Kolejny split League of Legends European Championship rozpocznie się już w najbliższy piątek. Drużyny w przerwie międzysezonowej jak zwykle nie próżnowały i wiele z nich zdecydowało się mocno przebudować swój skład. Na chwilę przed startem zmagań warto przyjrzeć się wszystkim ekipom i ocenić ich ruchy kadrowe oraz – co najważniejsze – uplasować na odpowiednich pozycjach. I choć bez żadnej próbki tworzenie takiego rankingu jest jak wróżenie z fusów, to na przekór wszystkiemu postaram się przewidzieć końcowe miejsca w tabeli poszczególnych formacji.

10. Astralis, czyli nie chcemy wygrywać

fot. Riot Games

Niechlubny koniec tabeli po raz kolejny w naszym zestawieniu przypada duńskiej organizacji. Zespół co prawda nie przespał całkowicie okienka transferowego, ale dokonane zmiany raczej i tak nie zażegnają problemów formacji. W minionej przerwie posezonowej wymieniono midlanera oraz strzelca – za Carla Felixa "MagiFelixa" Boströma wskoczył Oliver "Dajor" Ryppa, a Jespera "Jesklę" Klarina Strömbera zastąpił Kasper "Kobbe" Kobberup.

Te niewielkie przetasowania raczej i tak nie dadzą zbyt wiele. Co prawda Matti "WhiteKnight" Sormunen ma za sobą naprawdę niezły rok, a reprezentant Danii na dolnej alei bez dwóch zdań jest wzmocnieniem, to i tak prawdopodobnie będzie za mało, aby nawiązać walkę z resztą ekip. Fani LoL-owej sekcji Astralis na jakiekolwiek sukcesy drużyny z pewnością będą musieli jeszcze poczekać. Dopóki nie dojdzie do roszad na pozycji dżunglera oraz wspierającego, ten zespół nie będzie w stanie awansować nawet do play-offów LEC.

9. Excel, czyli coś zrobiliśmy

fot. Riot Games/Yicun Liu

Minimalnie wyżej stawiam w tym sezonie Excel. Długo myślałem nad potencjałem tej drużyny i pierwotnie znalazła się ona na ósmej lokacie. Po nieco dogłębniejszej analizie jednak moje zdanie się odmieniło i nie do końca jestem fanem wszystkich ruchów. Na plus zdecydowanie zaliczam pożegnanie się z Danielem "Danem" Hockleyem oraz Petrem "denykiem" Haramachem. Fajnie było, ale jak myśli się o czymś więcej niż tylko pogranie przez pół roku, to trzeba rozejrzeć się za innymi rozwiązaniami. Takimi mają być Mark "Markoon" van Woensel i Henk "Advienne" Reijenga, którzy już w zeszłym sezonie mieli szansę grać dla formacji na przemian z wcześniej wymienionymi kolegami.

W sporą wątpliwość poddaję jednak wymianę Felixa "Kryze'a" Hellströma na Finna "Finna" Wieståla. Były reprezentant CLG okresu za Oceanem do udanych pod względem rozwoju kariery na pewno nazwać nie może. Jeszcze przed dołączeniem Szweda do amerykańskiej organizacji uważano, że nie jest on do końca dobrym materiałem na wzmocnienie. Kryze był zdecydowanie bardziej perspektywiczny i to on mógł w przyszłości wyrosnąć na gwiazdę zespołu. Ostatecznie dostajemy natomiast odgrzewany kotlet, który raczej swoimi umiejętnościami nas nie zachwyci. Excel chciało połączyć młodych wilków ze starymi wygami, lecz starzy wcale nie należą do absolutnej topki, więc w końcowym rozrachunku może nie wyjść to tak dobrze, jak zarząd organizacji się spodziewał.

8. SK Gaming, czyli odpowiednie ruchy względem sytuacji

fot. Riot Games/Michał Konkol

Nieco lepiej wygląda sytuacja w obozie SK Gaming. Tutaj również podziało się dość sporo, jednak nadal trudno będzie mówić o zmianach, które miałyby przynieść chwałę niemieckiej organizacji. Drużyna postanowiła wziąć pod swoje skrzydła dwóch reprezentantów naszych zachodnich sąsiadów. W dżungli od teraz grać będzie Erberk "Gilius" Demir, a na środku swój pierwszy występ w LEC zaliczy Daniel "Sertuss" Gamani. To oznacza też, że Erik "Treatz" Wessén wraca na pozycję wsparcia, by znów walczyć ramię w ramię z Jeanem "Jezu" Massolem.

I już na samym początku zauważyć możemy pewną zależność. W wiosennej edycji zeszłorocznych zmagań LEC Szwed sezon rozgrywał na dolnej alei i zespół wywalczył wówczas miejsce w play-offach. Podczas letnich zmagań 25-latek zawędrował do lasu, a jego drużyna na przedostatnie miejsce stawki. W takim układzie po powrocie na swoją główną rolę SK może znowu liczyć na wzrost formy, nieprawdaż? A tak już całkiem na serio, to postawienie na doświadczenie w dżungli i naprawdę utalentowanego środkowego może wypalić i ekipa znajdzie się choć oczko wyżej niż w zeszłym sezonie. Kto wie, może i mi opadnie szczęka, kiedy potężny Gilius po raz kolejny zaprowadzi swoich kompanów do fazy pucharowej?

7. Team BDS, czyli wejście smoka w LEC

fot. Riot Games/Michał Konkol

BDS to nowa formacja na najwyższym poziomie rywalizacji w Europie, a już przedstawiła nam powody, przez które możemy spodziewać się niezłego wejścia. Skład złożony z byłej dwójki Karmine Corp, dwójki FC Schalke 04 Esports oraz toplanera Fnatic to całkiem obiecujący zestaw. Polscy kibice bez dwóch zdań będą bacznie śledzili zmagania tego kolektywu, bo w szeregach formacji znalazł się nasz rodak, Jakub "Cinkrof" Rokicki.

Wielu z nas może obawiać się jednak, że brakuje tutaj weteranów LEC, którzy mogliby wziąć resztę ekipy w karby i byliby w stanie dać kilka wskazówek mniej doświadczonym kolegom. W tym wypadku graczy, którzy zjedli zęby na tej grze zabraknie, ale z pomocą przychodzi Fabian "GrabbZ" Lohmann, czyli były szkoleniowiec G2 Esports. To on ma być odpowiedzialny za pokazanie właściwej drogi swoim podopiecznym i to on za wszelką cenę będzie starał się stworzyć z nowej drużyny groźnego rywala. Miejsce siódme dla Teamu BDS jest swego rodzaju strzałem na ślepo, ale uważam, że ten zlepek gagatków może namieszać nam w najbliższej odsłonie europejskich starć i może będzie się nawet bić o miejsce w play-offach.

6. Misfits Gaming, czyli kolejny eksperyment na horyzoncie

fot. Riot Games/Michał Konkol

Pierwszą połowę dolnej części tabeli zamknie Misfits Gaming. Króliki po naprawdę niezłym sezonie letnim poprzedniego roku niemal całkowicie rekonstruują swój skład. Niezmieniona zostaje pozycja toplanera i midlanera. W dżungli zobaczymy kolejnego polskiego leśnika, czyli Lucjana "Shlatana" Ahmada, który zajął miejsce Ivána "Razorka" Díaza. Na dolnej alei ponownie przywitaliśmy byłego strzelca organizacji, Matúša "Neona" Jakubčíka, a rolę wspierającego od Oskara "Vandera" Bogdana przejął Mertai "Mersa" Sari.

Zarząd Misfits ponownie inwestuje w młodych graczy, którym chce dać szansę na rozwój. Co z pewnością cieszy fanów organizacji, to to, że zazwyczaj eksperymenty z perspektywicznymi debiutantami wychodziły jej dobrze. Tym razem jest jednak jedna różnica. Za każdym razem jak w zespole dochodziły nieznane jeszcze na najwyższym poziomie twarze, to minimum jeden z pozostałych graczy był weteranem, który miał za zadanie trzymać wszystko w garści. Dwa lata temu był to Fabian "FEBIVEN" Diepstraten, rok temu wspomniany już Vander. W nadchodzącym sezonie graczem z najdłuższym stażem w LEC jest Neon, który bynajmniej nie jest uznawany za wyjadacza sceny. Mimo to, sam kolektyw wygląda na tyle dobrze, że prawdopodobnie ujrzymy go minimum w play-offach ligi.

5. Rogue, czyli sukcesu sprzed roku już nie powtórzymy

fot. Riot Games/Lance Skundrich

Zeszły rok w wykonaniu Rogue był bez wahania najważniejszym rokiem w historii organizacji. Zespół, który udało się złożyć na wiosnę, okazał się majstersztykiem, który przyniósł formacji wiele korzyści. Nikt nie powinien być też zaskoczony, że skoro zawodnicy Łotrzyków święcili triumfy, to po co najmniej kilku z nich odezwało się inne drużyny. Tak też się stało, więc skład RGE, mimo zaledwie dwóch modyfikacji, dość poważnie się zmienił. W miejsce pozostawione przez Kacpra "Inspireda" Słomę zawitał Kim "Malrang" Geun-seong. Steven "Hans sama" Liv ustąpił natomiast pozycji Markosowi "Compowi" Stamkopoulosowi.

Nie ma co ukrywać, że utrata Inspireda i Hansa samy odbije się na przyszłych wynikach Rogue. Byli to bez wątpienia dwaj najbardziej utalentowani zawodnicy formacji, na których spoczywała odpowiedzialność za prowadzenie drużyny do zwycięstwa. To oznacza, że amerykańska organizacja będzie miała piekielnie trudno powtórzyć sukces z przed roku. Niemniej aktualny kolektyw powinien działać na tyle dobrze, że wejście do fazy pucharowej nie będzie stanowiło dla niego ogromnego problemu.

4. MAD Lions, czyli potrafimy się zaadaptować

fot. Riot Games/Lance Skundrich

Zaraz za podium usytuowali się MAD Lions. Zespół dotknęły podobnie bolesne zmiany co Rogue. Dwie największe gwiazdy – Marek "Humanoid" Brázda i Matyáš "Carzzy" Orság – opuściły gromadę i przeszły do innych formacji. W odróżnieniu do Łotrzyków w ich miejsce udało się załatwić naprawdę godnych zastępców. Środkowej alei od teraz bronić będzie Steven "Reeker" Chen, który od półtora roku był częścią BIG. Na bottomie natomiast będziemy mogli śledzić poczynania Williama "UNF0RGIVENA" Nieminena, grającego niegdyś chociażby dla Illuminar Gaming.

Reszta Lwów pozostaje bez zmian. Dwóch bardzo utalentowanych graczy wchodzi do drużyny, która dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Europy w minionym roku. Mimo iż w składzie nie ma już głównych motorów napędowych, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby mieli być nim nowo pozyskani członkowie. Reeker ma papiery na to, aby zdobyć tytuł debiutanta roku, a szwedzki strzelec u boku Normana "Kaisera" Kaisera będzie mógł się swobodnie rozwijać i z pewnością wiele się nauczy. Na wejście do top 3 może to być co prawda za mało, ale ruchy poczynione przez MAD są jak najbardziej zrozumiałe i sensowne.

3. G2 Esports, czyli musimy zacząć od nowa

fot. Riot Games/Michał Konkol

Brązowy medal w LEC 2022 Spring prawdopodobnie przypadnie reprezentantom G2. Zespół po katastrofalnym roku 2021 podjął decyzję o przebudowie składu wokół dwóch filarów drużyny: Marcina "Jankosa" Jankowskiego oraz Rasmusa "caPsa" Winthera. W szeregi Samurajów wstąpiło trzech bardzo ciekawych zawodników. Na górze zagra od teraz Sergen "Broken Blade" Çelik, a na dolnej alei siły połączą Victor "Flakked" Lirola oraz Raphaël "Targamas" Crabbé.

Formacja postanowiła odpuścić wałkowanie miana superdrużyny i od teraz jej celem będzie stworzenie czegoś praktycznie od zera. Poza oczywiście Jankosem i caPsem nie mamy tutaj wybitnych pseudonimów, ba, mamy przecież duet debiutantów. Ambicje G2 są jednak przeogromne, więc jestem absolutnie pewny, że wszystkie ich wybory są przemyślane od a do z i z powstałego kolektywu urośnie nam coś dobrego. Na ten moment możemy jedynie gdybać. Niemniej ekipa ma duży potencjał i podium jest w jej zasięgu.

2. Fnatic, czyli uzbrojeni po zęby bandyci

fot. Riot Games/Lance Skundrich

Wicemistrzostwo sezonu wiosennego LEC powinno wpaść w ręce Fnatic, które poczyniło niezwykle interesujące ruchy w minionym okienku transferowym. Pomarańczowo-czarni byli bardzo aktywni w okresie posezonowym, szukając usprawnień w swoim zespole. W efekcie pożegnano dotychczasowych trzech graczy – Adama "Adama" Maanane, Gabriëla "Bwipo" Rau oraz Yasina "Nisqy'ego" Dinçera. Do drużyny dołączyli natomiast Martin "Wunder" Hansen, Razork i Humanoid. To w połączeniu z niezmienionym duetem na dolnej alei może sprawić, że brytyjska organizacja wróci na sam europejski szczyt.

We Fnatic w zeszłym sezonie działo się bardzo wiele, w szczególności niestety poza Summoner's Riftem. Wiele kontrowersyjnych decyzji, wypowiedzi i zgrzytów zaowocowało niezbyt udanym występem na Worlds 2021. Teraz, kiedy problemy zostały zażegnane, formacja może w końcu skupić się na wygrywaniu. A o to wcale nie powinno być trudno, wszak kolektyw, jaki udało się stworzyć na najbliższy split prezentuje się mocarnie i wielu drużynom z Europy z pewnością spędza już sen z powiek. Jedyną bronią na Fnatic wydaje się być nowy superteam Starego Kontynentu.

1. Team Vitality, czyli nowe G2

fot. Riot Games/Michał Konkol

Jest nim nikt inny jak Team Vitality, który na początek 2022 roku przygotował prawdziwe bomby. Kto by pomyślał, że zespół będący dziesięć miesięcy temu na ostatnim miejscu tabeli LEC, teraz będzie głównym pretendentem do zdobycia pucharu Europy? Warto jednak zauważyć, że z ówczesnej formacji utrzymał się jedynie Labros "Labrov" Papoutsakis, więc do tamtego składu mu daleko. Na split letni 2021 roku do zespołu zawitał Oskar "Selfmade" Boderek i jemu również udało się zostać w stworzonym superteamie. Trzema nowymi nabytkami są natomiast Barney "Alphari" Morris, Luka "Perkz" Perković oraz Carzzy.

W najnowszym wywiadzie, jaki grecki wspierający udzielił naszej redakcji, padły słowa, że każde inne miejsce niż pierwsze zostanie uznane przez niego za rozczarowanie. Biorąc to pod uwagę, faktycznie możemy spodziewać się ogromnej zawziętości ze strony całej drużyny Vitality. W całej tej euforii, jaka bez wątpienia krąży na ten moment wokół francuskiej organizacji, wielu dostrzega jeden problem. Mianowicie kibice otrzymali już próbkę superzespołu w wykonaniu G2, które podobnie jak w tym wypadku było uważane za murowanego faworyta do zwycięstwa najpierw LEC, a później i do dobrego występu na mistrzostwach świata. Jak się stało – wszyscy wiemy. Jednak przez to fani stosunkowo ostrożnie patrzą na skład Vitality, który miał przejąć pałeczkę po Samurajach. Co by natomiast się nie mówiło, na papierze wyjściowa piątka prezentuje się wyśmienicie i to ona ma bez dwóch zdań największe szanse na zdobycie pucharu Europy.

Rozgrywki LEC wracają w najbliższy piątek. Już w pierwszym spotkaniu będziemy mogli zobaczyć jak działa skład Vitality, który podejmie MAD Lions o godzinie 18:00. Wszystkie spotkania wraz z polskim komentarzem oglądać można na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz YouTube. Angielskojęzyczna transmisja będzie za to dostępna na kanale ligi, również na Twitchu oraz YouTube. Po więcej informacji dotyczących LEC 2022 Spring Split zapraszamy do naszej relacji tekstowej: