Choć Astralis i mousesports spotkały się w bezpośredniej konfrontacji zaledwie dwa dni temu, to nawet mimo tak krótkiego odstępu czasu oba te spotkania dzieli przepaść. Po jednostronnej batalii w czwartek dziś oglądaliśmy prawdziwe show, w które zaangażowali się zarówno jedni, jak i drudzy. W efekcie pojedynek o miejsce w finale europejskiej dywizji ESL Pro League dostarczył nam całą masę emocji, a z tego zamieszania obronną ręką wyszła międzynarodowa formacja i to właśnie ona stanie jutro do pojedynku o mistrzostwo z Fnatic.

Astralis 1:2 mousesports
Dust2 17:19 Inferno 16:5 Nuke 12:16

Spotkanie zainaugurował Dust2, na którym od pierwszych minut przeważało Astralis. Ekipa ze Skandynawii dobrze wykorzystywała stronę atakującą i budowała zaliczkę na drugą część meczu. I trzeba jej oddać, że robiła to naprawdę skutecznie, bo koniec końców do przerwy mogła pochwalić się prowadzeniem 10:5. Problem w tym, że tak kolorowo nie było już po przejściu do obrony, a mówiąc ściślej – role się odwróciły. W efekcie to mouz wyszło w końcówce na czoło batalii, jednak nie dopięło swego w regulaminowym czasie. Wielonarodowościowa piątka postawiła kropkę nad i nieco później, triumfując w dogrywce.

CZYTAJ TEŻ:
Osłabienie Kriega i nie tylko w najnowszej aktualizacji CS:GO!

Mimo aktualizacji CS:GO ostatnie spotkania bieżącego sezonu EPL-a rozgrywane są na starej wersji gry, wobec tego niewielkie poprawki naniesione na Inferno nie miały w tym przypadku najmniejszego znaczenia. Tak czy inaczej, znów oglądaliśmy dominację graczy z Danii w początkowych fragmentach rywalizacji. Tym razem zresztą ich przewaga przed zmianą stron była nawet okazalsza niż kilkadziesiąt minut wcześniej, bo druga siła świata prowadziła 11:4. Prawdziwym sprawdzianem ponownie był start drugiej połowy, jednak tym razem Nicolai  "dev1ce" Reedtz i kompani nie powielili już błędów, tylko bezpiecznie dowieźli zaliczkę do mety i wyrównali stan meczu.

O wszystkim zadecydować musiał więc Nuke. Radioaktywna mapa rozpoczęła się od... a jakże – przewagi po stronie Duńczyków. Warto jednak przy tym dodać, że podopieczni Danny'ego "zonica" Sørensena zaczęli zmagania w roli antyterrorystów, co oczywiście nieco ułatwiało sprawę na lokacji sprzyjającej obrońcom. Niemniej triumfatorzy ostatniego Majora nie mogli czuć się w pełni usatysfakcjonowani swoim rezultatem jako CT – 9:6 było dość skromną jak na warunki tego meczu zaliczką. No i właśnie, w miarę upływu czasu inicjatywę przejmowały popularne Myszy, które znacznie dokładniej pilnowały dostępów do swoich bombsite'ów. Sukcesywnie powiększany dorobek punktowy w końcu zapewnił Finnowi "karriganowi" Andersenowi i kompanom względny spokój, a ten był bardzo ważny, by ostatecznie dobić rywala i cieszyć się z awansu do finału ligi.

Po przerwie czeka nas pojedynek w finale drabinki przegranych dywizji NA. Spotkanie to z polskim komentarzem obejrzeć będzie można w Polsat Games. Po więcej informacji na temat 11. sezonu ESL Pro League zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.