Maciej Petryszyn: Za wami dwa mecze, które pod pewnymi względami miały podobny przebieg. Zarówno z NIP-em, jak i z Fnatic mieliście momenty, w których mogliście pochwycić rywali, ale ostatecznie czegoś wam zabrakło. Szczególnie w tych decydujących momentach, co zaważyło na tym, że przegraliście?
Grzegorz "SZPERO" Dziamałek: Wydaje mi się, że trudno tak na gorąco powiedzieć. Potrzebna nam będzie jakaś większa analiza. Ale tak na pierwszy rzut oka, brakowało nam chłodnej głowy w najważniejszych momentach, gdy np. prowadzaliśmy z NIP-em na Ancient 12:7 czy 12:8. Były takie rundy, które normalnie byśmy wygrali. Nie wiem, czy to był stres, czy coś innego, ale to właśnie takie małe elementy były tym, czego nam brakowało. Podobnie było z pierwszą mapą z Fnatic. Kompletnie nie wiem, co mam w tej kwestii powiedzieć, bo to była z naszej strony kompromitacja. A na Inferno było to samo, co wcześniej z NIP-em na Ancient. Bez problemu mogliśmy to wygrać, ale nagle coś się zacięło i wyglądało to, jak wyglądało.
Wasze wejście w mecz z NIP-em ogólnie było ciężkie. Mieliście spory problem z tym, żeby od samego początku wskoczyć na właściwe obroty.
Tak, z NIP-em tak było i z Fnatic trochę też. Na Nuke'u co prawda wygraliśmy pierwsze 2-3 rundy, ale potem, gdy budowali oni ekonomię, to nam było ciężko. Podobnie Inferno – przegrywaliśmy 0:5, potem w CT trochę wróciliśmy. Na Ancient podobnie. Tak jak mówisz, początek był trudny, potem wracaliśmy, ale wynik to i tak było 8:7. Wydaje mi się, że mieliśmy trochę za mało rund po stronie broniącej.
Jak w ogóle podchodziliście do NIP-u? W tamtym zespole brakowało przecież dev1ce'a, który nie gra już od dłuższego czasu. Traktowaliście jego brak, jako jakąś waszą szansę na to, by ugryźć osłabionych rywali?
Nie zwracaliśmy na to za bardzo uwagi. Wiadomo, dev1ce jest klasowym zawodnikiem, ale generalnie poziom wszystkich graczy, którzy grają w topie, jest obecnie naprawdę wysoki. Takie drużyny, jak NIP, Fnatic czy Copenhagen Flames, czyli cała nasza część drabinki, to... Nie ma nawet co gadać, to są bardzo dobre zespoły i nie podchodziliśmy do nich z myślą, czy ktoś tam gra, czy nie. Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz. I niestety nie poszedł on po naszej myśli.
Można było odnieść wrażenie, że w meczu z NIP-em i na pierwszej mapie z Fnatic brakowało wam wsparcia snatchiego, bo Michał odpalił dopiero na ostatniej mapie. To było trochę rozczarowujące, bo po tym, jak zmieniliście Markosia na snatchiego wydawało się, że w końcu zyskacie stabilizację na pozycji snajpera.
Trudno odnosić się do tego od razu po meczu, ale snatchie na pewno nie grał tego, co potrafi. Szczególnie gdy rozgrywamy mecze treningowe – gramy wtedy bardzo fajnie, a snatchie często nas przy tym carry'uje. Dziś miał, można powiedzieć, trochę gorszy dzień. Nie wiem, czy to kwestia presji, czy po prostu dyspozycji dnia, bo w CS-ie czasami tak po prostu bywa. Wydaje mi się, że gdyby snatchie z NIP-em grał swoje, to na pewno byśmy wygrali, bo trochę go brakowało w tym meczu.
Trzeba też wspomnieć o tym, że gracie ze sobą dość krótko, co może mieć wpływ na kwestię waszego zgrania. Sądzisz, że to, co działo się dziś na turnieju, było w jakiś sposób także z tym związane?
Wydaje mi się, że nie. Jeżeli chodzi o kwestie taktyczno-przygotowawcze, to naprawdę byliśmy fajnie przygotowani. Mieliśmy sześć dobrych map – a przynajmniej, podchodząc do tego turnieju, tak uważaliśmy. Jedyne, czego nam brakowało moim zdaniem, to wspólnego ogrania. Pograliśmy co prawda kilka spotkań w internecie, ale to nie to samo, co przyjechać na lana, na którym cała Polska na nas patrzy i każdy oczekuje od nas jak najlepszego wyniku. Sami staraliśmy się nie nakładać na siebie presji, ale mimo wszystko zawsze gdzieś coś takiego siedzi z tyłu głowy – nawet gdy się o tym nie myśli i nie mówi. Można więc powiedzieć, że brakowało nam turniejowego ogrania w starciu z najlepszymi zespołami.
Muszę zapytać o mecz na Nuke'u, bo to zawsze była wasza mocna mapa. Nawet na ostatnich ESL Mistrzostwach Polski ty i jedqr o tym mówiliście. A tymczasem dziś zostaliście tam zniszczeni przez Fnatic.
Nie chcę mówić, że zjadła nas trema czy coś takiego. Po prostu byli lepsi. Ogólnie dominowali nas w tym spotkaniu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że tym wyborem trochę ryzykowaliśmy, bo wiedzieliśmy, że oni są na Nuke'u mocni. Ale my również czujemy się mocni na tej mapie. Wydaje mi się, że to temat, który musimy sobie głębiej przeanalizować. Może to trochę kwestia presji, bo w obu meczach brakowało nam, jak to się mówi, jaj. Przynajmniej ja tak to odczuwam z tej świeżej, pomeczowej perspektywy.
Na pewno tak szybkie pożegnanie z IEM-em jest rozczarowaniem. Ale z drugiej strony te momenty, w których graliście z NIP-em i Fnatic jak równy z równym, mogą być jakąś podstawą do optymizmu w kwestii przyszłości tego składu.
Zdecydowanie. My jako drużyna naprawdę dobrze się ze sobą czujemy i braliśmy też pod uwagę, że możemy tutaj przyjechać i po prostu przegrać dwa mecze, bo, jak wspomniałem, graliśmy tutaj z najlepszymi zespołami na świecie. Na co dzień nie mamy takiej możliwości, a – jak wiadomo – mecz oficjalny to nie jest to samo, co sparing. Tak więc braliśmy taki scenariusz pod uwagę, chociaż szkoda, że nie udało się nam wygrać chociaż jednego meczu. Ale skupiamy się na naszych kolejnych celach. Teraz przed nami Major, na którego też będziemy próbowali się dostać, a ponadto inne turnieje. Oczywiście Katowice były dużym priorytetem, na który nastawialiśmy się od dłuższego czasu, ale co zrobić – taki jest sport.
Tak czy inaczej, wy mimo wszystko jeszcze Katowic nie opuszczacie, bo przed wami nowy sezon ESL Mistrzostw Polski. Nie boisz się, że to rozczarowanie na IEM-ie może w pewnym stopniu wpłynąć na wasz występ na ESL MP? Przecież przystępujcie do gry jako obrońcy tytułu i będzie ciążyć na was spora presja.
Ta porażka na pewno trochę nas zabolała i jeszcze kilka dobrych dni będziemy to w jakiś sposób odczuwać. Ale, jak już mówiłem, taki jest sport. Trzeba to po prostu przełknąć i skupić się na kolejnych meczach. Teraz na kilka dni jedziemy do Krakowa na stadion, by stamtąd trenować i pograć dalej. A potem wracamy do Katowic na ESL Mistrzostwa Polski. W międzyczasie będziemy też grać kwalifikacje do Majora. Na tym musimy się teraz skupić. Jak to się mówi, odebraliśmy kolejną lekcję i walczymy dalej.