5. Adam się zapędził i został za to ukarany
Na pierwszy ogień pójdzie akcja z Adamem "Adamem" Maanane w roli głównej. Podczas pierwszego dnia rywalizacji ostatniej kolejki fazy zasadniczej LEC Team BDS mierzył się z Fnatic. Początek wyglądał bardzo obiecująco dla zawodników szwajcarskiej organizacji. Świetnie w spotkanie wszedł Théo "Sheo" Borile, który zresztą był bohaterem najlepszych zagrań minionego tygodnia. Francuski leśnik złapał dwie wczesne eliminacje i starał się swoją przewagę rozprowadzić na inne miejsca. W dziesiątej minucie natomiast wspomóc go w tych działaniach chciał toplaner drużyny.
Tym samym Adam miał zamiar ukatrupić wrogiego górnoalejkowicza – Óscara "Oscarinina" Muñoza Jiméneza. W związku z tym w pewnym momencie wskoczył Renektonem prosto w twarz Rumble'a i zaczął go okładać swoim wachlarzem. Sęk w tym, że chyba nie wziął pod uwagę tego, jak wysokimi obrażeniami dysponuje już Hiszpan. Ten jednak się przepalił, co chciał właśnie wykorzystać Maanane. Zawodnik Fnatic natomiast miał w zanadrzu jeszcze Błysk, z którego skorzystał. I okazało się to być zbawienne, bo dzięki zwiększeniu dystansu pomiędzy nimi był on w stanie uwolnić się od ciosów wrogiego toplanera, samemu ciągle racząc go ogniem. I koniec końców Pustynny Rzeźnik musiał uznać wyższość przeciwnika w trywialny wręcz sposób.
4. Alvaro puszcza kierownicę i idzie na pewną śmierć
Następny klip pochodzi ze starcia Teamu Heretics z MAD Lions KOI, także pierwszego dnia trzeciej rundy LEC. Tym razem przenosimy się na przeciwną stronę mapy, gdyż akcja miała miejsce na bocie. Tam doszło do bójki pomiędzy duetami obu formacji. Dwójki bardzo mocno zaangażowały się w walkę, korzystając z większości swoich Czarów Przywoływaczy. Bliski upadku był David "Supa" Martínez García, lecz udało mu się wycofać. Wtedy w opałach znalazł się Adrian "Trymbi" Trybus, którego pasek zdrowia zbliżał się ku zeru.
I wtedy rozpoczęła się cała jatka. Mimo iż Polak był niedaleki od śmierci, to jednak na miejscu zjawił się jeszcze Marcin "Jankos" Jankowski, skutecznie odstraszając od swojego rodaka Supę. Tej samej decyzji nie podjął natomiast Álvaro "Alvaro" Fernández del Amo. Ba, hiszpański wspierający postanowił postawić wszystko na jedną kartę i ruszył w pogoń za Trymbim, byle chociaż doprowadzić do wymiany jeden za jednego. Problem jednak taki, że nie trafił swojej kotwicy, przez co nie tylko nie przyciągnął do siebie przeciwnika, ale co jeszcze ważniejsze, nie zadał mu obrażeń.
To nie powstrzymało Alvaro od jego szaleńczej misji. 20-latek użył Błysku i zaczął desperacko okładać autoatakami wrogiego Rakana. Jego ciosy jednak niewiele robiły Trybusowi, a do tego był on szybszy od Nautilusa, więc z łatwością zaczął przed nim uciekać. A zawodnik Lwów dalej swoje – parł ślepo do przodu, starając się dorzucić jeszcze kilka ciosów. Finalnie mu się to nie udało, bo nie dość, że zajęli się już nim gracze Heretics, to jeszcze swoje trzy grosze dołożyła wieża. W ten sposób reprezentant MDK upadł, a Trymbi uszedł z życiem.
3. Sami nie wiemy, co tutaj się wydarzyło
Na miejscu trzecim umieściliśmy akcję, której sami do końca nie pojmujemy. W bardzo krótkiej chwili wydarzyło się bowiem tyle trudnozrozumiałych momentów, że można się w tym pogubić. Zajście to miało miejsce w meczu Rogue z SK Gaming. Tym pierwszym, nie tym z dogrywki. Początek starcia bez dwóch zdań należał do Łotrzyków. Ci zdołali zgarnąć wczesne dwie eliminacje, które pozwoliły im wysunąć się na drobne prowadzenie.
I wydawało się, że w dziewiątej minucie zobaczymy kontynuację tego trendu. Ismaïl "ISMA" Boualem znalazł się w lesie RGE, szukając tam Marka "Markoona" van Woensela. Znalazł go podczas ubijania czerwonego wzmocnienia. I choć to właśnie Francuz był tym, który atakuje, to jednak nietrafiona kombinacja jego umiejętności sprawiła, że sam znalazł się w opałach. Zwłaszcza że do całego zamieszania dołączył botlane amerykańskiej organizacji. Zawodnik SK zmuszony był skorzystać z Błysku, ale zaraz po jego użyciu przyciągnął go do siebie, grający Blitzcrankiem Théo "Zoelys" Le Scornec.
Wydawać by się mogło, że ISMA zatem niebawem może pożegnać się ze swoim życiem. Trzech na jednego bowiem zazwyczaj oznacza pewną śmierć. Ale nie w tym przypadku. Gracz SK odrzucił rywali swoją umiejętnością specjalną, kupując trochę czasu. Zdołał go zdobyć na tyle, że dołączyli do niego jego kompani z dolnej alei. I kluczowa w tym miejscu była Renata Glasc, którą sterował Mads "Doss" Schwartz. Dzięki jednej z jego umiejętności Boualem był w stanie przeżyć jeszcze dłużej, a z pomocą Thomasa "Exakicka" Foucou nawet posłać do piachu Zoelysa. I wtedy role się odwróciły (po raz kolejny). Podopieczni Simona "Swiffera" Papamarkosa rzucili się w pogoń za Łotrami. Exakickowi udało się znaleźć Markosa "Compa" Stamkopoulosa, którego uśmiercił. Dzięki temu finalnie to SK mogło cieszyć się z pierwszych punktów na swoim koncie.
2. Halo, przejmujemy tego Barona
Kolejna akcja także jest bardzo interesująca i co ciekawe ponownie udział w niej brali reprezentanci SK Gaming. Tym razem jednak sytuacja pochodzi z sobotniego meczu z Fnatic. Miała ona miejsce w okolicach 22. minuty, czyli niedługo po pojawieniu się na Summoner's Rifcie Barona. A dlaczego o nim wspominamy? A dlatego, że to właśnie wokół fioletowego potwora rozegrało się całe zdarzenie.
Dwóch zawodników Fnatic skupiło na zabiciu Joela "Irrelevanta" Miro Scharolla na dolnej alei. Pozostali przedstawiciele SK chcieli wykorzystać ten moment i zaatakowali Nashora. Problem w tym, że pasek zdrowia bestii schodził bardzo powoli, a w pobliżu znaleźli się już trzej Czarno-Pomarańczowi. Do tego jeszcze Óscar "Oscarinin" Muñoz Jiménez groził teleportacją gdzieś w pobliże górnej rzeki. W związku z tym sojusznicy niemieckiego toplanera postanowili się wycofać. W tej samej chwili skupienie Barona przejął Iván "Razork" Martín Díaz, przez co potwór się nie zresetował. I dzięki temu, jak gdyby nigdy nic, FNC bez problemu zabiło kreaturę. Brakowało jeszcze tylko, aby dżungler Czarno-Pomarańczowych napisał na czacie "thank you for leash".
Film jest delikatnie przycięty w związku z problemami na oficjalnej transmisji LEC.
1. Co Jankos miał na myśli?
Na samym szczycie uplasowała się akcja w wykonaniu legendarnego polskiego dżunglera – Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Z pewnością wolelibyśmy oglądać najwyżej usytuowaną akcję rodaka w najlepszych zagraniach. Niestety, 28-latek w ostatnim dniu minionej kolejki LEC wykonał tak niezrozumiały ruch, że po prostu nie można obok niego przejść obojętnie. A trzeba przyznać, że, póki co, zawodnik Teamu Heretics przeżywa pewne odrodzenie i chyba jeszcze ani razu w tym splicie nie widzieliśmy tak wątpliwego posunięcia, jak to, które zobaczycie poniżej.
Akcja miała miejsce w pojedynku z GIANTX. Około ósmej minuty doszło do potyczki na dwóch frontach – Heretycy atakowali zarówno na topie, jak i bocie. I jak na dolnej alejce wszystko przebiegało po ich myśli i duet TH zdobył dwa zabójstwa, tak na topie pojawiły się problemy. Po nieudanym wejściu w Andreia "Odoamne" Pascu upadł Martin "Wunder" Hansen. Jankos natomiast zdołał ujść z życiem. Z jakiegoś powodu jednak stwierdził, że jeszcze mu mało i z całkowicie bezpieczniej pozycji postanowił wskoczyć w ciągle obecną nieopodal dwójkę rywali. Prawdopodobnie nie przekalkulował, że stojący na oparach zdrowia i many Rumun będzie miał jeszcze wystarczająco dużo niebieskiej mocy, aby użyć jakąkolwiek umiejętność. Ale, jak się okazało, miał. I to zgubiło Jankowskiego, przez co został on posłany do grobu.
Play-offy LEC startują już dziś
Przed nami faza pucharowa LEC. Zainauguruje ją starcie pomiędzy Teamem Vitality a SK Gaming, a po tym spotkaniu dojdzie do batalii z udziałem Fnatic oraz GIANTX. Transmisję ze wszystkich spotkań LEC 2024 Spring będziecie mogli obejrzeć po polsku na kanałach Polsat Games. Dostępna będzie ona w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: