Po dwóch niesamowicie wyrównanych mapach Team Kinguin pokonał 2:0 Sferis PRIDE, czym zapewnił sobie awans na zamknięte europejskie eliminacje do WESG 2016. Co można powiedzieć o tym starciu? Niewiele, poza tym, że pozory mogą mylić - ani Kinguin nie jest tak mocny, ani Pride tak przeciętne. A przynajmniej takie wrażenie można było odnieść dzisiejszego wieczoru.
- Team Kinguin 2:0 Sferis PRIDE – 16:12 Cobblestone, 16:14 Train
Trudno napisać coś o pierwszej mapie w sytuacji, w której była ona niesamowicie wyrównana. Dość powiedzieć, że żaden z zespołów przez całą grę na Cobblestonie nie był w stanie wypracować sobie przewagi większej niż cztery rundy. Obie formacje miały na swoim sumieniu przegrane rundy, które powinny wygrać. Z tego też powodu starcie to było często chaotycznym festiwalem błędów przeplatanych od czasu do czasu ciekawymi akcjami. Wbrew oczekiwaniom, Kinguin nie zmiażdżył rywali, a przez długi czas drżał nawet o zwycięstwo. Koniec końców jednak, to bardziej doświadczona z polskich ekip przycisnęła pod koniec i wygrała 16:12. Nie można jednak powiedzieć, by drużyna typowana do walki o top 20 na świecie zachwyciła swoją postawą.
O wiele lepiej wyglądało to na Trainie, gdzie zespół SZPERA potrafił narzucić Pride swoje tempo. I to wszystko mimo gry po teoretycznie trudniejszej stronie i przegranej pistoletówce. Nie była to może jakaś potworna dominacja, ale mimo wszystko Kinguin nie pozostawiał wątpliwości co do tego, która z drużyn jest tą lepszą, prowadząc do przerwy 10:5. Po chwili ponownie mogliśmy zobaczyć to, czego świadkami byliśmy na pierwszej mapie - TK nieporadny, TK nieskuteczny, TK po prostu słabszy. A Pride wykazało się determinacją, powracając do tego starcia i będąc już blisko doprowadzenia do wyniku 1:1. Wtedy coś poszło nie tak, a Kinguin się przebudził i brutalnie wybił rywalom te marzenia, wygrywając 16:14.
Być może jednym z powodów takiej dyspozycji Kinguin był brak na serwerze trenera ekipy, Mariusza "Loorda" Cybulskiego. Jak można było przeczytać w pomeczowych postach m.in. Damiana "Furlana" Kisłowskia, to zawodnicy Pride nie wyrazili zgody na obecność Loorda, samemu w tym czasie kontaktując się ze szkoleniowcem, który wraz z nimi przebywał w ich gaming housie.