Znów była walka, znów były piękne momenty, ale niestety, za waleczność w Counter-Strike'u nieprzyznawane są nagrody. Zarówno Virtus.pro, jak i miks Filipa "TUDSONA" Tudeva były w stanie postawić się swoim wyżej notowanym rywalom tylko na jednej mapie. Koniec końców obie drużyny poległy w stosunku 0:2 i tym samym w czwartym tygodniu Esports Championship Series Season 8 nie ma już żadnego z naszych rodaków.

Virtus.pro 0 : 2 FaZe Clan

(ECS Season 8 – 4. tydzień)
14 5 Train 10 16
6 6
6 5 Dust2 10 16
1 6
Mirage

Na inaugurację obie formacje zameldowały się na Trainie, który został w przedmeczowym banowaniu map wybrany przez Virtus.pro. Dodatkowo Polacy dzięki wygranej rundzie nożowej mogli wybrać strony i, co nie może dziwić, zdecydowali się rozpocząć grę jako antyterroryści. Niestety początkowo obrona nadwiślańskiego składu nie była wyjątkowo szczelna, bowiem bez większego trudu przeciwnik zdołał zgarnąć cztery premierowe oczka. Niemniej jednak Jarosław "Snax" Pogorzelski i spółka odpowiedzieli pięknym za nadobne i wyrównali sytuację w meczu. Ale taki stan nie utrzymał się na długo, bo FaZe najwyraźniej rozkręcało się z każdą upływającą minutą tego spotkania i w ten sposób międzynarodowa piątka wysunęła się na kilkupunktowe prowadzenie. Na dobrą sprawę jedyną szansą na powrót do meczu dla Virtusów była więc wygrana pistoletówka – i na całe szczęście faktycznie tak się stało. Podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego wzięli się za odrabianie strat, a to wychodziło im całkiem dobrze... Ale tylko do pewnego momentu. Ekipa z zagranicy ponownie się przełamała i postawiła pod ścianą przeciwnika. Co więcej, ta miała trzy szanse, by zamknąć mapę, ale skorzystała dopiero z ostatniej, pieczętując triumf dopiero w 30. rundzie.

Skład znad Wisły musiał więc liczyć na powodzenie podczas drugiej mapy, jaką był Dust2. Niestety, mimo wygranej pistoletówki przez Polaków, początkowe fragmenty należały do FaZe. Gwiazdorski zespół dość sporadycznie oddawał punkty naszym rodakom i sukcesywnie budował przewagę. Virtusi mieli za to spore problemy z przeforsowaniem dobrze zorganizowanej defensywy przeciwników, w związku z czym ci schodzili po raz drugi w tym meczu na przerwę z pięciopunktowym dorobkiem. Co gorsza, w przeciwieństwie do premierowej lokacji, tym razem Michałowi "snatchiemu" Rudzkiemu i partnerom nie udało się pokonać oponentów w rundzie z samymi pistoletami, a to niewątpliwie był już praktycznie gwóźdź do trumny. Reprezentanci Polski potrzebowali jakiegoś impulsu, ale ten nie nastąpił. Pozostało więc pogodzić się z porażką i opuścić serwer w nie najlepszych humorach.

m1x 0 : 2 Astralis

(ECS Season 8 – 4. tydzień)
 (2) 17 7 Dust2 8 19 (4)
8 7
8 5 Inferno 10 16
3 6
Train

Zmagania rozpoczęły się na Duście2, na którym zgodnie z oczekiwaniami pistoletówka wpadła na konto Astralis. Niemniej jednak za moment doczekaliśmy się odpowiedzi formacji TUDSONA, która zresztą na tym nie poprzestała i dopisała zaraz kolejne punkty. Początkowe minuty były dobrym odzwierciedleniem reszty pojedynku – zawody stały na bardzo dobrym i wyrównanym poziomie. Wskazywał na to także wynik do przerwy, wszakże ekipa ze Skandynawii mogła pochwalić się zaledwie jednym oczkiem zapasu. Niedługo po zmianie stron inicjatywa zaczęła przechylać się na stronę m1xu. Zespół Polaka otworzył bowiem drugą połówkę pięcioma wygranymi pojedynkami z rzędu, dzięki czemu prowadził już 12:8. Wtedy w faworyzowanej drużynie zapaliła się alarmowa lampka, a podopieczni Danny'ego "zonica" Sørensena rozpoczęli pościg za rywalem. Ten był wyjątkowo udany, bo mimo nieciekawej sytuacji jeszcze kilkanaście minut wcześniej, Astralis mogło nawet zamknąć mapę w regulaminowym czasie. Tak się jednak nie stało, a o wszystkim zadecydowała dogrywka. W niej siłę spokoju zaprezentował lider rankingu HLTV, który koniec końców wygrał 19:17.

O tym, że Astralis jest piekielnie mocne na Inferno raczej żadnemu kibicowi Counter-Strike'a przypominać nie trzeba. Niestety, od samego początku batalii właśnie na tej mapie przekonał się także o tym zespół Tudeva. Duńczycy kreowali bowiem grę i kontrolowali przebieg serwerowych wydarzeń. Miks z Polakiem na pokładzie co jakiś czas był w stanie wyprowadzić ciosy, ale te z pewnością nie powaliły dobrze dysponowanych rywali. Nic więc dziwnego, że triumfatorzy ostatniego Majora mogli śmiało śrubować wynik, który w pewnym momencie wynosił już 14:5. Wówczas TUDSON i koledzy rzucili się jeszcze w rozpaczliwą walkę o przedłużenie nadziei na awans, ale Duńczycy pozwolili im jedynie na zgarnięcie trzech, można powiedzieć, honorowych oczek. Nie minęło wiele, a było już po wszystkim. m1x po raz kolejny pokazał pazur, ale finalnie musiał uznać wyższość przeciwnika.

To by było na tyle, jeśli chodzi o występy Polaków w czwartym tygodniu Esports Championship Series Season 8. Niemniej jednak warto śledzić poczynania pozostałych zespołów, z których jeden otrzyma bilety na światowe finały rozgrywek. Po więcej informacji zapraszamy do naszej relacji, do której przejdziecie po kliknięciu w poniższy baner: