Po półtora tygodnia rywalizacji w ESL Pro League możemy śmiało stwierdzić, że jesteśmy świadkami jednego z najciekawszych sezonów w historii rozgrywek – i to mimo tego, że odbywa się on wyłącznie online, a do tego z podziałem na regiony. A może właśnie konieczność przeniesienia zmagań do przestrzeni internetu sprawiła, że emocji i niespodzianek jest cała masa? Do tego trzymający do ostatniej kolejki w napięciu format ligi sprawia, że EPL-a ogląda się z ogromną przyjemnością. Tym bardziej ciekawie zapowiada się walka w ostatniej grupie europejskiej dywizji, w której brak zdecydowanego faworyta, ale też brak ekipy, która mogłaby zostać uznana za dostarczyciela punktów. Przyjrzyjmy się poniższej szóstce uczestników Pro Ligi.

Rozpędzone TGV

Choć we wstępie zaznaczyłem, że trudno jednogłośnie spośród wymienionej szóstki drużyn wybrać tę bezwzględnie najlepszą, to jednak ciężko nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że największa presja będzie spoczywać na barkach graczy G2 Esports. Międzynarodowy skład w Katowicach zaskoczył przecież wszystkich, docierając do samego wielkiego finału. Teraz oczywiście zadaniem Françoisa "AmaNka" Delaunay'ego i spółki będzie potwierdzenie, że świetny występ na polskiej ziemi nie wziął się z niczego, lecz jest efektem wielu miesięcy pracy i da długofalowe efekty. Oczywiście ESL Pro League w obecnej formie ciężko brać za idealny wyznacznik formy, niemniej tłumaczenie się grą w internecie nie powinno mieć miejsca – w końcu warunki są takie same dla wszystkich.

Podopieczni organizacji Carlosa "ocelote'a" Rodrígueza będą mieli zresztą okazję do sprawdzenia się ponownie z ekipami ze światowego topu. Do takich należą przecież czy FaZe, czy mousesports, choć obie formacje w stolicy Górnego Śląska nieco zawiodły. Tak czy siak, to właśnie pomiędzy tę trójkę czysto teoretycznie powinny zostać rozdzielone trzy pierwsze miejsca w grupie, niemniej jak pokazała rywalizacja przez minionych kilkanaście dni, niczego nie możemy być w stu procentach pewni. Zastanawia też fakt, jak przeszło 3 tygodnie przerwy od oficjalnych spotkań wpłyną na wspomniane drużyny i czy dyspozycja w Katowicach jest tu w ogóle wyznacznikiem aktualnego stanu rzeczy?

Wiosną niedźwiedzie budzą się z zimowego snu

Z Virtus.pro jest trochę jak z ENCE. Głupio już powtarzać wyświechtane hasła i po raz kolejny wypunktowywać te same mankamenty obu drużyn. Każdy fan CS-a interesujący się międzynarodową sceną tego tytułu ma przecież świadomość, jakie są ostatnie wyniki popularnych Niedźwiedzi. A że w Polsce byłym graczom AVANGAR patrzymy jeszcze bardziej na ręce, bo ci zajęli przecież miejsce naszych rodaków pod banderą rosyjskiej organizacji, to tym bardziej odechciewa się po raz kolejny krytykować ich występy, bo zaraz ktoś napisze, że oczerniamy VP, bo mamy za złe włodarzom zespołu odsunięcie od składu Janusza "Snaxa" Pogorzelskiego i spółki.

Dlatego też nie zamierzam bawić się w krytyka – podobnie jak w zapowiedzi zmagań w grupie A napisałem o ENCE, tak samo napiszę o Virtus.pro. Przed nami półtora tygodnia rywalizacji, która pokaże, czy z tego składu da się jeszcze cokolwiek wyłuskać. Ostatnie miejsce w swoim koszyku osiągnięte przez fińską piątkę odpowiedziało na to pytanie samo. Teraz Dauren "AdreN" Kystaubayev i koledzy otrzymują ode mnie czystą kartę. Poczekamy ledwie kilka dni i będziemy o wiele mądrzejsi. Apeluję więc o cierpliwość, ale przypominam, że niedawno rozpoczęła się już wiosna, a to, jeśli moja wiedza wyniesiona z lekcji przyrody mnie nie zawodzi, czas, w którym niedźwiedzie powinny budzić się ze snu.

Jedyny Polak w ESL Pro League (albo jedyny Brytyjczyk)

Tematowi przynależności narodowej Mateusza "mantuu" Wilczewskiego poświęcono już sporo czasu i chyba nadal nie dotarto do jednoznacznych wniosków. Wielokrotnie cytowany był mój wywiad z zawodnikiem OG, który jeszcze rok temu otwarcie przyznał, że uważa się za Polaka. I ja tego zamierzam się trzymać i to bez względu na to, jaka flaga widnieje przy jego nazwisku na transmisjach czy na portalu HLTV. Zresztą, po co w ogóle ciągnąć taką dyskusję? Jeśli ktoś darzy sympatią mantuu, to niech mu po prostu kibicuje – jeśli nie, to niech nie kibicuje do cholery jasnej. Nikt do niczego was nie zmusza.

Nie wchodzę więc w dalsze dywagacje na temat narodowości Wilczewskiego, bo wolałbym skupić się na tym, co zdecydowanie najważniejsze – czyli na postawie OG na serwerze. A ta, powiedzmy sobie szczerze, na razie nie jest idealna. Międzynarodowy skład nie przedostał się przecież na Minora, ale w tym roku ma już za sobą udany występ na BLAST Premier. Wobec tego trudno określić, w jakim miejscu jest obecnie wielonarodowościowa piątka. Dostawaliśmy już przecież sygnały, że podopieczni organizacji znanej głównie ze sceny Doty 2 są gotowi walczyć ze światową czołówką, z drugiej strony ci potykali się również w konfrontacjach z zespołami dalszego tieru. Czy EPL da nam kolejne wskazówki, czy OG zmierza w górę, czy raczej w dół? Prawdopodobnie tak, więc tym bardziej czekam z niecierpliwością na start rywalizacji w ostatniej europejskiej grupie.

Przybysze z Azji

Zastanawiacie się pewnie, jak w europejskiej grupie znalazło się TYLOO. Odpowiedź na tę zagwozdkę jest oczywiście banalna. Azjatycki zespół przebywa na bootcampie w Europie, który najprawdopodobniej przedsięwzięto jeszcze przed informacją, że zmagania ostatecznie zostaną przeniesione do internetu. Nie wydaje mi się jednak, by YuLun "Summer" Cai i kompani odegrali w swojej grupie rolę inną niż chłopca do bicia. Ci podczas IEM Katowice nie wygrali przecież nawet choćby jednej mapy, a na czterech lokacjach zgromadzili łącznie ledwo 34 punkty. Gracze TYLOO mają nawet kłopoty ze zdominowaniem swojego regionu. Podczas niedawnych kwalifikacji do Minora zajęli oni drugą lokatę, ulegając po drodze ViCi Gaming.

Reasumując...

Ten sezon ESL Pro League wciągnął mnie na maksa. Może po części z nudów, ale chyba przede wszystkim z uwagi na swoją dramaturgię i narrację. Wierzę, że po świetnych zmaganiach w grupach A i B kolejny koszyk również nie zawiedzie. Kto wie, kiedy najlepsze formacje ze Starego Kontynentu zobaczymy ponownie w akcji, w związku z czym jeszcze ważniejsza staje się bieżąca edycja EPL-a. Niech znów sypią się niespodzianki, niech nawet TYLOO ogrywa faworytów, niech ruszy machina Virtus.pro, niech mecze trwają po cztery godziny – takiej rozrywki w tych smutnych czasach potrzebuje chyba każdy fan CS-a.


Po więcej informacji na temat 11. sezonu ESL Pro League zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.