Do rozpoczęcia zmagań na Mid-Season Invitational 2021 zostało zaledwie kilka godzin. W poprzednich publikacjach poznaliśmy już wszystkich uczestników turnieju (jeżeli jeszcze nie wiecie kto, co, jak i gdzie, to po kliknięciu w literkę przeniesiecie się do omówienia danej grupy: A, B, C), jak i zarówno kilku najjaśniej świecących zawodników. Nie zabrakło również paru najistotniejszych narracji związanych z turniejem League of Legends. Przed samym startem pozostało nam jedynie powrzucać wszystkie zespoły do szufladek, które będą oddawały ich szanse na powodzenie w rozgrywkach.
Przedstawiam wam zatem power ranking tegorocznego MSI. Nie będę jednak porywał się z motyką na słońce, próbując dokładnie przewidzieć ostatecznie zajęte miejsca wszystkich ekip. Moim celem jest przybliżenie jednak sił poszczególnych formacji na tle całości, toteż przydzielę każdą piątkę do stworzonych przeze mnie grup.
Jak urwiemy mapę innym zespołom, będzie znakomicie
fot. Riot Games/Tina Jo |
Oceania na poprzednich mistrzostwach świata była w stanie wystawić naprawdę obiecujący skład. Przypomnijmy, że ówczesne Legacy Esports walczyło chociażby z Teamem Liquid o wyjście z fazy play-in, gdzie zabrakło tylko bezpośredniego zwycięstwa w tie-breaku. Sukces zawodników szybko został zauważony głównie przez akademie drużyn zza Atlantyku, do których udała się większość tamtego kolektywu. Zapytacie pewnie, co to ma do rzeczy. A no właśnie to, że Australia tym samym straciła najlepszych graczy, przez co poziom całej ligi drastycznie się pogorszył. W wiosennych rozgrywkach Pentanet.GG praktycznie zdominowało League of Legends Circuit Oceania, więc w teorii region znowu wypuszcza swoje najsilniejsze ogniwo. W praktyce jednak mistrzowie LCO na tle reszty uczestników MSI nie błyszczą, a wręcz przeciwnie – wypadają dosyć blado.
Podobnie wygląda to w kwestii ligi latynoamerykańskiej. Tutaj też ze świecą szukać jakichkolwiek osiągnięć na arenie międzynarodowej. Poza pojedynczymi przebłyskami w BO1, ostatecznie kończyło się na szybkim powrocie do domu. Ciężko jest spodziewać się odmiany i w tym przypadku. Tym bardziej, że przedstawicielem Liga Latinoamérica będzie Gillette Infinity, które ma za sobą split pełen wzlotów i upadków. Bynajmniej nie możemy mówić o jakimkolwiek dominowaniu ligi, czy też po prostu łatwej przeprawie przez cały sezon. Zespół Matíasa "WhiteLotusa" Musso ma za sobą naprawdę ciężki czas, bo do samego końca nie mógł być pewny swojego udziału w zawodach. Przez cały okres trwania wiosennych rozgrywek głównym rywalem Infinity było Furious Gaming, a ostateczny awans INF mógł wyniknąć po prostu z lepszej dyspozycji dnia. To w zestawieniu z przeciętnością całego regionu raczej nie zwiastuje nic pozytywnego.
Na japoński zespół też raczej nie mamy co liczyć. DetonatioN FM mogliśmy oglądać już niejednokrotnie, jednak zarówno ta ekipa jak i inne z ligi pochwalić się sukcesami nie mogą. Co gorsza większość z występów na światowych turniejach DFM kończyło nawet i na najniższych miejscach grup. Ponadto biorąc pod uwagę, że tym razem Kazuta "Kazu" Suzuki i spółka zostali przydzieleni do grupy z DWG KIA czy Cloud9, to ich szanse na jakąkolwiek walkę spadają praktycznie do zera. I choć drużyna zdecydowała się na kilka przetasowań w szeregach, tak jej odświeżony skład mimo wszystko nie będzie mieć wielu okazji na zaprezentowanie swoich umiejętności. Bitwa o nic nie znaczące miejsce trzecie z Gillette Infinity to absolutne maksimum.
Jest (niewielki) potencjał na zaskoczenie
fot. Riot Games |
Brazylijskie zespoły League of Legends od zawsze kojarzyły nam się z nieszablonowym stylem gry, który w dłuższej perspektywie nie przynosił jednak oczekiwanych rezultatów. Przy zmaganiach drużyn na większych turniejach zawsze mieliśmy gdzieś z tyłu głowy ekipy właśnie z tego regionu, jednak patrząc na ich historyczne osiągnięcia to tych w ostatecznym rozrachunku raczej brak. paiN Gaming znalazło się w grupie B, która jest dosyć wyrównana. Nie sposób nie zgodzić się jednak z tym, że porównując reprezentantów Campeonato Brasileiro de LoL z innymi członkami zbioru, ci są raczej najsłabsi ze wszystkich formacji. Uważam jednak, że przedstawiciele Brazylii są o poziom wyżej od trójki wymienionej w poprzednim tierze, dlatego znaleźli się oni tutaj.
fastPay Wildcats po dobrym splicie zastąpiło tym razem SuperMassive, które zwykło pojawiać się na tego typu wydarzeniach. Pierwsza siła Turcji trafiła z losowaniem, wskakując do zestawienia B wraz z wcześniej wspomnianym paiN Gaming, MAD Lions oraz PSG Talon. Prawdę mówiąc jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusz, w którym złoci medaliści Turkish Championship League wydostają się z tej grupy kosztem Lwów czy ekipie powiązanej z paryskim klubem. Młoda krew ze starymi wyjadaczami ligi może zadziałać, toteż nie powinniśmy już na samym początku skreślać Anıla "HolyPhoenixa" Işıka i jego kompanów. Historycznie formacje z TCL radziły sobie zaskakująco dobrze, a więc i tym razem musimy wziąć wysłanników tureckiej ziemi pod uwagę w kwestii ewentualnej niespodzianki.
Skoro już o niespodziankach mowa, to na jej sprawienie chyba największe szanse ma właśnie Unicorns of Love. Kirill "AHaHaCiK" Skvortsov i spółka awans z grupy mają wręcz pewny, bo nie oszukujmy się, ale PGG raczej wielkiego pola manewru w starciach z triumfatorami minionego sezonu LoL Continental League mieć nie będzie. Największym wyzwaniem reprezentantów regionu CIS będzie nie tylko stabilna gra przeciwko niżej notowanym ekipom, ale i realna walka z drużynami, które typowane są do wyjścia z drugiego etapu MSI. UoL już podczas zeszłorocznych Worldsów pokazało, że ma zadatki na rywalizację z lepszymi. Istnieje tylko jeden, potencjalnie błahy mankament – na pozycji strzelca nie ma już Ilyi "Gadgeta" Makavchuka. Styl Stanislava "Lodika" Kornelyuka jest nieco inny niż byłego marksmana, a to może realnie zaważyć na występie całej piątki.
Walka o podium
fot. Riot Games/Tina Jo |
Tutaj zaczniemy od reprezentantów najbliższego nam podwórka. MAD Lions po spektakularnym triumfie nad Rogue znowu pojawi się na jednym z najbardziej prestiżowych turniejów na świecie. Wcześniej Lwy, jako trzecia najlepsza drużyna letniej edycji LoL European Championship, miały szansę pokazać się na mistrzostwach świata w 2020 roku. Zarówno gracze tej organizacji jak i fani LEC-owych zmagań woleliby zapomnieć o tym, co tam się wtedy wydarzyło. Dla tych co nie wiedzą o co chodzi – MAD po tragicznym wyniku w grupach szczęśliwie awansowało do rundy eliminacyjnej, gdzie jednak po pięciomapowym boju zostało wyrzucone z zawodów przez SuperMassive. Od tego czasu już jednak nieco minęło, a sam skład doczekał się kilku kluczowych zmian. Mimo to nadal nie wiemy, czego do końca możemy się spodziewać po Marku "Humanoidzie" Brázdzie i jego towarzyszach. Finał europejskich potyczek nie należał do przekonujących, a to w połączeniu z fatalnym występem na ostatnich Worldsach zmusza nas do zachowania pewnej dozy ostrożności. Tym bardziej, że solidnych ekip na tegorocznym MSI nie brakuje.
Wspominając właśnie o solidnych ekipach, pierwszą i niejedyną z nich jest właśnie PSG Talon. Część z was pewnie nie jest zaznajomiona z jej bieżącymi dokonaniami. Jak zareagujecie zatem na fakt, iż w Pacific Championship Series na 27 rozgrywanych pojedynków przegrała zaledwie jeden? Brzmi groźnie, prawda? Gracze PSG Talon całkowicie zdominowali rywalizacje w swojej lidze, a na MSI wystawili przerażająco dobry skład. Organizacja jednak znów nie będzie mogła skorzystać z usług Wonga "Unifieda" Chun Kita, który tym razem kłopotów z wizą nie ma, lecz dotknęły go problemy zdrowotne. Strzelec, w odróżnieniu od Worldsów, wypadł całkowicie, a jego miejsce zajmie Chiu „Doggo” Tzu-Chuan.
Chrapkę na podium (a może i sam tytuł) będzie miało również i Cloud9. Zespół z Luką "Perkzem" Perkovićem na czele wchodzi w zawody jako jeden z głównych kandydatów do zdobycia minimum brązowego medalu. Sam Chorwat przyznał ostatnio w wywiadzie, że chociażby DWG KIA, z którym C9 zostało wrzucone do jednej grupy, nie robi nic specjalnego, czego jego zespół powinien się szczególnie bać. Dzięki temu możemy wywnioskować, że Chmurki są dobrze przygotowane i mocno zmotywowane do osiągnięcia jak najlepszego rezultatu. Dodatkowym bodźcem do działania jest oczywiście to, że 22-latek przystępuje do rozgrywek jako obrońca tytułu MSI. Zatem pierwsza część zmagań raczej będzie pestką dla Perkza i ekipy, a i druga faza potyczek nie powinna być dla nich szczególnie kłopotliwa.
Jeden tytuł, dwóch kandydatów
fot. LCK |
Przechodzimy już do absolutnej LoL-owej śmietanki, gdzie na pierwszy ogień pójdzie przedstawiciel Państwa Środka. Royal Never Give Up wróciło na drugi największy turniej globu, po sezonie przerwy (nie licząc oczywiście nieodbytej edycji w 2020). Przed trzema laty chińska formacja triumfowała na MSI, wygrywając w finale z Kingzone DragonX. Tym razem jednak aby mieć możliwość odbicia tytułu mistrza, Shi "Ming" Sen-Ming i jego ferajna będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Fakt, w szeregach RNG nie ma już Jiana "Uziego" Zi-Hao, który był wręcz ikoną zespołu, ale aktualna piątka zasłużyła sobie na pojawienie się na zawodach organizowanych w Islandii. Chińczycy rosnęli w siłę wraz z trwaniem play-offów LoL Pro League, co i w tym wypadku może się przydać. Mimo samych superlatyw jest jednak ktoś, kto wypada jeszcze lepiej na tle całości niż Królewscy.
Tym kimś jest właśnie aktualny mistrz świata i dwukrotny triumfator swojej ligi – DWG KIA. Koreańczycy są nadal bez dwóch zdań najlepszą drużyną League of Legends globu, która konsekwentnie dąży do zbudowania dynastii. Wygrana na takim turnieju jak MSI na pewno by jej w tym pomogła, gdyż trofeum za śródsezonowe zawody jeszcze nie zawitało w gablocie organizacji. Ale do rzeczy. Dawno nie mieliśmy już tak jasno wykreowanego faworyta do sięgnięcia po puchar zawodów jeszcze przed ich startem. Co najważniejsze typowania ekspertów i wszelkie domysły są jak najbardziej sensowne. Nie codziennie możemy spotkać ekipę dominującą zarówno swoje podwórko, jak i obszar międzynarodowy. Ciężko jest też doszukiwać się jakichkolwiek błędów w grze czempionów Korei, czy upatrywać szans innych formacji na ewentualne podburzenie fundamentów stworzonych przez Heo "ShowMakera" Su i kolegów. Ci grają po prostu jak z nut. Nie wiem czy w ostatnich latach na jakimkolwiek większym wydarzeniu aż tak łatwo można było określić jego potencjalnego zwycięzcę, ale teraz jest to aż zbyt banalne. Nie wydaje mi się, aby DWG KIA pozwoliło się zaskoczyć w jakimkolwiek meczu w grupie, a już na pewno nie w fazie play-off, gdzie ewentualny margines błędu jest nieco większy.
Już od godziny 15:00 będziemy mogli śledzić tegoroczne zmagania najlepszych zespołów z całego świata. Jako pierwsze na Summoner's Rifcie pojawi się właśnie DWG KIA, które podejmie Cloud9. Po pełny harmonogram i więcej informacji dotyczących Mid-Season Invitational 2021 zapraszamy do naszej relacji tekstowej: