5. Mikyx'a nie obchodzą przeciwnicy, tylko ward

A zaczniemy z wysokiego C, bo szlaki przetrze nam jeden z obecnych mistrzów LEC – Mihael "Mikyx" Mehle. Mowa tutaj o sytuacji z pierwszego meczu drugiego dnia rywalizacji. Wówczas G2 Esports mierzyło się z MAD Lions KOI. I czego można było się spodziewać, to tego, że w pewnych sytuacjach na pewno Samuraje będą delikatnie lekceważyć Lwy. Wszak nie tak dawno miały okazję stawić im czoła w finale poprzedniego splitu i tam udało się formacji Słoweńca wygrać dość gładko.

Nadmierna pewność siebie natomiast zgubiła właśnie wspierającego G2. W 11. minucie na tablicy wyników widniał remis. W złocie wyglądało to podobnie. Nie można było zatem powiedzieć, że podopieczni Dylana Falco mieli jaką potężną przewagę i dzięki temu mogli nieco bardziej się pobawić. Taki stan rzeczy najwidoczniej nie przeszkodził Miky'emu w tego typu zagrywce. Grający w tym meczu Nami Mehle stwierdził, że bez wizji zacznie sobie rozbijać wrogi Totem Kontroli. I jeszcze to nie byłoby aż tak niezrozumiałe – gdyby został wyłapany, to okej, jesteśmy w stanie przymknąć na to oko. Sęk w tym, że 25-latek w trakcie swoich wyczynów zauważył już nadchodzących rywali, ale najwidoczniej na tyle był przejęty atakowaniem warda, że nic sobie z tego nie zrobił. I jeśli chodzi o zniszczenie figurki, to dopiął on swego, zniknęła ona z powierzchni Summoner's Riftu. Tak samo jak sam Słoweniec, którego z łatwością dopadła trójka oponentów.

4. Kolejny przykład fatalnego zanurkowania w LEC

Ach te nieszczęsne dive'y. Ile już razy musieliśmy oglądać, jak profesjonaliści grający w LEC nie potrafią w odpowiedni sposób przeprowadzić takiego zagrania. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że częściej tego typu akcje nie wychodzą, niż wychodzą. Albo wychodzą jedynie w pewnej części. Tym razem jednak klasyczny przykład tego pierwszego, czyli fiaska. Gwiazdą tej zagrywki był botlane GIANTX.

Sama sytuacja wydarzyła się w drugiej grze sobotniego starcia z Fnatic. W tej konkretnie potyczce delikatną przewagę w początkowym etapie starcia mieli o dziwo gracze hiszpańsko-brytyjskiej organizacji. Z rąk Lee "IgNara" Dong-geuna upadł bowiem Iván "Razork" Martín Díaz. Najwidoczniej Koreańczyk złapał wiatru w żagle i tym razem chciał wraz ze swoim strzelcem pójść za ciosem i skarcić wrogiego strzelca. Okazja wydawała się być perfekcyjna. Oh "Noah" Hyeon-taek trochę za bardzo wypuścił się do przodu z pchaniem fali stworów. W tym samym czasie od tyłu zachodzić swojego rodaka zaczął IgNar, a sterujący Zeri Patrik "Patrik" Jírů przeskoczył przez ścianę.

I zaczął się atak na marksmana Fnatic. Ten jednak od razu błysnął pod swoją wieżę, dzięki czemu miał chociaż takiego "sojusznika". W tym samym czasie wspierający GIANTX też użył Błysku, ale nie trafił zaraz po nim swoją umiejętnością. To okazało się kluczowe, gdyż Noah nie został unieruchomiony, przez co mógł strzelać w rywali. Jako że była to jeszcze wczesna część potyczki, to mający na tamten moment piąty poziom gracz GX przyjmował kolosalne obrażenia od niebieskiej struktury. To w połączeniu z atakami zawodnika FNC było śmiercionośne.

3. Exakick chciał postraszyć i zapłacił za to najwyższą cenę

Częstymi błędami, jakie jeszcze popełniają profesjonaliści (ale nie tylko), to przecenianie swoich możliwości. Niektórzy myślą, że są silniejsi, niż faktycznie są. I konsekwencje tego mogą być różne – od niewielkich, po naprawdę poważne. Nie wiemy do końca, do której kategorii przydzielił poniższe zagranie, ale pewne jest to, że ewidentnie jego autor źle przekalkulował swoje możliwości.

A był nim Thomas "Exakick" Foucou. Akcja wydarzyła się w pierwszym meczu play-offów LEC. Wówczas SK Gaming mierzyło się z Teamem Vitality. W okolicach 19. minuty drugiej gry tej serii sytuacja w złocie była równa. Niemniej w kwestii zabójstw ewidentnie prowadziło SK. I być może właśnie na tej podstawie francuski strzelec stwierdził, że jego formacja ma przewagę, więc postanowił dość pewnie podejść pod przeciwnego marksmana, który w spokoju wracał sobie do bazy na środkowej linii. I zawodnik SK w pewnym stopniu swój plan wykonał. Udało mu się bowiem przerwać powrót rywala. Nie spodziewał się natomiast tego konsekwencji.

Zdenerwowany całym zajściem Matyáš "Carzzy" Orság momentalnie ruszył w przeciwnika, strzelając w niego piórami Xayah. Jak się okazało, obrażenia Czecha były już naprawdę spore, przez co pasek zdrowia Exakicka spadał błyskawicznie. Gracz niemieckiej organizacji próbował się jeszcze bronić Błyskiem, ale tym samym odpłacił mu się Carzzy. W efekcie dla Foucou nie było już ratunku – musiał on uznać wyższość oponenta. Następnym razem być może pomyśli dwa razy, zanim podejmie taką decyzję. Oczywiście najwcześniej w kolejnym splicie, gdyż SK pożegnało się już z bieżącą odsłoną rozgrywek LEC.

2. Hylintssang znowu atakuje

Każdy, kto śledzi od jakiegoś czasu scenę LEC, bez dwóch zdań dobrze zna Zdravetsa "Hylissanga" Galabova. Bułgar swego czasu był absolutną topką wspierających w Europie. Swój najlepszy okres miał, reprezentując barwy Fnatic. Już wtedy jednak zasłynął z wielu bardzo zaskakujących pomysłów, które raz kończyły się fantastycznym zagraniem, a raz całkowitą klapą. W ten sposób została mu przypięta łatka bardzo niestabilnego zawodnika, który potrafi w jednej grze grać perfekcyjnie, a w następnej w kółko upadać. Nie bez powodu też często jego pseudonim jest przekręcany na "Hylintssang", właśnie z uwagi na jego niespodziewane wybryki.

I tego typu akcją 28-latek popisał się w miniony weekend. Mowa tutaj o sytuacji z trzeciej gry serii pomiędzy SK Gaming a Vitality. W początkowym etapie pojedynku wydarzyło się wiele, zwłaszcza na dolnej alejce. Pszczoły zdołały zgarnąć pierwszą krew, natomiast zaraz później z jakiegoś powodu Kacper "Daglas" Dagiel stwierdził, że mu jest za mało i przypłacił to życiem.

Ale to dopiero początek młynu. Zabójca polskiego leśnika, czyli Exakick, zdecydował się pójść za ciosem i wskoczyć także w Hylissanga. Ten jednak uciekł, a sytuację wykorzystał Carzzy. Francuski strzelec nie miał już zbyt wiele do powiedzenia i jedynie patrzał, jak zostaje zabijany przez Czecha. W tym momencie jednak Galabov zdecydował, że pomoże swojemu marksmanowi, mimo iż był dosłownie na jednego strzała. I w ten sposób, zamiast zostawić w spokoju Carzzy'ego, który dokończyłby dzieła zniszczenia tak czy siak, to podskoczył do niego i umarł od jednego ataku Exakicka.

1. Jak nie gankować, autorski poradnik duetu BDS

Akcja, którą postanowiliśmy ustawić na samym szczycie naszego zestawienia, mogłaby być rozpatrywana na dwa sposoby. Albo był to geniusz jednego z zawodników, albo fiasko jego dwóch rywali. Wybraliśmy tę drugą opcję, bo jednak to, co pokazał duet Teamu BDS musi zostać zaznaczone z dodanym opisem "jak nie przeprowadzać ganków". Autorami tego poradnika są Adam "Adam" Maanane oraz Théo "Sheo" Borile.

Na przełomie 4. i 5. minuty dwójka Francuzów postanowiła zaatakować Kyeonga "Photona" Gyu-tae, który wysunął się trochę za daleko. Oglądając początek tej sytuacji można odnieść wrażenie, że jest to najprostsza możliwa eliminacja we wszechświecie. Sheo z pełnym paskiem zdrowia i dostępnym Błyskiem, Adam, który może nie miał szczególnie dużo HP i many, ale na jedną umiejętności na pewno by wystarczyło, oraz Photon, daleko od swojej wieży i dość mocno poturbowany. Wynik całej sytuacji? Maanane – martwy, Borile – bez eliminacji, Koreańczyk – żywy i bezpieczny. Jak to się stało? Aż trudno to opisać, dlatego po prostu sami to zobaczcie.


Dziś kolejne zmagania w LEC

Pora na kolejną dawkę LEC-owych zmagań. Dziś w akcji zobaczymy wszystkich Polaków. Team Heretics z trójką rodaków w składzie podejmie Fnatic. Z kolei Team Vitality Daglasa odbędzie bratobójczy bój z MAD Lions KOI Bartłomieja "Fresskowego" Przewoźnika. Transmisję ze wszystkich spotkań LEC 2024 Spring będziecie mogli obejrzeć po polsku na kanałach Polsat Games. Dostępna będzie ona w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024 Spring