– Ogłaszamy dziś transfer Williama "drakena" Sundina do naszego składu CS:GO. 22-letni snajper dołącza do drużyny w trybie natychmiastowym z uwagi na napięty terminarz, co oznacza, że Maikil "Golden" Selim zostaje przesunięty do roli zmiennika, a my będziemy analizować jego opcje na przyszłość – gdybyś był Goldenem, to nie taką wiadomość spodziewałbyś się zobaczyć trzy miesiące po tym, jak pod twoją wodzą Fnatic sięgnęło po triumf w Intel Extreme Masters Katowice oraz na WESG, prawda? Prawdopodobnie nikt by się tego nie spodziewał, ale los bywa niezwykle przewrotny, droga ze szczytu na sam dół jest znacznie szybsza niż z dołu w górę. Nikt jednak nie twierdzi, że na ten szczyt nie można już wrócić, prawda?
Wcześniej kariera Goldena była niczym sen. W sierpniu 2016 roku trafił do nowo sformowanego Fnatic Academy, a już rok później stał się na dobrą sprawę pierwszym graczem, który przeszedł drogę z akademii do pierwszego składu czołowej drużyny świata. I to graczem nie byle jakim, bo z jednej strony zajął on fotel zwolniony przez oddanego do FaZe Clanu Olofa "olofmeistera" Kajbjera, a z drugiej strony przejął obowiązki prowadzącego z rąk Robina "flushy" Rönnquista. 23-letni wówczas Szwed wszedł więc w ogromne buty, w których wielu bez wątpienia by się utopiło. I początkowo faktycznie nie było fajerwerków – przełomem okazały się dopiero lanowe finały ESL Pro League Season 6 oraz ECS Season 4. Podczas obu tych imprez Fnatic docierało do półfinału. Potem przyszedł Major w Bostonie, przy którego okazji zespół ze Skandynawii obronił status legendy i powtórzył wynik sprzed kilku miesięcy z Krakowa, tzn. zakończył zmagania na ćwierćfinale.
Stopniowo zaczynało to więc jakoś wyglądać, ale dopiero IEM Katowice i WESG stanowiły szczytowy moment ówczesnego składu. Morderczy finał Intel Extreme Masters, który trwał ponad siedem godzin i zakończył się przy wyniku 3:2, a kilkanaście dni później równie mordercza przeprawa ze Space Soldiers w Azji. Co ciekawe, były to pierwsze triumfy Fnatic na scenie CS:GO od dwóch lat, co pozwalało wierzyć, że najlepsza swego czasu ekipa na świecie powoli wraca na należne jej miejsce. Czy faktycznie tak by było? Tego nie dowiemy się już nigdy, bo 17 czerwca 2018 roku na oficjalniej stronie Fnatic pojawił się komunikat o treści, którą rozpoczęliśmy ten tekst. Czas Goldena w zespole dobiegł końca, co wówczas było kompletnie niezrozumiałe, bo drużyna nadal wyglądała nieźle i z ośmiu rozegranych w 2018 roku lanów pięć kończyła co najmniej w czołowej szóstce. Selim bronił się więc jako dowodzący, ale to nie wystarczyło reszcie składu, by ten respektował go jako zawodnika. Fakt, że IGL otoczony był przez starych wyjadaczy, którzy wznosili już najważniejsze możliwe trofea, sprawiał, iż jego autorytet był, lekko mówiąc, niewielki.
fot. ESL/Bart Oerbekke |
– Nie sądzę, by między nami była zła krew. Nie uważam też, by podczas swojego pobytu we Fnatic zrobił on coś nie tak. W tamtym czasie po prostu chcieliśmy bardziej współpracować z Xiztem niż z Goldenem – przyznał flusha kilka miesięcy później, gdy spotkał swojego starego znajomego w Cloud9. Właśnie, Cloud9. Półtora miesiąca po tym, jak wylądował na ławce rezerwowych, Selim otrzymał propozycję właśnie od C9, które straciło swój zwycięski skład z bostońskiego Majora i było wówczas w trakcie ogromnej przebudowy. Początkowo mówiło się tylko o tymczasowej współpracy na czas ELEAGUE CS:GO Premier 2018, ale bardzo szybko przerodziło się to w stały związek, zaś Golden powrócił na światowe salony, ale już w zupełnie innych barwach. – Trenerzy, zawodnicy, a także ja sam – wszyscy byliśmy pod wrażeniem profesjonalizmu oraz poukładania, jakie Golden wniósł do naszej drużyny. Dlatego też jako organizacja jesteśmy zachwyceni tym, że wraz z nim w barwach C9 będziemy mogli ruszyć naprzód. Witaj, Golden! – nie krył zadowolenia właściciel organizacji, Jack Etienne.
Owe barwy nie służyły mu jednak szczególnie, na co wpływ miały przedłużające się problemy ze zdrowiem. To właśnie z ich powodu 25-latek stracił kilka miesięcy gry, opuszczając m.in. Intel Extreme Masters Katowice 2019 oraz dwa turnieje z serii BLAST Pro Series. Nikt oficjalnie nigdy tego nie potwierdził, ale wiele wskazuje, że w tamtym okresie Selim toczył o wiele trudniejszą batalię, mającą związek z jego sercem. Ostatecznie jednak wszystko dobrze się skończyło i 12 kwietnia 2019 roku po pięciu miesiącach przerwy Szwed ponownie mógł wystąpić w oficjalnym meczu. – Kiedy flusha ustąpił ze składu, powstała pustka na stanowisku IGL-a, więc oczywistą decyzją było przywrócenie Goldena, który otrzymał już wtedy zielone światło na grę. To dla nas bardzo korzystny ruch, bo gdybyśmy nie mieli Mike'a, to nie wiem, co byśmy zrobili. Prawdopodobnie prowadzić musiałby automatic, co zmieniłoby całą dynamikę zespołu, bo nie zajmował się on tym już od kilku lat. Fakt, że go mamy, jest dobry. Dobrze, że powraca w pełni sił i w pełnym zdrowiu – nie krył zadowolenia podczas rozmowy z serwisem HLTV Will "RUSH" Wierzba. Niemniej ostatecznie zawodnik ze Skandynawii nie był zbawieniem powoli dogorywającej ekipy.
Ostatnie i przedostatnie miejsce na zawodach BLAST Pro Series. Eliminacja podczas fazy grupowej DreamHack Masters Dallas 2019 i finałów ESL Pro League Season 9. A na dokładkę fatalny, wręcz upokarzający dla Cloud9 występ w eliminacjach do amerykańskiego Majora, zakończony już w drugiej rundzie etapu zamkniętego po porażkach z takimi "potężnymi" zespołami, jak New Identity i The Quest. To był koniec znanego wówczas C9. To był też koniec Goldena w amerykańskiej organizacji. – Przepraszam wszystkich kibiców, których zawiedliśmy – napisał już po ostatnim meczu prowadzący zespołu, dla którego były to ostatnie chwile w dotychczasowych barwach. Końcowy bilans? Zaledwie 114 map rozegranych w ciągu dziesięciu miesięcy, z czego C9 wygrało tylko 47. I chyba nie trzeba mówić nic więcej – przygoda 25-latka z północnoamerykańskim Counter-Strikiem była kompletną pomyłką i porażką. Ale już wtedy na horyzoncie zaczęła majaczyć niebywała okazja, która miała pozwolić niechcianemu prowadzącemu na sensacyjny powrót do ojczyzny. A wszystko dzięki... Valve.
fot. ESL/Bart Oerbekke |
– Z uwagi na fakt, iż z powodu przepisów Valve Plopski nie jest uprawniony do gry na nadchodzącym berlińskim Majorze, Cloud9 zgodziło się wypożyczyć nam Goldena jako tymczasowego zmiennika, który wystąpi w Berlinie. Dziękujemy za pomoc Jackowi Etienne oraz Cloud9 – wpis o takiej treści mogli we wtorkowe popołudnie 25 czerwca przeczytać na Twitterze fani Ninjas in Pyjamas. Dokładnie tak, legendarna szwedzka formacja postanowiła skorzystać z usług niepotrzebnego w C9 gracza, który miał być ostatnią deską ratunku wobec absencji Nicolasa "Plopskiego" Gonzaleza Zamory. Ten bowiem zdążył już wcześniej wziąć wraz z Teamem Ancient udział w zamkniętych eliminacjach do europejskiego Minora, co regulaminowo zabraniało mu występu na zawodach głównych w innych barwach. Sytuacja to niekorzystna ani dla NiP-u, ani też dla Plopskiego, ale, jak to się mówi, gdzie jeden traci, tam inny zyskuje. A zyskał właśnie Selim, który otrzymał fantastyczną okazję, by udowodnić, że prawdziwy Golden to ten, który poprowadził Fnatic do triumfów na IEM-ie i WESG, a nie ten, którego przygoda z C9 upłynęła pod znakiem L4 i kolejnych, coraz bardziej nieprzyjemnych porażek.
Bez wątpienia Szwed ma o co walczyć. Z jednej strony podświadomie zapewne liczy on na stały angaż w Ninjas in Pyjamas i chociaż obecnie w teorii nie ma dla niego miejsca, to po berlińskim Majorze kto wie? Wszak już jakiś czas temu Christopher "GeT_RiGhT" Alesund przebąkiwał, iż może opuścić zespół, z którym związany jest od ponad siedmiu lat. A nawet jeżeli ostatecznie legenda światowej sceny po raz kolejny da się przekonać i zostanie, to przecież nic straconego. Turniej o takiej randze to idealne okno wystawowe. Osiągając dobry wynik z NiP-em Golden sam siebie wystawi z etykietką "promocja, dobry IGL za półdarmo". A wszyscy wiemy, że w dzisiejszych czasach odpowiedni prowadzący jest na wagę złota. Czy można więc uznać za przypadek, że "golden" po polsku oznacza po prostu "złoty"?