5. Lyncas skarcony za powrót do bazy w złym miejscu
Na wtopy zarówno obecnych mistrzów LEC, jak i GIANTX jeszcze chwilę będziecie musieli poczekać. Najpierw bowiem chcemy pokazać wam coś mniej kuriozalnego, aby nie wchodzić we wszystko z grubej rury. I idealnym failem na rozgrzewkę będzie to, co zrobił Linas "Lyncas" Nauncikas w minionym pojedynku przeciwko Karmine Corp.
To, że Karmine Corp było faworytem tego zestawienia, pewnie wiedział każdy. Nie każdy jednak był przekonany, że KC wygra raczej w naprawdę stanowczym stylu. Bo w zasadzie poza wymęczonym zwycięstwem w pierwszej grze Vitality niewiele było w stanie wskórać. Jakie były tego powody? Tego nikt nie wie. Niemniej akcje takie, jak ta poniżej z pewnością nie pomagały.
W 18. minucie Lyncas został dość mocno obity, przez co zdecydował się wycofać do bazy w jednym z krzaków. Jego zamiary świetnie przeczytał Martin "Yike" Sundelin, który dobrze wiedział, gdzie zmierza Litwin. Dżungler VIT, mówiąc szczerze, delikatnie pokpił sprawę, wierząc w to, że zaliczy szybki powrót, tym bardziej że miał skrócony czas dzięki zabiciu Heralda. No ale nawet szybszy powrót nie pomógł, bo Szwed zaskoczył rywala wejściem zza ściany. I sami dobrze wiecie, co w takim wypadku stało się z zawodnikiem Pszczół.
4. Jojopyun wchodzi, ale już nie wychodzi
Przed wpadkami nie uchronili się także obecni mistrzowie rozgrywek LEC z Movistar KOI. Ba, wtop w ich wykonaniu było w minionej kolejce całkiem sporo. Ale w pewnym sensie jesteśmy to w stanie zrozumieć. Wszak przyszło im się mierzyć z rozpędzonym i żądnym pucharu G2 Esports. Taryfy ulgowej natomiast i tak nie będzie, bo za słabe akcje wypada kogoś skarcić (a nuż wyciągnie z tego wnioski).
A skoro o wnioskach mowa, to takowych z pewnością nie wyciągnął Joseph "Jojopyun" Joon Pyun. Kanadyjczyka jeszcze wczoraj chwaliliśmy za naprawdę udane zagranie, w którym ukatrupił Stevena "Hansa samę" Liva i jeszcze zwiał z trudnej sytuacji. Ale jak to często w jego przypadku bywa, musi on zrobić jakąś głupotę, tak aby perfekcyjny balans we wszechświecie został zachowany. Tak więc już w trzeciej minucie drugiej gry przeciwko G2 Jojo popisał się nie lada zagraniem! W tak wczesnym etapie zaczął wymieniać ogień z Rasmusem "Capsem" Wintherem. Problem jednak był taki, że Duńczyk grał Orianną, a Joon Pyun Galio. Środkowy Samurajów mógł zatem trzymać wroga na dystans. Młodszy z midlanerów nie wytrzymał i zdecydował się wejść w oponenta. Problem jednak był taki, że zrobił to zupełnie bez sensu. Jego dash nie pozwolił mu nawet podbić rywala, a do tego znalazł się w jeszcze gorszej pozycji. Okazji nie omieszkał wykorzystać najlepszy gracz naszego regionu, który dał młokosowi solidną lekcję. I to lekcję, po której Jojopyun został wysłany na fontannę z szarym ekranem.
3. ISMA i niefortunna Zhonya
W tym zestawieniu największych wpadek LEC trochę poskaczemy po meczach, ale uwierzcie nam – tak po prostu trzeba, aby zachować pewną hierarchię. Tym samym wlatujemy do trzeciego spotkania minionego weekendu, w którym Fnatic podjęło GIANTX. To, że GX się zbłaźniło, to bardzo dobrze wiecie (a jak nie wiecie, to jeszcze się dziś dowiecie). Podobnie jednak jak Movistar KOI, podopieczni André "Guilhoto" Pereiry Guilhoto też sporo w zeszłej kolejce nabroili.
Zanim jednak przejdziemy do wytykania błędów całej drużyny, skupimy się najpierw na jednym graczu. A tym będzie Ismaïl "ISMA" Boualem. Niestety, Francuz ewidentnie nie uciągnął presji walki o przetrwanie w play-offach. Idealnym tego przykładem jest to, że dostając w swoje ręce swój ikoniczny pick, jakim jest Nidalee, w kluczowym momencie popełnił błąd nowicjusza. A w zasadzie trudno nawet powiedzieć jakiej rangi był to błąd. Jedno jest pewne – kosztował on GIANTX nie tylko przegraną grę, ale i całą serię. Co konkretnie zrobił ISMA? Sprawdźcie sami poniżej.
2. Obecni mistrzowie LEC oddają niemal stuprocentowe zwycięstwo
No dobra, to teraz pora na dwie praktycznie bliźniacze akcje, które o dziwo miały miejsce w dwóch różnych meczach. I pewnie czytając te słowa, wiecie już, o co może chodzić. Zarówno bowiem gracze Movistar KOI, jak i GIANTX zrobili rzecz, o której się fizjologom nawet nie śniło. Bo jednak przegrać grę, w której ma się kolosalną przewagę, to też trzeba potrafić. Wydaje się natomiast, że MKOI zrobiło to w trochę mniej rażący sposób.
Throw hiszpańsko-kanadyjskiej piątki to był jednak swego rodzaju proces. Zaczęło się niewinnie, bo od jednej przegranej walki drużynowej. Trzeba natomiast przyznać, że wzorowo teamfight przeprowadziło G2. To też nie był jeszcze ostateczny koniec szans Movistar KOI na wygraną, bo później można było jeszcze to wszystko odkręcić. Ale tego nie odkręcono i to koniec końców w ręce podopiecznych Dylana Falco trafiła wygrana w drugiej grze, w której MKOI miało w pewnej chwili dziesięć tysięcy złota przewagi.
1. GIANTX zrobiło to, co MKOI, ale w jeszcze bardziej kuriozalnym stylu
Zgoła inaczej wyglądała zaś wtopa GIANTX i na to, co zrobili gracze tej formacji, nie ma już po prostu wytłumaczenia. Wszystko miało miejsce już w pierwszej odsłonie serii przeciwko Fnatic. Przed rozpoczęciem tego starcia z pewnością znalazło się sporo osób, które miały wątpliwości co do dyspozycji FNC. Tym samym realnym scenariuszem było nawet ewentualne zwycięstwo GX w całym meczu. I pierwsza gra przez długi czas jedynie utwierdzała osoby myślące w ten sposób w ich przekonaniu.
Przez lwią część potyczki przewaga GIANTX się jedynie zwiększała. Różnica w złocie dotarła nawet do momentu, w którym wynosiła prawie jedenaście tysięcy. Aż nadeszła 43. minuta. Minuta, w której GX z całkiem dobrze grającej drużynowo ekipy stało się zupełnie rozstrojonym miksem zawodników bez żadnego ładu i składu. Tyle błędów, ile popełnili w tamtej chwili reprezentanci tej organizacji, nie da się zliczyć. Początkowym callem było chyba to, że Oh "Noah" Hyeon-taek miał ubić Starszego Smoka, podczas gdy jego sojusznicy będą przeszkadzać rywalom w podejściu pod leże potwora. Z jakiegoś powodu jednak kwartet GX zamiast tylko odpychać wrogów, to zainicjował walkę. Koreański strzelec zatem był daleko w tyle, zanim zjawił się na miejscu. Ponadto w połowie bijatyki Adam "Jackies" Jeřábek postanowił pojechać na ścianie Taliyah do przeciwnej bazy, z zamiarem ewentualnego skończenia gry. Problem był natomiast taki, że rywalom chwilę wcześniej odrodziła się jedna z wież nexusowych. Ostatecznie skończyło się na tym, że nie było ani backdoora, ani Eldera, ani też wygranej GX, bo Fnatic świetnie skontrowało wszystkie próby oponentów i po prostu jednym pchnięciem skończyło grę.
Nadchodzące mecze będziecie mogli oglądać na oficjalnej polskiej transmisji u Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu albo w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej edycji LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego banera: