5. nuc wybrał złe miejsce do teleportacji

Na początek wlatuje akcja z drugiej gry meczu pomiędzy Fnatic a Teamem BDS. W tej potyczce dość łatwo było wskazać faworyta, choć znaleźli się z pewnością tacy, co mieli cień nadziei, że BDS zagra dobrze. Tak się natomiast nie stało, gdyż Czarno-Pomarańczowi w pewnym stylu zdołali dotrzeć do szczęśliwego końca z wygraną 2:0. Drużynie reprezentującej szwajcarską organizację na pewno jednak nie pomagały takie zagrania, jak te, które zobaczycie poniżej.

W okolicach 32. minuty FNC zabrało się za Starszego Smoka. Dzięki sporej przewadze i znacznie lepszej pozycji raczej nie musiało się obawiać o powodzenie tego zagrania. BDS jednak nie mogło pozostać bierne i za wszelką cenę starało się dopchać do leża potwora. Bezskutecznie. Elder wpadł na konto Fnatic, a ocalali wrogowie zaczęli zwiewać. W międzyczasie zaś do swoich kompanów chciał dołączyć Ilias "nuc" Bizriken, który użył teleportacji do jednego z Totemów Wizji. Problem był natomiast taki, że zanim dotarł na miejsce, to jego kumpli już tam dawno nie było, a on sam wpadł w środek paszczy lwa. W mgnieniu oka został rozszarpany przez oponentów.

4. Lot nie dał się nabrać na sztuczki Myrwna

Alex "Myrwn" Pastor Villarejo to jeden z najbardziej unikalnych zawodników grających obecnie w LEC. Ma on swój własny styl, który jest wyjątkowy i trudny do podrobienia. Często decyduje się na niekonwencjonalne wybory, starając się zaskoczyć przeciwnika. To jego główna broń. Poza decydowaniem się na nietypowych bohaterów, nietypowe są często też jego zagrania już na Summoner's Rifcie. Są one zazwyczaj bardzo ryzykowne i nie zawsze kończą się happy endem.

I tak właśnie było w szóstej minucie pierwszej gry przeciwko GIANTX. Sterujący wówczas Aurorą Hiszpan mierzył się z K'Sante Erena "Lota" Yıldıza. We wspomnianym momencie doszło do wymiany ognia pomiędzy toplanerami. Szybko okazało się, że obecny mistrz LEC nie ma zbyt wielu szans w bezpośrednim starciu z Dumą Nazumahu. Problem był jednak taki, że średnio miał też możliwość ucieczki, bo ciągle był przerzucany przez rywala. Myrwn zatem zdecydował się na szaleńczy ruch, próbując ograć oponenta Błyskiem i skokiem Aurory. Ale Lot nie dał się nabrać na takie zagrywki, przez co cała akcja Pastora Villarejo, zamiast być genialna, wyszła komicznie.

3. Zagranie z kategorii "co autor miał na myśli?"

Często podczas oglądania największych wpadek w LEC mamy momenty, w których najchętniej złapalibyśmy się za głowę. Trudno bowiem niekiedy uwierzyć, że profesjonaliści są w stanie wyrabiać takie rzeczy. No i poniżej właśnie jest jeden z przykładów tego typu sytuacji. W roli głównej Javier "Elyoya" Prades Batalla, czyli leśnik Movistar KOI.

Nie jest to do niego podobne, bo hiszpański dżungler zazwyczaj prezentuje wysoką formę indywidualną. Rzadko też podejmuje absolutnie karygodne decyzje i często prowadzi swój zespół do wygranej. Ale akcją, która miała wskazać drogę do ewentualnego zwycięstwa MKOI na pewno nie była ta z 11. minuty pierwszej gry meczu z Karmine Corp. Grający wówczas Lillią obecny mistrz LEC miał zamiar zaatakować Kima "Cannę" Chang-donga. I okej, nie byłoby w tym nic dziwnego. Problem był jednak taki, że Elyoya najpierw musiał wyczyścić wizję, a do tego jeszcze czekał na swojego strzelca, aż przepcha falę pod przeciwną wieżę.

Wykorzystać to zdecydował się koreański toplaner, który zaczął podsmażać Lillię ognioplujem Rumble'a, dorzucając jeszcze kilka rakietek. Na zawodniku Movistar KOI nie zrobiło to większego wrażenia i to był błąd. Mimo utraty prawie połowy paska zdrowia stwierdził on, że i tak wejdzie w przeciwnego górnoalejkowicza. Azjata jednak raz jeszcze wystosował w niego swoje zasoby, które tym razem okazały się dać letalną dawkę. Tak więc Elyoya jak gdyby nigdy nic po prostu upadł.

2. Alvaro znacząco utrudnił grę swojej drużynie

Nie jest to jednak koniec wpadek w wykonaniu obecnie panujących mistrzów LEC. Ci trochę nabroili w meczu z Karmine Corp i teraz za to wszystko trzeba ich rozliczyć. Następny w kolejce jest Álvaro "Alvaro" Fernández del Amo. Wspierający Movistar KOI raczej też coraz częściej kojarzony jest ze stabilną i wysoką formą. We wspominanym przez nas momencie jednak wyglądało to tak, jakby postradał on swoje zmysły.

W siódmej minucie drugiej gry pojedynku z KC oba duety na dolnej alejce zaczęły się ze sobą ścierać. W teoretycznie lepszej pozycji znaleźli się jednak gracze MKOI, którzy odgradzali wrogą dwójkę od minionów. Delikatnie obijać też chciał ją David "Supa" Martínez García, któremu się to udawało. Ale na obijaniu i utrzymywaniu dystansu miało się skończyć. Wtedy natomiast ni z gruchy, ni z pietruchy wskoczyć w oponentów zdecydował się Alvaro. Widać było jednak, że jest to zupełnie rozsynchronizowana akcja, gdyż Supa w momencie wejścia swojego wspierającego miał zamiar wycofać się do stworów.

Zmuszony przez supporta wrócił z kolei do walki, ale tam już nie było co zbierać. Caliste "Caliste" Henry-Hennebert wraz z Raphaëlem "Targamasem" Crabbé ubili przeciwnego Rakana. Zaraz po tym zabrali się jeszcze za Supę, wykorzystując podekscytowanie Jinx. Hiszpański strzelec również upadł, a po drodze napatoczył się jeszcze Elyoya. I ten także musiał uznać wyższość wrogów, co skończyło się finalnie akcją 3 za 0 dla KCORP.

1. Błąd Jojopyuna, który pogrzebał szanse MKOI na zwycięstwo

No i dobra – Myrwn rozliczony, Elyoya rozliczony, Alvaro rozliczony. Pora więc na kolejnego gagatka z szeregów złotych medalistów wiosennego splitu LEC. A tym jest Joseph "Jojopyun" Joon Pyun. Choć poprzednie akcje prawdopodobnie były większymi wtopami z takiego klasycznego rozumienia, to ta poniższa, choć w teorii błaha, miała ogromne reperkusje.

Mowa tutaj o sytuacji z 28. minuty decydującego starcia serii Karmine Corp kontra Movistar KOI. Obie formacje były w bardzo podobnej sytuacji, jeśli chodzi o finanse. Zawalczyć o prowadzenie zdecydowało się natomiast KC, które zaczęło ubijać Barona. Ale MKOI nie chciało oddać go za darmo i w porę dobiegło do leża. I być może nawet udałoby się stoczyć o niego bój, gdyby nie zbyt duża pewność siebie Jojopyuna. Midlaner hiszpańskiej organizacji, mimo iż nie dysponował Błyskiem, to zapuścił się bardzo głęboko po wycofującego się Targamasa.

Problem był jednak taki, że wszystko to dobrze widzieli wrogowie z KCORP. Sam belgijski wspierający też wyczuł pismo nosem i odwrócił się w Jojo z ultem Neeko. Joon Pyun nie miał wtedy nic do gadania, bo zaraz po podbiciu przeciwnego supporta został zaatakowany przez resztę przeciwników, co skończyło się dla niego śmiercią. Zresztą, nie tylko jego, bo ta głupia akcja poskutkowała łącznie śmiercią aż czwórki graczy Movistar KOI, a koniec końców też i Nashorem na konto KC.


Rywalizacja w ramach letniego splitu LEC wraca już w najbliższą sobotę. Nadchodzące mecze będziecie mogli oglądać na oficjalnej polskiej transmisji u Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu albo w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej edycji LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego banera:

LEC