5. Czajek pokazuje Kamiloo kto tu rządzi
Zestawienie otworzy akcja w wykonaniu naszego rodzynka w LEC – Mateusza "Czajka" Czajki. On i jego Team Vitality w ostatniej rundzie fazy grupowej poradzili sobie naprawdę dobrze, dopisując do swojego dobytku jeszcze dwa punkty. Dzięki temu ostatecznie uplasowali się na piątym miejscu klasyfikacji generalnej, bez problemu zapewniając sobie awans do kolejnego etapu. Jedną ze zwyciężonych przez VIT ekip w ramach trzeciego tygodnia był Team Heretics. I trzeba przyznać, że nasz rodak mocno przyczynił się do samej wygranej.
Poniżej macie idealne tego potwierdzenie. Czajek na środku podejmował wówczas innego debiutanta – Kamila "Kamiloo" Haudegonda. Młodziki miały zatem okazję się ze sobą zmierzyć. Niemniej to przedstawiciel Pszczół pokazał, że na tę chwilę jest po prostu lepszy. Pod koniec dziesiątej minuty grający Yone'em Czajek delikatnie podgryzał przeciwnego Smoldera na midzie. W pewnym momencie postanowił jednak zaryzykować i poszedł na całość. Tym samym po prostu odpalił wrotki i wjechał po Francuza pod jego wieżę. I co ciekawe, wszystko poszło zgodnie z planem, bo młodszy z midlanerów upadł, a Czajka przeżył, mimo iż dostał jeszcze kamieniem Taliayh, którą grał Théo "Sheo" Borile.
4. Labrov nie chciał odpuścić Supie
Teraz przenosimy się do jednego z najciekawszych meczów, jakie odbyły się w ramach ostatniej kolejki fazy grupowej LEC. Mowa tutaj o niedzielnej batalii pomiędzy G2 Esports a Movistar KOI. Do tego momentu to hiszpańsko-kanadyjska formacja miała lepszy bilans od Samurajów, którzy dopiero odbijali się po początkowych problemach. Niemniej w bezpośrednim starciu to właśnie ekipa Rasmusa "Capsa" Winthera była górą, przedłużając swoją passę zwycięstw. I o dziwo spotkanie od pewnego momentu było stosunkowo jednostronne, z korzyścią właśnie dla obecnych mistrzów ligi.
W zasadzie akcja z poniższego nagrania zaczęła marsz G2 do zwycięstwa. Mimo iż nie dała aż tak dużo realnej korzyści, to prawdopodobnie wytrąciła trochę z rytmu graczy MKOI. Przechodząc do sedna. Jeszcze przed wybiciem kwadransa na zegarze Steven "Hans sama" Liv toczył bój z Davidem "Supą" Martínezem Garcíą na środkowej alejce. Hiszpan wspomagany był przez swojego wspierającego, natomiast Francuz znajdował się tam w pojedynkę. Niemniej to właśnie strzelec G2 był bliski ukatrupienia rywala, zostawiając mu dosłownie kilka punktów zdrowia po uderzeniu ultem Ezreala. Okazję na ewentualne dobicie marksmana Movistar KOI wyczuł dobiegający na miejsce kolega Hansa – Labros "Labrov" Papoutsakis. Ten ewidentnie próbował ustrzelić wroga umiejętnością specjalną Leony, ale Supa w porę się wycofał. Wydawało się, że wraca do bazy w bezpiecznej pozycji. Nic bardziej mylnego – Labrov był tak zawzięty, że wykorzystał obecność przeciwnego supporta, przyciągając się do niego, a potem dorzucając Rozbłysk Słoneczny, który okazał się być gwoździem do trumny Martíneza Garcíi.
3. W co ty grasz, panie Kamiloo?
Następna z akcji także dotyczyć będzie G2 Esports, lecz to zagranie pochodzi już z innego starcia. W niedzielę bowiem Samuraje mieli okazję zmierzyć się z Teamem Heretics. I trzeba przyznać, że sam początek dla Heretyków był naprawdę niezły. Szczególnie duże problemy miał Hans sama, który w kilka minut zdążył upaść już dwa razy. Oczywiście, to jeszcze nie oznaczało niczego wielkiego, ale był to dobry start w wykonaniu TH.
Ale długo tak przedstawiciele hiszpańskiej organizacji nie pociągnęli. I oczywiście swoje palce w tym wszystkim musiał maczać nie kto inny, jak główny dowodzący G2 – Caps. Co ciekawe jednak, to nie do końca z jego inicjatywy wydarzyło się to, co zobaczycie poniżej. Wszystko dlatego, że Kamiloo zdecydował się podjąć najlepszego zawodnika w historii LEC i wyzwał go na pojedynek. Pojedynek, który początkowo całkiem nieźle układał się dla nastoletniego środkowego. Niemniej jak to zwykle w bataliach z Capsem bywa, co by się nie zrobiło, to i tak on wygra. Nie inaczej było i tym razem. Trzeba jednak przyznać, że Duńczyk wzorowo zachował się w trudnej sytuacji, a ostatecznie odwrócił ją na swoją korzyść. Bo finalnie to właśnie midlaner Heretics gryzł glebę, a środkowy G2 wciąż biegał po Summoner's Rifcie.
2. Bomba, ale nie w wykonaniu Gragasa
W LoL-u coraz mniej jest okazji na oglądanie tzw. bomb 100 do 0. Obrażenia większości postaci są rozkładane w czasie, a do tego wszelkie wzmocnienia, ochrony i odporności pomagają długo utrzymywać się na powierzchni. Na szczęście jednak Ilias "nuc" Bizriken pokazał, że wciąż da się zrobić tak, aby przeciwnik wyparował w mgnieniu oka.
Całość miała miejsce w niedzielnym pojedynku pomiędzy Karmine Corp a Teamem BDS. Niespodziewanie to przedstawiciele szwajcarskiej ekipy radzili sobie dużo lepiej, co ostatecznie poskutkowało nawet zwycięstwem. I choć w momencie, o którym teraz wspominamy, wszystko było już praktycznie rozstrzygnięte, to sama sytuacja jest godna uznania. Niczego nieświadomy strzelec KC – Caliste "Caliste" Henry-Hennebert – pchał środkową wieżę rywala. Wtedy też od boku zaskoczył go nuc, który skorzystał z umiejętności znikania Aurory, zbliżając się do oponenta. A potem... A potem to w zasadzie nie było już czego oglądać. Środkowy BDS po prostu użył wszystkich swoich umiejętności i w ułamku sekundy sprawił, że jego rodak znalazł się u aniołków.
1. Oscarinin z perfekcyjnym timingiem
Na samym szczycie natomiast zdecydowaliśmy się wrzucić zagranie jednego z mistrzów fazy zasadniczej LEC – Óscara "Oscarinina" Muñoza Jiméneza. Mimo iż jego akcja niewiele zmieniła w ostatecznym rozrachunku, to postanowiliśmy docenić to, jak trzeźwo zachował się w kluczowym momencie i jak gładko zdołał uwolnić się z opresji.
W ramach niedzielnych meczów Fnatic mierzyło się z Karmine Corp. Czarno-Pomarańczowi całkowicie zdominowali przedstawicieli francuskiej organizacji. I to na tyle, że w okolicach 20. minuty mieli już o ponad 7 tysięcy sztuk złota więcej od nich. W tamtym momencie też czterej zawodnicy FNC zajmowali się Atakhanem, podczas gdy na dolnej alei falę odpychał Oscarinin. KC zrozumiało, że niewiele ma do gadania w kwestii potwora, więc zdecydowało się poszukać szansy w innym miejscu, napadając hiszpańskiego toplanera. Tym samym prosto w niego wjechali Kim "Canna" Chang-dong oraz Vladimiros "Vladi" Kourtidis. I wydawało się, że akurat z tej sytuacji wyjścia nie ma. Grającego Oscara Ambessą bowiem idealnie kontrował koreański toplaner, który grał Poppy. Ale zawodnik Fnatic zagrał tak czysto, że uniknął wszystkiego, co sprzedali mu gracze KCORP, uciekając w bezpieczne miejsce.
Wszystkie spotkania z polskim komentarzem będziecie mogli oglądać na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu i na YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu LEC zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: