5. Desperackie wejście LNG zakończone fiaskiem

Zestawienie pięciu największych wpadek play-offów Worlds 2024 otworzy wydarzenie z ćwierćfinału, w którym LNG Esports mierzyło się z Weibo Gaming. Większość z was już pewnie zapomniała, że taki pojedynek w ogóle miał miejsce. Jest to więc idealna okazja, aby sobie o nim przypomnieć. I niestety, fani Smoków zadowoleni nie będą, bo poniżej ujrzą chyba jedną z najbardziej niezrozumiałych decyzji tejże formacji.

W końcówce pierwszej gry Weibo Gaming mimo deficytu w zabójstwach zabierało się za atakowanie wrogich struktur. W tym miało pomóc zdobyte wcześniej wzmocnienie Barona. LNG próbowało się bronić, ale WBG było zbyt silne, czego efektem była rozbita wieża inhibitorowa oraz sam inhibitor. To była jednak część większego planu trzeciej siły Chin. Wspierający tej formacji – Fu "Hang" Ming-Hang – został wysłany na misję. Jego zadaniem było zaskoczenie rywali i wyskoczenie z flanki. Pomysł ten szybko spalił na panewce, gdyż WBG miało dobrą wizję wokół siebie, więc zauważyli 21-letniego supporta. Niemniej LNG już nie chciało odchodzić z niczym i i tak zainicjowało walkę. Walkę, która zakończyła się czterema zgonami po stronie Smoków i ani jedną stratą dla Weibo Gaming.

4. knight poczuł się zbyt pewnie i przypłacił za to głową

Błędne decyzje drużynowe to jedno, ale często też niektórzy zawodnicy sami wpadają na niezbyt dobre pomysły, które zazwyczaj kończą się katastrofą. I właśnie chyba w ten sposób można określić sytuację z 22. minuty drugiej gry serii pomiędzy Bilibili Gaming a Hanwha Life Esports. W tamtej chwili ogromną przewagę mieli mistrzowie Państwa Środka, którzy przymierzali się do zakończenia starcia i wyrównania stanu meczu. Niemniej po zagraniu Zhuo "knighta" Dinga musieli jeszcze z tym wszystkim poczekać.

24-latek w tamtym momencie ze wzmocnieniem Nashora napierał na górną alejkę, podczas gdy reszta jego kompanów zajmowała się środkiem. Środkowy jednak poczuł się na tyle pewnie, że postanowił wskoczyć pod wrogą wieżę po osamotnionego Choia "Dorana" Hyeon-joona. I się bardzo przeliczył. Grający Gnarem Koreańczyk wykorzystał jeszcze ostatki swojej formy Mega, wpychając w ścianę sterującego Yone'em knighta. Chińczyk dostał przez to kilka strzałów od wieży i cofnął się do zaznaczonego miejsca z Wyzwolonej Duszy na niskim poziomie zdrowia. Ale gracze HLE nie mieli zamiaru mu odpuścić. Momentalnie z ulta Kai'Sy przesunął się do niego Park "Viper" Do-hyeon, którego wspomagał jeszcze Han "Peanut" Wang-ho. I w dwójkę udało się dobić rywala.

3. FlyQuest karci fatalną inicjację wicemistrzów LCK

Kiedy pomyślimy o największych zaskoczeniach, jakie mieliśmy okazję oglądać podczas tych Worlds, to na pewno gdzieś w czołówce znajduje się wynik serii pomiędzy Gen.G Esports a FlyQuest. To miał być najbardziej jednostronny ćwierćfinał tegorocznej edycji mistrzostw świata. Nikt nie dawał szans FLY na to, aby nawiązać jakąkolwiek walkę z wicemistrzami LoL Champions Korea. A jak ostatecznie było, to każdy już wie. I trzeba przyznać, że Kacper "Inspired" Słoma i jego koledzy mieli całkiem ciekawy sposób na to, jak zaskoczyć swoich oponentów i tym samym zwiększyć swoje szanse na wygraną. Wystarczyło to co prawda "tylko" na dwie gry, ale taki rezultat był niespodziewany.

Świetne przygotowanie i egzekwowanie niektórych pomysłów przez FlyQuest to jedno, ale prawda jest taka, że w wielu momentach GEN podejmowało fatalne decyzje. Znakomitym przykładem jest właśnie akcja z 11. minuty pierwszego starcia tej serii. Wówczas doszło do bitwy o Czerwie Pustki, gdzie w pełni koreańska piątka próbowała odbić potwory swoim przeciwnikom. W czystej teorii pomysł był niezły – Kim "Kiin" Gi-in rzucił odcinającego ulta Rumble'a, a od boku w rywali wskoczyć chciał Jeong "Chovy" Ji-hoon, którego zadaniem było błyskawicznie wyeliminować co najmniej jednego z wrogów. Problem jednak w tym, że jeden z najlepszych zawodników świata tego nie zrobił, bo rywale umiejętnie uniknęli jego umiejętności. Tym samym 23-latek błyskawicznie z oprawcy stał się ofiarą i został momentalnie wykluczony. Co więcej, Chovy tym błędem pociągnął ze sobą do grobu jeszcze wspomnianego już Kiina, a także Sona "Lehendsa" Si-woo.

2. Chcieliście wykiwać Fakera, a to Faker wykiwał was

Jednym z największych wygranych tegorocznej odsłony Worlds bez dwóch zdań jest Lee "Faker" Sang-hyeok. Trudno co prawda tak mówić o osobie, która w LoL-u osiągnęła już wszystko i prawdopodobnie nikt nigdy tego nie przebije, ale to były wyjątkowe mistrzostwa świata dla niej. Wszystko za sprawą tego, że przecież na ten turniej T1 przyjeżdżało dopiero jako czwarty seed LCK i to w słabej formie. Wielokrotnie podnosiło się też kwestię tego, że to właśnie legendarny midlaner jest jednym z głównych powodów gorszej dyspozycji tej drużyny. 28-latek natomiast definitywnie uciszył swoich hejterów i wygrał piąte mistrzostwo, a do tego fantastycznie zaprezentował się w wielu momentach finałowego starcia przeciwko Bilibili Gaming (nie bez powodu też dwa jego zagrania są na szczycie naszej listy najlepszych akcji).

BLG zaś w finale chciało przyćmić Fakera i próbowało wielokrotnie go ukatrupić. Jedną z takich sytuacji była ta z 25. minuty drugiej gry. Wówczas midlaner T1 spychał falę stworów na górnej alejce, natomiast trójka rywali skryła się w pobliskim krzaku i szykowała na niego zasadzkę. I gdy tylko Lee Sang-hyeok przechodził nieopodal, to zaraz przeciwne trio w niego wskoczyło. Problem jednak w tym, że brakowało mu obrażeń, a do tego jeszcze niedaleko byli koledzy 28-latka. Bilibili Gaming momentalnie z trybu ofensywnego musiało przejść do defensywy, a w zasadzie to do walki o własne życie. Ale przetrwać się nie udało – nie dość, że cała trójka została posłana do piachu, to jeszcze do niej dołączył chwilę później knight, który teleportował na miejsce i został też załatwiony przez T1. A Faker? A Faker jak gdyby nigdy nic sobie przeżył.

1. Miała być piąta gra, a było zwycięstwo T1

Różnego rodzaju wpadek podczas całych play-offów Worlds 2024 było wiele. Od błędów indywidualnych, po drużynowe. Trzeba jednak przyznać, że żadna z tych sytuacji nie może równać się z tym, co wydarzyło się pod koniec czwartej gry batalii półfinałowej, w której Gen.G Esports podejmowało T1. Choć może omyłka sama w sobie nie była aż tak tragiczna, to jednak cena zapłacona za jej wystąpienie była możliwie najwyższa.

W okolicach 33. minuty doszło do walki, która została zainicjowana przez wicemistrzów LCK. Wcześniej udało im się odrobić spore straty i nawet powoli przejmować inicjatywę w spotkaniu. Wydawało się nawet, że uda się doprowadzić do wyrównania, a o losach meczu rozstrzygnie piąta potyczka. GEN chciało w tamtej chwili wykurzyć rywali spod leża smoka, bo ci grozili zdobyciem duszy. Tym samym grający Maokaiem Lehends i władający Ashe Kim "Peyz" Su-hwan wypuścili swoje umiejętności specjalne, chcąc złapać któregoś z oponentów. Koniec końców udało się capnąć Fakera, którego w ścianę wbił Kiin. I było to kluczowe, bo legendarny środkowy spłynął w mgnieniu oka i wydawało się, że Gen.G po tak ważnej eliminacji już sobie poradzi.

Nic z tych rzeczy. Mun "Oner" Hyeon-jun, który sterował Skarnerem, nabił na swoje żądło dwóch wrogów, w tym Peyza, który poczuł się zbyt pewnie i podszedł za blisko. Konsekwencje tego były ogromne, bo został on błyskawicznie wyeliminowany, podobnie jak wcześniej Lehends, a później także Kiin. I z fantastycznego wyłapania, które mogło dać GEN przepustkę do piątej gry skończyło się na tym, że po tej batalii T1 zamknęło serię, wyrzucając Gen.G z Worlds 2024.


Pełen zestaw informacji na temat Worlds 2024 otrzymacie w naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner:

Worlds 2024