Za nami już emocje związane ze StarSeries i-League Season 5. Kijowska impreza była pierwszym od naprawdę dawna tak prestiżowym turniejem, na którym dane nam było oglądać aż dwie polskie formacje. I chociaż żadna z nich, jak można się było domyślić, nie miała większych szans na końcowy triumf, to o ogólnej postawie AGO Esports można napisać naprawdę dużo dobrego. Odwrotnie sytuacja ta wygląda natomiast w przypadku Virtus.pro.

Już sama obecność AGO na Ukrainie wydawała się być swego rodzaju błędem w Matriksie, bo, przy całej sympatii do ekipy Mikołaja "miniroxa" Michałkowa, gdzie jej do Natus Vincere, SK Gaming czy też Teamu Liquid, a takie drużyny też na tych zawodach miały wystąpić. No ale stało się – Polacy wywalczyli sobie udział i mieli przeżyć świetną przygodę, które koniec datowany był mniej więcej na 3-4. rundę fazy grupowej. A guzik! Damian "Furlan" Kisłowski wraz z kolegami nic sobie nie robili z tego typu, teoretycznie zasadnych, przewidywań i już na starcie dokonali czegoś historycznego – po raz pierwszy pokonali na lanie Virtus.pro, przejmując nieformalny tytuł najlepszego zespołu w kraju. Później były także zwycięstwa nad Ninjas in Pyjaams oraz mousesports i awans z miejsc 1-2. do play-offów. Swoich pogromców gracze znad Wisły znaleźli dopiero w ćwierćfinale, gdzie po wyrównanym boju musieli w końcu uznać wyższość North.

Niemniej same wyniki, jak i gra robiły ogromne wrażenie. Odnosi się to zwłaszcza do Michała "snatchiego" Rudzkiego, który był dla AGO tym, kim dla Natus Vincere jest Oleksandr "s1mple" Kostyliev. Zresztą, tylko Ukrainiec osiągnął na przestrzeni całych zawodów rating lepszy niż Rudzki. Tak czy inaczej, to polski snajper był w dużej mierze ojcem sukcesu odniesionego u naszych wschodnich sąsiadów i w tej świetnie funkcjonującej maszynie o nazwie "AGO Esports" to właśnie on był najważniejszym trybikiem. Cichym bohaterem całej imprezy był natomiast Tomasz "phr" Wójcik, który dotychczas znajdował się raczej w cieniu swoich kolegów, ale tym razem wyraźnie wysunął się na pierwszy plan. Gdy akurat snatchie wyjątkowo nie domagał to właśnie na barkach phra oraz Dominika "GruBego" Świderskiego spoczywała odpowiedzialność za wyniki i bardzo często radzili sobie oni z tą odpowiedzialnością całkiem nieźle.

Organizowany przez StarLaddera turniej był kolejnym, na którym rolę prowadzącego pełnił wspomniany już Furlan i dało się zauważyć, że zmiana IGL-a ewidentnie służy całej drużynie. Co prawda dotychczasowy lider, Mateusz "TOAO" Zawistowski, nadal pomaga w całym procesie decyzyjnym, ale sama gra ekipy stała się płynniejsza, a jednocześnie bardziej nieprzewidywalna. No ale to nie może dziwić. – Nowy prowadzący daje nam więcej wolności, dlatego też mogę grać bardziej indywidualnie – mówił Wójcik kilka dni temu w rozmowie z serwisem HLTV. I tę swobodę dało się zauważyć, chociaż dla rywali polskiej formacji i tak była ona dość zaskakująca.

Podsumowanie występów poszczególnych członków AGO Esports prezentuje się następująco:

fot. ESL
snatchie phr GruBy Furlan TOAO
Fragi 228 202 198 162 166
Zgony 189 182 179 192 168
K/D ratio 1,21 1,11 1,11 0,84 0,99
HS % 24,6% 63,4% 44,9% 56,2% 53%
Rating 2.0 1,23 1,11 1,09 1,00 0,99
statystyki na podstawie HLTV.org

No i przechodzimy do tego przykrego obowiązku, czyli skupienia się na Virtus.pro. Naprawdę nie chcę znowu pastwić się nad podopiecznymi Jakuba "kubena" Gurczyńskiego, bo to trochę kopanie leżącego, ale mimo wszystko drużynie takiej, jak VP, nie przystoi po prostu odpadać po meczach takich, jak ten z Renegades. Tym bardziej, że o porażce Polaków ponownie przesądziły błędy indywidualne i momentami brak chłodnej głowy, a nie mniejsze od graczy z Antypodów umiejętności. No ale mleko się rozlało – legendarna formacja kolejny już raz w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy żegna się z zawodami w fazie grupowej i nawet niedawna zmiana kadrowa nie zmieniła tego faktu. Bo przebłyski w grze całego zespołu to jednak za mało, by nawet prześmiewczo pisać o tym, że Virtusi "wrócili silniejsi".

Dość przykry wydaje się fakt, że Michała "MICHU" Müller, który chociaż po części miał zbawić tkwiący w marazmie skład, tutaj kompletnie zawiódł, dopasowując się do raczej przeciętnej postawy swoich kolegów, chociaż wpływ na taki stan rzeczy mogła mieć też powierzona mu rola. Wózek ten próbowali ciągnąć co prawda Janusz "Snax" Pogorzelski oraz, co zaskakujące, Paweł "byali" Bielinski, a czasami wtórował im nawet Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski, ale te niemrawe próby to było za mało. Tym bardziej, że po raz kolejny z bardzo słabej strony pokazał się Filip "NEO" Kubski. Oczywiście, legendarny zawodnik ma obecnie na głowie obowiązki związane z dowodzeniem drużyną, ale nawet to nie usprawiedliwia tak fatalnych liczb. Niby statystyki nie grają, ale to nie jest normalna sytuacja, gdy gracz na tym poziomie na przestrzeni dziewięciu map jest w stanie zdobyć tylko 143 fragi. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że przez pięć miesięcy tego roku NEO tylko w dwóch przypadkach zdołał osiągnąć dodatni rating – podczas ESEA MDL oraz Bets.net Masters. Wszystkie pozostałe imprezy, rozgrywki, eliminacje itp. kończył natomiast na minusie.

Jeszcze przy okazji Intel Extreme Masters Katowice 2018 dało się słyszeć plotki, że w przypadku przedłużającego się kryzysu Kubski może być kolejnym po Wiktorze "TaZie" Wojtasie zawodnikiem, któremu trzeba będzie powiedzieć "do widzenia". I jeśli spojrzy się na ostatnie "dokonania" zarówno Virtus.pro, jak i samego NEO to... może rzeczywiście warto się nad tym zastanowić? Oczywiście, trudno spodziewać się, by w VP doszło do jakiejkolwiek zmiany jeszcze przed FACEIT Major London 2018, ale jeśli ten fatalny stan nadal będzie trwać (a wiele na to wskazuje) także w Londynie to... cóż, różne rzeczy mogą się wydarzyć.

Podsumowanie występów poszczególnych członków Virtus.pro prezentuje się następujaco:

fot. Virtus.pro
byali Snax pashaBiceps MICHU NEO
Fragi 179 178 166 180 143
Zgony 176 175 166 187 185
K/D ratio 1,02 1,02 1,07 0,96 0,77
HS % 48% 38,2% 21,7% 54,4% 49,7%
Rating 2.0 1,07 1,06 1,04 0,97 0,89
statystyki na podstawie HLTV.org

Skąd pochwały w stronę AGO przy jednoczesnej krytyce Virtus.pro? Cóż, spójrzmy prawdzie w oczy – od Furlana i spółki nikt tak naprawdę niczego nie oczekiwał. Oni mieli przyjechać do Kijowa, zebrać doświadczenie i pokazać kilka ciekawych zagrań, a tymczasem wbili się aż do czołowej ósemki. Z kolei w przypadku Virtusów, niezależnie od tego w jak dużym dołku by się nie znajdowali, oczekiwania zawsze są wysokie. I po raz kolejny ekipa ta nawet w minimalnym stopniu nie była w stanie im sprostać. No ale nie ma się co dziwić, skoro współprowadzący AGO, TOAO, pochwalić się może liczbami porównywalnymi do będącego entry fraggerem MICHA. To chyba nie powinno tak wyglądać.