Nie w lipcu, a w sierpniu. I nie w katedrze Counter-Strike'a, a w internecie. Tak w tym roku wygląda obraz ESL One Cologne – jednego z najbardziej ikonicznych turniejów na scenie CS:GO, który mimo pandemii jednak się odbędzie, aczkolwiek w nieco zmienionej formie. Zresztą, forma schodzi na drugi plan, gdy zdamy sobie sprawę, że impreza może przynieść nam odpowiedź na kilka ciekawych pytań, które pojawiły się w ostatnim czasie. My wybraliśmy pięć takich zagwozdek, które w trakcie kolejnych dni przynajmniej częściowo (a może nawet w całości) powinny znaleźć swoje rozwiązanie. W każdym razie na to liczymy.

Czy BIG jest faktycznie takie big?

fot. DreamHack/Stephanie Lindgren

Gdy kończył się IEM Katowice, czyli ostatni jak dotychczas znaczący lan, który udało się zorganizować, BIG zajmowało w rankingu HLTV 21. miejsce. Potem z konieczności zmagania przeniosły się do internetu, a niemiecka formacja zaczęła sukcesywnie piąć się w górę. I tak pięła się, pięła, aż wspięła się na sam szczyt! Po drodze udało jej się natomiast kilkukrotnie utrzeć nosa faworytom i sięgnąć po triumf w DreamHack Masters Spring 2020 czy też cs_summit 6. Czy te sukcesy udałoby się odnieść, gdyby nie wymuszony format online? Prawdopodobnie nie, ale póki hale i stadiony zamknięte są na cztery spusty, warto korzystać z okazji, prawda?

Pytanie tylko, czy BIG będzie w stanie kontynuować tę udaną serię, bo przecież na początku lockdownu podopieczni Tobiasa "towa b" Herberholda jeszcze nie zachwycali i dopiero z czasem wrzucili piąty bieg, który pozwolił im dotrzeć tam, gdzie są obecnie. Sporo zależeć będzie na pewno od İsmailcana "XANTARESA" Dörtkardeşa, który jeszcze w Space Soldiers wyrobił sobie opinię onlinera i teraz potwierdza, że faktycznie w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Gra online na pewno będzie więc atutem naszych zachodnich sąsiadów, którzy kolejny raz będą mogli udowodnić swoją wielkość. Chociaż nadal trudno będzie przewidzieć, czy ta "wielkość" przełoży się później na lany, kiedy już powrócą.

Czy FaZe znajdzie stabilizację?

fot. StarLadder

Jedno jest pewne – jeżeli zajrzycie do słownika w poszukiwaniu definicji słowa "stabilizacja", to w opisie tego hasła nie znajdziecie na pewno FaZe Clanu jako przykładu. Podopieczni amerykańskiej organizacji od mniej więcej dwóch lat mają bowiem ogromne problemy z jej znalezieniem. Okres ten stał pod znakiem wspierania się zmiennikami, a jednym z nich był przecież nawet Filip "NEO" Kubski. A gdy wydawało się, że został skompletowany zespół, który wytrzyma ze sobą nieco dłużej niż pół roku, Olof "olofmeister" Kajbjer postanowił wziąć urlop od CS:GO na czas nieokreślony. Znowu więc przyszła pora na stand-ina, którym okazał się niedoświadczony Aurimas "Bymas" Pipiras.

Dziś Litwina w FaZe już nie ma. Po serii przeciętnych występów oraz ogromnym rozczarowaniu, jakim było cs_summit 6, grzecznie podziękowano mu za współpracę, bez żalu oddając go do mousesports. Jego fotel przejął zaś Markus "Kjaerbye" Kjærbye, w którym fani międzynarodowej ekipy na pewno upatrują nadziei na wspomnianą w pierwszych zdaniach stabilizację. Tylko czy słusznie? Z jednej strony Duńczyk nadal jest bardzo młody – ma 22 lata – a mimo to niezwykle doświadczony i z obecnego składu jako jedyny obok Marcelo "coldzery" Davida zaznał smaku triumfu na Majorze. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że ostatnie oficjalne spotkanie rozegrał on ponad trzy miesiące temu i trudno wyrokować, w jakiej będzie formie.

Czy istnieje życie bez gla1ve'a i Xyp9xa?

fot. Astralis

Gdy zaczynał się rok 2020, wydawało się, że znowu czekają nas nudne miesiące, w których trakcie Astralis od niechcenia zmiecie całą scenę. Nic nie zapowiadało, by miało być inaczej – a jednak inaczej się stało i już nie chodzi nawet o fakt, iż początek roku w wykonaniu Duńczyków daleki był od ideału. Większy problem pojawił się późną wiosną, gdy najpierw Lukas "gla1ve" Rossander, a potem także Andreas "Xyp9x" Højsleth ustąpili ze składu ze względów zdrowotnych. Z jednej strony ich ruch wywołał większą dyskusję na temat kondycji psychicznej graczy, z drugiej zaś pozostawił ekipę w trudnym położeniu, którego obrazem były próby ładowania luk Marco "Snappim" Pfeifferem oraz Jakobem "JUGim" Hansenem.

Zmiennicy nie zachwycili, więc duńska formacja na wiele tygodni wycofała się z rywalizacji, by poczekać na ewentualny powrót swoich filarów. Ale ten się nie wydarzył, przynajmniej na razie – zarówno Rossander, jak i Højsleth pozostają na L4 i trudno przewidzieć, kiedy znowu zameldują się na serwerze. Dlatego też do podstawowego składu włączono Patricka "es3taga" Hansena, a ponadto, co było zaskoczeniem, wykupiono z MAD Lions Lucasa "Bubzkjiego" Andersena. I to właśnie na tego ostatniego, który wyrobił sobie łatkę sporego talentu, zwrócone będą oczy kibiców. 22-latek podczas ESL One będzie musiał udowodnić, że jego godzien noszenia charakterystycznej koszulki. I że życie po gla1vie i Xyp9xie faktycznie istnieje.

Czy panowie nie pomylili kontynentów?

fot. ESL/Helena Kristiansson

Czy są tu jeszcze ludzie pamiętający okres, w którym zespół Gabriela "FalleNa" Toledo przejeżdżał się po rywalach niczym walec? Wiemy, że tego mogą nie pamiętać już nawet najstarsi górale, ale faktycznie tak było. Wiele nieudanych transferów temu faktycznie Brazylijczycy byli absolutnym topem. Ale dziś, gdy próbujemy opisać grę piątki występującej pod tagiem MIBR częściej stosujemy określenia pokroju "rozczarowanie", "zawód" niż "zachwyt" czy "radość". Ekipa z Ameryki Południowej od dawna już szuka rozwiązania swoich problemów i na razie na nie nie natrafiła, ale być może uda jej się to podczas pobytu w Serbii, gdzie zorganizowano jej bootcamp?

O bootcampie wspominamy nie bez powodu, bo początkowo obecność MIBR na liście uczestników europejskiego ESL One wywołała spore poruszenie. Zresztą nadal wywołuje, bo przecież na miejsce na zawodach liczyło kilka wysoko notowanych w światowym rankingu, ale przez gościnny występ Latynosów musiały się one obejść smakiem. Warto w tym miejscu zauważyć, że możliwość rywalizowania z drużynami ze Starego Kontynentu to dla FalleNa i spółki fantastyczna okazja – wszak inne formacje zza oceanu od wielu miesięcy kiszą się we własnym północnoamerykańskim sosie, podczas gdy najlepsze składy świata znajdują się właśnie w Europie. To "pomylenie" kontynentów może więc wyjść brazylijskiej piątce na plus.

Czy potulne kotki staną się wreszcie lwami?

fot. Games Clash Masters/Michał Konkol

Nie czarujmy się – jeszcze dwa tygodnie temu MAD Lions było dla większości polskich kibiców drużyną raczej neutralną, która ni ich ziębiła, ni grzała. Wszystko zmieniło się wraz z transferem Pawła "innocenta" Mocka, który po półtorarocznej przerwie podjął kolejną w swojej karierze próbę podbicia zachodu. Tym razem jednak Polak trafił do zespołu już poukładanego, nie ma więc mowy o przeżyciach podobnych do tych z PENTY czy też Tempo Storm. Ale to oznacza, że 26-latek nie dostanie zbyt wiele czasu na wdrożenie się do nowego składu, bo wyniki mają przyjść jak najszybciej. Co może być trudne, bo Lwy ostatnimi czasy przypominały bardziej potulne kotki.

Pierwszy test w postaci DreamHack Open Summer 2020 został oblany i to w stylu dość przeciętnym (porażka z Endpoint – pamiętamy). Na usprawiedliwienie międzynarodowego faktu trzeba dodać, że miał on za sobą zaledwie kilka treningów i trudno było oczekiwać jakiegoś przełomu. Ale też DH Open było imprezą o wiele mniej prestiżową niż ESL One. Tutaj każdy będzie liczyć już na nieco więcej. I nie chodzi nawet o powtórkę z Flashpointa, bo to było dawno i nieprawda. Niemniej spośród ośmiu zespołów grupy A, wśród których jest też MAD Lions, aż cztery dostaną się do play-offów. Jeżeli więc w gronie tym nie znajdą się Mocek i jego koledzy, to będziemy mogli już mówić o ogromnym rozczarowaniu.


Zmagania w ramach europejskiej dywizji ESL One Cologne 2020: Online odbędą się pomiędzy 18 a 30 sierpnia 2020 roku i zapewnią swoim uczestnikom łączną pulę nagród w wysokości 325 tysięcy dolarów. Po więcej informacji na temat zawodów zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn