Dwa lata temu miałem przyjemność opowiedzieć Wam o zbliżającym się (wówczas, oczywiście) meczu Splyce z T1. Rok temu wręcz zaszczyt zaprosić na pojedynek DAMWON Gaming (obecnie już DWG KIA) z DRX. Co łączyło oba te starcia? To, że faworyt był mniej lub bardziej – ale raczej bardziej – wyraźny. Od tamtego momentu liczę, że kiedyś podczas Worlds będzie mi dane powiedzieć Wam co nieco więcej o starciu, gdzie wskazanie głównego pretendenta do wygranej nie jest aż tak łatwym zadaniem.

Cóż, może w przyszłym roku się uda.

* * *

Nie zrozumcie mnie źle – w porównaniu z dwoma wcześniejszymi spotkaniami tegoroczny pojedynek T1 z Hanwha Life Esports (bo o nim dziś opowiemy, jeśli jeszcze się nie domyśliliście) zapowiada się na najbardziej wyrównany... ale z drugiej strony, wymienione ćwierćfinały sprzed lat były praktycznie grami do jednej bramki. I – stety lub niestety – tym razem zanosi się na podobny scenariusz.

Ostatnie starcie tych ekip

"Ale czy na pewno?" – zapytałyby dusze mające w pamięci spotkanie tych drużyn podczas południowokoreańskiego Regional Qualifer. To znaczy te milsze dusze, bo mniej miłe podpalałaby już widły i ostrzyły pochodnie (albo na odwrót) za brak uwzględnienia tegoż meczu. Nie jestem tego szczególnym zwolennikiem, to znaczy, mam na myśli oczywiście wyciąganie wyniku meczu sprzed ponad półtora miesiąca jako niezbity argument. ZWŁASZCZA w obecnej sytuacji, kiedy nie tylko minęło już sporo czasu, ale przede wszystkim gra została wywrócona praktycznie do góry nogami (nawet jeśli zdarzało jej się robić wielokrotnie takiego fikołka na przestrzeni lat).

No ale dobrze, dla świętego spokoju zarówno osobistego, jak i wszystkich czytających, proszę bardzo – słów kilka o finale Regional Qualifier. W nim zmierzyły się T1 oraz Hanwha Life Esports (a to ci niespodzianka), a stawką było miejsce w głównym turnieju Worlds – przegrany musiał zacząć od play-inów. Przegranym tym okazało się HLE, aczkolwiek sama seria na pewno dostarczyła wielu emocji. Po dwóch pierwszych potyczkach wygranych przez T1 do głosu doszło już Hanhwa Life, wyrównując serię, ale kontratak wyprowadził zespół Lee "Fakera" Sang-hyeoka. Mówiąc o nim, nie sposób przejść obojętnie wobec jego pokazu gry Azirem w tym spotkaniu – to właśnie 25-latkowi należą się głównie słowa uznania za tą wygraną, bo jego ulti wielokrotnie ratowały skórę jego formacji.

Sęk w tym, że oprócz zmian w samej grze, o których już wspominałem, spotkanie w finale Regional Qualifier – nie ujmując emocjom, jakie zapewniło – było na dobrą sprawę tylko rozgrzewką przed mistrzostwami świata. Obie drużyny i tak miały już zapewniony udział w Worlds i grały tylko o seeding, więc stawka nie była tak duża, a razem z nią również presja. Tym razem czeka nas mecz o znacznie większą nagrodę. I z tych dwóch powodów nie patrzyłbym na ostatnie spotkanie T1 z HLE jako główny wyznacznik tego, co może czekać nas dziś.

Co innego wyniki wykręcone jak dotąd na Worlds. Ale zanim do nich przejdziemy, jeszcze kilka ciekawostek.

Klątwa ćwierćfinałów

Zacznijmy od dwóch graczy, dla których jest to kolejna okazja do przełamania swojej niemocy na Worlds. Jednego z nich można śmiało określić weteranem i choć udało mu się dawno temu (jeszcze w roku 2014) wywalczyć top 4 mistrzostw świata, to od tego czasu każdy swój występ na najważniejszym turnieju dla graczy LoL-a kończył już w ćwierćfinale. Mowa tu o marksmanie Hanwha Life, Kimie "Defcie" Hyuk-kyu. Nie udało się (dwukrotnie) z EDward Gaming, nie udało się z kt Rolster, a rok temu poległ jako reprezentant DRX.

fot. Riot Games/David Lee

W roku 2020 zespół Defta musiał uznać wyższość późniejszych triumfatorów światowego czempionatu z DAMWON Gaming. Tu warto zatrzymać się na dłużej, bo razem z nim w poprzednim sezonie o przełamanie impasu walczył również Jeong "Chovy" Ji-hoon. Ten aż takiej bogatej historii nie posiada, ale też może mówić o klątwie ćwierćfinałów – poza zeszłoroczną edycją Chovy przegrał również na tym etapie w roku 2019 jako gracz Griffin. Fani HLE z pewnością liczą na prawdziwość stwierdzenia "do trzech razy sztuka"... ale już historia Defta pokazuje, że trzeba czegoś więcej.

Spotkanie dawnych znajomych

"There's three, actually" – powiedziała dr Octopus po przeczytaniu poprzedniego akapitu. I ma rację, bo spośród graczy, których zobaczymy dziś na Summoner's Rifcie, jest jeszcze jeden z zerową liczbą wygranych w ćwierćfinałach Worlds. Różnica jest taka, że Ryu "Keria" Min-seok (bo o nim mowa) jak dotąd tylko raz w ogóle wystąpił na MŚ, więc w jego przypadku trudno mówić o klątwie. Natomiast warto nadmienić, że on również zaznał goryczy porażki w starciu z DAMWON – był on bowiem kompanem Defta na dolnej alei w DRX. Cóż, razem się nie udało awansować, ale po dzisiejszym meczu jeden z nich będzie mógł radować się z miejsca w czołowej czwórce.

fot. Riot Games/Yicun Liu

Przywódca stada

Jeden, któremu rok temu nie udało się przebrnąć przez ćwierćfinał, trzech, którzy debiutują na Worlds... i jeden, by wszystkimi rządzić uznawany za legendę  nie tylko koreańskiego, lecz światowego League of Legends. Tak prezentuje się cały kolektyw T1, a żywą legendą jest pewien pan i jeśli jeszcze nie domyśliliście się jego pseudonimu, to zostawiacie skromnego autora tego artykułu w niezwykłym szoku. Mowa oczywiście o Fakerze (to znaczy, mówiąc o legendzie, nie autorze oczywiście) – najpopularniejszym i jednym z najbardziej utytułowanych graczy LoL-a w historii gry.

Trzykrotny mistrz świata, dziewięciokrotny mistrz Korei Południowej, triumfator Intel Extreme Masters i Mid-Season Invitational. Czy jest coś, czego Faker nie zdołał dokonać? W zasadzie tak – wrócić na tron stracony w roku 2017 na rzecz Samsunga GALAXY. Od tego czasu jego kariera nie była już usłana różami, bo choć miał jeszcze okazję wystąpić na MŚ oraz podnosić trofeum League of Legends Champions Korea, to największy sukces, czyli tytuł mistrza świata, dalej jest poza jego zasięgiem. Czy rok 2021 będzie przełomowy? Łatwo nie będzie, zwłaszcza patrząc na formę DWG KIA. Wielce prawdopodobne, że z obrońcami mistrzowskiego tytułu Faker i spółka zmierzą się już w półfinale.

fot. Riot Games/ Lance Skundrich

Podobnie jak dwa lata temu przed Fakerem zupełnie nowe wyzwanie. Z niektórymi zawodnikami z obecnej piątki T1 Lee Sang-hyeok gra już od ponad roku, z innymi od początku tego sezonu, z jeszcze innymi od kilku miesięcy. Jednak nie miał jeszcze okazji walczyć z nimi ramię w ramię na największych światowych turniejach jak MSI czy Worlds. Jak na razie wygląda to nie najgorzej dla wicemistrzów Korei, bo do ćwierćfinałów awansowali oni z pierwszego miejsca. Teraz podejmą dobrze im znaną formację, a dla samego Fakera to spotkanie może być tym ważniejsze, biorąc pod uwagę jego rywala z linii.

Żywa legenda kontra... jej następca?

Nieważne, czy przeszkadza Wam jakiś zwierzak, czy klawiatura odmawia posłuszeństwa, czy może nagle urwało Wam ręce – jakkolwiek byście się nie starali i jakichkolwiek wymówek nie używali, pisząc o meczu T1 z Hanwha Life Esports po prostu NIE DA SIĘ NIE WSPOMNIEĆ o pojedynku na środkowej alei. Po jednej stronie wspomniany już Faker, który jest bezsprzecznie najjaśniejszą gwiazdą esportowej sceny Ligi Legend, po drugiej zaś – również wymieniany już wcześniej z imienia i nazwiska, i jeszcze pseudonimu do tego – Chovy. Dla wielu zawodnik niesamowicie utalentowany, pod względami mechanicznymi stawiany wręcz jako jeden z najlepszych (albo i na samym szczycie) w rankingu midlanerów.

fot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Z drugiej strony wiele też się mówi o jego pobycie w "elo hellu" i o tym, że kompani są bardziej brzemieniem niż pomocą na drodze do wygranej. Zwłaszcza w tym roku, kiedy to na Chovym opiera się jakakolwiek wiara w sukces Hanwha Life Esports – i to nie tylko w tym meczu, ale też w fazie grupowej Worlds oraz jeszcze wcześniej w regionalnych rozgrywkach. O pozostałych zawodnikach HLE jeśli już się wspomina, to... niekoniecznie w superlatywach, bardzo delikatnie mówiąc. A mimo to udało się awansować do play-offów Worlds, co choć dla wielu samo w sobie jest już niemałym osiągnięciem, dla gracza rangi Chovy'ego raczej niekoniecznie. I to patrząc nawet nie oczami samego zawodnika, lecz raczej na oczekiwania wykreowane wobec niego. Czy 20-latek im sprosta? Czy do tego w ogóle potrzeba awansu do półfinału, czy wystarczy samo pokonanie Fakera w bezpośrednich pojedynkach na midzie?

Statystyki graczy

Zapowiedź spod mojej ręki bez ani jednej statystyki? Alexa, puść "Impossible" Jamesa Arthura. Co mnie to obchodzi, że nie rozumiesz po polsku, przecież tytuł i nazwisko autora są angielskie, zresztą tam było tylko jedno polskie słowo! Skoro już mam okazję powiedzieć coś więcej o tych drużynach, to nie bez pomocy liczb, w końcu one (jak Rafaello) potrafią wyrazić więcej niż tysiąc słów. I to takich rozumianych przez Alexę, asystenta Google'a, a nawet ludzi.

VS Hanwha Life Esports
T1 Pozycja Hanwha Life Esports
KDA: 6,3 KP: 67,6% Canna Morgan KDA: 3 KP: 63,95%
GPM: 435 SK: 4 GPM: 377 SK: 0
KDA: 6,8 KP: 73% Oner Willer KDA: 5,5 KP: 78,7%
GPM: 368 VSPM: 1,77 GPM: 333 VSPM: 1,57
KDA: 6,5 KP: 51% Faker Chovy KDA: 4,9 KP: 68,8%
GPM: 386 DPM: 368 GPM: 445 DPM: 596
KDA: 12,3 KP: 53,6% Gumayusi Deft KDA: 5,3 KP: 69,6%
GPM: 453 DPM: 400 GPM: 431 DPM: 567
KDA: 14 KP: 80,4% Keria Vsta KDA: 4 KP: 69%
WPM: 1,63 VSPM: 2,47 WPM: 1,75 VSPM: 2,91
Statystyki pochodzą z serwisu GamesOfLegends (źródło). Legenda:
– KDA – Stosunek sumy zabójstw i asyst do śmierci
– KP – Procentowy udział w zabójstwach drużyny
– GPM – Zdobyte złoto w przeliczeniu na minutę
– DPM – Zadane obrażenia w przeliczeniu na minutę
– SK – Solowe zabójstwa
– VSPM – Punkty wizji w przeliczeniu na minutę
– WPM – Postawione wardy w przeliczeniu na minutę

Dobra, koniec jaj (powiedział rolnik, sprzedając ostatnią kurę), bądźmy poważni jak gracze, bo niektórzy z nich potrafią zadać poważne obrażenia. Patrząc na powyższe liczby wyraźnie widać, jak bardzo Hanwha Life stawia na swoich standardowych prowadzących. Zarówno Chovy, jak i Deft mają najwyższe współczynniki obrażeń na minutę i zdobytego złota, znacznie wyprzedzając swoich dzisiejszych rywali. Ba, obaj zajmują miejsce na podium rankingu DPM, biorąc pod uwagę wszystkich graczy fazy grupowej! Bić się lubią i chyba nawet im to wychodzi. Problemy zaczynają się jednak, gdy spojrzymy w dżunglę i – przede wszystkim – na górną aleję. Tam różnice również widać gołym okiem, aczkolwiek tym razem faworyzują one graczy T1. Park "Morgan" Gi-tae w porównaniu z Kimem "Canną" Chang-dongiem wypada naprawdę blado i jeśli już HLE liczy na zwycięstwo... to raczej nie przez górną linię. Niby Morgan, a jednak Freeman. Free-awans-do-półfinału-man.


Spotkanie T1 z Hanwha Life Esports zaplanowane jest na godzinę 14:00. Transmisja z niego będzie dostępna na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji dotyczących tegorocznej edycji Worlds zapraszamy do naszej relacji tekstowej:

Worlds 2021