5. Faker zostawił swojego kolegę na pastwę losu
I już w pierwszym z przedstawionych przez nas zagrań zaczniemy z wysokiego C, gdyż pochodzi ono z wielkiego finału Esports World Cup. Jak widać, nawet w najważniejszym momencie turnieju formacje są w stanie popełniać błędy. Ten, który zobaczycie poniżej musiał szczególnie boleć fanów T1. Dwójka zawodników tej drużyny nie dogadała się ze sobą, czego efektem była śmierć jednego z nich.
W siódmej minucie drugiej potyczki pomiędzy T1 a Top Esports na górnej alejce znalazł się Lee "Faker" Sang-hyeok. Legendarny midlaner przybył wspomóc Choia "Zeusa" Woo-je, który atakowany był przez dwójkę rywali. Koreańczykom udało się tak dobrze rozegrać akcję, że posłali oponentów do grobu. Tak dobre zagranie jednak pozostawiło pewien niesmak. A to za sprawą dalszych wydarzeń.
Bai "369" Jia-Hao użył Teleportacji z powrotem na linię, na której pozostawał Zeus, natomiast nieopodal niego Faker wracał do bazy. Chińczyk wyczuł okazję i od razu podjął walkę z przeciwnym Rumble'em. Z jakiegoś powodu jednak 28-letni środkowy nie przerwał swojego recalla i powrócił na fontannę, zostawiając swojego kompana. A ten ewidentnie liczył na jego pomoc. Efektem tego była śmierć gracza T1.
4. BLG dostaje prezent od Fakera na Esports World Cup
Kolejna akcja i po raz kolejny jej gwiazdami zostają zawodnicy T1. A w sumie to ponownie głównie chodzi tutaj o Fakera. Jak to mawiał jeden z polskich dziennikarzy sportowych, 28-latek po prostu pomylił odwagę z odważnikiem i kompletnie się przeliczył. Sytuacja wydarzyła się w meczu otwarcia, w którym to wicemistrzowie League of Legends Champions Korea podejmowali Bilibili Gaming.
W drugiej grze tej serii BLG było w niezłej pozycji, aby triumfować. Złoci medaliści LoL Pro League mieli na swoim koncie Duszę Smoka Piekielnego, co znacząco miało pomóc im w walkach drużynowych. Niemniej w 26. minucie to T1 lepiej poradziło sobie w takowej bitwie, notując trzy eliminacje i dwa zgony. Faker jednak nie chciał tego tak zostawić i postanowił zostać bohaterem swojej ekipy. Na środkowej alejce zauważył Penga "Xuna" Li-Xuna. Grający Tristaną Lee Sang-hyeok od razu w niego wskoczył i zaczął strzelać. Jak duże musiało być jego zdziwienie, kiedy to w momencie skoku z krzaków wyłonił się Zhao "Elk" Jia-Hao. Jak możecie się domyślić, środkowy T1 musiał uznać wyższość oponentów.
Ale na tym nie koniec. W pobliżu Fakera znajdował się jeszcze Mun "Oner" Hyeon-jun, który prawdopodobnie byłby w stanie pomścić swojego sojusznika. Być może by się to wydarzyło, gdyby nie fakt, że zanim koreański midlaner pożegnał się z życiem, to jeszcze wystrzelił Xuna ze swojego ulta. W ten sposób Oner nie miał już zbytnio jak do niego dobiec i przez taki błąd także był zmuszony oglądać po chwili szary ekran.
3. Nieudany dive w wykonaniu wicemistrzów Esports World Cup
Na miejscu trzecim największych faili zakończonego niedawno Esports World Cup znalazło się zagranie z trzeciego ćwierćfinału. W nim Top Esports podejmowało Gen.G Esports. Niespodziewanie już w pierwszym starciu mistrzowie Mid-Season Invitational 2024, którzy byli typowani do wygranej także EWC, ponieśli porażkę i odpadli. TES znalazło sposób na faworyzowane GEN i pokonało Koreańczyków 2:0. Początek pierwszej potyczki natomiast wcale na to nie wskazywał.
Mistrzowie LCK bardzo szybko znaleźli eliminację otwarcia na górnej alejce. Top Esports starało się odpowiedzieć po drugiej stronie mapy, ale jak się okazało, nie wyszło to tak, jak planowali zawodnicy tej formacji. W 11. minucie botlane TES zaatakował wrogi duet i dość sprawnie posłał Sona "Lehendsa" Si-woo na deski. Został więc sam Kim "Peyz" Su-hwan, za którego także zabrali się oponenci. 18-latek natomiast zdołał zwiać pod wieżę, ale to nie powstrzymało oponentów od ataku. Nastoletni Koreańczyk jednak utrzymywał się tak długo, że przeciwna dwójka musiała się wycofać. I wtedy do akcji wkroczył Kim "Canyon" Geon-bu, używając ulta Karthusa na rywali z dolnej alejki, którzy nie mieli zbyt dużo zdrowia. W efekcie bezpośrednio od Rekwiem upadł Tian "Meiko" Ye, a Yu "JackeyLove'owi" Wen-Bo został skrawek paska. Ale tym zajął się już Peyz, który wystrzelił pocisk Apheliosa i dobił Chińczyka.
2. Zeus bawi się w ArQuela
Krzysztof "ArQuel" Sauć to postać, której polskiej społeczności LoL-a raczej przedstawiać nie trzeba. Popularny streamer znany jest między innymi z tego, że czasem ma momenty słabości i lubi podjąć niezbyt przemyślaną decyzję. W ten sposób powstały nawet konkretne zagrania na jego cześć, okrzyknięte mianem firmóweczek. Czasem nawet profesjonaliści zgapiają takowe zagrywki od 29-latka.
Zabawić się w Arquela postanowił Zeus w decydującej potyczce półfinałowej serii między T1 a Teamem Liquid Honda. Ekipa z Korei niespodziewanie została postawiona pod ścianą i z ledwością była w stanie wyjść obronną ręką przeciwko reprezentantom Ameryki. Uratowała ich kradzież Barona w wykonaniu Onera. Zanim do tego doszło to wicemistrzowie LCK popełnili wiele błędów, co wykorzystywało TL.
Taki zaliczył m.in. właśnie Zeus i to już na początku gry. W trzeciej minucie toplaner T1 został zaatakowany przez trójkę rywali. I w tym przypadku akurat nie można mu niczego zarzucić, sam miał dopiero pierwszy poziom i wspomagany nawet przez sojuszniczą wieżę nie był w stanie przetrwać obrażeń oponentów. Skarcić 20-latka można natomiast za to, co zrobił później. Ten od razu po odrodzeniu postanowił teleportować się z powrotem na linię, na której ciągle obecne było wrogie trio. Zawodnicy Liquid nie mieli zamiaru przepuścić takiej okazji i raz jeszcze ukatrupili przeciwnika.
1. Plan był dobry, ale kompletnie nie wyszedł
Na sam koniec czeka nas akcja, w której nie będzie już ani graczy T1, ani w sumie żadnych reprezentantów Azji. Choć, jakby nie patrzeć, w tej sytuacji udział bierze Koreańczyk, jednakże jest on graczem FlyQuest. Song "Quad" Su-hyeong, bo to o nim mowa, w drugiej grze pojedynku z G2 Esports w nieprzemyślany sposób skorzystał z teleportacji – coś na zasadzie tego, co pokazał przed chwilą Zeus. Niemniej miało to miejsce już w 11. minucie, więc miał on dostęp do wszystkich swoich umiejętności, co w przypadku grania Corkim było dość kluczowe. Samuraje natomiast odczytali ten ruch jako potencjalną szansę na łatwe zgładzenie 21-latka.
Od razu po pojawieniu się na miejscu G2 wzięło się do roboty. Mihael "Mikyx" Mehle błyskawicznie wskoczył w rywala Rell, traktując go pierwszą dawką kontroli tłumu. Do miejsca dobiegał także Martin "Yike" Sundelin, który miał dołożyć kolejną dawką CC od Vi. Quad jednak znalazł krótkie okienko, w którym nie był ogłuszony i momentalnie użył Błysku oraz Walkirii pod swoją wieżę. I to okazało się być dla niego zbawienne.
Szwedzki dżungler wcześniej zakolejkował już ulta Stróża Prawa z Piltover i wjechał razem z Corkim pod wrogą strukturę. Jego kompani za nim podążyli, ale na miejsce przybył z odsieczą Kacper "Inspired" Słoma. Dzięki niemu pierwszy z życiem pożegnać musiał się Yike, a następnie także Rasmus "Caps" Winther. Finalnie wyszło więc na to, że po stronie FLY przetrwali wszyscy, natomiast w szeregach G2 aż dwójka graczy wąchała kwiatki od spodu.