Maciej Petryszyn: Na początku chciałbym zahaczyć jeszcze o temat Wisły i okresu, gdy ściągnęliście do drużyny snatchiego i Sobola. Wszyscy byli zachwyceni tym, jak mocarnie wasz skład wyglądał na papierze. Chyba nikt nie mógł wtedy spodziewać się, że te sprawy potoczą się w taki sposób, w jaki się ostatecznie potoczyły.
Grzegorz "SZPERO" Dziamałek: Zdecydowanie, my sami wierzyliśmy, że to jest właśnie ten skład, który osiągnie coś więcej niż wszystkie poprzednie. I pamiętam, że pierwszy miesiąc był bardzo fajny, to był tzw. honeymoon, który jest popularny wśród polskich drużyn na ich początku. Wygraliśmy wtedy z FURIĄ, mieliśmy dobry run w jakimś turnieju internetowym i byliśmy ok. 25. miejsca w HLTV. Później byliśmy też bardzo blisko RMR-a, zagraliśmy na IEM-ie, chociaż wiadomo, że tam wypadliśmy już trochę gorzej. Ogólnie rzecz biorąc, na pewno nie wyszło z tego to, na co wszyscy liczyliśmy. Po prostu szkoda, bo uważam, że na papierze ten skład był bardzo dobry.
Na papierze tak, ale w praktyce to nie zagrało. Z perspektywy czasu jesteś w stanie powiedzieć, co sprawiło, że ten skład finalnie nie odpalił?
Wydaje mi się, że wiem, ale też nie chcę mówić wszystkiego na głos. Przede wszystkim nie wykorzystaliśmy potencjału zawodników tak, jak powinniśmy. Przykładowo widać było, że Sobol nie odnalazł się u nas tak, jak w innych drużynach. Widać to po jego statystykach i po tym, jak teraz gra w HONORIS, gdzie spisuje się świetnie. Dodatkowo po tym pierwszym super miesiącu za szybko chcieliśmy podbić świat i zamiast pracować na spokojnie, to chcieliśmy za dużo, pojawiły się pierwsze porażki i problemy z motywacją. Ogólnie rzecz biorąc CS to dużo składowych i dlatego jakiegoś konkretnego powodu, przez który ten skład nie wypalił, nie mam. Na pewno złożyło się na to wiele rzeczy. Z perspektywy czasu też inaczej bym poukładał naszą grę.
Z uwagi na to, co mówisz i na to, czego nie chcesz powiedzieć, mam rozumieć, że gdy było już jasne, iż esportowa Wisła kończy działalność, to nie było żadnego tematu utrzymania waszego składu w tym samym kształcie i dalszej wspólnej gry?
Może po prostu opiszę całą sytuację. Mniej więcej miesiąc przed tym, jak esportowa sekcja upadła, ja tak naprawdę jako pierwszy odszedłem z drużyny. Po prostu chciałem odejść, żeby chłopaki wzięli sobie nowego IGL-a, bo sądziłem, że być może jeżeli zmieni się w zespole osoba prowadząca, to ten skład w końcu odpali i będzie grał dobrze. Sam chciałem też trochę odpocząć, bo byłem w Wiśle przez 3 lata, a w esporcie to dużo. To długi okres, praktycznie bez przerwy. A od jakiegoś czasu i tak była stagnacja, którą czułem jako osoba. Chciałem nowego otoczenia i wyszło właśnie tak, że podjąłem taką decyzję, powiedziałem chłopakom, żeby znaleźli sobie nowego prowadzącego. Problem taki, że na polskiej scenie mamy duży deficyt prowadzących, widać to nawet teraz. Chłopaki nie mogli nikogo znaleźć, chociaż z tego, co wiem, to pytali kilku osób. Dlatego później snatchie i bodajże jedqr stwierdzili, że pójdą w swoją stronę – o ile pamiętam, to chcieli bardziej iść w Europę. I tak naprawdę w tamtym momencie miał powstać nowy skład, budowany na Sobolu i Goofym, ale wtedy też Wisła spadła z Ekstraklasy i wyszło, że zamykają sekcję esportową. W związku z tym nic z tego nie wyszło. Ale tak czy siak, to raczej byśmy nie grali dalej w tym składzie i jeżeli już, to ewentualnie to wszystko byłoby ciągnięte już z jakimiś roszadami.
Ciekawi mnie twoje spojrzenie na całą sprawę z perspektywy gracza. Chodzi o to, że zespół stracił pracodawcę nie z uwagi na własne wyniki, a przynajmniej nie do końca przez nie, a z powodu poczynań sekcji piłkarskiej. To nie jest dobra zachęta do tego, by w przyszłości zawodnicy decydowali się angażować w tego typu projekty. Mogą mieć przecież z tyłu głowy, że nawet jak im będzie szło, ale sportowa sekcja nie dowiezie, to może się skończyć to podobnie.
Niestety tak, to prawda. Z tego, co wiem, to Wisła i ogólnie ludzie, którzy byli zaangażowani w esport, byli bardzo zadowoleni. Zrobiliśmy z niczego organizację, która była w tamtym momencie topowa w Polsce, jeżeli chodzi o wyniki i zarządzanie. Ale niestety, nawet gdybyśmy mieli nie wiadomo jak dobre wyniki, to prawdopodobnie i tak skończyłoby się podobnie. Moim zdaniem nie powinno tak być, bo jak już ktoś robi drużynę esportową, to powinien w jakimś stopniu odłączyć od tego, co dla danego klubu jest większym priorytetem, czyli w tym wypadku od piłki nożnej. Nie powinno to mieć wpływu.
W tym momencie, gdy zdecydowałeś się odejść z zespołu, to miałeś już jakieś plany? Na przykład kolejne wcielenie adwokacika czy coś w ten deseń.
Nie, ogólnie w tamtym momencie na pewno chciałem spróbować gry z AWP. Zresztą, jak mówię, w Wiśle pojawiły się stagnacja i wypalenie, bo byłem tam dużo czasu. A do tego wspomniana chęć powrotu do broni, z którą spędziłem 80% swojej kariery i z którą osiągałem największe sukcesy. Ogólnie rzecz biorąc, chciałem spróbować czegoś innego, ale nie miałem też żadnych konkretnych planów. Potem wyszło tak, że zacząłem rozmawiać z myniem à propos nowej drużyny i wiadomo, co z tego potem powstało.
A skoro mowa o myniu, to nie było między wami żadnej złej krwi? Pamiętam, że gdy Wiktor jeszcze pod koniec sezonu 2021 przez chwilę z wami stand-inował i potem miał żal, że jednak nie dostał angażu, chociaż mu go obiecano.
Przez jakiś czas były jakieś pretensje i po prostu nie rozmawialiśmy. Ale, jak to się mówi, czas leczy rany i w późniejszym okresie zaczęliśmy znowu rozmawiać. Wytłumaczyliśmy sobie kilka rzeczy i nasze relacje znowu były dobre.
Jeżeli chodzi o skład, który ostatecznie znalazł się w 9INE – Goofy'ego i mynia już dobrze znałeś, bo graliście razem w Wiśle. Ale już kolejni dwaj zawodnicy, czyli Kylar i KEi, byli dla ciebie pewną nowością. Jak w ogóle doszło do tego, że ten zespół wyglądał właśnie tak?
Jeżeli mam być szczery, to ja rozmawiałem głównie z myniem, a później też z KEiem i nawrotem. I wydaje mi się, że to właśnie ta czwórka była tą pierwszą. Pamiętam nawet, że przez kilka dni zastanawialiśmy się nad kolejnymi dwoma zawodnikami. Ja bardzo polecałem Goofy'ego i Sobola. I nad Sobolem nawet się zastanawialiśmy, ale nie pamiętam, co się wtedy wydarzyło – czy miał on już wtedy drużynę, czy chodziło o coś innego. To był chyba ten okres, gdy, jak mówiłem wcześniej, mieli oni jeszcze być w Wiśle, ale tam też były wtedy jakieś komplikacje, nic nie było wiadomo. Później chłopaki zaproponowali Kylara i z biegiem czasu tak właśnie wyszło, że dołączyli do nas Kylar i Goofy.
Z nawrotem to w ogóle ciekawa sytuacja, że twoim trenerem został ktoś, który jest od ciebie zarówno młodszy, jak i mniej doświadczony. A tymczasem to właśnie on miał tobą dowodzić.
Ogólnie to jestem pozytywnie nastawiony do wszystkich ludzi i wiedziałem, że nawrot jest osobą, która ma mental prowadzącego. Zawsze lubił prowadzić, miał dużą wiedzę o tej grze. Dlatego nie miałem żadnego problemu z tym, że jest młodszy. Słuchałem się go tak, jak powinno to wyglądać w drużynie i nasza współpraca wyglądała bardzo fajnie.
Przez wiele lat współpracowałeś z Loordem, a także z miniroxem w AGO. Jak bardzo to, co znałeś od nich, czyli trenerów doświadczonych, różniło się od tego, co miał do zaproponowania taki trenerski świeżak, jak Piotrek?
Kurczę, nie lubię odpowiadać na takie pytania, bo jakbym kogoś tutaj bardziej wywyższył, to inni poczuliby, że są gorsi. Dlatego zawsze odpowiadam dyplomatycznie. Każdy z trenerów, z którymi współpracowałem, miał swoje plusy i minusy. Na pewno dużym plusem u nawrota było to, że miał swój punkt widzenia w kwestii tego, jak gra ma wyglądać. I do tego dążył. Miał jakąś wizję – jak powinniśmy grać, jakie mieć standardy, jakie zagrywki, jak się zachowywać w danych momentach. Dlatego robiliśmy strasznie dużo analiz naszych meczów, przede wszystkim tych pierwszych, które były początkowo gorsze. Dążyliśmy do jego stylu gry, który ostatecznie się nam opłacił, bo pod koniec mojej kadencji wygraliśmy przecież ESL Challenger League, co uważam za duży sukces.
Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę przy początkach waszego składu i szukania organizacji. Ostatecznie wylądowaliście w 9INE, czyli formacji ze Szwecji. Nie mieliście więc żadnych ofert z Polski czy po prostu były one mniej atrakcyjne?
Tak naprawdę to my się nawet nigdzie nie ogłaszaliśmy publicznie w sprawie tego, że robimy ten skład. Sprawa wyglądała tak, że skompletowaliśmy ten zespół i też w tym samym momencie agencja KEia i Kylara pisała do chłopaków, że szwedzka organizacja 9INE chce polski zespół. Swoją drogą 9INE już wcześniej przymierzało się do polskich drużyn. No i tak to się wszystko zgrało w czasie z tym, gdy akurat składaliśmy drużynę, więc 9INE samo się zgłosiło i wylądowaliśmy właśnie tam. Tak więc trochę to wszystko wyszło przypadkiem, ale skończyło się dobrze dla nas. A żadnych rozmów z polskimi organizacjami nigdy nie było.
Wydaje mi się, że w 9INE doświadczyliście tego samego, co w Wiśle. Czyli na papierze powstał fajny zespół złożony z ciekawych nazwisk, co jednak już na starcie zwiększyło oczekiwania względem tego, co będziecie w stanie osiągnąć. A przynajmniej tak to można było odebrać, gdy czytało się komentarze po waszym ogłoszeniu. Wy też czuliście, że to wszystko powinno zaskoczyć od razu?
Nie pamiętam, by była jakaś szczególna presja. Z tego, co mi się wydaje, to raczej czułem ekscytację ludzi, więc trudno mi tak naprawdę powiedzieć.
Pytam o to, bo jakby tak spojrzeć na twój krótki pobyt w 9INE, to poza Challengerem tak naprawdę nie mieliście szczególnie dobrych wyników. I znowu nasuwa się tutaj pytanie, które zadawałem już przy okazji Wisły – co się stało, że nie zagrało?
Tutaj odpowiem trochę inaczej, bo w Wiśle było tak, że pierwszy miesiąc mieliśmy mega super, czyli ten honeymoon. A później zaczęliśmy grać dużo gorzej. Honeymoon się bierze z tego, że są nowi zawodnicy, każdy gra na luzie. Plus wprowadza się trochę takiej gry, jak ja to mówię, miksowej, bardziej z naciskiem na komunikację. I czasami ktoś kręci ratingi na poziomie 2,00 czy coś w tym stylu, lecz z tego nigdy nie ma w dłuższej perspektywie stabilizacji. Dlatego w polskich drużynach często są właśnie te miesiące miodowe. A z nami w 9INE było inaczej, bo od początku mieliśmy przekonanie, jak chcemy grać w CS-a i dążyliśmy do tego, trochę nawet na siłę. I nie chodzi o to, że w złym kontekście – po prostu nawet jak nie działało to wszystko jeszcze dobrze, to i tak dążyliśmy do tego, żeby ta gra z czasem wyglądała tak, jak chcemy, mieliśmy wspólny cel. Tak to tłumaczę i według mnie tak to właśnie wyglądało, dlatego pierwsze 2 miesiące mieliśmy naprawdę średnie, gdzie docieraliśmy się. Odpaliliśmy dopiero na turnieju, w którym pokonywaliśmy naprawdę fajne zespoły, w tym dwa razy Bad News Eagles, którzy później dobrze zagrali na Majorze. Ogólnie na Challengerze były niezłe drużyny, więc nie wiem, co byłoby z nami dalej, trudno mi powiedzieć. Bo dla mnie 3 miesiące to jest dla drużyny taki optymalny czas, więc te ostatnie tygodnie wyglądały dużo lepiej. Ale później mnie wymienili, także... nie wiem, co by było dalej.
Ten Challenger to w ogóle jest ciekawa historia, bo przecież pierwotnie odpadliście z tych rozgrywek. Dopiero później skorzystaliście na tym, że wycofało się forZe i ostatecznie udało wam się wygrać. Czy to było trochę tak, że gdy wcześniej przegraliście, to po powrocie mieliście poczucie, że nie macie już nic do stracenia, co ostatecznie mogło pomóc wam wygrać?
Nie pamiętam już, jak to wyglądało, ale na pewno byliśmy wtedy zdziwieni, że mimo wszystko będziemy znowu grać. Mieliśmy wtedy okres, gdy dużo przegrywaliśmy, więc chcieliśmy brać udział w każdym turnieju, żeby w końcu się odbić. Więc podeszliśmy do tego, jak do normalnych rozgrywek i nagle zaczęliśmy z meczu na mecz się nakręcać, bo tak to właśnie działa. Później, jak wiadomo, wchodzi pewność siebie i wyciągnęliśmy to do końca.
fot. ESL/Adam Łakomy |
A masz poczucie, że ten sukces w Challengerze mógł być oznaką, że jednak w tym składzie był potencjał? No bo skoro stać was było na coś takiego, to mogło to świadczyć, że kolejne wyniki są tylko kwestią czasu.
Na to liczyłem. Gdyby nie było triumfu w Challengerze, to myślę, że zmiany w składzie pojawiłyby się trochę wcześniej. Na pewno by były, bo sam bym raczej w tamtym momencie odszedł. Ale udało się wygrać, więc z mojej perspektywy ten czas trochę się wydłużył, o kilka miesięcy.
W takim razie w waszych wewnętrznych rozmowach przewijał się już wcześniej temat tego, że faktycznie może dojść do roszad?
To znaczy, nigdzie się nie pojawiał, ale było to po prostu odczuwalne, przynajmniej z mojej perspektywy. Był taki moment, że nie czułem się dobrze w zespole.
Chodzi o atmosferę w zespole?
Dało się odczuć, że po prostu nie ma wyników i... Kurczę, nie wiem, jak to wytłumaczyć. Po prostu, gdy gra się z ludźmi, to czuć, że coś jest na rzeczy, coś dzieje się za plecami. I przed Challengerem to czułem – że na pewno będą zmiany, bo nikt nie był usatysfakcjonowany wynikami. Ale, jak mówię, wygranie tego turnieju, według mnie przedłużyło ten okres. Chociaż najwyraźniej jednak nie, ponieważ nie ma mnie w tej drużynie <śmiech>.
Miałeś poczucie, że po triumfie w ESL Challenger League dostaliście boosta, jeżeli chodzi o wasz mental?
Zdecydowanie. Graliśmy przez 2 miesiące i nie mieliśmy się jakichś większych sukcesów, tylko wygrywaliśmy pojedyncze mecze, a tutaj zwyciężyliśmy w dużym turnieju. Bo można powiedzieć, że to jest niczym 2. liga CS-a na świecie, w której grają już naprawdę niezłe drużyny. No i dzięki wygranej dostajesz się na lana na Malcie i walczysz o Pro Ligę, chociaż to akurat zmienili, bo nie było go ostatecznie. Ale wtedy zapowiadał się fajny lan i do tego był jeszcze duży awans w rankingu HLTV, chyba na 35. miejsce. Wiadomo, że coś takiego daje dużego boosta.
Ty sam po powrocie do gry ze snajperką jak się z tym czułeś? W sensie byłeś zadowolony, że mogłeś wrócić do AWP, czy może z czasem uznałeś, że to jednak nie był dobry pomysł?
Oczywiście, że byłem bardzo zadowolony, bo to coś, co lubię robić najbardziej spośród wszystkich rzeczy, które robiłem w mojej karierze. Być może moje indywidualne strzeleckie umiejętności nie były jeszcze na najlepszym światowym poziomie, ale czułem, że z miesiąca na miesiąc gra mi się coraz lepiej, pod koniec miałem już dobre mecze. Wydaje mi się też, że przede wszystkim ze snajperką moim największym atutem jest to, ile daję dla reszty drużyny, mam tu na myśli odpowiednie rotacje i inne bardziej sprawy drużynowe.
Pytam, bo teraz skończyło się tak, że trafiłeś do zespołu, w którym znowu nie będziesz głównym snajperem, a co najwyżej tym drugim.
Po 9INE raczej już się z tym pogodziłem, kto zresztą weźmie snajpera po trzydziestce <śmiech>. Oczywiście jakbym dostał dobrą ofertę, to bym się nawet nie zastanawiał i dalej uważam, że dużo jestem w stanie dać drużynie z tą bronią. Jednak normalna kolej rzeczy to taka, że organizacje wolą wziąć dwudziestolatka, bo jest to lepsza inwestycja w przyszłość, takiego zawodnika polska organizacja może jeszcze sprzedać do Europy. Dodatkowo oczywiście społeczność polskich ekspertów chatu Twitcha i Twittera nalega, by brać młodych graczy, bo przez tych, co już trochę grają, polska scena upada. A po drugie nadal uważam, że na naszej scenie nie ma za dużo dobrych prowadzących i to jest chyba aktualnie największy problem, jeżeli chodzi o polskie drużyny.
Prowadzących i trenerów.
Możliwe, że trenerów też. Dobrze wiedzieć, to może w przyszłości gdzieś coś tam... <śmiech>.
A jak zapatrzujesz się na przyszłość 9INE po tym, jak twoje miejsce zajął hades. Sądzisz, że osiągną z nim sukces?
hades to według mnie zawodnik, który nieprzypadkowo grał w takim zespole, jak ENCE i odnosił w nim sukcesy międzynarodowe. Graliśmy zresztą razem w Wiśle i od tego czasu sporo się rozwinął. A jak wspominałem, gdy graliśmy w 9INE, mieliśmy bardzo fajną strukturę gry i tak naprawdę progres był cały czas widoczny. Z kolei wymiana snajpera jest tak naprawdę tą najłatwiejszą, jeżeli chodzi o CS:GO i nie ma co ukrywać – hades pod względem umiejętności indywidualnych mnie przewyższa, jeżeli chodzi o granie snajperką w ostatnich latach. Tak więc żalu, że wyszło jak wyszło, wielkiego nie mam, chociaż na pewno mi szkoda. Ale obiektywnie patrząc, wróże im przyszłość i jeżeli uda im się to wszystko utrzymać, to wydaje mi się, że 9INE może być pierwszą polską drużyną, która po długiej przerwie zawojuje coś na scenie światowej.
Gdy odchodziłeś z 9INE to stwierdziłeś, że chcesz w większym stopniu skupić się na swoim zdrowiu, które płata ci figle. Co konkretnie miałeś wtedy na myśli?
Przez ostatni rok miałem dużo dziwnych problemów. Nie będę mówił tutaj dokładnie, co mi się działo, ale mogę powiedzieć, że tutaj pojawiło się coś z brzuchem, tam jakieś dziwne wyniki badań wychodziły. I chciałem głównie właśnie to ogarnąć, bo nie wiem, czy to pech, ale często bywało tak, że w najważniejszych meczach czy turniejach w zeszłym roku zawsze coś mi się działo. Na IEM-ie w Katowicach grałem z gorączką i na antybiotykach, później, gdy były kwalifikacje do RMR-a, to miałem COVID-a. I tak cały czas coś się u mnie kręciło. Dlatego postanowiłem się tym zająć i faktycznie w badaniach jakieś rzeczy wyszły. Musiałem to więc ogarnąć, ale już jest wszystko dobrze.
Zwykle, gdy gracze piszą, że muszą w większym stopniu skupić się na zdrowiu, to mają na myśli sferę mentalną, psychikę. Byłem więc ciekawy, czy może i u ciebie o to chodzi.
Nie, u mnie, jeżeli chodzi o stronę mentalną, jest wszystko super. Jakiś czas temu bardzo dobrze o to zadbałem. Mam tutaj na myśli to, że zacząłem po prostu zdrowiej żyć – dieta, chodzenie na siłownię itp. I naprawdę to pomaga, więc polecam młodszym graczom, bo uważam, że z tym na naszej scenie jest dużo problemów, z mentalnością. Zresztą mam też swój wiek. Nie mam 20 lat, żebym się denerwował, jak nie trafię jakiegoś strzału albo żebym wkurzał się na swoich kolegów. Nie jestem taki, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że bardziej jestem tą osobą, która buduje pozytywną atmosferę w drużynie.
Kolejna rzecz, na którą zwróciłem uwagę przy twoim oświadczeniu, to stwierdzenie, iż pojawiają się u ciebie myśli w kwestii zakończenia profesjonalnego grania. Wydaje mi się zresztą, że to był akurat fragment, który odbił się w społeczności sporym echem.
Myślałem o tym trochę, ale nie z uwagi na to, że mam tyle lat, ile mam, ale bardziej pod kątem tego, co się obecnie dzieje wokół polskiej sceny. Mam na myśli, że tak naprawdę zaangażowanie bardzo mocno spadło, jeżeli chodzi o społeczność. Widać, że dużo mniej ludzi jest zainteresowane w Polsce CS-em. I organizacji też jest dużo mniej, sponsorzy się wycofują. To wszystko jakoś gorzej wygląda i z uwagi na to myślałem, by zakończyć karierę i zająć się... Żeby było jasne, poprzez zakończenie kariery nie mam na myśli, że chce odejść od tego i mieć to gdzieś, bo uważam, że wszyscy gramy do jednej bramki. Chciałbym po zakończeniu grania w dalszym stopniu rozwijać polskiego CS-a, by wszystko wróciło na dobre tory. Działam też z agencją ProPlayers, mam jakieś swoje rzeczy i bardziej chciałbym działać pod takim kątem rozwijania sceny. I to byłby dla mnie koniec kariery, a w przyszłości być może zostać trenerem. Chociaż, jak widać, jeszcze jej oczywiście nie zakończyłem i na razie nie zamierzam.
To mniejsze zainteresowanie i inne rzeczy, o których mówisz – masz jakiś pomysł, z czego to może wynikać? To kwestia braku wyników?
Wydaje mi się, że to jest karuzela. Zaczyna się od braku wyników, przez co spada zainteresowanie ludzi. A przez to organizacje odczuwają spadek zasięgów, przez co sponsorzy odchodzą. I tak to wszystko się niestety nakręca. Uważam zresztą, że w Polsce nie mieliśmy w ostatnich latach za dużo dobrych organizacji, może z dwie, trzy. Tak więc zauważalny jest spadek zainteresowania społeczności, bo ludzie zawsze byli pompowani Virtus.pro, które już od dobrych kilku lat nie funkcjonuje. Jak wiadomo, przez kolejne 2-3 lata jeszcze jakieś wyniki się pojawiały, bo było Kinguin, było AGO, ale od tamtego czasu nie ma praktycznie żadnych wyników. Jak ktoś wbije do top 30 HLTV, to jest dla nas sukces, a to pokazuje, na jakim poziomie stoimy. Tak więc ostatecznie tym głównym powodem jest chyba właśnie brak wyników i stąd wszystko się bierze.
Skoro już mowa o przemyśleniach na temat tego, co będzie z tobą potem – robiłeś sobie jakieś wewnętrzne podsumowanie twojej przygody z CS-em? Tego, co ci się udało, co się nie udało itd. Jesteś z tego zadowolony?
Gdybym zakończył karierę, to miałem w planach nagrać dłuższy film na swój kanał. Tak konkretniej jeszcze o tym nie myślałem, ale patrząc na moją karierę, na pewno jestem zadowolony. W swoich najlepszych latach miałem dobre osiągnięcia, zliczając to wszystko od CS-a 1.6 byłem na jakichś 200 turniejach lanowych i myślę, że połowa z tego za granicą. Zaczynałem grać z kolegami dla zabawy i doszedłem do poziomu, jaki mi się wtedy nie śnił, na którym zacząłem dobrze zarabiać i osiągałem sukcesy – może nie było to wygrywanie Majorów, ale nieraz byłem na największych turniejach na świecie. Może te lata już minęły, ale nawet ostatnio wygrywanie mniejszych imprez dalej sprawiało mi frajdę. Ludzie mówią, że może nie powinienem już grać, ale w poprzednich latach zawsze miałem drużyny, które były najlepsze w Polsce i wydaje mi się, że osiągały jedne z większych sukcesów, jeżeli chodzi o polskie zespoły, co najważniejsze dalej sprawia mi to niesamowitą przyjemność.
Jakby nie patrzeć, obecnie jesteś chyba jednym z najbardziej utytułowanych zawodników, którzy obecnie rywalizują na polskiej scenie CS:GO.
Z aktywnych graczy jest na pewno jeszcze TaZ i Snax. A reszta chyba nie jest już aktywna. Chociaż wiadomo, że są jeszcze dycha, hades – to zawodnicy, którzy ostatnio osiągali naprawdę fajne sukcesy. Poza tym... Mało już jest takich, jakbym to powiedział, zawodników starszej daty z sukcesami. Może jeszcze innocent czy MICHU i chyba więcej za bardzo tych graczy nie mamy.
Z poprzednich lat twojej kariery jest jakaś rzecz, której najbardziej żałujesz? Tego, że ją zrobiłeś albo np. właśnie, że nie zrobiłeś.
Owszem, jest coś takiego. Przede wszystkim to, że w latach 2014-2016 nie dawaliśmy z siebie jeszcze więcej, bo w tamtych czasach to wszystko, te sukcesy i wyniki, przychodziło nam bardzo łatwo. Co tydzień gdzieś jeździliśmy – tu do Azji, tu do Stanów i to było dla nas fajne jako dla młodych ludzi z przypadku. Gdybyśmy w tamtym czasie przykładali się chociaż w 50 procentach jak obecnie, bo tak to się zmieniło w CS-ie, że teraz jest dużo trudniej, to myślę, że zamiast top 20 moglibyśmy być nawet top 5 na świecie. I chyba to jedyne, czego żałuję, chociaż wiadomo, że człowiek zawsze się uczy z perspektywy czasu. A tak to raczej niczego. Jestem ze swoich wszystkich kroków zadowolony, chociaż nie ma jeszcze co gadać, bo teraz piszę kolejny rozdział. I mam nadzieję, że on też będzie później miło wspominany.
Ciekawi mnie, czy nie szkoda ci, że w przeciwieństwie do np. innocenta czy MICHA nigdy nie spróbowałeś gry za granicą, tylko cały czas trzymałeś się polskiej sceny?
Czy żałuję? Chyba nie, bo zawsze chciałem grać w polskim zespole. Miałem taki mental, że kibice w Polsce tego najbardziej oczekują. Można sobie zresztą porównać, jakie było zainteresowanie, gdy było w drużynie pięciu najlepszych Polaków, a gdy teraz jest np. jeden albo dwóch. Niby jakieś zainteresowanie jest, ale dużo mniejsze. Sam liczyłem, że zrobię kolejny polski zespół, który będzie na światowym poziomie. Miałem z dwie, trzy mniejsze czy większe oferty, ale nie żałuję. Nigdy jakoś specjalnie mnie do tego nie ciągnęło.
Swego czasu, gdy jeszcze innocent grał w PENTA Sports, dużo się mówiło, że może cię tam ściągnąć. Kaczka dziennikarska czy faktycznie coś wtedy było na rzeczy?
Coś tam się działo, bo pamiętam, że byliśmy na jakimś turnieju i rozmawiałem z suNnym, a on był tam wtedy chyba jedną z ważniejszych postaci. Podpytywał mnie, były jakieś rozmowy, ale to nie było nic konkretnego.
Teraz jednak porzućmy kwestię podsumowań, bo, jak sam mówisz, piszesz nowy rozdział...
Tak, na podsumowanie przyjdzie jeszcze czas. Na pewno kiedyś na SZPEROtv się wszystko pojawi <śmiech>.
fot. Anonymo Esports |
Gdy ogłoszono, że opuszczasz 9INE, to pojawiło się jakieś w ogóle większe zainteresowanie twoją osobą?
Szczerze mówiąc, ofert było bardzo mało. Bardziej były to jakieś propozycje tworzenia czegoś nowego, jakichś projektów i naprawdę się nad tym zastanawiałem, chociaż przyznam, że specjalnie mi się nie chciało, więc nie wiem, co bym zrobił. Nie wiem, czy teraz grałbym profesjonalnie, gdyby nie odezwało się Anonymo, bo w grudniu zacząłem dużo streamować i było to bardzo przyjemne. Budowałem sobie społeczność na Twitchu, którą serdecznie pozdrawiam, i naprawdę sprawiało mi to frajdę. Ludzie może nie zdają sobie z tego sprawy, ale granie w CS-a wymaga obecnie bardzo dużo czasu i wiele poświęceń. Żeby to źle nie zabrzmiało – teraz, żeby coś osiągnąć, nawet wejść do top 50, to idziesz do drużyny i porzucasz wszystko inne, poświęcasz na nią minimum 10 godzin dziennie, a jako prowadzący jeszcze 3 godziny poza treningami, więc jest to naprawdę czasochłonne. Teraz strzelam tymi godzinami, bo może przesadziłem, ale wiadomo, o co chodzi. Po prostu dużo się przy tym siedzi i nie masz kompletnie czasu na życie prywatne. A w grudniu, gdy, jak mówię, sobie streamowałem, fajnie mi się funkcjonowało, bo też dawno nie miałem tyle wolnego i zaplanowałem sobie sporo innych rzeczy, miałem ciekawe projekty w głowie, które chciałem robić od nowego roku. Jednak odezwało się Anonymo i długo się nie zastanawiałem.
Można więc powiedzieć, że pod kątem twojej kariery i tego, że ona trwa, Anonymo spadło ci trochę z nieba.
Tak, nie wiem, czy kontynuowałbym karierę, gdyby nie Anonymo. Uważam, że trafiłem dla siebie idealnie, bo... Nie wiem, jak to powiedzieć, ale czuję tutaj u zawodników, że wszyscy nadajemy na tych samych falach i mamy wspólny cel. A tak naprawdę, gdy tu dołączałem, to nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo znałem bardziej tylko innocenta. A przecież w ostatnich latach i tak nie rozmawialiśmy za dużo, bo wiadomo, że jak się razem nie gra, to kontakt zawsze się trochę urywa. Potem mieliśmy bootcamp i bardzo fajnie mnie chłopaki przyjęli, od pierwszego dnia dobrze się dogadywaliśmy.
Aczkolwiek trafiasz do drużyny, która sama miała w ostatnich miesiącach wiele problemów i radziła sobie dość średnio. Można powiedzieć, że to nie jest przesadnie łatwe, by wejść do takiej ekipy, w stosunku do której też będzie się oczekiwać, iż pewna zmiana momentalnie nastąpi.
Anonymo tak naprawdę rok temu miało fajne wyniki, gdy prawie awansowało na Majora – nie pamiętam już, który to był Major, ale grali wtedy o awans ze Spirit. Ale od tego czasu nagle zaliczyli bardzo duży zjazd. W zeszłym sezonie nawet ledwo utrzymali się w ESL Mistrzostwach Polski, co pokazuje, jak wyglądał ich poziom. I dlatego to nie jest tak, że wchodzę do drużyny, która od razu będzie wszystko wygrywać. Jestem tutaj by spróbować to naprawić i zdaję sobie z tego sprawę, że wiele pracy przed nami, chłopaki także, zresztą oni też nie wiedzieli, czego się mogą po mnie spodziewać. Ale, jak mówię, od razu się zrozumieliśmy poza grą, jak i w grze, co jest dla mnie najważniejsze. Pierwszy raz mam okazję pracować z imd i już po krótkim czasie widzę, że ta nasza współpraca będzie układać się bardzo fajnie. Ogólnie rzecz biorąc, jestem naprawdę dobrej myśli.
Można więc powiedzieć, że ty i Anonymo możecie sobie wzajemnie pomóc w tym gorszym dla was okresie.
Tak szczerze to nie uważam, że miałem gorszy okres. Jedyna kwestia jest taka, że znowu wróciłem do prowadzenia, co jest dla mnie trudne, bo od nowa muszę się uczyć pozycji na mapach i innego stylu gry. Wszystko jest dla mnie znowu nowe, a w Anonymo nawet inne nazwy miejscówek na mapach, także przed nami dużo wzajemnej nauki. No i chcę też narzucić swój styl gry – taki, jaki grałem w Wiśle, ale z uwzględnieniem tego, co nauczyłem się potem w 9INE. I mam nadzieję, że to wypali. Graliśmy już kilka meczów, które traktujemy na razie treningowo. Wiadomo, że chcieliśmy je wygrywać, ale nie działało to jeszcze, jak powinno, mimo że mecze były bardzo bliskie. Cieszę się jednak, że nie mamy honeymoona i nagle jest super. Bardziej liczę, że będzie to jak w 9INE, a przynajmniej tak to widzę z imd. Mamy już swój styl gry, wizję tego, jak chcemy grać, pracujemy od początku pod to i wydaje mi się, że jak za jakiś czas po prostu jak naprawimy małe rzeczy, to będziemy wygrywać.
Tego miesiąca miodowego właśnie nie ma, bo wasze wyniki na razie są, lekko mówiąc, przeciętne. Nie radzicie sobie ostatnio szczególnie wybitnie.
Racja. Tak jak mówię – my te mecze traktowaliśmy trochę treningowo. Jestem w drużynie dopiero 2 tygodnie, z czego połowę tego czasu graliśmy mecze, więc czystych dni treningowych mieliśmy może z 7. Nie jest to za dużo, a te mecze nam dużo mówią, nad czym powinniśmy się skupiać. Patrząc na nie, widać, że przegrywaliśmy przez jakieś głupie i proste błędy. No były one bliskie i myślę, że jak naprawimy niektóre czynniki, które to powodują, to takie mecze będziemy wygrywać na spokojnie. Jestem dobrej myśli.
A jak wrażenia z ponownego spotkania w tej samej drużynie z innocentem? Wcześniej mieliście okazję grać ze sobą przez wiele lat, ale teraz za wami ponad sześcioletnia przerwa. To szmat czasu, szczególnie jak na esport.
Mogę powiedzieć, że Paweł jest ważną postacią w mojej karierze, ponieważ to on zaproponował mi kiedyś grę w Dobry & Gaming, co później przeistoczyło się w ESC Gaming. I tak cała moja kariera już poszła do przodu, a w tamtym czasie miałem już w ogóle nie grać w CS-a – tak to wtedy wyglądało. Teraz spotykamy się prawdopodobnie na końcu mojej kariery, bo po Anonymo nie wiem, czy będę grał profesjonalnie, więc to wszystko w fajny sposób dopina się klamrą. Teraz tylko, żeby wyniki były. A jeśli chodzi o nasze relacje, to może nie rozmawialiśmy już tak, jak wtedy, gdy graliśmy wspólnie, ale cały czas kontakt się utrzymywał. Niemniej jak mówię – przyjechałem na bootcamp, minął jeden dzień i wszystko wróciło do normy jak za dawnych. Jak to się mówi, stara miłość nie rdzewieje <śmiech>.
Ale czy to jest tak, że Paweł miał swój wkład w to, że to właśnie ty znalazłeś się w Anonymo? Jak w ogóle doszło do twojego angażu?
Z tego, co wiem, to właśnie nie. To znaczy, każdy w drużynie miał swoje zdanie, ale najwięcej do powiedzenia miał imd. Dla mnie ta propozycja była trochę z przypadku, bo przecież Oskar odszedł sam z siebie, co było dla mnie dziwne z uwagi na moment. Zaraz przecież są kwalifikacje do RMR-a i w styczniu trudno znaleźć drużynę, bo większość jest już skompletowana. Ale to jego sprawa – tak czy inaczej zwolniło się miejsce. Wiem, że Anonymo rozważało lunAtica, bo ten pracował już kiedyś z imd i obaj dobrze to wspominają. Ale HONORIS zgłosiło się wtedy szybciej i tak wyszło, że gdy w Anonymo się zastanawiali, to byłem jedynym rozsądnym wyborem na scenie. Chcieli kogoś doświadczonego, bo zaraz są ważne turnieje. Zbyt ważne, by brać jakiegoś młodego zawodnika. I słyszałem, że większość zawodników była za mną. Dla wszystkich było to aktualnie chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem.
I fakt, że ty i Paweł jesteście doświadczeni, zapewnia, jak mi się wydaje, pewien balans w drużynie. Bo przecież poza wami są o wiele młodsi mwiky, Demho i Vegi. Jak w ogóle się z nimi współpracuje, bo przecież nie miałeś jeszcze okazji razem z tą trójką grać?
Tu się zgodzę – fajnie, że jest balans. Mamy dwóch doświadczonych graczy i trenera, który, uważam, też jest bardzo doświadczony. Do tego trzech młodych – jedni są mniej doświadczeni, a inni bardziej, bo np. Vegi też już swoje na scenie przeżył. A jak się z nimi współpracuje? Ja jeszcze nawet nie znam ich jakoś bardziej. Nawet nie wiem, co mam powiedzieć, ale póki co jestem zadowolony. Uważam, że np. mwlky może za rok, dwa lata będzie grał w jednej z największych europejskich czy światowych drużyn. Już wcześniej uważałem go za dobrego, bo widziałem jak streamuje. Teraz jednak zobaczyłem też, ile ma braków, jeżeli chodzi o granie drużynowe, więc to nie jest tak, że on już teraz jest najlepszy na świecie. Według mnie ma jeszcze dużo do nauki pod kątem teamplay’u, ale widać, że bardzo chce się uczyć. Ma wielkie ambicje i to plus, bo chce słuchać. Prędzej czy później naprawdę będziemy mieli z niego w Polsce radość. Z kolei Vegi, jeżeli chodzi o kwestie mechaniczne, to jest jednym z lepszych graczy, z jakimi grałem. Ogólnie fajnie się z nim gra, w końcu swego czasu był w Virtus,pro, więc wiadomo, że nie jest tu z przypadku. No i na końcu Demho, jak już tak wszystkich opisuję. Jego akurat w ogóle nie znałem, ale to bardzo pracowita i spokojna osoba, bardzo chce się rozwijać i jest świetną kotwicą na mapach. Jak na razie jestem zadowolony i po prostu liczę, że przyjdą też wyniki, a wydaje mi się, że niewiele tutaj potrzeba, aby w końcu to odpaliło.
Jako prowadzący zamierzasz czy może nawet już zacząłeś dużo zmieniać względem tego, co było za rządów oskarisha? Czy może to ma być bardziej ewolucja, a nie rewolucja?
Gdy dołączyłem do zespołu, miałem rozmowę z imd. Oni też mieli wtedy stagnację, ostatnie miesiące w ich wykonaniu były słabe. I oni chyba sam już do końca nie wiedzieli, co dalej robić. Teraz jest taka sytuacja, że jest nowy IGL i oni chcą świeżości, nowych rozwiązań, więc od początku staram się wpleść swoje rzeczy. Ale biorąc też z poprzedniego Anonymo to, co fajne. Chcemy doprowadzić do tego, żeby ta gra faktycznie była nowa, ale też, żeby zawodnicy czuli się komfortowo z tym co było. Bo moja gra jest trochę inna niż oskarisha i sądzę, że potrzeba czasu, żeby to wszystko zagrało, żebyśmy się zgrali tak, jak ja to widzę. Ja muszę się dużo od nich nauczyć i oni ode mnie.
Gdy dołączałeś do Anonymo, to patrzyłeś na to, jak społeczność odbiera ten ruch? Albo jak do tego podchodzą ludzie w komentarzach?
Nie da się tego nigdy przeoczyć. Jestem dość aktywny w social mediach i wiedziałem, że dużo będzie komentarzy typu, że to kolesiostwo albo że emeryta biorą zamiast nowych. Tylko ja pytam, gdzie w takim razie są ci młodzi? Ja nie narzucałem się i nie mówiłem “weźcie mnie, musicie mnie wziąć, bo jestem najlepszy”. Wydaje mi się, że na polskiej scenie brakuje nam tych młodych, o których ludzie tak piszą, gdy narzekają, że ciągle grają te same twarze. Wy serio myślicie, że przez kilka starszych i bardziej doświadczonych osób, które są na scenie, nie mamy dobrych drużyn w Polsce? My zabraniamy tym młodym grać, robić zespoły itd.? Podobnie było niedawno, gdy lunAtic dołączył do HONORIS. Widziałem wtedy takie same reakcje, ludzie szukają chyba trochę na siłę. To znaczy, rozumiem, też chciałbym młodych i chętnie bym ustąpił miejsca, tylko problem w tym taki, że jest ich mało, albo po prostu nie wyróżniają się niczym. Nawet ja miałbym teraz problem, gdyby ktoś mi powiedział teraz “wymień trzech młodych zdolnych IGL-i”. Prowadzących nie ma, młodych nie ma. Jest trudno i niestety tak to na polskiej scenie wygląda. Więc tak, spodziewałem się, że komentarze będą negatywne. Chociaż nie były takie w większości, bo też mam swoją społeczność, która mi kibicuje od dawna. Jest też drugi obóz, czyli tych, którzy mi nie kibicują. Ogólnie rzecz biorąc, jestem przyzwyczajony i robię to po prostu dla siebie i dla swojej drużyny, a nie dla nich.
Masz poczucie, że SZPERO mimo wszystko może jeszcze swoją grą zawstydzić tych młodszych?
To zależy, co masz na myśli. Uważam, że z AWP nie szło mi tak źle. I chociaż nie jestem urodzonym riflerem, to jako prowadzący jestem w stanie ułożyć drużynę tak, żeby funkcjonowała na wysokim poziomie i tym na pewno przewyższam młodszych w tym momencie. Wydaje mi się więc, że na pewno mam większą wiedzę niż osoby, które nigdy nie liznęły profesjonalnego podwórka. Strzelecko nie jestem lepszy niż obecni riflerzy, ale jako lider uważam się za dobrego prowadzącego, dlatego od zawsze widzę siebie w roli snajpera albo IGL-a.
Zmierzając powoli do końca – wspomniałeś, że jest szansa, iż Anonymo będzie twoim ostatnim profesjonalnym zespołem. Jaki więc czas dajesz sobie na to, żeby faktycznie poukładać tu pewne rzeczy, i żeby to wszystko zaczęło wychodzić na prostą?
Na pewno nie będę mówił, na jak długo mam podpisany kontrakt. Niemniej dla mnie takim czasem są mniej więcej 3-4 miesiące. To wtedy jestem w stanie stwierdzić, czy to, co robimy, ma sens, czy nie. Czy nasza gra pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku. Wydaje mi się, że za kilka miesięcy będę wiedział, na jakim poziomie to wszystko działa.
A potem co dalej? Praca trenera, streamowanie, granie w Emeritos Banditos?
Ogólnie to mam kilka pomysłów. Pewnie niektóre z nich chciałbym wdrażać już teraz, gdybym nie otrzymał tej oferty. Na razie nie chcę jednak zdradzać niczego, ale na pewno są to pomysły, które spowodują rozwój, w szczególności młodych polskich zawodników. A przynajmniej taką mam nadzieję. Oczywiście do tego dojdą też inne, własne sprawy, prywatne. A jeżeli chodzi o trenerkę… Myślę, że byłbym dobrym trenerem, ale to raczej później. Na pewno w takiej sytuacji przydałby się jakiś odpoczynek od profesjonalnej sceny, dłuższy urlop.
Na razie jednak jesteś w Anonymo i musisz poukładać te klocki, które tam zastałeś. Pewnie nie będzie to łatwe zadanie.
Taki mam cel – ułożyć te klocki, żeby fajnie funkcjonowały. I zobaczymy, czas pokaże, ale jestem naprawdę dobrej myśli. I mam nadzieję, że wkrótce pokażemy, na co nas stać, bo uważam, że potencjał jest spory.