14 sierpnia 2013 roku. Większość osób ma prawo nie kojarzyć konkretnie tego dnia, ale to właśnie wtedy Valve zaprezentowało graczom aktualizację Arms Deal. Wprowadzono skórki do broni, które na rynku Steam zaczęły zyskiwać realną wartość pieniężną. Nic dziwnego, że większość graczy zapragnęła posiadać najbardziej unikatowe przedmioty, co w konsekwencji pozwoliło nakręcić odpowiednią koniunkturę w handlu wirtualnymi przedmiotami. Spółka Gabe Newella zaczęła zarabiać krocie, inkasując drobny procent od każdej transakcji – ale trzeba przyznać, że cały proces był ruchem głęboko przemyślanym. W połowie września Valve zapowiedziało pierwszy turniej rangi Major – z oficjalnym wsparciem producenta gry, z pulą nagród 250 000 dolarów (ów pulę uzbierano właśnie z tych drobnych procentów), z finałami dla 16 drużyn odbywającymi się na DreamHack Winter 2013.
Przez następne dwa miesiące fani CS:GO z upragnieniem czekali na starcie najlepszych drużyn na świecie, rywalizujących o główny czek opiewający na kwotę 100 000 dolarów, oraz niewątpliwie o zapisanie się na kartach historii Counter-Strike’a. I tak było za każdym kolejnym razem – a majorów za nami mamy już w sumie osiem – gotowy produkt w postaci całego turnieju elektryzował opinię publiczną, stanowił doskonałe podłoże do wypłynięcia na szersze wody dla wielu ekip. Postanowiłem wybrać trzy najciekawsze scenariusze, które mniej lub bardziej wpłynęły na obecny kształt profesjonalnej sceny.
3: DreamHack Winter 2013 – gdzie dwóch się bije…
Przede wszystkim – odrobinę zarysujmy sytuację. W momencie ogłoszenia pierwszych informacji o turnieju, upatrywano dwóch faworytów – VeryGames oraz Ninjas in Pyjamas. Oba zespoły już od jakiegoś czasu walczyły o status najlepszej drużyny globu. NiP jeszcze w maju 2013 roku mógł pochwalić się 87 wygranymi mapami z rzędu na lanach, ale kiedy i ta passa została przerwana – okazało się, że można z nimi wygrać. VeryGames trzy razy z rzędu pokonało Get_RiGhTa i spółkę – 2:0 na finałach SLTV Starseries VII, 2:0 na finałach EMS One Fall 2013 oraz 2:0 na ESWC 2013. Mimo to eksperci nadal uważali, że popularne Ninje będą siać największy postrach wśród rywali. I nie popełnili ogromnego błędu.
Ekipa Xizta gładko awansowała do ćwierćfinałów (co oznacza termin gładko mogło przekonać się obecne Virtus.pro, przegrywając w fazie grupowej na Inferno 2:16), natomiast VG, przez potknięcie z compLexity (14:16 na Mirage), wyszło z grupy z drugiego miejsca. Szybko okazało się że obie formacje spotkają się z sobą w półfinale, jeśli oczywiście przebrną przez swoje spotkania ćwierćfinałowe. NiP z kłopotami uporał się z LGB eSports, w którego barwach grał m.in. olofmeister – i już wtedy pokazywał swój ogromny potencjał.
Dowodzący w VeryGames Ex6tenZ poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa 2:1 nad CPH Wolves i stało się jasne - czeka nas starcie tytanów o finał pierwszego w historii majora. 16:13, 6:16, 16:5. Trzy mapy, dużo emocji, ale lepsi okazali się bardziej doświadczeni Szwedzi - i na poniższym filmie możemy zobaczyć, jak wiele to dla nich znaczyło (swoją drogą, to bardzo ciekawe obrazki - zobaczcie w jakich warunkach rozgrywany był półfinał Majora trzy lata temu i porównajmy to z obecnie stosowanymi nowoczesnymi budkami dźwiękoszczelnymi - bajka, co?).
A po drugiej stronie drabinki szalało sobie Fnatic (jeszcze w składzie z Devilwalkiem i schneiderem) - jedna mapa oddana w przekroju całego turnieju, równy, solidny Counter-Strike. Nikt jednak nie dawał im większych szans w finałowym derbowym starciu z NiP. Delikatnie rzecz ujmując - JW i spółka nie bardzo przejęli się takimi a nie innymi predykcjami. Po dwóch wyrównanych mapach, na Trainie Fnatic dosłownie zmiażdżyło swojego przeciwnika (16:2), a Devilwalk, zgodnie z obietnicą złożoną przed turniejem na wypadek wygranej, zdjął swoje spodnie na głównej scenie w geście zwycięstwa.
A jak wypadł NEO wraz z kolegami? Z wypiekami na twarzy oglądałem pojedynki ówczesnych Universal Soldiers na tym turnieju. Polacy byli bardzo blisko awansu do najlepszej ósemki, w decydującym spotkaniu ulegli Recursive Gaming wynikiem 13:16, mimo, że na półmetku prowadzili 12:3. Aż do dziś jest to jedyny Major, na którym Złota Piątka nie osiągnęła statusu legend (czyli TOP 8).
2: ESL Cologne 2014 – Co się odwlecze...
Po raz kolejny bohaterami naszej historii są zawodnicy Ninjas in Pyjamas. Niespełnieni, bo na dwóch z rzędu majorach przegrywali w wielkich finałach. Cały czas głodni zwycięstwa. Turniej zapowiadał się wyśmienicie, do puli map dodano Cobblestone'a oraz Overpassa, więc zawodnicy mieli możliwość rozbudowania wachlarzu zagrywek taktycznych. Tytułu najlepszej drużyny bronili gracze Virtus.pro, którzy awansowali do fazy pucharowej po zwycięstwie nad daT Team (pierwsze przebłyski talentu flamiego) oraz iBUYPOWER, a także po porażce w dogrywce z Fnatic, dla których był to debiut na majorze w nowym składzie (w miejsce Devilwalka oraz schneidera dołączyli olofmeister oraz KRiMZ). Wychodząc z drugiego miejsca, Polacy w ćwierćfinale trafili na zwycięzców grupy B, Team LDLC, z szalejącym KQLY'm w składzie. U nas świetnie grał pasha (zresztą jak przez cały 2014 rok), ale to, co robił Hovik Tovmassian... tę akcję Jarek zapamięta raczej do końca swojej kariery.
Przy stanie 14:15, pasha był blisko wygrania sytuacji 1 na 3, ale KQLY powstrzymał go w najbardziej spektakularny sposób. Kilka miesięcy później Francuz dostał VAC bana - możemy tylko się domyślać, że pewne "wspomagacze" mogły mieć udział w powyższej akcji. LDLC wygrało 2:0 i awansowało do półfinału.
Ekipa GeT_RiGhTa nie zachwycała podczas rozgrywek grupowych. Porażka 6:16 na Cobblestonie z Epsilonem (świetna gra ze strony shoxa i fxy0) spowodowała, że w meczu o wyjście z drugiego miejsca NiP musiał stawić czoła zawodnikom HellRaisers. Wyrównany mecz na Overpassie wygrali Szwedzi (16:11). Znakomicie zaprezentował się friberg, zdobywając aż 30 fragów. Był to jednak tylko zalążek tego, co ten zawodnik miał do zaprezentowania później, w czasie fazy pucharowej. Ćwierćfinał z Cloud9 nie przebiegał po myśli NiP. Amerykanie wygrali Nuke'a 16:8. Należało jednak pamiętać, że wysoka presja związana z koniecznością wygrania dwóch map z rzędu to dla Ninjas woda na młyn. Oni lubią takie momenty. Dust2, drugą mapę pojedynku, wygrali 16:14. Na decydującym Cobblestonie świetnie zagrali GeT_RiGhT oraz friberg, przy czym ten drugi popisał się kilkoma wyjątkowymi zagraniami - jedno z nich prezentuję poniżej.
Szwedzka formacja wygrała 16:14, a cały mecz 2:1. Półfinał z LDLC to była powtórka z rozrywki - gładko oddana pierwsza mapa (10:16), a potem znakomity powrót. Najpierw LDLC zostało przywołane do porządku na Nuke'u, które od zawsze uchodziło za jedną z najlepszych map NiP-u. Decydujące starcie rozegrało się, tak samo jak w ćwierćfinale, na Cobblestonie - i znów friberg odegrał jedną z kluczowych ról - Szwedzi ponownie wygrali 16:14.
[caption id="attachment_58563" align="alignnone" width="720"] Mina mówi sama za siebie - 5 fragów na 30 rund na Cobblestone to nie jest zbyt duży sukces[/caption]
W finale raz jeszcze mieliśmy szwedzkie derby (co ciekawe, aż do DreamHack Cluj-Napoca, w każdym z finałów Majora występowała co najmniej jedna szwedzka formacja). NiP zamierzał zrewanżować się Fnatic za porażkę na DreamHack Winter 2013. Dodatkowo, w myśl zasady do trzech razy sztuka, f0rest wraz z kolegami po dwóch nieudanych finałach w końcu chcieli sięgnąć po trofeum. Udało im się to. Wygrali po wspaniałej, 3-mapowej batalii (16:11, 8:16, 16:13).
Kto jak kto, ale Pan wyżej zasługiwał na to trofeum jak nikt inny
1: EMS One Katowice 2014 – Narodziny nowej potęgi
Dlaczego potęgi? Zacznę od małej anegdoty. 13 marca, 2014 rok, około godziny 16:30. Wraz z trzema osobami podróżowałem do Katowic na Intel Extreme Masters. W tym samym czasie Virtus.pro grało swój drugi mecz grupowy, przeciwko francuskiemu Titan (byli zawodnicy VeryGames). Choć bardzo chciałem oglądać to spotkanie, jako kierowca nie byłem w stanie śledzić relacji na żywo - poprosiłem więc współpasażera (fana League of Legends, kompletnie nieobeznanego w CS-ie) o sprawdzenie wyniku.
- Czternaście do siedmiu. Dla tych niebieskich, antyterrorystów chyba - usłyszałem.
- To znaczy? Kto wygrywa, Polacy? - zapytałem podekscytowany.
- No tak, przy nazwie ich drużyny jest napisane 14. Więc chyba oni.
- Weź mi pokaż, bo chyba coś źle patrzysz!
Jednak nie patrzył źle. Spojrzałem na ekran jego telefonu i wszystko się zgadzało. Chwilę później mecz się zakończył - Virtusi wygrali 16:7 i awansowali do ćwierćfinałów z pierwszego miejsca. A ja poczułem dumę jako kibic, jednocześnie nie mogłem ukryć mojego zaskoczenia - nikt raczej nie spodziewał się, że Polacy nie dość, że wygrają pierwszy mecz z HellRaisers, to dodatkowo odprawią z kwitkiem faworytów turnieju, zawodników Titan.
Tak, to było zaskoczenie. Lekko ponad pół roku trwało budowanie tej drużyny, w międzyczasie NEO z kolegami zanotowali niezły występ na EMS One Fall 2013, potem pod koniec roku udało im się wygrać rozgrywki Starladder sezonu ósmego. Niewątpliwie było widać progres. Na Majora w Katowicach chłopaki awansowali bez większych problemów, ale mało kto sądził, że odpalą z taką formą.
A to był dopiero początek. Ćwierćfinał z Team LDLC na długo pozostanie w pamięci wielu kibiców. Perfekcyjna pierwsza połowa po stronie terrorystów, zakończona wynikiem 15:0. Polakom wychodziło dosłownie wszystko.
Jeśli nie jesteś w stanie trafić nawet w takiej sytuacji to wiedz, że Virtus.plow zostało aktywowane
Nie udało się co prawda zakończyć mapy wynikiem 16:0, ale 16:3 również budziło spory respekt. Na Inferno VP nie zwolniło tempa - 16:8 i Polacy zameldowali się w półfinale.
Tam czekało na nich szwedzkie LGB eSports, które ograło w ćwierćfinale obrońców tytułu, Fnatic. Olofmeister wraz z kolegami postawili największy opór rodzimej formacji - po porażce 8:16 na Inferno, udało im się, ku niezadowoleniu rzeszy kibiców, wygrać dogrywkę na Mirage'u (19:16). Virtusi jednak pokazali charakter i popularne "pociągi", jako decydująca mapa starcia, to był czysty popis w ich wykonaniu - 16:7 i awansowali do wielkiego finału.
Po drugiej stronie drabinki Ninjas in Pyjamas po kolei pokazywało swoim rywalom drogę do domu. Tak jak naszym trudność sprawili jedynie gracze LGB, tak dla NiP-u najtrudniejszy okazał się "tylko" ćwierćfinał - compLexity zagrało bardzo dobre trzy mapy, ale nie wystarczyło to do pokonania szwedzkich rywali. Półfinał f0rest i spółka mieli bardzo jednostronny, Team Dignitas (cajunB, device, dupreeh, Fetish, Xyp9x) w przekroju całego meczu zdobył zaledwie jedenaście rund i zapoczątkował erę swoich półfinałowych porażek. Po dziś dzień Duńczycy nie mogą poradzić sobie z tą swego rodzaju klątwą.
Ale wróćmy do najważniejszego spotkania - wielki finał, trybuny pełne polskich fanów, predykcje ekspertów podzielone - zapowiadało się wielkie widowisko.
Tak jak do tamtej pory wrażenie robiły na mnie wypełnione stadiony piłkarskie, to w tym momencie
pomyślałem "wow, niesamowicie grać przed taką publiką"
Polacy zagrali kapitalnie. Śmiem nawet twierdzić, że był to ich najlepszy mecz w historii. Nie wiem, czy wsparcie publiczności miało tu aż tak duże znaczenie (w tym roku, mimo równie dobrego dopingu, Fnatic zdeklasowało naszych rodaków), ale na pewno pod względem taktycznym, skillowym, komunikacji - był to Counter-Strike najwyższych lotów. Kto nie miał okazji jeszcze zobaczyć tego meczu z perspektywy teamspeaka VP, to serdecznie polecam - ewidentnie ten film powinien trafić do vademecum CS:GO (gdyby istniało).
Ku uciesze zgromadzonych fanów, Polacy zmietli swojego przeciwnika z obu map, wygrywając 16:9 i 16:10. Cała drużyna rozegrała znakomite zawody, które wciąż są często wspominane. Kto wie, być może będziemy świadkami podobnych obrazków już za kilka dni, na rozpoczynającym się ESL One Cologne 2016? Tego życzę Wam i sobie (jako kibicom) oraz przede wszystkim Virtusom - dobrze wiemy, że stać ich na ponowne zajęcie najwyższego stopnia na podium.