FaZe Clan kontra Spirit – druzgocąca klęska w finale IEM Katowice 2024

Te słowa opisują oczywiście Robina "ropza" Koola. Estończyk w minioną niedzielę został nowym mistrzem IEM Katowice, triumfując w wielkim finale 3:0. I to triumfując w wielkim stylu, bo tym razem Team Spirit nie był w stanie zdominować swojego rywala w decydującym pojedynku tej imprezy.

Żeby jednak otrzymać pełen obraz całej sytuacji, musimy cofnąć się rok wstecz. 11 lutego 2024 roku odbył się finał IEM Katowice. W najważniejszym pojedynku zmagań doszło do bitwy pomiędzy Teamem Spirit a FaZe Clanem. FaZe Clanem, którego częścią wtedy był jeszcze ropz. I wtedy akurat trzeba było przyznać, że to rosyjsko-ukraińska ekipa była faworytem finału. To był moment, w którym Danil "donk" Kryshkovets był po prostu nie do zatrzymania.

ropz, faze clan, IEM Katowice 2024fot. ESL/Adam Łakomy

I FaZe bardzo dobrze przekonało się o tym już w meczu w grupie A poprzedniego etapu IEM-a. Wtedy bowiem w pojedynku o rozstawienie w play-offach podjęło Spirit i zostało mocno rozbite. Ale trudno też się temu dziwić, gdyż był to właśnie ten moment donka, w którym praktycznie samodzielnie wygrywał mecze swojej drużynie. Wspomniane spotkanie zakończył z ratingiem 1.82 i chyba nie trzeba mówić, że był to najlepszy wynik ze wszystkich uczestników tego starcia. ropz z kolei nie poradził sobie za dobrze, notując rating 0,82. To, jak na osobę, która jakby nie patrzeć była najjaśniejszym elementem FaZe Clanu, nie było tym, czego oczekiwano.

W wielkim finale, w którym znów doszło do batalii między FaZe a Spirit, wyglądało to zresztą podobnie. Wtedy 17-letni donk był absolutną bestią, której nie dało się po prostu zatrzymać. Wygrana 3:0 w przekonującym stylu, bilans 82-40, ADR 124... Takich statystyk nie powstydziłyby się największe legendy Counter-Strike'a. Dyspozycja młodzika była fenomenalna i nie pomogło nawet to, że wtedy ropzowi poszło już zdecydowanie lepiej. Ale co z tego, skoro był jedynym graczem swojej formacji, który był ponad kreską.

ropz zmienia barwy z FaZe na Vitality

Częścią FaZe Clanu ropz był jeszcze przez wiele miesięcy. Po drodze pojawiło się jeszcze kilka większych lub mniejszych sukcesów. Tym najbardziej wartościowym było oczywiście zdobycie wicemistrzostwa Majora w Szanghaju. Co ciekawe jednak wtedy FaZe miało dość trudny okres, jeśli chodzi o formę indywidualną zawodników czy ogólnie prezentowany poziom drużynowy. Podczas drogi do finału mistrzostw świata pojawiło się wiele wybojów, o czym świadczy chociażby fakt, iż formacja Estończyka w play-offach zameldowała się dopiero z bilansem 3-2, wygrywając po zażartym boju z FURIĄ. W fazie pucharowej jednak wszystko wyglądało już inaczej. Tam najpierw triumf nad Teamem Vitality, a potem jeszcze pokonanie G2 Esports. To były rezultaty, których raczej mało kto się spodziewał. Niestety, po raz kolejny plany o ewentualnym złotym medalu pokrzyżował donk i jego banda ze Spirit, którzy znowu zwyciężyli. Tym razem walka była znacznie bardziej zacięta, zamykając się dopiero po pełnej serii BO3 i wynikiem 13:11 na ostatniej mapie.

ropz IEM Katowice 2025fot. ESL/Helena Kristiansson

Niespodziewanie jednak pod koniec roku pojawiła się plotka o tym, że ropz miałby zmienić barwy z FaZe Clanu na Team Vitality. I trzeba przyznać, że była to szokująca informacja dla praktycznie całego CS-owego świata. Kool był już traktowany jako jedność z FaZe. Jak się jednak okazało, faktycznie transfer ten stał się faktem. Zawodnik w szeregach Pszczół zajął miejsce Lotana "Spinxa" Giladiego i był jedynym nowym nabytkiem organizacji. Sam ropz natomiast wyjaśnił kulisy tej decyzji w rozmowie z nami. – To był po prostu timing. Mój kontrakt w FaZe się kończył i zacząłem też myśleć, w jakim momencie swojej kariery obecnie jestem. Stwierdziłem, że to jest właściwy moment na zmianę. [...] Bez problemu mogłem grać dalej w FaZe, ale przemyślałem to wszystko, była okazja przejść do nowej drużyny. Vitality była jedną z nich. Dla mnie był to też perfekcyjny kandydat, jeśli chodzi o dołączenie do nowej drużyny. Uważam, że to był najlepszy wybór dla mnie – stwierdził.

Patrząc jednak z perspektywy Vitality, to zmiana ta była niezwykle istotna. Wszak do ekipy dołączył gracz, który był prawdziwą gwiazdą poprzedniej drużyny i było wiadome, że będzie musiał przejąć ważne role w nowej formacji. Przecież wrzucenie zawodnika takiego kalibru na mniej ważne pozycje byłoby swoistym zmarnowaniem potencjału. Z drugiej strony bierzesz pod skrzydła niezwykle silnego gracza, któremu trzeba zrobić trochę miejsca, aby mógł się realizować. To były właśnie problemy TV, z jakimi zespół ten musiał się liczyć.

Nim nowa odsłona Vitality zameldowała się na IEM Katowice, to rozegrała jeszcze BLAST Bounty. Turniej, na którym Pszczołom nie poszło najlepiej, bo choć dość łatwo zapewniły sobie one awans do play-offów, tak z tych odpadły już w pierwszej rundzie. Ich katem okazało się być Eternal Fire. W efekcie przed IEM-em trudno było jednoznacznie powiedzieć, w jakiej formie jest Vitality. Z jednej strony potencjał był ogromny, z drugiej jednak porażka z niżej notowanymi Turkami była poniekąd niespodzianką.

Rewanż, jakiego nie sposób było sobie wymarzyć

No ale przyszedł czas na katowicką imprezę. Vitality swoją przygodę z zawodami w stolicy Górnego Śląska zaczęły od etapu grupowego. Ten rozpoczął się dla przedstawicieli francuskiej organizacji dobrze, ale nie idealnie. W pierwszym meczu trzeba było rozprawić się z 3DMAX, czyli ekipą, która lubi sprawiać niespodzianki. I faktycznie, tutaj też niedużo brakowało, bo już na pierwszej mapie w pełni francuska piątka zagroziła TV. Udało się jednak wygrać i przejść do kolejnej rundy. Tam doszło do swego rodzaju bratobójczej batalii, gdyż ropz musiał stawić czoła swoim byłym kolegom z FaZe Clanu. I to właśnie Estończyk był górą, ale po naprawdę zaciętej bitwie, która rozstrzygnęła się dopiero po trzeciej mapie i to po dwóch dogrywkach.

Miejsce w play-offach Pszczoły miały już zatem zapewnione. Przyszła więc pora na mecz o seeding. I w nim po raz pierwszy można było odczuć prawdziwą siłę Vitality. Fantastyczna dyspozycja przeciwko Virtus.pro pokazała, że zespół ten jest gotowy, aby spróbować zawalczyć o mistrzostwo IEM Katowice 2025. ropz rozkręcał się z meczu na mecz, notując coraz to lepsze statystyki. I co najlepsze, nie miał zamiaru się zatrzymywać. W półfinałowym pojedynku z The MongolZ wykręcił jeszcze lepszy rating, pobijając swoje wszystkie poprzednie wyniki na tym turnieju. Oczywiście, nie wystarczyło to, aby przebić fenomenalnego Mathieu "ZywOo" Herbauta, ale Estończyk godnie mu wtórował.

Vitality IEM Katowice 2025fot. ESL/Adela Sznajder

Przyszła zatem pora na ostateczny bój w wielkim finale IEM Katowice 2025. W nim po drugiej stronie barykady pojawili się przedstawiciele Teamu Spirit, czyli zwycięzcy zeszłorocznej edycji, mistrzowie Majora, mistrzowie BLAST Bounty... No po prostu najlepsza na ówczesną chwilę drużyna świata. Zestawienie to było praktycznie idealne pod każdym względem. Zarówno ropz, jak i całe Vitality, aby zdobyć ewentualne mistrzostwo, musieli pokonać najsilniejszą formację. Estończykowi natomiast na pewno pojawiły się swego rodzaju flashback z zeszłego roku, kiedy to właśnie uległ on Spirit 0:3. Rok później w tym samym miejscu, ale z inną ekipą miał zatem szansę na odwet. Niemniej był on świadomy tego, że będzie to ogromne wyzwanie.

Przegrałem przeciwko Spirit rok temu na IEM Katowice 2024, przegrałem przeciwko Spirit na ostatnim Majorze. To bardzo silna drużyna. Spodziewam się, że będzie teraz w finale. To byłoby naprawdę trudne zestawienie, jeśli by do niego doszło. Nie mogę się go doczekać, bo uważam, że mamy spore szanse na wygraną i wzniesienie pucharu. [...] Będąc szczerym jednak, to Spirit jest największym faworytem tego turnieju. To obecnie najlepsza drużyna świata, wygrała Majora miesiąc temu, wygrała IEM Katowice w zeszłym roku, będzie bronić tytułu. Przychodzą w bardzo dobrej formie. Do tego jeszcze wygrali BLASTA dosłownie tydzień temu. donk się nie zatrzymuje. Ale i tak mam nadzieję, że uda nam się wygrać.

– ropz w rozmowie z naszym portalem.

I faktycznie, wygrać się udało. Samo zwycięstwo jednak było pewnego rodzaju zaskoczeniem, bo mimo tego, że to Vitality było faworytem publiczności, to za Spirit stało jednak większe zaufanie co do obecnej dyspozycji. Choć może nawet i sama wygrana TV nie była aż taką niespodzianką, to na pewno sensacją było to, z jaką łatwością przedstawiciele francuskiej formacji sięgnęli po triumf. 3:0, gdzie poza ostatnią z map w zasadzie problemów nie było. Czy zatem ropz mógł sobie wymarzyć lepsze odgryzienie się za zeszłoroczny finał? Chyba nie. Tym bardziej że w finałowym pojedynku otrzymaliśmy jego najlepszą możliwą formę. Spotkanie ze Smokami zakończył on z ratingiem 1,44, wielokrotnie zdobywając kluczowe eliminacje. Finalnie ustąpił on swojemu koledze z drużyny – ZywOo – w kwestii MVP, ale nie można nie wyróżnić jego wkładu w to zwycięstwo. Zwycięstwo, które musiało smakować fantastycznie. Bo wygrać turniej to jedno, ale wygrać przeciwko drużynie, która rok wcześniej cię upokorzyła w tym samym miejscu, to już całkowicie inna sprawa.

IEM Katowice 2025