5. Czyste zagranie w wykonaniu GOAT-a LEC
Zazwyczaj w naszych zestawieniach najlepszych zagrywek tygodnia LEC pierwsza w kolejności jest akcja, która pełni funkcję pewnego rodzaju rozgrzewki. Tym razem jednak jest inaczej, bo plejsów było tyle, że każdy z naszej top 5 jest już szczególny na swój sposób. Zresztą, już sam fakt, iż na otwarcie prezentujemy zagranie Rasmusa "Capsa" Winthera, uznawanego za gracza wszechczasów jeśli chodzi o Stary Kontynent, musi coś znaczyć.
Duńczyk miał kilka fajnych momentów i bez dwóch zdań częściej oglądaliśmy w miniony weekend Clapsa, aniżeli Crapsa. Znakomitym wyczuciem, ale też i trzeźwym umysłem, popisał się na chwilę przed wybiciem kwadransa w trzeciej grze serii przeciwko Movistar KOI. Grający Annie środkowy G2 Esports znajdował się wtedy na dolnej alejce, gdzie lane'ował z wrogim midlanerem – Josephem "Jojopyunem" Joonem Pyunem. W pewnej chwili do Kanadyjczyka dołączył jego leśnik w celu ubicia Winthera. I okazja wyglądała na naprawdę niezłą, gdyż Annie to nieszczególnie mobilna postać, a Yone ma arsenał na łatwe łapanie rywali. Caps natomiast cały plan zdusił w zarodku, przewidując, co może się zaraz stać. Zdążył wysadzić Jojo, który już miał wskakiwać w oponenta. Co więcej, praktycznie w tym samym czasie zdołał odflashować od Javiera "Elyoyi" Pradesa Batalli, unikając jego umiejętności i wychodząc z łatwością z potrzasku.
4. Razork ratuje wynik walki
W zestawieniu najlepszych akcji minionej kolejki LEC nie mogło oczywiście zabraknąć czegoś z naszego europejskiego szlagiera. Po raz kolejny otrzymaliśmy bowiem okazję do obejrzenia starcia pomiędzy Fnatic a G2 Esports. Tym razem to Samuraje byli lepsi, co być może zaskoczyło wielu widzów. Srebrni medaliści poprzedniego splitu jednak w ważnym momencie wzięli się w garść i pokazali swoją pełną moc.
Ale to też nie było tak, że FNC dało się całkowicie rozbić – co to, to nie. Seria, mimo iż zakończyła się na dystansie czterech gier, miała kilka zwrotów akcji i heroicznych zagrań. Jednym z nich określić możemy bohaterski czyn Ivána "Razorka" Martína Díaza z 23. minuty drugiej gry. W tamtej chwili to Czarno-Pomarańczowi prowadzili w złocie, ale tempo lepsze miało G2, które właśnie wygrywało walkę przy smoku. Samuraje świetnie zachowali się w tej bijatyce, zgarniając dwie eliminacje za zero. Aż do wspomnianego już zagrania hiszpańskiego dżunglera. Rywale uciekali na niskich paskach zdrowia. Razork, mimo iż sam był solidnie poturbowany, to zdecydował się jeszcze rzucić zza ściany włócznią Pantheona w stronę wycofujących się wrogów. Efekt? Dwa kille dzięki jednemu rzutowi. I na tym zagraniu stawiamy kropkę, pomijając to, co zrobił 24-letni leśnik chwilę później.
3. Pewność siebie Jojopyuna w końcu popłaciła
Wracamy do meczu G2 Esports kontra Movistar KOI, czyli bitwy o awans nie tylko do finału LEC, ale też i na dwa światowej rangi turnieje – Mid-Season Invitational oraz Esports World Cup. Nic więc dziwnego, że w meczu tym roiło się aż od świetnych zagrywek. Kiedy stawka jest tak ogromna, to drużyny dają z siebie wszystko, co tylko mogą i nigdy się nie poddają. Ponadto w każdego z zawodników wstępuje nowa energia i motywacja zostania bohaterem.
I nie inaczej było w przypadku MKOI. A któż inny chciałby otrzymać miano herosa swojej własnej ekipy, jak nie Jojopyun? Nieokiełznany 20-latek jednak tym razem, w odróżnieniu od wielu przypadków z przeszłości, faktycznie dokonał czegoś, co można było uznać za przejaw heroizmu. W 35. minucie drugiej gry G2 było już bliskie dopięcia swego z prawie dziesięciotysięczną przewagą w złocie. Samuraje pchali alejki wraz ze wzmocnieniem Barona, co sugerowało, że kres jest już blisko.
Wtedy właśnie cały na biało wjechał (i to dosłownie) Jojo na Azirze. Kanadyjczyk wyczuł znakomity moment, wsuwając się szuflą prosto na tyły wroga. Zrobił to na tyle umiejętnie, że zdołał wyłapać Stevena "Hansa samę" Liva, po czym go przerzucił swoją ścianą. I jak się okazało, udało mu się też błyskawicznie posłać do piachu francuskiego strzelca. Jakby tego było mało, to po chwili do ADC G2 dołączył toplaner, który również gryzł glebę. To był początek niesamowitego comebacku, który finalnie i tak się nie udał.
2. Duet Movistar KOI ogrywa złotych medalistów LEC
A skoro o Jojopyunie mowa, to trzeba przyznać, że jako jeden z niewielu zawodników LEC zaliczył on ogromny glowup względem tego, co prezentował na początku dołączenia do ligi. Z niesfornego, egoistycznego i nie do końca pewnego swoich mechanik gracza stał się niesfornym, egoistycznym i dużo lepszym mechanicznie graczem. Reprezentant Ameryki Północnej znacząco też poprawił swoje wyczucie, które w końcu idzie w parze z jego ogromnym talentem.
Potwierdzenie tego, że Jojo ma swoje momenty geniuszu, mogliśmy znaleźć w pierwszej grze starcia Movistar KOI z Karmine Corp. Otwarcie tej serii było dość dziwne, bo przez bardzo długi czas obie ekipy stroniły od agresji, przez co przez prawie 20 minut na tablicy wyników widniało 0:0. Prawie, bo właśnie pod koniec 20. minuty się to zmieniło. Wtedy za spust zdecydowali się w końcu pociągnąć mistrzowie LEC, którzy w trójkę zaatakowali osamotnionego Kanadyjczyka na górnej alejce. Zapowiadało się na gładkie zanurkowanie i ucieczkę. Ale nic z tych rzeczy. Joon Pyun tak poczarował, że zdołał uwolnić się z łańcucha efektów kontroli tłumu. Co więcej, do pomocy zdążył przybiec mu już Elyoya i wtedy zaczęło się show. Dwójka graczy MKOI zakręciła rywalami, przez co z pierwotnie łatwego zabójstwa na Jojo, skończyło się na trzech śmierciach przedstawicieli KC, podczas gdy midlaner drużyny przeciwnej uszedł z życiem.
1. Wicemistrz LEC ze znakomitym zagraniem na wagę zwycięstwa
Trzeba przyznać, że poprzednia zagrywka mogła uzyskać nawet miano najlepszej z całego tygodnia. My sami mieliśmy niemałą zagwozdkę pomiędzy powyższym zagraniem a tym, co ostatecznie znalazło się na miejscu numer jeden. Koniec końców zdecydowaliśmy się docenić akcję w wykonaniu Hansa samy, która tak na dobrą sprawę zapewniła Samurajom zwycięstwo w trzeciej potyczce serii przeciwko Fnatic.
37. minuta, trudna sytuacja dla Czarno-Pomarańczowych, którzy choć prowadzili na tamtą chwilę w kwestii funduszy, to znaleźli się w rozkroku. Czemu? Walka toczyła się w dwóch miejscach na mapie i po jednej ze stron to Samuraje triumfowali. To sprawiło, że FNC musiało cofnąć do bazy, do której dobierał się wrogi duet. Ale G2 wiedziało, że musi przerywać powroty swoim wrogom, czego skutecznie dokonywało. Fnatic nie miało wyboru – musiało szybko rozprawić się z przeszkadzającymi oponentami. Wtedy jednak właśnie fenomenalną dyspozycją popisał się Hans sama. Francuz znalazł się w sytuacji jeden na dwóch i wydawało się, że zostanie zabity. Całą akcję rozegrał natomiast po mistrzowsku, w ostatniej chwili posyłając obu przeciwników do grobu, a samemu utrzymując się przy życiu. I ta zagrywka była wisienką na torcie, bo dzięki temu G2 już bez problemu rozbiło pozostałe struktury w bazie brytyjskiej organizacji, wychodząc na prowadzenie w serii.
Wszystkie pozostałe spotkania play-offów LEC będziecie mogli oglądać z polskim komentarzem na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu i na YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu LEC zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: