G2 Esports | ![]() |
3:1 | ![]() |
Movistar KOI |
G2 stompem zgarnia pierwszą grę i odwraca losy drugiej
Dzisiejsza seria w LEC zapowiadała się na naprawdę zaciętą. Wszak mieliśmy do czynienia z zestawieniem obecnych mistrzów rozgrywek z Movistar KOI z rozpędzonym G2 Esports. Przed startem pojedynku zapewne więcej osób mogło uważać, że to Samuraje będą faworytami najbliższej bitwy, z uwagi na to, jak dobrze idzie im w tym splicie zmagań. I fani, którzy tak twierdzili, to się nie pomylili. Już w pierwszej grze spotkania Rasmus "Caps" Winther i spółka wzięli się do pracy. Co prawda pierwsze minuty wyglądały bardzo równo, bo ekipy wymieniały się eliminacjami. Wszystko natomiast zmieniła pierwsza większa walka drużynowa. W niej górą byli podopieczni Dylana Falco. I od tego momentu już jedynie rozwijali przewagę, aż ostatecznie dotarli do mety z pierwszym punktem.
Jeśli chodzi o drugą odsłonę serii, to ta miała najbardziej kuriozalny przebieg ze wszystkich. Po dostaniu srogiego lania w pierwszej potyczce MKOI nie podłamało się i w drugiej odsłonie meczu pokazało się znakomicie. Hiszpańsko-kanadyjska formacja mimo bliskich bijatyk zazwyczaj wychodziła z nich zwycięsko. Najważniejszym punktem, po którym można było być już niemal pewnym triumfu Movistar KOI było zgarnięcie Barona w 26. minucie i kolejne ruchy na mapie. Przewaga zespołu Javiera "Elyoyi" Pradesa Batalli urosła nawet w pewnej chwili aż do prawie dziesięciu tysięcy sztuk złota. I wtedy się zaczęło. MKOI trochę za mocno się rozluźniło i G2 nieoczekiwanie zaczęło wracać. I to wracać błyskawicznie, bo z jednego błędu rywali wyciągnęło niezwykle dużo. Koniec końców cała dysproporcja w funduszach prysnęła w mgnieniu oka, a Samuraje z bycia w tyle o dwucyfrową liczbę gotówki w trzy minuty zdołali sprawić, że rozbijali już wrogi Nexus.
Mistrzowie LEC złapali jeden punkt, ale to na tyle
Po takim sztylecie w plecy trudno było spodziewać się, że w Movistar KOI tli się jeszcze choć nadzieja na zwycięstwo. Hiszpańska organizacja jednak zachowała się jak profesjonaliści i jej gracze zdołali znaleźć punkt zaczepienia w trzeciej grze. W bitwie tej doszło jeszcze do chronobreaka z uwagi na niespodziewane problemy techniczne u Stevena "Hansa samy" Liva. Finalnie pauza niewiele Samurajom pomogła, a MKOI mogło cieszyć się z pierwszego oczka. Ale radość brygady Elyoyi długo nie trwała, bo G2 w kolejnej odsłonie wzięło się już w garść i nie bawiło się w półśrodki. Czwarta gra to pełna kontrola w wykonaniu drużyny duńskiego midlanera, która stanowczo i bez problemów popędziła po zwycięstwo. Tak więc to G2 jest już pewne walki o mistrzostwo. Movistar KOI z kolei spadło do drabinki przegranych play-offów LEC.
Kolejne starcie już jutro, a w nim Fnatic zmierzy się z GIANTX. Transmisja będzie dostępna z polskim komentarzem na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji dotyczących LEC 2025 Summer splitu zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: