5. Mistrzowie LEC poczuli się zbyt pewnie i zostali za to skarceni
Na początek akcja, w której nie popisali się obecni mistrzowie LEC, czyli gracze Movistar KOI. Reprezentanci hiszpańskiej organizacji raczej rzadko się mylą, ale w miniony weekend kilka razy zdarzyło im się odstawić solidne kino. I to zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Poniżej akurat sytuacja, gdzie MKOI nie dogadało się i zrobiło coś, czego prawdopodobnie nikt się nie spodziewał.
W drugiej grze meczu z Natus Vincere Javier "Elyoya" Prades Batalla i spółka w pewnym momencie mieli już sporą przewagę. I w złocie, i w zabójstwach, i ogólnie na całej mapie. Naturalne więc, że powoli chcieli kierować się ku zakończeniu potyczki. Często w takich przypadkach drużyny decydują się na ubicie Barona i dokończenie dzieła zniszczenia z jego wzmocnieniem. Tak samo było i tym razem. Problem jednak taki, że MKOI solidnie pokpiło sprawę i przeprowadziło zupełnie zdesynchronizowany atak. Trójka graczy atakowała Nashora, ale w międzyczasie zdecydowała się wejść w oponentów. Szybko okazało się, że był to błąd, bo wrogów na miejscu było więcej niż zawodników Movistar KOI. I przedstawiciele NAVI świetnie to wykorzystali, bo udało im się odeprzeć atak, a następnie wyprowadzić cios. A nawet i kilka ciosów, bo finalnie całe zamieszanie skończyło się wymianą 4 za 0 i Baronem, ale na korzyść brygady Emila "Larssena" Larssona.
4. Alvaro znowu ma swoją własną wizję (która okazuje się katastrofalna)
Nie odchodzimy jeszcze z obozu złotych medalistów wiosennego splitu LEC. Według nas bez echa nie może przejść wtopa w wykonaniu Álvaro "Alvaro" Fernándeza del Amo. W przypadku hiszpańskiego wspierającego możemy mówić już nawet o swego rodzaju konsekwencji. Wszak w drugiej odsłonie tego zestawienia także gościliśmy właśnie supporta Movistar KOI. Wtedy jego wpadka była znacznie gorsza, dlatego też zajęła wysokie miejsce. Teraz błąd 22-latka nie miał aż tak dużych reperkusji, ale wciąż był czymś, co mogło zmienić wynik meczu MKOI vs NAVI.
W 18. minucie pierwszej gry zespoły zebrały się wokół leża smoka, aby zawalczyć o bestię. W lepszym położeniu znajdowała się hiszpańsko-kanadyjska, bo to ona kontrolowała najbliższy teren przy potworze. Natus Vincere było zmuszone podchodzić, a fakt gorszej pozycji zdecydował się wykorzystać właśnie Alvaro. Problemy były jednak dwa. Pierwszy – wjechał on w momencie, gdy jego sojusznicy minimalnie się cofnęli, więc byli względnie daleko, żeby mu pomóc. Drugi – Alvaro po prostu kompletnie nie trafił ani ultem, ani W Rakana. Na szczęście podopieczni Simona "fredy'ego122" Payne'a dobrze się zachowali i nabili mu guza za te niepoważne decyzje.
3. Największy niefart w historii LEC?
Zazwyczaj w naszych zestawieniach największych wpadek LEC macie okazję oglądać sytuacje, w których ktoś popełnił błąd albo w jakimś stopniu zawinił. Czasem jest to spowodowane niewłaściwą decyzją, a czasem zawodzą po prostu umiejętności. Na trzecim miejscu naszej bieżącej listy znalazło się natomiast coś, co nie wpisuje się w żaden z tych rodzajów. Niemniej jest to pełnoprawny fail, choć nie do końca spowodowany czyjąś niedyspozycją.
Tak, to też wydarzyło się w pojedynku Movistar KOI kontra Natus Vincere. Cała akcja miała miejsce natomiast na samym początku drugiej gry w okolicach trzeciej minuty. Wtedy na środkowej alejce doszło do nieoczekiwanej wymiany ognia. I to wymiany poważnej, bo obaj środkowi byli zmuszeni do wykorzystania swoich Błysków. Górą z całego zajścia miał wyjść natomiast Joseph "Jojopyun" Joon Pyun. Kiedy jednak w Larssena leciał już jego ostatni autoatak, to Szwed wbił trzeci poziom. To sprawiło, że rzut Jojo, który miał wykończyć przeciwnika wcale go nie wykończył. I przez to sam Kanadyjczyk znalazł się w tarapatach, bo z odsieczą swojemu koledze przybiegł Francisco "Thayger" Mazo Sánchez. Udało mu się zgładzić mieszkańca Ameryki Północnej, a Larsson zdołał wycofać się w bezpieczne miejsce.
2. Strzelec BDS zagubiony na mapie
Dobra, dajemy już święty spokój mistrzom LEC – trzy akcje na pięć to wystarczająco dużo, niech mają. Teraz pora na wytknięcie palcem graczy innych drużyn. Jako numer dwa zdecydowaliśmy się wskazać strzelca Teamu BDS – Yoona "Ice'a" Sang-hoona. Odkąd szwajcarska organizacja przeszła na bycie ligowym średniakiem, zmniejszyliśmy wobec niej oczekiwania. Ale tylko jako całości, bo graczom, którzy grają w tej ekipie od dawna i byli częścią składu w momencie walki o finały LEC nie dajemy taryfy ulgowej.
Tym bardziej że Koreańczyk był często uważany za najsilniejszy element formacji. I faktycznie, jego umiejętności indywidualne i dobre zrozumienie gry często dawały BDS wartościową przewagę. Szczególnie zatem dziwi to, co wydarzyło się w pierwszej grze meczu przeciwko G2 Esports. W 27. minucie BDS jeszcze delikatnie prowadziło w złocie i było w całkiem niezłym momencie, aby może nawet powiększyć przewagę. Fatalna pozycja Ice'a jednak zapoczątkowała to, że to Samurajowie przejęli pałeczkę w starciu. 24-letni marksman za punkt honoru wziął sobie, że musi po prostu uderzyć Stevena "Hansa samę" Liva, który chciał zniszczyć totem wizji. Przez tę chorą wkrętkę nie zauważył chyba, że inni wrogowie zachodzą go już z każdej strony. Dosłownie – Ice został otoczony z czterech stron i zgarnięty w kanapkę. My nie wiemy co prawda jak smakuje wkładka z Corkiego, ale graczom G2 chyba smakowało.
1. Poby wybrał złe miejsce do teleportacji
Poprzednie akcje, mimo iż raziły w oczy, to miały jakieś swoje wytłumaczenie. Uparci na pewno znaleźliby powód, dla którego każda z tych sytuacji skończyła się jak się skończyła. Tutaj można było zagrać trochę bardziej zachowawczo, tutaj coś lepiej policzyć, a tutaj po prostu mieć oczy dookoła głowy. Poniższej wpadki jednak nikt o zdrowych zmysłach nie wytłumaczy – bo się po prostu nie da. I wydaje nam się, że sam Yoon "Poby" Sung-won też nie byłby w stanie powiedzieć, co on wyczynił.
Wtopa Koreańczyka miała miejsce w drugiej grze LEC Clásico. To, jak już dobrze wiecie, padło łupem G2 Esports i to w naprawdę dobrym stylu. Zagrania takie jak azjatyckiego midlanera jednak z pewnością ułatwiły Samurajom zwycięstwo 2:0. W 28. minucie z jakiegoś powodu najnowszy nabytek Czarno-Pomarańczowych postanowił, że użyje teleportacji za plecy rywala. I jak się domyślacie, nie była to najlepsza decyzja. Zawodnicy G2 ślepi nie są i zobaczyli zamiary 19-latka. Mieli też wystarczająco dużo czasu, aby przygotować się na jego przybycie, zwłaszcza że reszta sojuszników Poby'ego była dość daleko. No i podopieczni Dylana Falco należycie ugościli przybyłego midlanera FNC, wymazując go z powierzchni Summoner's Riftu szybciej, niż trwała jego teleportacja. Nie wiemy, co siedziało w głowie reprezentanta brytyjskiej organizacji. Gdyby ktoś miał jakieś pomysły – dajcie znać.
Rywalizacja w ramach letniego splitu LEC wraca już w najbliższy poniedziałek. Nadchodzące mecze będziecie mogli oglądać na oficjalnej polskiej transmisji u Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu albo w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej edycji LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: