Wygrane i przegrane. Wzloty i upadki. Momenty wielkiej radości i chwile zawodu. Tak w skrócie można opisać to, co działo się przez ostatnie jedenaście miesięcy z bez wątpienia najlepszą polską drużyną Counter-Strike: Global Offensive - Virtus.pro. NEO, TaZ, pasha, Snax, byali i kuben - a czasami nawet zmiennicy - przez cały 2015 rok dostarczali nam mnóstwa wrażeń.

Jest to pierwsza z dwóch części podsumowania roku 2015 w wykonaniu reprezentantów Virtus.pro. W drugiej, która ukaże się już niebawem, więcej uwagi poświęcimy statystykom zarówno poszczególnych graczy, jak i całej drużyny.

Virtus.pro na majorach

W 2015 roku rozegrane zostały trzy turnieje mające rangę major. Pierwszy miał miejsce w marcu w Katowicach. Drugi rozegrany został w sierpniu w Kolonii. Trzeci odbył się natomiast w Kluż-Napoce. Virtus.pro wzięło udział we wszystkich rozgrywkach, ale w żadnych Polacy nie zdołali stanąć na najwyższym stopniu podium.

Pierwszy major - ESL One Katowice 2015 - zakończył się dla Virtusów na półfinale. NEO i spółka w 1/2 drabinki spotkali się ze szwedzkim Fnatic. Skandynawska formacja 14 marca okazała się silniejsza od naszych rodaków. Fnatic wygrało z Virtus.pro 2:0 (19:17 cobblestone, 16:8 mirage), a następnie pokonując Ninjas in Pyjamas sięgnęło po mistrzowski tytuł całych zawodów.

Bardzo podobnie wyglądał także drugi major 2015 roku - ESL One Cologne. W sierpniowych zawodach Virtus.pro ponownie spotkało się w półfinale z Fnatic. Rodzima ekipa wspierana była przez sporą grupę fanów, a zwycięstwo było naprawdę blisko. Jednak i tym razem Szwedzi zwyciężyli, padł wynik 2:1 (6:16 mirage, 16:14 inferno, 16:7 cobblestone). Fnatic w finale pokonało z kolei Team EnVyUs.

"Majorowy" sezon zakończył się październikowym turniejem DreamHack Cluj-Napoca 2015. Na zawodach w Rumunii Virtus.pro nie dotarło niestety do półfinałów. Polska formacja dość nieoczekiwanie musiała pożegnać się z rozgrywkami po przegranej w ćwierćfinale. Tam ograli ją podopieczni G2 Esports. Starcie to zakończyło się rezultatem 2:0 (16:10 cache, 19:17 train). Co ciekawe, tym razem także Virtusi znaleźli się po tej samej stronie drabinki, co Fnatic i mogli zagrać z nimi w półfinale.

Choć fani za każdym razem liczyli na zwycięstwo, ale na żadnym z trzech majorów w 2015 roku Virtus.pro nie zdołało tego osiągnąć, to trudno mówić o jakimś zawodzie. Nasi rodacy dwa razy odpadli po porażkach z późniejszymi mistrzami, a raz z będącym w świetnej formie i zaskakującym absolutnie wszystkich oglądających G2 Esports. Virtus.pro na majorach wstydu nam nie przyniosło.

Tylko, czy aż sześć lanowych triumfów?

W 2015 roku nie brakowało lanowych występów podopiecznych Virtus.pro. Zespół z naszego kraju stanął na najwyższym stopniu podium sześć razy. Dla jednych aż sześć razy, a dla innych tylko sześć razy.

Virtus.pro wygrywało podczas Copenhagen Games 2015 (kwiecień), ESEA Season 18 - Global Invite Division (kwiecień), CEVO Professional Season 7 (lipiec), ESL ESEA Pro League Invitational Dubai (wrzesień), Crown CS:GO Invitational (październik) i CEVO Professional Season 8 (listopad).

Gdyby TaZ i jego koledzy pokonywali swoich rywali w finale za każdym razem, gdy w nim grali, to zdobyliby dwa złote medale więcej. Poza wymienionymi wyżej zawodami do najważniejszego spotkania całego turnieju polska ekipa dotarła także podczas PGL Season 1 i Gfinity Masters Spring 2.

Trudno niestety mówić o jakiejkolwiek serii zwycięstw zawodników Virtus.pro. Jeśli weźmiemy pod uwagę cały okres, w jakim rodzima formacja brała udział w turniejach lanowych (od stycznia do listopada 2015) to mamy średnio jedno zwycięstwo na dwa miesiące. Zważając na fakt, że rok 2015 obfitował w turnieje offline'owe, to można stwierdzić, że osiągnięty przez Virtus.pro wynik mógł być zdecydowanie lepszy.

Warto zwrócić także uwagę na to, gdzie Virtus.pro odnosiło największe sukcesy. Od razu widać, że najlepsza polska drużyna CS:GO zdecydowanie najwięcej razy triumfowała poza Europą. Trzy złote medale pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Po jednym Virtusi przywieźli natomiast z Dubaju. Australii i Kopenhagi. Tylko stolica Danii okazała się szczęśliwa dla rodzimej ekipy podczas europejskich zawodów.

Naprawdę intensywne miesiące

Prawie w każdy weekend Virtus.pro rywalizowało w lanowych zawodach. Jeśli Polacy zostawali w swoich domach, to z reguły rozgrywali pojedynki w internetowych turniejach.

Virtus.pro od końcówki stycznia do ostatnich dni listopada wzięło udział w 40 różnych turniejach. Do tego grona zaliczają się zarówno zmagania offline, mecze pokazowe oraz zawody online. Polacy odwiedzili w sumie 23 lany. Wyjeżdżali do Londynu, Katowic, Helsinek, Sztokholmu, Kopenhagi, Kijowa, Dallas, Kolonii, Columbus, Walencji, Jönköping, San Jose, Kluż-Napoki, Dubaju, Birmingham, Bukaresztu, Portoroža i Melbourne. Odwiedzili tym samym naprawdę bardzo wiele ciekawych miejsc.

Nie brakowało także występów naszej rodzimej ekipy w internetowych turniejach. Prawie każdego tygodnia byliśmy świadkami co najmniej kilku potyczek Virtus.pro w online'owych zmaganiach. Żadnego rozgrywanego przez sieć turnieju nie udało się jednak Virtusom wygrać. Najwyżej nasi rodacy uplasowali się podczas Kings of Majors, gdzie zajęli drugie miejsce. Taką samą pozycję osiągnęli w internetowym etapie pierwszego sezonu ESL ESEA Pro League, ale zmagania te należy traktować bardziej jako kwalifikacje do lana.

Dotychczas nie został rozstrzygnięty tylko jeden internetowy turniej, w którym Virtus.pro bierze udział. Mowa tu o CS:GO Champions League Season 2. Tam Polacy aktualnie czekają na rozegranie półfinałowej potyczki z HellRaisers. Na chwilę obecną nie wiadomo kiedy odbędzie się ten mecz. Mamy jednak nadzieję, że po zakończeniu zawodów będziemy mogli dopisać do listy sukcesów naszych rodaków zwycięstwo w tym turnieju.

"Przyzwoite" zarobki

O tym, że w Counter-Strike: Global Offensive inwestowane są coraz większe pieniądze, wie każdy. Nie trzeba nawet uważnie śledzić tej sceny, by mieć świadomość tego, jak szybko się ona rozrasta.

Oprócz tego, że zawodnicy Virtus.pro regularnie otrzymują pensje od swojej organizacji, to zarabiają także na turniejach. Zajmując odpowiednio wysokie pozycje w różnych zawodach są nagradzani odpowiednimi kwotami. W 2015 roku Virtusi najwięcej zgarnęli wygrywając ESL ESEA Pro League Invitational w Dubaju. Za pierwsze miejsce otrzymali 100 000$.

Posiłkując się listą dostępną na wiki.teamliquid.net wyliczyliśmy, że Virtus.pro za udział we wszystkich zawodach zarobiło ponad 500 000$. Przy obecnym kursie dolara amerykańskiego daje to kwotę równą ponad 2 000 000 złotych. Należy jednak pamiętać, że aktualny kurs jest bardzo wysoki. Jeszcze chociażby w maju wynosił on około 3,55 złotego za 1 dolara, co wówczas dałoby - wciąż imponującą - kwotę 1 775 000 złotych.

Na koniec 

Nie sposób nie zgodzić się z opinią, że Virtus.pro stać na zdecydowanie lepsze rezultaty. Należy jednak pamiętać, że przez ostatnie miesiące poziom czołowych drużyn ze sceny CS:GO bardzo się wyrównał. Po mistrzowski tytuł praktycznie na każdym lanie jest w stanie sięgnąć 5-6 drużyn. Za każdym razem zdarzają się także pewne niespodzianki. 6 lanowych zwycięstw na 23 turnieje offline to przyzwoity rezultat.

Każdy fan Virtus.pro chciałby, aby drużyna ta ponownie sięgnęła po mistrzowski tytuł na majorze. Nasi rodacy idealną okazję ku temu będą mieli podczas pierwszego turnieju najwyższej rangi w 2016 roku - MLG Counter-Strike: Global Offensive Major Championship, który odbędzie się w Columbus. W końcu w 2015 zawodnicy Virtus.pro dwa razy wygrywali na zawodach, które odbywały się właśnie w tym mieście.