Ethan

[caption id="attachment_316323" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/Lance Skundrich[/caption]

Ethan "Ethan" Arnold przez ostatnie lata występował w czołowych formacjach CS:GO w Ameryce Północnej. Najpierw było Counter Logic Gaming, potem NRG Esports, a skończyło się na Evil Geniuses. Największe sukcesy odnosił w tych dwóch ostatnich organizacjach, a w 2020 roku on i jego koledzy zaliczyli nawet okres, w którym na krótko zdominowali północnoamerykańską scenę. W tym czasie triumfowali oni podczas BLAST Premier Spring 2020, cs_summit 6 czy też ESL One Cologne 2020 i ostatecznie zakończyli sezon 2020 na pierwszym miejscu w rankingu Regional Major Rankings w Ameryce Północnej. Niemniej pierwsze tygodnie 2021 roku nie były już tak udane. EG ewidentnie cierpiało i nie widać było drogi wyjścia z tego kryzysu. Finalnie postawiono na kadrową rewolucję, a jednym z jej następstw było odejście 21-latka.

Ten jednak nie szukał miejsca w innym zespole CS-a z kontynentu czy też z Europy. Zamiast tego postanowił on spróbować swoich sił w VALORANCIE, który w jego regionie zyskiwał stale rosnącą popularność. Wtedy też rękę do Arnolda wyciągnęli będący w trakcie kadrowej rewolucji 100 Thieves, którzy chwilę wcześniej zapewnili sobie usługi Nicka "nitr0" Cannelli, innego zawodnika znanego z Counter-Strike'a. Tak więc Ethan wylądował w zespole Złodziei, ale w pierwszym i drugim etapie VALORANT Champions Tour jego skład nie zdołał osiągnąć oczekiwanych sukcesów. Dopiero w etapie trzecim były gracz EG i spółka dotarli aż do półfinału! Ale to nie wystarczyło, by zapewnić sobie awans na grudniowe mistrzostwa świata w Berlinie. Wpływ na to mogła mieć też postawa samego 21-latka, który niespodziewanie grał w kratkę.

Jamppi

[caption id="attachment_316323" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/Colin Young-Wolff[/caption]

Przez lata ostra polityka Valve w kontekście oszustów była zmorą tych, którym zdarzyło się cheatować w czasach, gdy mieli np. 12 czy 14 lat. Nawet dla nich nie było litości, o czym boleśnie przekonało się wielu zawodników. Jednym z nich był Elias "Jamppi" Olkkonen, który swego czasu uważany był za naprawdę spory talent. I to spory na tyle, że mimo zakazu udziału w Majorach otrzymał on angaż w samym ENCE, które włączyło się do walki o oczyszczenie imienia swojego podopiecznego. Cała sprawa weszła nawet na drogę sądową, ale i tak niczego nie udało się wskórać. Olkkonen nie miał co liczyć na grę na mistrzostwach świata w CS:GO, a to sprawiało, że żadna z uznanych formacji nie miała powodu, by po niego sięgać. W tej sytuacji Fin nie miał wyjścia i zdecydował się zmienić grę.

Co raczej nie dziwi, bardzo szybko znalazł dla siebie dom. Tym okazał się Team Liquid, gdzie 20-latek otrzymał szansę na występy u boku tak uznanego zawodnika, jak Adil "ScreaM" Benrlitom. Zresztą, nastoletni strzelec pod wieloma względami w niczym utytułowanemu Belgowi nie ustępował i w wielu momentach to on był siłą napędową europejskiego składu, który rok 2021 zakończył w najlepszej czwórce świata, przegrywając na VALORANT Champions 2021 tylko z późniejszymi triumfatorami z Acend. Pewnym chichotem losu jest fakt, że już po tym, jak Olkkonen zaczął budować swoją markę w grze Riot Games, Valve poluzowało swój stosunek do byłych cheaterów. Dziś Fin spokojnie mógłby już występować na Majorach CS:GO, ale na razie nie zanosi się, by porzucił tytuł, w którym wywalczył już sobie miejsce w czołówce.

juliano, mimi, Petra i zAaZ

[caption id="attachment_316323" align="alignnone" width="1120"] fot. G2 Esports[/caption]

O kobiecej scenie CS:GO można mieć różne zdanie, nie ulega jednak wątpliwości, że i ona na przestrzeni lat wytworzyła swoje własne legendy. A zawodniczki, takie jak Julia "juliano" Kiran, Zainab "zAAz" Turkie, Petra "Petra" Stoker oraz Michaela "mimi" Lintrup z pewnością się do nich zaliczają. Kwartet ten przez długi czas rozdawał karty na Starym Kontynencie i gdy tylko zaczynał się jakiś turniej, czy to Intel Challenge, czy też WESG, czy też coś innego, to było jasne, że zespół którejś z tych graczek z pewnością będzie mógł świętować sukces. Problem w tym, że wraz z przyjściem pandemii żeński CS, który i tak już wcześniej stał w miejscu, całkowicie pogrążył się w marazmie. A to skrzętnie wykorzystał Riot, wyciągając rękę do osieroconych przez Valve pań.

Organizacja cyklu VCT Game Changers, najpierw tylko w Ameryce Północnej, a potem też w innych regionach, była jasnym sygnałem, że twórcom VALORANTA zależy na zaangażowaniu kobiecej części społeczności. Wiele zawodniczek skrzętnie skorzystało z tej szansy i podobnie stało się w przypadku juliano, zAAz, Petry i mimi, które początkowo reprezentowały XSET, którego barw broniły już w Counter-Strike'u. Niemniej szybko do dwóch Szwedek, Holenderki i Dunki odezwało się legendarne G2 Esports, które zamierzało powiększyć swoje wpływy na scenie. Dziś żadna ze stron raczej nie narzeka, bo Samuraje zyskali ekipę zdolną do odnoszenia sukcesów. Dowód? Trzecie miejsce w pierwszej odsłonie Game Changers oraz pierwsze w odsłonie drugiej.

mertz

[caption id="attachment_316323" align="alignnone" width="1120"] fot. ESL/Helena Kristiansson[/caption]

Słyszeliście o tym, że ktoś jest zdolny, ale leniwy? Wydaje się, że podobne określenie może pasować do Daniela "mertza" Mertza, który swego czasu wydawał się dużym talentem. Wszak nie co dzień inwestuje w ciebie tak duża organizacja, jak North, która z czasem włącza cię nawet do pierwszego składu, byś był w nim głównym snajperem. Potem Duńczyk grał także w Heroic, Teamie Singularity czy też Copenhagen Flames, ale z jakiegoś powodu nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej. I to nawet nie z powodu statystyk, bo te potrafił mieć naprawdę przyzwoite. Możliwe więc, że problem tkwił w samym 23-letnim dziś graczu, który w sezonie 2021 całkowicie wylądował poza głównym nurtem zainteresowania, odcinając kupony w Nordavind.

W związku z tym przechodząc na VALORANTA Mertz nie ryzykował tak naprawdę niczego, a mógł tylko zyskać. Tym bardziej że pojawiła się okazja, by dołączyć do organizacji, która w produkcji Riotu odnosiła już pewne sukcesy. Mowa tutaj o Teamie Heretics. Hiszpańska organizacja jeszcze w 2020 roku mogła świętować mistrzostwo europejskiego First Strike, ale potem nie było już tak dobrze. Kolejne nietrafione zmiany sprawiły, że przed startem nowych rozgrywek postawiono na niemal całkowity reset. I dzięki temu pojawiło się miejsce dla mertza, który będzie miał okazję, by występować u boku innych byłych CS-owców, Jespera "tenzkiego" Mikalskiego oraz Christiana "lowela" Garcii Antorana.

Nivera

[caption id="attachment_316323" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/Michał Konkol[/caption]

Dla wielu osób życie w cieniu utytułowanego brata byłoby problemem nie do przeskoczenia. Ale nie dla Nabila "Nivery" Benrlitoma. Ten chciał w Counter-Strike'u budować własne nazwisko, nie zważając na to, co wcześniej osiągnął o siedem lat starszy od niego ScreaM. Bezpieczną przystanią dla Belga miał być Team Vitality, który zatrudnił 20-latka jako szóstego gracza, regularnie jednak dając mu szansę na grę. Problem pojawił się, gdy Valve ukręciło łeb koncepcji budowy sześcioosobowych składów. W tej sytuacji Vitality nie mogło już rotować zawodnikami, bo zwyczajnie nie miało to sensu. Jednocześnie dla młodego Benrlitoma nie było miejsca, ten więc już w marcu 2021 wylądował na ławce, a pół roku później niespodziewanie pożegnał się z CS-em.

Było to zaskakujące, bo wydawało się, że uwagi na spory talent Nivera spokojnie znalazłby zatrudnienie w innym zespole. Ale on najwyraźniej mierzył wyżej i zamiast zadowolić się angażem w ekipie drugiej kategorii w CS:GO, postawił na Liquid w VALORANCIE. A tam po raz pierwszy w karierze mógł stanąć na serwerze u boku swojego starszego brata. Oczywiście niektórzy mogli uważać, że jest to zwykły nepotyzm, ale teraz raczej nikt już tam nie myśli. Wszak belgijski strzelec szybko stał się ważnym elementem ekipy zaliczanej dziś do ścisłej światowej czołówki sceny. A mówimy tutaj przecież o graczu, który w najlepszy dla siebie wiek dopiero wejdzie, toteż wydaje się, że CS:GO znowu straciło potencjalną gwiazdę.

Xeppaa

[caption id="attachment_316323" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/Wojciech Wandzel[/caption]

Sytuacja Ericka "Xeppy" Bacha to jasny dowód na przewrotność losu. Jednego dnia jesteś częścią potencjalnie mistrzowskiej drużyny w CS:GO, a drugiego całkowicie zmieniasz scenę, na której rywalizujesz. Tak właśnie wyglądały losy 21-letniego Amerykanina. Ten po osieroceniu przez Chaos Esports Club pod koniec 2020 roku już w styczniu roku 2021 znalazł nowy dom. I to dom nie byle jaki, bo Bach został nowym zawodnikiem legendarnego Cloud9. Organizacja ta prowadziła wówczas projekt nazywany szumnie Kolosem. Miał on pomóc formacji w powrocie na CS-owy szczyt, ale okazał się rozczarowaniem. Rozczarowaniem dużym na tyle, że już dwa miesiące po przyjściu Xeppy został zawieszony.

Nie minął miesiąc, a amerykański gracz rywalizował już w VALORANCIE. Co ciekawe, nadal w barwach Cloud9. I chociaż początki były trudne, to potem było już tylko lepiej. Bach i jego koledzy wygrali wszak eliminacje ostatniej szansy, dzięki czemu pojechali na grudniowe mistrzostwa świata w Berlinie. A tam wypadli na tyle dobrze, że udało im się dotrzeć do najlepszej ósemki imprezy. Miejsce w światowym top 8 zaledwie osiem miesięcy po zmianie gry? Bez wątpienia Xeppaa zaliczył mocne wejście w VALORANCIE, ale to też nie dziwi, bo jeszcze w czasach Counter-Strike'a wielu znawców północnoamerykańskiej sceny wróżyło mu udaną karierę. I wygląda na to, że eksperci się nie mylili.


Żeby nie było jednak tak pesymistycznie – są też przykłady migracji w przeciwnym kierunku! Wszak już w czerwcu z VALORANTEM po krótkiej przygodzie pożegnał się Damian "daps" Steele, by objąć stery w Evil Geniuses w CS:GO. Pod koniec ubiegłego roku podobnie uczynił też związany wcześniej z Cloud9 Ricky "floppy" Kemery. Amerykanin zasilił Extra Salt i miał wiele ciekawych spostrzeżeń. – Gra w VALORANTA sprawiła, że o wiele bardziej zacząłem doceniać CS-a. Możliwość karania noobów w CS-ie za popełnianie błędów jest o wiele zabawniejsza niż bycie karanym przez noobów w VALORANCIE, gdyż poziom w tej grze jest o wiele wyższy – nie krył Amerykanin w rozmowie z HLTV. Są też dwie najświeższe historie. Wszak kilka dni temu na scenę CS:GO oficjalnie powrócił wspomniany już w tym tekście nitr0, który ponownie będzie przywdziewać barwy Team Liquid. A jeżeli wierzyć pojawiającym się od dłuższego czasu plotkom, to były już członek T1, Timothy "autimatic" Ta, może za chwilę związać się z Evil Geniuses.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn