Niezłe początki, ale bez finalnego sukcesu
Zanim jednak pojawiło się Vitality, to tych prób było zdecydowanie więcej. Francja bowiem to jeden z tych narodów, który na dobrą sprawę tworzył podwaliny pod esportowego Counter-Strike'a. Wśród takich nacji jak Szwecja, Brazylia czy Polska, to właśnie reprezentanci l'Hexagone byli obecni na scenie strzelanki Valve od samego startu. I w zasadzie na obecności się nie kończyło. Pamiętamy przecież zespoły takie jak Titan, Team LDLC czy Team EnVyUs – to właśnie one stanowiły o sile całego CS-a, zdobywając wielokrotnie mistrzostwa różnych turniejów.
W przypadku IEM Katowice była to natomiast inna historia. Kiedy zmagania zawitały do katowickiego Spodka, to oczywiście drużyny z tego kraju również zaczęły brać udział w tych zawodach. Od początku istnienia Francja regularnie wysyłała po dwa, a nawet i trzy zespoły ze swojego podwórka. Pseudonimy takie jak Kenny "kennyS" Schrub, Richard "shox" Papillon czy Dan "apEX" Madesclaire były znane wszystkim fanom tej gry, a od tamtego momentu zaczęły być także świetnie kojarzone przez polskich kibiców, którzy zbierali się w arenie, dopingując swoim ulubionym drużynom. Wtedy oczywiście wszystkie oczy skierowane były na Virtus.pro, jednak siłą rzeczy trzeba było także liczyć się ze wspomnianymi wcześniej zawodnikami.
![]() |
Trzeba przyznać, że początki na IEM Katowice wyglądały naprawdę obiecująco. Już w 2014 roku, kiedy to jeszcze turniej nazywał się ESL Major Series One Katowice, jedna z ekip, czyli Team LDLC.com, w której skład wchodził m.in. apEX, zameldowała się w fazie pucharowej. Ostatecznie sam meldunek był maksimum, co udało się wówczas wycisnąć. Wszak w ćwierćfinale LDLC zostało zmiażdżone przez Jarosława "pashęBicepsa" Jarząbkowskiego i jego kumpli z VP. Niemniej samo dotarcie do play-offów na pewno pozwalało myśleć optymistycznie.
Kolejny rok, kolejny krok. W 2015 na ESL One: Katowice ponownie przybyły dwie ekipy złożone w większości z Francuzów – pełna piątka z Teamu EnVyUs oraz zmiksowana ekipa z Titan. Tym razem wynik był jeszcze lepszy niż rok wcześniej. Do finałowej ósemki awansowała co prawda jedna formacja, bo to EnVy zdołało przedostać się przez fazę grupową i to w znakomitym stylu, ale była ona też w stanie przedrzeć się przez ćwierćfinał. W nim pokonała Natus Vincere. Sufitem natomiast okazał się być półfinał, w którym trzeba było uznać wyższość Ninjas in Pyjamas. Wszystko zatem szło w dobrą stronę.
Niespodziewany przestój przez wiele lat i przebłysk w 2020 roku
Po tak obiecujących "debiutach" na turnieju w Katowicach wydawało się, że zdobycie trofeum przez którąś z francuskich drużyn będzie formalnością. Niestety, wtedy nadeszły mroczne czasy. Mimo iż zespoły z tego kraju regularnie pojawiały się na IEM Katowice, to przez wiele lat nie zdołały nawet dotrzeć do play-offów. 2016 rok, bez drużyny w fazie pucharowej. 2017 rok, bez reprezentanta Francji na turnieju. 2018 rok, odpadnięcie w fazie grupowej. 2019 rok, odpadnięcie w Swissie. Trzeba przyznać, że nie tego spodziewali się fani zarówno ekip, jak i ogólnie zawodników. Przecież absencje takich graczy jak kennyS, shox, Nathan "NBK-" Schmitt czy nawet apEX, to coś, co nie było zbyt często spotykane.
![]() |
Jak to jednak mawia pewne przysłowie – po burzy zawsze wychodzi słońce. I tym słońcem był właśnie 2020 rok. Wtedy do Katowic przyjechały dwaj reprezentanci Francji – Team Vitality oraz G2 Esports. Tym razem już nie jako pełne piątki, ale gracze z tego kraju stanowiły większość obu kolektywów. Jeśli chodzi o Pszczoły, to te dość szybko zakończyły swoją przygodę ze zmaganiami, odpadając w drugiej rundzie drabinki przegranych podczas fazy grupowej przeciwko FaZe Clanowi. Znacznie lepiej natomiast wyglądali Samurajowie, którzy przez etap grupowy przemknęli bez zawahania, przegrywając tylko jedną mapę.
Dzięki temu też wywalczyli sobie bilet bezpośrednio do półfinału IEM-a, omijając potrzebę grania już w ćwierćfinale. W starciu o wielki finał przyszło im zmierzyć się z Fnatic, gdzie po intensywnej i wyrównanej batalii to właśnie kennyS i jego towarzysze byli górą. Jakby nie patrzeć, to również była historyczna chwila, gdyż po raz pierwszy wtedy Francuzi wystąpili w finale zmagań IEM Katowice. Niestety, na występie jedynie się skończyło. A to za sprawą tego, że poza drugą mapą serii przeciwko Natus Vincere, to NAVI całkowicie zdominowało swoich oponentów, wygrywając 3:0. G2, jak i cała francuska scena, znów musiała obejść się smakiem.
- ZOBACZ TEŻ: shox: Najprawdopodobniej w tym roku podejmę decyzję, czy wracam do gry, czy kończę [WYWIAD]
Vitality w końcu przyniosło swojej scenie upragnione trofeum
I od tej chwili Francuzi po raz kolejny zapadli w sen zimowy, jeśli chodzi o emocje związane z co najmniej play-offami IEM Katowice. W 2021 roku zarówno Team Vitality, jak i G2 wyłożyły się w fazie grupowej. Małym triumfem dla tamtejszej sceny mógł być natomiast rok 2022, kiedy to w szeregach Samurajów występował jeden reprezentant – Audric "JACKZ" Jug. Ten wraz z jego kolegami z G2 dotarł do wielkiego finału zawodów i tam po niezwykle zaciętej batalii musiał liczyć się z porażką przeciwko FaZe Clanowi. Tak więc już nawet szansa nie tyle, co na wygraną francuskiej drużyny, a wygraną chociaż jednego gracza z tego kraju, została zaprzepaszczona.
Francuzów ze sceny ubywało, a co za tym idzie, okazji na ewentualne zwycięstwo podczas IEM Katowice także. W 2023 udział w rozgrywkach wzięło jedynie dwóch przedstawicieli tejże sceny – apEX oraz Mathieu "ZywOo" Herbaut z Teamu Vitality. Dla nich maksimum dwa lata temu był natomiast ćwierćfinał, w którym ponieśli klęskę przeciwko Teamowi Liquid. 2024? Kompletna klapa. Jedyny reprezentant w postaci Pszczół zaliczył kompletną kompromitację, odpadając już po dwóch starciach w fazie grupowej. A do tego wszystkiego przyczynili się Polacy z ENCE, którzy zaskoczyli apEXA i spółkę na start rywalizacji.
![]() |
Wydawało się już, że nad Francją, jeśli chodzi o IEM Katowice, wisi jakieś fatum. Że kraj ten jest po prostu przeklęty pod względem tego turnieju. Przecież zespoły z tego regionu niejednokrotnie sięgały po mistrzostwo Majorów, nie mówiąc już nawet o innych rozgrywkach. Ciągle jednak brakowało tego jednego pucharu, tej kropki nad i w postaci triumfu w Spodku. I to zmieniło się właśnie kilka dni temu.
Vitality znowu zameldowało się na polskiej ziemi. Tym razem w nieco odmienionym kształcie, gdyż w zespole pojawił się Robin "ropz" Kool w zamian za Lotana "Spinxa" Giladiego. Najnowszy nabytek miał być właśnie nadzieją formacji na odmienny wynik. I faktycznie, był on kluczową postacią w całym tym przedsięwzięciu. Z Estończykiem TV wyglądało bowiem fenomenalnie. Świetna forma już w fazie grupowej zwiastowała, że to może być ten rok. Podobne odczucia można było mieć po półfinale z The MongolZ. Ale koniec końców w decydującym starciu stanęła drużyna, która tak na dobrą sprawę dopiero co w tym miejscu wygrywała. Mowa oczywiście o Teamie Spirit. Teamie Spirit, który niespodziewanie w ostatecznej bitwie po prostu zniknął. Był niewidoczny. Danil "donk" Kryshkovets został stłamszony, dzięki czemu to właśnie Pszczoły mogły cieszyć się ze zwycięstwa i to w pięknym stylu.
Także koniec końców można powiedzieć – doczekali się. Doczekali się wszyscy fani, doczekała się cała francuska scena, doczekał się apEX, który próbował zdobyć to mistrzostwo od wielu, wielu lat. Doczekał się także ZywOo, który do swojej obfitej w tytuły gabloty dorzucił kolejny puchar, a do tego jeszcze tytuł MVP. Snajper Vitality zresztą wspomniał w rozmowie z naszym portalem, że było to bardzo ważne zwycięstwo, przede wszystkim dla rodaka z jego drużyny. – Niesamowicie chcieliśmy wygrać ten turniej dla apEXA, który grał na tym turnieju od 11 lat i nigdy nie zaszedł tak daleko – wspomniał 24-latek. Wygląda więc na to, że pod tym względem wszyscy z państwa ze stolicą w Paryżu są w końcu szczęśliwi. A co do apEXa i ZywOo, to mimo iż zdołali oni wypełnić to brakujące miejsce w ich karierach, to wątpię, że na tym się skończy. Biorąc pod uwagę to, o czym mówią sami zawodnicy i jakie jest nastawienie zespołu, to możemy tutaj mówić bardziej o początku drogi po zwycięstwa niż pewnego rodzaju spoczęciu na laurach.