5. Duet Rogue myślał, że wyłapał Jojo, ale...
Bieżące zestawienie zainauguruje sytuacja z poniedziałkowej batalii w LEC-u pomiędzy Movistar KOI a Rogue. Było to starcie z kategorii jednostronnych. Wedle oczekiwań to hiszpańsko-kanadyjska formacja poradziła sobie ze swoimi rywalami i to stosunkowo łatwo. Łotrzyki nie miał zbyt wiele do powiedzenia, chociaż czasem udawało im się ukatrupić przeciwników, zwłaszcza toplanera.
W okolicach 16. minuty jednak zawodnicy RGE zaczaili się na Josepha "Jojopyuna" Joona Pyuna w krzaku przy rzece. I miała to być zasadzka idealna. Bo jak inaczej nazwać pułapkę, w której masz przewagę liczebną, a dodatkowo kompletnie zaskakujesz wroga? Faktycznie, wszystko wyszło wedle planu – Kanadyjczyk nie spodziewał się ataku i to jeszcze dwóch na jednego. Ale to było tyle, jeśli chodzi o "sukces" Rogue. Szybko okazało się bowiem, że pomimo iż Łotrzyków jest więcej, to niespecjalnie mają oni na tyle dużą siłę rażenia, aby zagrozić Jojo. Co więcej, wyszło na to, że to midlaner MKOI przejął inicjatywę i z potencjalnej ofiary stał się oprawcą. Sam ubił Patrika "Patrika" Jírů, utrzymując się też ostatecznie przy życiu.
4. Closer miał w głowie plan, zrobił go sam, ale to nie wyszło najlepiej
Kolejna wpadka ma nieco inny charakter. Tym razem jest to przykład nie najlepszego zgrania się swoimi umiejętnościami, połączonego z niedogadaniem się w kwestii przeprowadzenia danej akcji. Taka właśnie sytuacja miała miejsce w starciu Teamu BDS z GIANTX. Przedstawiciele GX dominowali w tym meczu swoich rywali, w pełni kontrolując przebieg starcia. Niemniej nie obyło się właśnie bez drobnych niedociągnięć.
Takowe pojawiło się mniej więcej po pół godziny trwania pojedynku. Wtedy GX miało już ogromną przewagę i najwidoczniej chciało bardzo szybko dopełnić dzieła zniszczenia. Dlatego też po raz kolejny zdecydowano się na skorzystanie z combo Nocturne + Orianny, aby wciągnąć rywali i ich momentalnie rozbić. Plan był dobry, ale wykonanie pozostawiało już wiele do życzenia. Can "Closer" Çelik poczuł się zbyt pewnie i wleciał w oponentów bez zawahania. Pomknął on jednak tak daleko, że ult Orianny musiał być wykorzystany wcześniej, przez co trafił wyłącznie Leonę. Co gorsza, nie miał kto podążyć za inicjacją Turka, więc ostatecznie ustalono, że jego kumple zostawią go na pożarcie, a sami wycofają się z tego planu.
3. Duet Movistar KOI przecenił swoje możliwości
Na miejscu trzecim wylądowała walka z początku meczu pomiędzy G2 Esports a Movistar KOI. Spotkanie to było bez dwóch zdań jednym z lepszych podczas minionej kolejki LEC. A przynajmniej na takie się zapowiadało. Ostatecznie górą byli Samurajowie, którzy ostatnio zaliczają dobry okres. Z kolei MKOI łapie drobną zadyszkę.
I w sumie idealny tego przykład otrzymaliśmy właśnie już na starcie wspomnianej bitwy. W 3. minucie bowiem doszło do krwawego starcia na dolnej alejce. Wtedy oba duety stanęły do walki. Inicjatorami byli reprezentanci G2 Esports, którzy jednak musieli się błyskawicznie odwrócić. Dwójka MKOI dobrze skontrowała zamiary wrogów, samemu stając się wówczas atakującymi. Chwilowy przypływ mocy okazał się jednak dla nich zgubny. Álvaro "Alvaro" Fernández del Amo postawił o krok za daleko i został przez to uśmiercony. David "Supa" Martínez García natomiast nie chciał tak tego zostawić i postanowił pomścić swojego kolegę. Ale to też nie było najlepszą decyzją, bo Steven "Hans sama" Liv wraz z Labrosem "Labrovem" Papoutsakisem znakomicie rozegrali całą walkę, posyłając na deski także Supę.
2. Alvaro Tokio drift prosto do trumny
Kończymy z zagraniami, które miały jakiś sens, a po prostu nie wyszły tak, jak planowano. Przechodzimy do dwóch całkowicie bezsensownych i niepotrzebnych akcji, które szans na powodzenie nie miały od samego startu. I co ciekawe, obie kręcą się wokół Herolda. W pierwszej z nich rolę głównego aktora przyjął wcześniej wspominany już Alvaro.
Tym razem mowa jednak o pojedynku Movistar KOI z Rogue. Tutaj akurat przedstawiciele hiszpańskiej organizacji nie mieli zbyt wielu problemów z wygraną. Nietrudno też się dziwić, bo RGE to akurat jedna z najgorszych ekip całego LEC. Czasem jednak można było odnieść wrażenie, że gracze MKOI wręcz kpią ze swoich oponentów. Tak właśnie było w 19. minucie. Po rozbiciu wieży na górnej alejce z pomocą fioletowego potwora Alvaro postanowił osiodłać go i przekierować na środkową linię. Mimo iż całkiem zwinnie wykręcił między wszystkimi przeszkodami w dżungli, to już w wieżę na midzie nie zdołał wycelować. Zamiast tego władował się z impetem w pobliską ścianę, trafiając w sam środek wrogiej ekipy. Ta momentalnie wymazała go z powierzchni Pól Sprawiedliwości, prezentując kompletnie niepotrzebną śmierć.
1. Hylissang po raz kolejny pokazuje swój "geniusz"
Alvaro chyba pozazdrościł innemu zawodnikowi, który wykonał podobny ruch w LEC-u dwa dni wcześniej. I raczej nietrudno jest domyślić się, kto inny mógł dokonać tak świetnego "zagrania". Tak, dobrze myślicie, to Zdravets "Hylissang" Iliev Galabov. Bułgar akurat znany jest z tego, że regularnie podejmuje tak kuriozalne decyzje, że czasem nawet trudno jest na nie wpaść. A on wpada na nie bardzo często. Ba, od razu przechodzi też do ich realizacji, nie zadając sobie trudu, aby nieco dłużej pomyśleć, czy ma to w ogóle rację bytu.
I kolejny przejaw tego "geniuszu" Hylissanga mieliśmy właśnie w sobotniej batalii Teamu Vitality z Karmine Corp. Przed wybiciem 20. minuty Pszczoły zebrały się na dolnej alejce, chcąc skorzystać z Herolda, który miałby pomóc im rozbić co najmniej jedną wieżę. To zakończyło się sukcesem. Wspierający VIT natomiast nie miał zamiaru na tym poprzestać i postanowił, że wsiądzie za stery bestii i wbiegnie jeszcze w kolejną strukturę. Problem był jednak taki, że nie dość, że sam Galabov nie miał zbyt wielu punktów zdrowia, to potworowi także zostało niespełna 500 HP. I podczas jazdy w stronę czerwonej budowli gracze KC byli w stanie zabić fioletowego jegomościa, przez co Hylissang przedwcześnie z niego wypadł. A że miał nie za dużo życia, to oponenci z tego skorzystali i jego również posłali do grobu.
Teraz trwa przerwa od LEC. Rozgrywki wracają 15 lutego. Wszystkie spotkania z polskim komentarzem będziecie mogli oglądać na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu i na YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: