5. Jojopyun zabija i Jojopyun ucieka!
Ale spokojnie, zanim wrzucimy akcję Mateusza "Czajka" Czajki na tapet, to czekają nas jeszcze cztery inne godne uwagi zagrania. Na dobry start wlatuje Joseph "Jojopyun" Joon Pyun. A prawdopodobnie bardzo dobrze wiecie, że gdy Kanadyjczyk pojawia się na naszej liście, to można spodziewać się czegoś wystrzałowego. I nie inaczej będzie tym razem, bo Jojo nie dość, że pokazał nam to, co lubimy w nim najbardziej, to jeszcze zdołał zachować swoje życie (z czym akurat wielokrotnie miał problemy).
Wszystko miało miejsce w trzeciej bitwie pomiędzy Movistar KOI a G2 Esports. Walka obecnych mistrzów LEC z obecnie najlepiej wyglądającą ekipą zapowiadała się naprawdę solidnie. Taka też zresztą była, ale jednak to Samurajowie okazali się być wciąż niezłomni. Niemniej MKOI miało swoje momenty, zwłaszcza w grze numer trzy. To właśnie wtedy już w 29. minucie gracze hiszpańskiej organizacji zaczęli dobijać się do wrogich bram ze wzmocnieniem Barona. Podczas gdy oczy kamery zwrócone były na dolną alejkę – gdyż tam mieściła się aż ósemka zawodników – to całe show miało miejsce na środku. Tam atak Jojo starał się odeprzeć Steven "Hans sama" Liv. Midlaner Movistar KOI jednak wyczuł szansę na ewentualne zabicie Francuza. I rzeczywiście, udało mu się ukatrupić przeciwnego strzelca i to dość łatwo. Wtedy też na miejsce przybyli sojusznicy Hansa, którzy chcieli zemścić się na rywalu. Ten zaś świetnie zagrał wokół swojego ulta Ryze'a, teleportując się w bezpieczne miejsce w efektownym stylu. Tak więc ostatecznie skończyło się na tym, że i wilk syty i owca cała!
4. Kluczowa inicjacja Labrova
Co by jednak nie mówić, w meczu G2 Esports kontra Movistar KOI królowie byli tylko jedni. I bynajmniej nie byli to właśnie "obecni" królowie. Prym wiedli bowiem podopieczni Dylana Falco, którzy byli w stanie nawet wyjść z tak dużych opałów, że niektórzy mogliby stwierdzić, że wyjść się z nich nie da. My natomiast nie o tym (spoiler, więcej o wspomnianej akcji dowiecie się w zestawieniu największych wpadek, które już jutro). Teraz pora na zagranie Labrosa "Labrova" Papoutsakisa.
Grecki wspierający nieczęsto był przez nas brany pod uwagę podczas selekcji materiałów do najlepszych zagrań. Ostatnimi czasy jednak udaje mu się prezentować coraz lepiej, a co najważniejsze, dużo stabilniej. Zdarza się nawet, że zrobi coś, co powinno być przez nas zauważone. I takim "czymś" była właśnie inicjacja z 24. minuty pierwszej gry serii. Grający wówczas Rell 23-latek upewnił się, że jego drużyna nie przegra bitwy o smoka. A wręcz przeciwnie – sprawił, że została ona wygrana. Wszystko dlatego, że znalazł fantastyczne wejście ze swoim ultem, co całkowicie ustawiło wynik walki. Koledzy z jego drużyny na pewno byli mu w tamtej chwili wdzięczni.
3. Były mistrz LEC pokazuje, na co stać Pyke'a
Na chwilę odchodzimy od starcia G2 Esports vs Movistar KOI (ale spokojnie, to jeszcze nie wszystko z tego meczu). Teraz pora zaglądnąć do ostatniej bitwy minionej kolejki play-offów LEC, w której Fnatic zmierzyło się z GIANTX. Wielu myślało, że będzie to równe spotkanie, które może nawet doczekać się piątej gry. No cóż, każdy, kto tak uważał, był w sporym błędzie. Głównie za sprawą naprawdę przeciętnej dyspozycji GX.
Jak możecie zatem się spodziewać, graczy GIANTX chwalić w tym wypadku nie będziemy. Ale Czarno-Pomarańczowych już jak najbardziej, bo oni akurat zaprezentowali się bardzo solidnie. Nasze serce skradła natomiast akcja Mihaela "Mikyxa" Mehle z drugiej gry serii. W potyczce tej Słoweniec zdecydował się na wybór Pyke'a i wybitnie wykorzystał zasoby tego herosa. Idealnym przykładem była sytuacja z 25. minuty pojedynku, w której doszło do walki drużynowej. Wspierający FNC genialnie przedłużył swojego dasha, korzystając z ulta oraz Błysku. W ten sposób nominalnie krótki skok stał się sporym susem, co pozwoliło ogłuszyć aż dwójkę wrogów. A to też ostatecznie przełożyło się na dwie eliminacje na jego konto.
2. Hans solo (bolo)
Wracamy do starcia G2 Esports z Movistar KOI, bo na wyróżnienie zasługuje jeszcze jeden zawodnik. Tym razem mowa o Hansie samie. I widzicie, los bywa przewrotny, bo jeszcze chwilę temu Francuza przedstawialiśmy jako ofiarę Jojopyuna. A teraz? Teraz pozycja zmieni się o 180 stopni, bo strzelec Samurajów popisał się takim zagraniem, że niejednej osobie pewnie opadła po nim szczęka.
Wszystko miało miejsce na środkowej alejce w 17. minucie trzeciej gry. Wtedy David "Supa" Martínez García zauważył, że Liv wraca do bazy. Hiszpan postanowił przerwać mu powrót, na co Hans sama od razu zareagował. Zaczął ostrzeliwać przeciwnego marksmana i to na tyle skutecznie, że jego pasek zdrowia zaczął gwałtownie spadać. Agresja Hansa była na tyle duża, że Supa musiał ostatecznie też użyć Błysku za ścianę. To nie przeszkodziło bardziej doświadczonemu ADC w ukatrupieniu swojego przeciwnika. Ofensywnie wykorzystał on ulta Xayah, kierując swoje pióra w stronę oponenta. I jak się okazało dawka obrażeń była na tyle duża, że dobiła wrogiego Ezreala. Zawodnik G2 pokazał zatem, kto tutaj rządzi.
1. Czajek bohaterem swojej drużyny
No i doczekaliście się, pora na crème de la crème, czyli akcję naszego rodzynka. Czajka niestety już w play-offach LEC nie ma. Co gorsza, jego Team Vitality pożegnał się z rozgrywkami w nie najlepszym stylu. Z drugiej strony zaś Polak prezentował się naprawdę dobrze, czy to we wspominanym starciu z Karmine Corp, czy ogólnie na przestrzeni minionych tygodni. Tak więc po raz ostatni w tym roku mamy chociaż szansę dać na niego trochę spotlightu.
A powód wcale błahy nie jest, bo to, co Czajek zrobił w pierwszej grze pojedynku z KC, zasługuje na owacje na stojąco. VIT mimo ostatecznej przegranej początek miało całkiem niezły. W starciu otwierającym batalię udało się triumfować, choć dopiero po długiej i wyniszczającej bitwie. Wygranej tej by nie było, gdyby nie bohaterskie zagranie Czajki, który uratował swoją drużynę przed wypuszczeniem zwycięstwa z rąk. W 49. minucie Vitality miało bowiem zamiar kończyć rozgrywkę, lecz niefortunny teamfight pokrzyżował te plany. Co gorsza, czas na ponowne pojawienie się reprezentantów VIT na Summoner's Rifcie był na tyle długi, że KCORP mogło pokusić się nawet o skończenie starcia. Na szczęście jednak nasz biało-czerwony heros zdołał w świetnym stylu ukatrupić jeszcze dwójkę oponentów, kupując czas. KC nie dało rady zamknąć pojedynku, a finalnie to właśnie Pszczoły zgarnęły punkt.
Finałowy weekend LEC 2025 Summer rozpocznie się od meczu Fnatic vs Karmine Corp w najbliższy piątek. To oraz kolejne spotkania będziecie mogli oglądać na oficjalnej polskiej transmisji u Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu albo w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej edycji LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego banera: