W ostatnich dniach sporo mówiło się o WePlay Academy League, co miało oczywiście związek z faktem, iż grało tam dwóch naszych rodaków. Warto jednak pochylić się nad tym tworem i spojrzeć na niego dokładniej, bo dzięki niemu tworzenie akademii Counter-Strike: Global Offensive w końcu naprawdę ma sens.
Pierwsze kot za płoty
Już w przeszłości kilka organizacji próbowało powołać do życia składy numer dwa. Kilka lat temu w tego typu projekty angażowały się m.in. Fnatic, Team EnVyUs, Gambit Esports, FlipSid3 Tactics, GODSENT czy też North. Problem w tym, że nie za bardzo było co z tymi akademiami zrobić. Najczęściej bowiem nie prezentowały one na tyle wysokiego poziomu, by móc regularnie rywalizować w turniejach np. dla drugiego tieru, a z udziału w procesie kwalifikacyjnym do Majora wyeliminowało je samo Valve, które miało słuszne obawy w kwestii integralności rywalizacji. Zresztą, nawet koncepcja budowy młodzieżowych ekip na dobrą sprawę nie istniała, bo dochodziło do absurdów, gdy średnia wieku akademii EnVy była wyższa niż w przypadku głównego zespołu. To były dzikie czasy, które na dobrą sprawę nie dały nam zbyt wielu talentów. Dziś na najwyższym poziomie obecni są tylko Maikil "Golden" Selim z Fnatic oraz obecnie związany z G2 Esports, a grający w przeszłości w EnVyUs Audric "JaCkz" Jug.
Tak więc inicjatywę budowania drużyn-akademii porzucono, ale gołym okiem było widać, że organizacje szukają sposobu, by nieco zwiększyć swoje pole manewru. Część z nich zaczęła budować nawet składy sześcioosobowe, a okres pandemii, gdy wszystkie turnieje i tak rozgrywane były w sieci, wydawał się idealnym momentem na testowanie takich rozwiązań i np. rotowanie graczami pomiędzy kolejnymi mapami. Niemniej i tym razem głowę pomysłowi ukręcili twórcy CS:GO, tym razem informując, że zespół Counter-Strike'a składa się z pięciu osób i każda zmiana podczas np. turniejów eliminacyjnych karana będzie utratą cennych rankingowych punktów. Nadal jednak istniał problem galopującego wypalenia wśród profesjonalnych strzelców i potrzebne było zaplecze, które pozwoliłoby w miarę bezboleśnie wdrożyć zastępstwo. W związku z tym po kilku latach odkurzono projekt akademii, a we wszystko zaangażowało się wschodnioeuropejskie WePlay Esports.
Jest pomysł, jest lan, są talenty
Organizator imprez esportowych z Ukrainy zapowiedział rozgrywki dedykowane właśnie ekipom-akademiom, w których chęć udziału wyraziły takie marki, jak Astralis, Virtus.pro, Natus Vincere, Ninjas in Pyjamas, Fnatic czy też mousesports. Sama marketingowa topka, która była gotowa powołać do życia nowe drużyny lub też zatrudnić już istniejące juniorskie formacje. Te miały rywalizować między sobą nie tylko o nagrody pieniężne, ale także, a może przede wszystkim o awans na lana w Kijowie. A warto tutaj przypomnieć, że w tym wypadku zespoły młodzieżowe faktycznie młodzieżowe są, bo na potrzeby WePlay Academy League określono pewne wiekowe limity, co oznacza, że wielu młodych, nastoletnich zawodników otrzyma szansę, by po raz pierwszy w karierze wystąpić na żywo na zawodach wyprodukowanych przez doświadczoną firmę. To niebagatelne doświadczenie, które w innych okolicznościach byłoby trudne, albo wręcz niemożliwe do osiągnięcia.
Oczywiście, sam poziom poszczególnych ekip prezentuje się różnie i trudno uznać postawę w lidze akademii za jakikolwiek wyznacznik tego, co byłoby np. w starciu z wyżej notowanymi drużynami. Ale nie o to chodzi – tutaj gracze mogą po prostu okrzepnąć i pokazać się nam. Zresztą, niektórzy już z tej szansy skorzystali, bo przecież w ostatnich tygodniach wielu ekspertów komplementuje Ilyę "m0NESY'EGO" Osipova z Natus Vincere, ale także Nico "Aquę" Kembitzkyego z BIG czy też Doriana "xertioNa" Bermana z mouz NXT. Gdyby nie Academy League, prawdopodobnie większość z nas nie usłyszałaby o nich, a tak już ich kojarzymy i zarówno my, jak i np. przedstawiciele wyżej notowanych zespołów będą mogli śledzić ich poczynania, by w przyszłości zaproponować im angaż, gdyby awans do pierwszego składu był niemożliwy. W innych okolicznościach taka promocja byłaby zdecydowanie utrudniona, bo w przeszłości drugim ekipom trudno było w ogóle przebić się na HLTV.
Polacy nie gęsi, swoją ligę akademii mają
Tym bardziej cieszy, że także u nas w kraju dostrzeżono potencjał tego typu inicjatyw. Wszak już w maju zapowiedziano Ligę Akademii ARRMY, która ruszyć ma już w sierpniu, a w której rywalizować będzie spora część polskiej śmietanki CS-a. HONORIS, Creative AVEZ, Anonymo Esports, Illuminar Gaming – to tylko wierzchołek góry lodowej, która może stanowić pewien impuls do rozwoju niższych poziomów naszej sceny. Tym bardziej że osoby związane z ARRMY mają już doświadczenie w prowadzeniu projektów dla młodych zawodników, z których wielu dziś może pochwalić się miejscem w rodzimych składach obecnych np. w Rankingu Cybersportu. Miejmy więc nadzieję, że i liga dla akademii zafunduje nam przypływ świeżej krwi i może nawet uda nam się znaleźć nad Wisłą naszych własnych m0NESY'EGO, Aquę czy też xertioNa.