5. Jun ze znakomitym wyczuciem
Zestawienie najlepszych zagrywek weekendu wieńczącego cały rok LEC otworzy sytuacja z finałowego starcia pomiędzy G2 Esports a Fnatic. Mecz ten zdecydowanie dowiózł, zarówno jeśli chodzi o emocje, jak i poziom. Jesteśmy pewni, że widzowie – czy to obecni na miejscu, czy ci, którzy siedzieli przed ekranem – czerpali sporo radości z tego pojedynku. Finalnie, jak to zwykle bywa, górą byli Samurajowie, którzy w tym sezonie wygrali wszystko, dorzucając w niedzielę czwarte trofeum. Trzeba jednak przyznać, że FNC nie oddało im tego za darmo.
Czarno-Pomarańczowi mieli swoje momenty, czego potwierdzeniem jest chociażby fakt, iż potrafili ugrać jedną grę. Do tego w pozostałych starciach stawiali twarde warunki. A to wszystko dzięki temu, że prezentowali naprawdę solidny poziom. Znakomitą akcją FNC popisało się w 17. minucie trzeciej gry tej serii. Wówczas na środkowej alejce spotkało się wielu graczy obu ekip. Przedstawiciele G2 mieli zamiar zniszczyć wieżę tieru 1. I miało być to stosunkowo łatwe zadanie, bowiem podopieczni Dylana Falco mieli przewagę liczebną. Inne plany miał natomiast Yoon "Jun" Se-jun. Ten idealnie wymierzył ulta Leony prosto w twarz Rasmusa "Capsa" Winthera, który się tego nie spodziewał. Zaraz po tym Oh "Noah" Hyeon-taek dograł umiejętność specjalną Varusa, co przedłużyło unieruchomienie Duńczyka. Dzięki temu został on błyskawicznie wyeliminowany. A co jeszcze lepsze, chwilę po tym Fnatic dołożyło drugie zabójstwo do swojego dobytku.
4. Humanoid doprowadza Fnatic do wygranej (gry)
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, zażartej walki o zdobywanie przewagi w pojedynku G2 z Fnatic nie brakowało. Niejednokrotnie byliśmy świadkami zwrotów akcji. Nie inaczej było nawet w końcowym momencie drugiej gry tej serii, która padła łupem Czarno-Pomarańczowych. Co prawda sytuacja w tamtej chwili zwiastowała zwycięstwo FNC, jednakże Samuraje mieli okazję co najmniej na przedłużenie swojego żywota w tej potyczce.
Na szczęście dla kibiców Fnatic ich ulubiona drużyna ma w swoich szeregach Marka "Humanoida" Brázdę. Czeski midlaner od dawna stanowi o sile FNC i często to właśnie on jest powodem, dla którego dywizja LoL-a brytyjskiej organizacji odnosi sukcesy. Potwierdzeniem tych słów było zagranie z 38. minuty drugiej odsłony meczu. Wtedy zespół 24-latka ze zdobytym wcześniej wzmocnieniem Barona dobierał się już do bazy G2. Ta miała w niedalekiej przyszłości upaść. Mistrzowie LEC jednak wzbraniali się rękami i nogami, odpychając rywali od swoich struktur. Finalnie natomiast musiało dojść do rozstrzygnięcia.
Obie ekipy pociągnęły za spust, lecz na dwóch innych frontach. Caps zajął się backlane'em FNC, a Humanoid i jego inni koledzy odwdzięczyli się tym samym, tylko z drugiej strony. W całym tym rozgardiaszu trudno było stwierdzić, kto wyjdzie zwycięsko. Ale "czeska gwiazda" dała jasno do zrozumienia. Zaczęła ona mordować oponentów wystackowanym już Smolderem, przez co każdy z nich padał jak mucha. Jeden, drugi, trzeci. Finalnie licznik zamknął się na czterech, a Fnatic mogło cieszyć się z triumfu.
3. Z drogi śledzie, BrokenBlade jedzie
Zagranie numer trzy na naszej liście będzie bardziej zabawną sytuacją połączoną z dobrą akcją, niżeli faktycznie "plejsem" samym w sobie. Niemniej nie można mu ujmować, bo decyzja podjęta w tamtym momencie była znakomita i przyniosła autorom sporo korzyści. A jej twórcami byli zawodnicy G2 Esports, a przede wszystkim Sergen "BrokenBlade" Çelik.
W 17. minucie pierwszej gry serii przeciwko Fnatic Samuraje przywołali Herolda z zamiarem zburzenia wieży tieru 1 na dolnej alejce. Struktury bronił w pojedynkę Óscar "Oscarinin" Muñoz Jiménez. Hiszpan jednak uświadomił sobie, że znajdzie się niebawem w opałach, bo na miejsce zaczęli przybiegać sojusznicy niemieckiego toplanera. Podczas gdy zaczął on zwiewać, to BB osiodłał fioletową bestię i rozpoczął szarżę na wieżę. To znaczy tak mogliśmy przypuszczać. 24-latek natomiast ostatecznie miał co innego w głowie i zamiast uderzyć we wrogą strukturę, to pojechał dalej i rozjechał uciekającego Oscara. I było to kluczowe, gdyż Czarno-Pomarańczowy na tyle dobrze uniknął umiejętności m.in. Martina "Yike'a" Sundelina, że już praktycznie był bezpieczny. Ale natarcia potężnego Heralda już nie dał rady zdodge'ować, co przypieczętowało jego los.
2. Hans sama to europejski PraY?
W League of Legends mamy wiele ikonicznych zagrań. W tym miejscu bez problemu można wspomnieć o legendarnym wręcz backdoorze Enrique "xPeke" Cedeño Martíneza czy kopniakach Lee Sina w wykonaniu Choia "inSeca" In-seoka. Jedną z takich akcji, jakie mieliśmy okazję oglądać lata wstecz, była zagrywka Kima "PraYa" Jong-ina. Ówczesny strzelec ROX Tigers na Worldsach w 2016 w meczu z SKT T1 został zapamiętany z przerwania teleportacji Lee "Duke'a" Ho-seonga ultem Ashe. Tradycja ta jest kultywowana po dziś dzień, a jeden z przykładów miał miejsce w ostatnim tygodniu LEC. Wówczas do Koreańczyka zdecydował się przyrównać Steven "Hans sama" Liv.
W trzeciej grze półfinału między G2 a MAD Lions KOI Hans sterował właśnie Lodową Łuczniczką. I w 30. minucie popisał się tego rodzaju akcją. W tamtej chwili Samuraje zajmowali się bazą rywala, podczas gdy Lwy skupiły się na przejęciu smoka. Tak bardzo oddały się one pokonywaniu bestii, że podopieczni Dylana Falco mieli czas na rozbicie wielu budowli. Pierwszy do obrony miał być Javier "Elyoya" Prades Batalla, który już recallował na fontannę. Wtedy jednak francuski marksman wystosował Zaczarowaną Kryształową Strzałę w stronę leża drake'a, a ta koniec końców rozbiła się prosto na głowie Hiszpana. Dzięki temu G2 mogło jeszcze bardziej poturbować wrogie struktury i choć gry nie skończyło, to znacznie rozwinęło przewagę, co i tak ostatecznie dało zwycięstwo.
1. Fresskowy pokazał mistrzowi LEC, gdzie raki zimują
Na samym szczycie postanowiliśmy uplasować akcję w wykonaniu naszego rodaka – Bartłomieja "Fresskowego" Przewoźnika. Jedyny polski reprezentant EMEA na mistrzostwach świata w ubiegły weekend zajął trzecie miejsce w LEC. Choć nie udało się powtórzyć sukcesu z pierwszej rundy, kiedy to MDK pokonało G2, to i tak brązowy medal jest nie lada wyczynem. To natomiast niejedyne osiągnięcie 24-latka. Ten jeszcze zdołał dorzucić do swojej gabloty jedną bardzo ważną rzecz – indywidualne zabójstwo Capsa.
Na początku drugiej gry półfinałowej serii LEC obaj panowie, jak to zwykle bywa, trochę się przekomarzali, dobijając w międzyczasie stwory. Już na drugim poziomie jednak pociągnąć za spust zdecydował się zawodnik G2. Ten miał przewagę w zdrowiu nad swoim rywalem, dlatego też pewnie wybiegł przed miniony i zaczął ostrzał Corkim. Grający Ezrealem Polak odpowiadał, lecz musiał uważać, aby nie zostać szybko zabitym.
Po chwili wymian zarówno Caps, jak i Fresskowy zostali na oparach witalności i wydawało się, że gracze rozejdą się w swoje strony. Przewoźnik natomiast nie miał zamiaru tak tego zostawić i na odchodne rzucił jeszcze Strumień Esencji, co trafiło przeciwnika. I to był sygnał do ataku. Midlaner MAD Lions skorzystał z Błysku, aby skrócić dystans i rzucił autoatak w oponenta, aby rozbić swoje W. Winther jeszcze chciał ratować się Flashem, ale pocisk już w niego leciał i finalnie musiał pogodzić się ze śmiercią, dając wrogowi pierwszą krew.
To wszystko jeśli chodzi o rozgrywki LEC. Teraz wspomniane trzy ekipy będziemy mogli oglądać na Worldsach, które startują 25 września. Pełen zestaw informacji na temat finałów sezonu LEC 2024 znajdziecie w naszej relacji tekstowej, do której możecie przejść, klikając poniższy baner: