5. Bin robi coś niemożliwego na MSI

Na pierwszy ogień idzie akcja z dzisiejszego drugiego pojedynku na MSI. W nim doszło do batalii pomiędzy pierwszą siła Chin a wicemistrzami Korei. W drugiej grze serii pomiędzy Bilibili Gaming a T1 to ekipa Lee "Fakera" Sang-hyeoka wypadła zdecydowanie lepiej, triumfując. Mimo to początek bijatyki był bardzo wyrównany, a BLG pokazywało, że chce kontynuować dobrze rozpoczęty mecz. W tym przypadku akurat chęci nie wystarczyły, ale po poniższej akcji mogliśmy łatwo stwierdzić, że mistrzom League of Legends Pro League zależy na wygranej.

Sytuacja wydarzyła się na górnej alejce. W 8. minucie Mun "Oner" Hyeon-jun chciał wesprzeć swojego toplanera – Choia "Zeusa" Woo-je – i pomóc mu posłać Chena "Bina" Ze-Bina do piachu. Z tego tytułu przeprowadzono dive. Po raz kolejny natomiast otrzymaliśmy idealne świadectwo tego, jak niezbalansowaną postacią jest K'Sante. Sterujący nim 20-letni reprezentant BLG mimo bardzo krótkiego paska zdrowia w fantastyczny sposób bronił się przed natarciem. Idealnie skombinował swoje umiejętności, dzięki czemu zdołał wytrzymać dłużej, niż można się było spodziewać. Finalnie co prawda musiał uznać wyższość rywali, ale pociągnął ze sobą do grobu przeciwnego leśnika.

4. Oscarinin ma te kocie ruchy

Na miejscu numer cztery najlepszych akcji drugiego tygodnia MSI wylądowała sytuacja z udziałem Óscara "Oscarinina" Muñoza Jiméneza, czyli toplanera Fnatic. Wydarzyła się ona we wczorajszym pojedynku o życie z Teamem Liquid Honda. I choć Czarno-Pomarańczowych już z nami nie ma, gdyż ponieśli oni druzgocącą klęskę przeciwko mistrzom Ameryki, to w jednej jedynej wygranej grze pokazali się naprawdę nieźle. A w szczególności właśnie Hiszpan, który zagrał na nosie Jeongowi "Impactowi" Eon-youngowi.

Mowa tutaj o 14. minucie drugiej potyczki tej serii. Wówczas na górnej alejce doszło do mocnej szarpaniny między wspomnianą dwójką. Oscar za wszelką cenę próbował dobić wrogą wieżę, która stała na skrawkach punktów wytrzymałości. To się ostatecznie udało, ale pozostawić tego bez konsekwencji nie chciał gracz TL. Ten zainicjował walkę, w której wydawał się być faworytem. Głównie z uwagi na to, że Oscarinin nie miał zbyt dużo many, a to oznaczało, że grając wtedy Poppy ograniczał się w dużej mierze jedynie do autoataków. Impact jednak mimo starań nie potrafił ubić przeciwnika, który fantastycznie unikał umiejętności K'Sante. I koniec końców wyszło na to, że zawodnik FNC wytrzymał na tyle długo, że z pomocą przybiegł mu Iván "Razork" Martín Díaz, który po prostu zakończył żywot Koreańczyka.

3. Faker pogrzebał szanse G2 na wygraną na MSI

Na najniższym miejscu podium wylądowało zagranie prawdziwej legendy LoL-a, czyli Lee "Fakera" Sang-hyeoka. Zawodnik ten od lat utrzymuje absolutnie topowy poziom, pokazując, że wiek nie ma znaczenia. Idealnym tego przykładem była sytuacja z czwartej gry batalii z G2 Esports. Ta była naprawdę wyrównana i niewiele brakowało, aby to Samuraje wyszli zwycięsko z pojedynku. Jednak dzięki takim akcjom, jak ta od obecnego mistrza świata, zespół z LoL EMEA Championship musiał się pogodzić z przegraną.

W 23. minucie na środkowej alei pomiędzy zawodnikami obu ekip rozpętała się prawdziwa wojna. Wydawało się, że wyłapany został Oner, który posunął się nieco zbyt daleko. Ale nie do końca tak było. Formacje wymieniały się ogniem i do samego końca nie było wiadomo, kto z tego całego zamieszania wyjdzie obronną ręką. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale kres temu postanowił postawić Faker. Władający Azirem 28-latek wyczuł świetny moment i szuflą wspartą Błyskiem przedarł się na plecy wrogiej armii. Błyskawicznie po tym przerzucił przeciwny backlane. A to oznaczało rychłą śmierć graczy G2.

2. Bin ponownie atakuje

Pierwsze z prezentowanych dzisiaj zagrań w wykonaniu Bina nie było jedynym, jakie mamy wam zamiar pokazać. Toplaner Bilibili Gaming bowiem popisał się w swoim ostatnim meczu nie lada umiejętnościami i sprawnością mechaniczną. Tym razem jednak nie skorzystał z pewnego dodatniego handicapu, jaki daje granie K'Sante, a na warsztat wziął jedną z najtrudniejszych postaci do gry, czyli Vayne. Nocna Łowczyni zyskała na popularności podczas tegorocznej edycji MSI, ale będąc wybierana przede wszystkim na górną alejkę.

W 24. minucie pierwszej gry z T1 BLG miało już naprawdę sporą przewagę. Reprezentanci Chin prowadzili w złocie, a do tego chwilę wcześniej zgarnęli Barona. Koreańczycy natomiast nie chcieli pozostać dłużni i dać się oklepywać, a okazję na skarcenie rywali wyczuli na topie. Tam do bazy wracał Bin, który nie spodziewał się, że za moment zostanie napadnięty przez kilku oponentów. Ale został i musiał coś na bieżąco wymyślić. Postanowił podjąć rękawicę i wtedy zaczął się jego występ.

Wybitnie unikał on umiejętności przeciwników i w tak złym położeniu był w stanie znaleźć promyk nadziei. Tym okazało się wykluczenie Fakera, które finalnie miało miejsce. Ale to nie wszystko. Po tym było też bardzo blisko, aby mistrz LPL-a zwiał z miejsca zdarzenia. Niestety na miejscu pojawił się wtedy czwarty gracz T1, który zamknął mu drogę ucieczki, przez co Bin musiał skapitulować.

1. Caps pokazuje miejsce w szeregu Fakerowi

Na samym szczycie najlepszych akcji drugiego tygodnia MSI jednak nie znalazła się żadna zagrywka w wykonaniu Azjaty. Odznaczyć postanowiliśmy dumę naszego regionu, która od lat pokazuje, że jest najlepszym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek wyprodukowała Europa. Mowa oczywiście o Rasmusie "Capsie" Wintherze. Gracz G2 miał w minionej kolejce kilka minut chwały, kiedy to ogrywał swoich przeciwników. Jedną z jego ofiar był Faker, co zobaczycie w poniższym klipie.

W trzeciej grze meczu pomiędzy G2 a T1 na samym początku fazy liniowania doszło do bezpośredniego pojedynku na midzie. Początkowo nic tego nie zapowiadało, gdyż Duńczyk po prostu przepchnął falę stworów i wraz z nią zmierzał w stronę przeciwnej wieży. Wracający w jej stronę Koreańczyk natomiast wyczuł okazję na zgładzenie Capsa. Grający Aurelionem Solem mistrz świata postanowił wlecieć prosto w rywala, smażąc go swoim Oddechem Światła. I wydawało się, że Winther faktycznie może przez to upaść. Ten jednak popisał się genialnym ruchem, flashując za plecy wroga, co wyłączyło go z możliwości dalszego ziania oddechem. Sam Samuraj przeszedł wtedy do ofensywy i wyszło na to, że jego obrażenia były wystarczające, aby pokonać 28-latka, zdobywając tym samym solo bolo.


Teraz czeka nas dzień przerwy, a po nim wkroczymy w ostatni tydzień zmagań. W przyszłą niedzielę poznamy bowiem mistrza tegorocznego edycji. Transmisję ze wszystkich spotkań MSI 2024 będziecie mogli oglądać na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat MSI 2024 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: