5. Noah zabiera ze sobą Hyliego do grobu

Zaczynamy od poniedziałkowego starcia. W nim Fnatic mierzyło się z Teamem Vitality o przetrwanie w play-offach LEC. Serię, co ciekawe, otworzyły Pszczoły, które zdołały triumfować podczas pierwszej odsłony spotkania. To z pewnością było dość zaskakujące i można było spodziewać się szybkiej odpowiedzi od Czarno-Pomarańczowych. Kto tak przypuszczał, się nie pomylił – FNC ruszyło z kopyta w grze numer dwa. Już w pierwszych minutach na konto tej drużyny wpadło wiele eliminacji, co przełożyło się na delikatne prowadzenie w złocie. Dwa zabójstwa w swoim dobytku miał już Oh "Noah" Hyeon-taek, który zresztą był bohaterem klipu, który zobaczycie poniżej.

Kiedy Koreańczyk miał już na swoim koncie dwa oczka, jego wspierający postanowił przemieścić się w inne rejony mapy, aby pomóc pozostałym liniom. Tym samym Azjata został na dolnej alejce sam. I wykorzystać ten fakt chcieli gracze Vitality. Ci aż we trójkę wskoczyli pod niebieską wieżę, gdzie bronił się strzelec brytyjskiej organizacji. Wydawało się, że jego zgon będzie bułką z masłem, zwłaszcza że VIT dysponowało ultem Volibeara, który wyłącza na krótki czas pociski budowli. Ale Noahowi ani się widziało padać za zero. W fantastycznym stylu zdołał ograć przeciwną formację, wykorzystując kombinację swojej umiejętności specjalnej i Błysku, zabijając dzięki temu Zdravetsa "Hylissanga" Galabova. Finalnie gracz Fnatic i tak upadł, ale jego śmierć powinna przyjść znacznie łatwiej, niż się ostatecznie stało.

4. Nieuchwytny Oscarinin

Pozostajemy w klimacie meczu pomiędzy Fnatic a Vitality. Kolejny materiał pochodzi natomiast z czwartej, ostatniej gry tego pojedynku. I w tym miejscu po prostu nie wiemy, co powiedzieć. Kto oglądał, wie, co tam się działo. Dla tych, którzy ominęli to kuriozalne show, polecamy nadrobić. Wiele mających tam miejsce zagrań z pewnością wywoła uśmiech na twarzy, albo sprawi, że złapiecie się za głowę (my tak mieliśmy). Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to poniżej zobaczycie namiastkę tego wszystkiego. Ten fragment z kolei był jedyną z niewielu akcji tej potyczki, którą warto wyróżnić za pewien poziom.

Klip jest delikatnie wyrwany z kontekstu, gdyż głównie w tym momencie uwaga skupiała się na Kyeongu "Photonie" Gyu-tae. Koreańczyk bowiem w heroicznym stylu ratował swoją drużynę z opresji, starając się przedłużyć jej żywot w play-offach LEC. Podczas festiwalu waleczności toplanera Vitality, niezłymi umiejętnościami popisał się także Óscar "Oscarinin" Muñoz Jiménez. Już mówimy, o co chodzi. Przy leżu Barona rozpętała się prawdziwa wojna. Początkowo walka faworyzowała FNC, ale szybko okazało się, że to jednak Pszczoły będą prawdopodobnie triumfować w tej konkretnej utarczce. Wspomniany już Photon zrobił sporą różnicę, dzięki czemu zdołał posyłać kolejnych rywali do piachu. I następnym w kolejce był właśnie Hiszpan.

Ten grał Zakiem i o dziwo zdołał w ciekawy sposób znacznie zmniejszyć straty wygenerowane w tej fatalnej bójce. Zostając sam na trzech, był w stanie jeszcze ukatrupić Vincenta "Vetheo" Berrié, zanim odpaliła się jego pasywka. Kiedy wydawało się, że jego pozostała dwójka rozbije jego kapki, to jednak te w ostatniej chwili się ze sobą złączyły, a Oscarinin rozpoczął swoją ucieczkę. Dzięki fantastycznemu operowaniu jego umiejętnościami i zbieraniu kapek z ziemi zawodnik brytyjskiej organizacji był w stanie przetrwać i uciec wrogom.

3. Koledzy, zaczekajcie, idę zgarnąć pentakilla

Pentakille to wyczyny, które ostatnio towarzyszą nam nadzwyczaj często. W ostatnim zestawieniu najlepszych zagrań LEC prezentowaliśmy pięciokrotne zabójstwo w wykonaniu Yoona "Ice'a" Sang-hoona (a było to tylko jedno z dwóch tamtego weekendu). Dziś przedstawimy wam kolejne wyeliminowanie całej drużyny przez jednego zawodnika. Tym razem autorem był Ramus "Caps" Winther. Niemniej w jego wykonaniu na próżno będzie raczej szukać niesamowitych okoliczności, przy jakich udało się zapisać pentę. Była to raczej zbieranina zabójstw niżeli faktycznie heroiczne zagranie.

Co nie zmienia faktu, że nie warto go wyróżnić. Bo chociaż samej akcji nie towarzyszyły fajerwerki, to jej efekt był niezwykle ważny. Trzeba przypomnieć, że w pierwszej grze pojedynku pomiędzy G2 Esports a Teamem BDS Samuraje dość mocno przegrywali. Dopiero właśnie udana walka z Duńczykiem na czele pozwoliła im sięgnąć po zwycięstwo. Pierwszą eliminację obecny mistrz LEC znalazł w przeciwnej dżungli. Tam poskromił Iliasa "nuca" Bizrikena. I to jeszcze nie zwiastowało żadnej penty. Walka rozeszła się po kościach i wyglądało na to, że zakończy się na tym wykluczeniu. Grający Aurelionem Solem midlaner G2 jednak wyszukał na mapie zagubionego Labrosa "Labrova" Papoutsakisa i czym prędzej poleciał w jego stronę. Chwila moment i Grek był nieżywy. Później kolej przyszła na Ice'a, potem na Adama "Adama" Maanane. Przy życiu zatem ostał się jedynie dżungler.

Ten zaczął zwiewać daleko poza zasięg latającego smoka, ale Caps, jak można się było spodziewać, nie dawał za wygraną. Wyruszył w podróż za Volibearem, a jego sojusznicy w tym czasie rozbijali wrogi Nexus. I prawda jest taka, że dawno mogli już wystosować ostatni cios w czerwony rdzeń, ale jako dobrzy koledzy zaczekali na swojego sojusznika, aż ten dopadnie Théo "Sheo" Borile i pośle go do grobu. To się finalnie stało, dzięki czemu Winther zgarnął pentakilla. Zaraz po tym G2 dokończyło potyczkę, zadając kończące uderzenie.

2. Jankos LEC drift king

Większość akcji, które macie okazję śledzić w naszych zestawieniach najlepszych zagrań profesjonalistów LEC, tyczy się zabójstw albo ciekawych ucieczek czy też po prostu ogrywania rywali. W poniższym materiale jednak postanowiliśmy wyróżnić całkowicie inny typ zagrywki, która, przynajmniej w naszym odczuciu, zasłużyła na pewnego rodzaju odznaczenie. A jej bohaterami byli Marcin "Jankos" Jankowski i jego koleżanka Shelly.

Stawiamy, że polski leśnik w przeszłości naoglądał się "Szybkich i wściekłych", a w szczególności części Tokio Drift. Skąd taki typ? A no właśnie z zagrania, które zobaczycie poniżej. Nawet jeśli Rzeźnik z Poznania nie był fanem tej serii, to we wspomnianym momencie zachował się jak prawdziwy drift king. W pierwszej grze meczu Team Heretics kontra Fnatic w 18. minucie gajowy Heretyków przywołał Rift Heralda na środkową aleję. Bestia uderzyła w strukturę i ją zburzyła. Jankos natomiast miał zamiar zrobić jeszcze pożytek z fioletowego potwora, więc usiadł za jego sterami, włączył na słuchawkach Teriyaki Boyz – Tokyo Drift i wyruszył na dolną aleję. Po drodze właśnie popisał się świetnymi umiejętnościami kierowcy, mieszcząc się w wąskich korytarzach przeciwnej dżungli. I cała akcja znalazła swój szczęśliwy koniec, bowiem Herald uderzył po raz drugi, burząc kolejną wieżę.

1. Noah odbiera marzenia Heretics o awansie do kolejnej rundy play-offów LEC

Na sam koniec prawdziwa wisienka na torcie, ale na pewno nie dla fanów Heretics. Ci będą musieli zamknąć oczy, albo przeboleć sytuację, którą ujrzą poniżej. Chyba już wszyscy dobrze wiedzą, o którym momencie konkretnie mowa. Jak wiemy, TH zakończyło swoją przygodę z wiosennym splitem LEC, przegrywając z Fnatic 1:2. Niemniej przez kilka sekund istniał scenariusz, w którym Jankos i jego towarzysze wygrywają z FNC 2:0.

Mowa tutaj o 26. minucie drugiej potyczki meczu. Choć przez znaczącą większość tej batalii prowadzili Czarno-Pomarańczowi, to w tamtym momencie podczas walki o Barona wyszli fatalnie. Co prawda zgarnęli wzmocnienie, ale zaraz po tym zaczęli się sypać pod naporem obrażeń Heretyków. Najpierw padł Yoon "Jun" Se-jun, chwilę później Oscarinin. Kolejne sekundy i kolejna ofiara, tym razem był nią Iván "Razork" Martín Díaz. Tak więc na placu boju pozostało dwóch graczy brytyjskiej organizacji i cała piątka Heretics. Ale to się też szybko zmieniło, bo do piachu posłano Marka "Humanoida" Brázdę. W międzyczasie jednak upadł już Adrian "Trymbi" Trybus, ale nadal czterech na jednego to niemal gwarantowany sukces. Nie tym razem.

W Noaha wstąpił prawdziwy demon zabijania. Ten w heroicznym stylu wskoczył w rywali i zaczął okładać obecnych tam Jankosa i Victora "Flakkeda" Lirolę Tortosę. Koreańczyk wykorzystał swoją moc i fakt, że w danej chwili nie było tam dwóch pozostałych rywali. W ten sposób hiszpański strzelec padł błyskawicznie. Kolejną ofiarą rozwścieczonego Azjaty był Martin "Wunder" Hansen, który dopiero dołączał do akcji "pokonać Noaha". Po wykluczeniu tego duetu zawodnik FNC zabrał się za Jankowskiego i także go ubił. Zanim Artur "Zwyroo" Trojan pojawił się na miejscu, było już po wszystkim. 22-latek wycofał się, zdobywając quadrakilla i ratując tym samym swoją formację przed murowaną klęską.


Finałowy weekend w LEC zaczyna się już jutro

Zmagania w ramach wiosennej edycji LEC dobiegają końca. Już w niedzielę poznamy mistrza rozgrywek. Póki co pewni walki o obronę tytułu są Samuraje. Jutro z kolei poznamy ich rywali, a będą nimi reprezentanci Fnatic albo Teamu BDS. Transmisję ze pozostałych spotkań LEC 2024 Spring będziecie mogli obejrzeć po polsku na kanałach Polsat Games. Dostępna będzie ona w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024 Spring