Photon (KDA: 34/20/55)

Na górnej alejce działo się dotychczas w tym splicie LEC całkiem sporo. Linia ta odgrywa kluczową rolę w obecnej wersji LoL-a, dlatego też bardzo często kierowana jest tam uwaga. Nic dziwnego więc, że toplanerzy wybrzmiewają coraz bardziej. Dodatkowo w tej części rywalizacji mogliśmy bardzo często obserwować nowe, ciekawe wybory różnych zawodników. I to w dużej mierze takie, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Smolder, Twisted Fate czy ostatnio Rek'Sai to była wręcz norma. Nieważne natomiast kto czym władał, a to, jak sobie owymi bohaterami radził.

Kandydatów na miano najlepszego w tej roli było kilku. Na pewno na pierwszą myśl naturalnie przychodzi obecny mistrz LEC – Sergen "BrokenBlade" Çelik. Przez długi czas Niemiec był niedościgniony. Tej wiosny natomiast delikatnie przygasł. Poza reprezentantem G2 Esports w rozmowach pojawiać się mógł także Óscar "Oscarinin" Muñoz Jiménez oraz Martin "Wunder" Hansen. Obaj gracze pokazywali się z naprawdę solidnej strony, choć miewali gorsze występy. Najmniej takich prawdopodobnie miał na swoim koncie zwycięzca tych wyborów – Kyeong "Photon" Gyu-tae. Koreańczyk w naprawdę wielu potyczkach stanowił o sile Teamu Vitality i często to jego fantastyczna dyspozycja pomagała Pszczołom w wygraniu spotkań. 22-latek został przez nas wyróżniony nie tylko za nienaganną postawę podczas odnoszonych zwycięstw, ale także za trzymanie fasonu przy okazji porażek.

Jankos (KDA: 35/14/80)

Leśnicy w minionej części LEC 2024 Spring dzielili się zazwyczaj na dwa typy: takich, którym zależy na jak największym wsparciu swojej ekipy, oraz tych, którzy biorą sprawy w swoje ręce. I wiadomo, z perspektywy widza, to ten drugi rodzaj zawodników jest bardziej interesujący, gdyż widzimy ich wkład gołym okiem. Docenić warto jednak także zadaniowców, odgrywających ważną rolę w kompozycji całej formacji. W tym miejscu warto wspomnieć m.in. o Kacprze "Daglasie" Dagielu. Nasz rodak w wielu momentach odwalał tzw. brudną robotę i nieraz za to dostawał po głowie. Prawda jest taka, że także dał od siebie cegiełkę do sukcesu Vitality.

Jeśli chodzi natomiast o pozostałych, których trzeba by mieć na uwadze, to oczywiście są to przedstawiciele G2, Fnatic oraz Teamu Heretics. W przypadku Martina "Yike'a" Sundelina sprawa jest dość jasna, był to przyzwoity okres, ale umówmy się, że dobrze wiemy, że Szweda stać na więcej. Doskonale prezentował się dotychczas Iván "Razork" Martín Díaz. Hiszpan w zdecydowanej większości gier przyczyniał się do zwycięstw Czarno-Pomarańczowych. Dla nas natomiast wybór najbardziej wartościowego dżunglera był prosty. I zapewne wielu myśli podobnie. Miano najlepszego gajowego wpadło w ręce Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Legendarny Polak pokazał oblicze, którego nie mieliśmy okazji oglądać od dawna. Grał on jak za swoich najlepszych czasów w G2, z  którym zdobywał mistrzostwa LEC. Nic więc dziwnego, że jak na razie Jankowski plasuje się na drugiej pozycji w lidze pod względem KDA.

Humanoid (KDA: 36/27/72)

Trzeba przyznać, że nie był to jak na razie szczególnie udany czas dla środkowych. Prawda jest taka, że żaden z obecnych w LEC midlanerów się niczym szczególnie nie wyróżniał. Jasne, mieliśmy kilka naprawdę znakomitych pojedynczych występów, ale brakowało pewnej stabilizacji. Fani z pewnością mogli czuć pewien niedosyt. Nawet gdy nieco bardziej zagłębilibyśmy się w różne statystyki, to i tak wychodzi na to, że rozbieżność między poszczególnymi graczami była spora. Jeden lepiej farmił, drugi zadawał więcej obrażeń, a jeszcze trzeci był po prostu bardziej użyteczny pod względem obecności wraz z drużyną w danych momentach gry.

Finalnie walka sprowadziła się do selekcji spośród dwóch środkowych – Rasmusa "Capsa" Winthera oraz Marka "Humanoida" Brázdy. Obaj panowie różnili się stylami, jakie przyjęli w tym splicie rozgrywek. Duńczyk był znacznie bardziej zachowawczy, niż miało to miejsce w przeszłości. Hiszpan z kolei nie powstrzymywał się od agresji, co jednak przypłacał też niejednokrotnie swoją głową. Ostatecznie wybór padł na przedstawiciela Fnatic. To on jednak miał nieco większy wkład w drużynowy sukces. Legitymował się największym współczynnikiem zadawanych obrażeń na minutę, które wyniosły 831,6. Dla porównania drugi pod tym względem Yasin "Nisqy" Dinçer miał 761,1. Caps natomiast był pod tym względem prawie najgorszy, bo wartość jego damage'u była o ponad 300 mniejsza od Czecha. Do tego jeszcze Czarno-Pomarańczowy był drugi pod względem zabijanych stworów na minutę, ustępując jedynie Vincentowi "Vetheo" Berriému.

Flakked (KDA: 61/13/46)

Przechodzimy do roli, która miała zdecydowanie najlepszych przedstawicieli. Niejednokrotnie widzowie mogli cieszyć oko fantastycznymi zagraniami strzelców, oraz fundowanymi przez nich co jakiś czas pentakillami. Spora w tym zasługa najnowszego bohatera w LoL-u – Smoldera, ale kto by się tym przejmował. Marksmani ewidentnie czuli bluesa, bo wielu z nich osiągało naprawdę świetnie wyniku pod względem różnych wskaźników.

I w tym miejscu bez problemu pod uwagę można było brać nawet i sześciu botlanerów. Oczywiście rozpatrując każdego z nich pod różnym kątem. W ogólnym natomiast ujęciu na przód wybijała się trójka ADC – David "Supa" Martínez García, Oh "Noah" Hyeon-taek oraz Victor "Flakked" Lirola Tortosa. Dwóch pierwszych przede wszystkim bardzo dobrze potrafiło balansować pomiędzy utrzymywaniem się przy życiu a zadawaniem sporych obrażeń. W tym miejscu trzeba odznaczyć Hiszpańskiego Lwa, który przecież przegrał wraz ze swoją ekipą większość gier, a i tak zdołał utrzymać się w czołówce. Koniec końców zdecydowaliśmy się docenić rodaka Supy – Flakkeda. Strzelec Heretics ma za sobą po prostu znakomity czas. To on prześcignął Jankosa w kwestii KDA, plasując się pod tym względem na samym szczycie całej ligi. Do tego jeszcze ma na swoim koncie najwięcej zabójstw na grę, znacząco przebijając resztę marksmanów.

LEC

Trymbi (KDA: 10/27/104)

Mówiąc o tym, że to środkowi nie byli, póki co, szczególnie przekonujący, to w kwestii wspierających wygląda to jeszcze gorzej. Zazwyczaj chociaż jeden z supportów wybijał się ponad pozostałych, przez co łatwiej było wytypować najlepszego gracza tej roli. Tym razem wybór takiego był znacznie trudniejszy. Akcji, po których szczęka opada, z udziałem wspomagających także nie było zbyt wiele.

Wybrać jednak kogoś trzeba i tutaj akurat selekcja nie była szczególnie łatwa. Wahaliśmy się przede wszystkim między Yoonem "Junem" Se-junem oraz Adrianem "Trymbim" Trybusem. To właśnie ta dwójka była "jakaś" i dała się zapamiętać na koniec kilku zakończonych meczów. Ostatecznie, kiedy pod lupę wzięliśmy jeszcze do tego suche statystyki, to lepiej wypadł nasz rodak. Największą przewagą Polaka było to, że był on w stanie w zdecydowanej większości starć znajdować właściwy balans. Efektem tego był najwyższy wskaźnik asyst oraz najlepsze KDA. Trybus plasował się także wysoko w kwestii udziału w zabójstwach i zdobywanego złota na minutę. Co ciekawe, mimo iż miał on na swoim koncie średnio mniej zabójstw, niż Koreańczyk, to miał za to znacznie więcej zadawanych obrażeń na minutę.


Play-offy LEC ruszają już w tę sobotę

Zmagania w LEC wracają w najbliższą sobotę. Wtedy rozpoczną się play-offy rozgrywek. Wszyscy ujęci tutaj zawodnicy rozpoczną swoją walkę o zdobycie mistrzostwa zawodów. Transmisję z fazy pucharowej LEC 2024 Spring będziecie mogli obejrzeć po polsku na kanałach Polsat Games. Dostępna będzie ona w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024 Spring