.

Yike (KDA: 40/37/131)

Przenosimy się do lasu, gdzie grasowało kilku ciekawych kandydatów na miano najlepszego dżunglera. Finalnie w walce o to wyróżnieni udział wzięli trzej gracze – Martin "Yike" Sundelin, Théo "Sheo" Borile oraz Iván "Razork" Martín Díaz. Francuz w play-offach LEC pokazał nam całkowicie inną wersję siebie, nieraz posuwając się do bardzo odważnych ruchów, z którymi raczej nie był w przeszłości kojarzony. Hiszpan z kolei był głównym motorem napędowym Fnatic, dzięki któremu Czarno-Pomarańczowi mogli dostać się do finału rozgrywek oraz na Mid-Season Invitational.

Nasz wybór jednak padł finalnie na gajowego G2. Yike był po prostu najskuteczniejszym graczem tej roli, koniec i kropka. Przodował pod względem zabójstw oraz KDA. Utrzymywał się dodatkowo w ścisłej czołówce w kwestii udziału w zabójstwach (biorąc pod uwagę cztery najlepsze drużyny, to Szwed ustępował jedynie Kacprowi "Daglasowi" Dagielowi). Jedyną rzeczą, do której ktoś mógłby się doczepić, to fakt, iż 23-latek na przestrzeni całych play-offów LEC zagrał zaledwie czteroma herosami. W jego repertuarze pojawiały się tylko Rek'Sai, Volibear, Rell oraz Jax. To może być spory kłopot, patrząc na to, że MSI już za pasem. Ale my oczywiście nie będziemy tutaj teraz gdybać – w fazie pucharowej ligi EMEA Sundelin był najlepszy i tyle.

Caps (KDA: 74/30/101)

Jak w przypadku poprzednich dwóch wyborów mogliśmy nie mieć jednoznacznej odpowiedzi, tak co do najlepszego midlanera play-offów LEC wątpliwości nie ma żadnych. Oczywiście można w tym miejscu zauważyć naprawdę dobrą dyspozycję Marka "Humanoida" Brázdy, który stanowił o sile Fnatic. Zawsze, gdy Czech rozgrywał dobrą grę, to jego drużyna potrafiła mu w tym wtórować i zazwyczaj triumfować. Przyzwoicie pokazywali się też choćby Vincent "Vetheo" Berrié czy choćby debiutujący Artur "Zwyroo" Trojan.

Żaden z wymienionych powyżej środkowych nie był natomiast nawet blisko zwycięzcy tej listy, czyli Rasmusa "Capsa" Winthera. Duńczyk całkowicie zdominował stawkę, nie tylko deklasując rywali po fachu, ale też prawdopodobnie pokazał, że jest najlepszym graczem całej ligi. Potwierdzeniem tych słów może być m.in. przyznane mu MVP finałów, w których zagrał znakomicie (abstrahując od tego, co działo się we wspomnianym meczu).

24-latek był najbardziej krwawym midlanerem, miał najlepsze KDA, najwięcej złota na minutę – po prostu przodował we wszystkim. No, może prawie wszystkim, bo w kwestii zadawanych obrażeń na minutę minimalnie wyprzedził go Czech z Fnatic. Nie zmienia to faktu, że wszystkie pozostałe wskaźniki stoją po stronie obecnego mistrza LEC. Podobnie jednak jak w przypadku Yike'a zagrał on zaledwie czteroma bohaterami – Taliyah, Azirem, Aurelion Solem oraz Veigarem.

Team BDS

Ice (KDA: 75/24/67)

Jeśli chodzi o strzelców, to tutaj chyba było najciekawiej. Wielu z marksmanów pokazywało się z naprawdę dobrej strony. Prawda jest taka, że w wyścigu o miano najlepszego botlanera play-offów LEC udział brało na dobrą sprawę aż czterech graczy. Być może gdzieś tam najprędzej wyrzucilibyśmy z tego grona Matyáš "Carzzy" Orság, ale to zapewne głównie ze względu na jego zbyt dużą tendencję do zaliczania zgonów i gorszy wynik drużynowy od pozostałych. Tym samym batalia rozstrzygnąć miałaby się pomiędzy Ohem "Noahem" Hyeon-taekiem, Yoonem "Ice'em" Sang-hoonem oraz Stevenem "Hansem samą" Livem. I nasz wybór prawdopodobnie jest najmniej oczywisty z tej trójki.

Wszak zapewne większość wskazałaby któregoś z finalistów LEC. Trzeba jednak powiedzieć, że pod względem indywidualnym ani strzelec Fnatic, ani G2 nie był tak dobry, jak zawodnik Teamu BDS. I jasne, na pewno był beneficjentem tego, że to na nim zazwyczaj zespół opierał całą siłę. Często jednak tak duża odpowiedzialność wiąże się z niewytrzymaniem presji i pewnego rodzaju zawodem. Ale nie w przypadku Koreańczyka. Ten miał najlepsze KDA oraz najmniej śmierci w całej lidze. Do tego miał lepszy wskaźnik stworów na minutę od wspomnianej dwójki. Dodatkowo był drugi w kwestii zdobywanego złota na minutę.

Jun (KDA: 15/70/257)

Ostatni, ale wcale nie najgorszy, wytypowany został przez nas najlepszy wspierający play-offów LEC. I tutaj prawdopodobnie zaskoczenia nie ma. A przynajmniej nie dla tych, którzy bacznie obserwowali ostatnie spotkania. Jeśli ktoś uważa, że Mihael "Mikyx" Mehle bardziej zasłużył na to miano – nie ma sprawy, może tak myśleć. Statystyki oraz gameplay mówi jednak sam za siebie. Najbardziej wartościowym supportem z całej stawki był bowiem Yoon "Jun" Se-jun.

Koreańczyk był po prostu fenomenalny, zwłaszcza w niedawnych starciach. Spośród wszystkich bardzo przeciętnych wspierających reprezentant Fnatic wyróżniał się znacznie. Praktycznie najrzadziej umierał, a do tego miał na swoim koncie najwięcej asyst. Potrafił bardzo dobrze kreować przewagę na dolnej alejce, a zarazem też należycie pomagał reszcie swoich kompanów. Nie bez powodu zatem plasował się w górnej części stawki pod względem udziału w zabójstwach (i to nawet biorąc pod uwagę te wszystkie chaotyczne batalie).

To, czym natomiast Azjata zaimponował nam najbardziej, to fakt, jak wieloma bohaterami władał. Łącznie na przestrzeni całych play-offów LEC Jun wybrał aż 12 różnych postaci! Drugi pod tym względem jest Zdravets "Hylissang" Galabov, który miał w swoich rękach "zaledwie" siedmiu odmiennych herosów. I to właśnie ta dywersyfikacja zasługuje na spore uznanie. Gracz FNC grał po prostu wszystkim – od nietypowych wspierających jak Neeko czy Rumble, przez typowych enchanterów jak Nami i Lulu, kończąc na tankach w postaci Nautilusa, Alistara czy nawet Blitzcranka. Oczywiście to nie wszyscy czempioni, na których decydował się 23-latek. To jest prawdziwe champion ocean, którego nie powstydziłby się żaden zawodnik.


LEC 2024 Spring oficjalnie zakończyło się 14 kwietnia. Mistrzem rozgrywek zostało G2 Esports. Pełny zestaw informacji na temat minionej edycji zmagań znajdziecie w naszej relacji tekstowej, do której przejdziecie, klikając poniższy baner:

LEC 2024 Spring