5. Zeus myślał, że jest silniejszy, niż faktycznie był
Zaczynamy jednak od zagrania, które zdecydowaliśmy się wrzucić na piąte miejsce naszego zestawienia największych wtop First Stand 2025. Co ciekawe, na tej lokacie także uplasowała się akcja w wykonaniu jednego z graczy Hanwha Life Esports. Konkretniej mowa tutaj o toplanerze – Choiu "Zeusie" Woo-je. Choć najnowszy nabytek HLE częściej ratował gry, niż je przegrywał, to zdarzyło mu się kilka większych lub mniejszych wpadek. Ta, którą prezentujemy poniżej, była chyba największa.
Wszystko wydarzyło się w finałowym starciu First Stand. W pierwszej grze, jak dobrze wiecie, Karmine Corp zdołało wyrwać zwycięstwo HLE z rąk, wychodząc na prowadzenie w serii. Ostatecznie niewiele to zmieniło, ale honorowy punkt chociaż był. Jednym z momentów, które przyczyniły się do wypuszczenia przewagi z rąk mistrzów Korei była właśnie sytuacja z 25. minuty. HLE nieco lepiej poradziło sobie w walce drużynowej, wygrywając ją 3 za 2. Zeusowi jednak było jeszcze mało, więc wyruszył on na solową misję. Misję, która zakończyła się fiaskiem. Koreańczyk użył teleportacji na tyły wroga z zamiarem uśmiercenia swojego rodaka – Kima "Canny" Chang-donga. Plan może i nie był zły, ale toplaner Hanwhy trochę się pospieszył i zamiast zaczekać na swoich sojuszników, to wjechał sam w oponentów. I jak się okazało, nie byli oni tacy słabi, jak być może mu się wydawało. Zeus finalnie musiał pogodzić się ze śmiercią, dzięki czemu KC wyrównało stan eliminacji z tej bijatyki.
4. Nietrafiona kotwica Targamasa, która mogła coś zmienić
Na razie opuszczamy obóz Hanwha Life Esports i przenosimy się do mistrzów League of Legends EMEA Championship, czyli Karmine Corp. Drudzy finaliści First Stand także mają swoje za uszami i teraz trzeba będzie ich z tych grzechów rozliczyć. Ale spokojnie, na dywaniku wyląduje wyłącznie wspierający formacji – Raphaël "Targamas" Crabbé. 24-latek miał chwile, w których grał niezwykle dobrze. Często w wygranych meczach robił robotę, mocno przyczyniając się do zwycięstw. Niestety miał też kilka poważnych błędów, a jeden z nich ujrzycie właśnie za moment.
Drugi dzień First Stand i już spora wpadka belgijskiego supporta. Doszło do niej w drugiej grze serii przeciwko CTBC Flying Oyster w okolicach 24. minuty. Latające Ostrygi na tamtą chwilę prowadziły w złocie i miały lepsze tempo, lecz jeszcze nie wszystko było stracone. Zwłaszcza że we wspomnianym momencie Karmine Corp zdecydowało się zastawić pułapkę w jednym z krzaków na górnej rzece. Gdyby zasadzka ta powiodła się, to mogłoby to być początkiem powrotu do gry. Nie poszła jednak ona zgodnie z planem. A to dlatego, że grający Nautilusem Targamas nie trafił swoją kotwicą w nieświadomego Linga "Kaiwinga" Kaia Winga. I oczywiście teraz można gdybać, czy w ogóle cokolwiek by to zmieniło, ale prawda jest taka, że na pewno miało to wpływ na to, że akcja nie wypaliła.
3. JackeyLove zlekceważył swoich rywali
Wśród tych, którzy dość sporo nabroili podczas First Stand nie mogło zabraknąć także reprezentantów Top Esports. Mistrzowie Chin, mimo iż zagrali w play-offach turnieju, bez dwóch zdań byli największym rozczarowaniem całych zawodów. Fatalny bilans w grupie i błyskawiczna porażka w półfinale z Hanwha Life Esports jedynie to potwierdziły. Patrząc jednak na to, co przedstawiciele LoL Pro League wyprawiali podczas swoich meczów, to niedziwne, że przegrywali wszystko na potęgę. Niezrozumiałe decyzje, słaba dyspozycja indywidualna i kompletny brak spójności drużynowej – to słowa, które idealnie opisują całe TES.
Na dole macie okazję zobaczyć wpadkę, która najbardziej zapadła nam w pamięci. Jej "bohaterem" jest Yu "JackeyLove" Wen-Bo. 24-latek znany jest z tego, że lubi często pociągnąć za spust i gra dość agresywnie. Na tym turnieju jednak zazwyczaj kończyło się to śmiercią. Nie inaczej wyglądało to w batalii z Flying Oyster. Niedługo po wybiciu dwudziestej minuty na zegarze w drugiej odsłonie serii JKL chciał zaskoczyć Chiu "Doggo" Tzu-Chuana i niespodziewanie wjechał w niego Walkirią Corkiego, starając się go ukatrupić. Tajwańczyk natomiast odpłacił się sporą dawką obrażeń i ostatecznie wszystko skończyło się użyciem Błysków po obu stronach i rozejmem. JackeyLove na niskim pasku zdrowia zdecydował się kliknąć powrót do bazy w pobliskim krzaku. I to go straciło, bo jego pozycję odkrył Kaiwing swoim wardem, co wykorzystał Tsai "HongQ" Ming-Hong. Midlaner CFO wskoczył prosto w twarz wrogiego strzelca i z pomocą swojego wspierającego posłał go do grobu.
2. Targamas igrał z losem i się doigrał
Raz już dzisiaj wspominaliśmy o Targamasie, ale musimy o nim wspomnieć raz jeszcze. Ponownie zostanie rozliczony z jego chochlików. Tym razem jednak sytuacja nie dotyczy już jego missplayu, jeśli chodzi o aspekty mechaniczne, a raczej czysto decyzyjne. Sporym błędem popisał się on w trzeciej grze półfinału First Stand, w którym Karmine Corp mierzyło się z CTBC Flying Oyster. I choć rewanż za porażkę w fazie grupowej był udany, to we wspomnianej potyczce nie udało się triumfować. I wtopa supporta KC trochę się do tego przyczyniła.
Przed 19. minutą na dolnej alejce wyłapany przez KCorp został Hsu "Rest" Shih-Chieh. Tajwańczyk jednak uszedł z życiem, podczas gdy jego kumple przybyli na miejsce i zamierzali odpłacić się oponentom. To się udało, bo w trumnie wylądowali Martin "Yike" Sundelin oraz Vladimiros "Vladi" Kourtidis. Gracze CFO natomiast chcieli się wycofać. Wtedy właśnie do akcji wkroczył Targamas, który postanowił trochę pobawić się z przeciwnikami i starał się im przeszkadzać w powrocie do bazy. Ostatecznie jednak postawił o krok za daleko, bo nadział się na pułapkę Nidalee. Ta wykorzystała ten fakt i błyskawicznie doskoczyła do wrogiego wspierającego, tak samo szybko pozbawiając go życia.
1. Seria niezrozumiałych zagrań od HLE
To wszystko jednak, co zobaczyliście wyżej, to tylko rozgrzewka przed poniższym klipem. W nim zobaczycie prawdziwą kompilację pozbawionych sensu zagrań w wykonaniu mistrzów First Stand. HLE choć wygrało i miało naprawdę dobry turniej, to w ostatnim pojedynku fazy grupowej przeciwko Teamowi Liquid robiło dosłownie wszystko, aby jednak nie wygrać. A przynajmniej takie można było odnieść wrażenie po tym, co oglądaliśmy w trakcie spotkania. Ostrzegamy, złapcie się czegoś, bo możecie wyskoczyć z kapci.
Wszystko zaczęło się od tego, że botlane HLE (który na tamten moment znajdował się na górze) zdołał przetrwać atak TL. Wtedy jednak zarządzono odwrót w rywali, tym bardziej że na miejsce zmierzały posiłki. Pierwszym z "cudownych" zagrań popisał się Yoo "Delight" Hwan-joong. Władający Pyke'iem Koreańczyk napiął się i chciał skrócić dystans swoim Błyskiem, a następnie przyciągnąć do siebie jednego z wrogów. Ostatecznie faktycznie flashnął przed siebie, ale nikogo nie przyciągnął. Ba, nawet nie rzucił swoim harpunem, bo... nie zdążył. Wahał się na tyle długo, że napinanie się skończyło i pojawił się cooldown.
Ale to nie koniec akcji. Po tym i tak rozpętała się prawdziwa wojna, w której HLE miało przewagę liczebną. To nie wystarczyło, aby zgładzić któregokolwiek z oponentów. Wręcz przeciwnie, głową za zbyt przesadną pogoń przypłacił Han "Peanut" Wang-ho. Wtedy też nastąpił kolejny odwrót, a Liquid stało się oprawcą. Koreańczycy zwiewali, gdzie pieprz rośnie i podczas tej ucieczki kolejnym, który podjął niezrozumiałą decyzję, był Park "Viper" Do-hyeon. Strzelec Hanwhy bowiem użył Oczyszczenia w momencie, w którym dosłownie nic mu się nie działo. Wyglądało to jak akcja z typowej solo kolejki z brązu, a nie zagranie profesjonalisty i to jeszcze takiego pokroju. Najlepiej jednak jak to wszystko zobaczycie sobie sami, więc zapraszamy na seans.