Swoją przygodę kończymy w play-inach MSI
![]() |
Klasycznie zaczynamy od tych, którzy najprawdopodobniej na MSI 2025 za długo nie pograją. Z uwagi na format turnieju w tym miejscu zdecydowaliśmy się wrzucić dwie ekipy. Kolejność nie ma raczej znaczenia. Ale na pierwszy ogień pójdą przedstawiciele południowej konferencji League of Legends Championship of The Americas – FURIA. Dolna część LTA wysyła w tym roku przedstawiciela złożonego w pełni z brazylijskich zawodników. I obecność Arthura "Tutsza" Peixota Machada na tych zawodach jest co najmniej delikatnym zaskoczeniem.
Wszystko bowiem wskazywało na to, że na drugi światowej rangi turniej pojedzie paiN Gaming. Koreańsko-brazylijska brygada na papierze wyglądała zdecydowanie lepiej, a poza tym w lidze także była silniejsza. Kiedy jednak przyszło do decydującego starcia w play-offach LTA South, to FURIA niespodziewanie rozprawiła się z PNG i to 3:0. Nie można zatem powiedzieć, że FUR melduje się na MSI niezasłużenie. Prawda jest natomiast taka, że najprawdopodobniej maksimum, na jakie stać będzie graczy Kraju Kawy, to pokonanie GAM Esports i i tak odpadnięcie z którymkolwiek z pozostałych rywali. Historycznie region Ameryki Południowej nie osiągał zbyt wiele na arenie globalnej, więc tym razem nie powinno być inaczej.
Wspomnieliśmy już o GAM Esports i to będzie druga drużyna, która raczej o awansie do głównego etapu MSI może tylko pomarzyć. Pojawienie się GAM na tych zawodach jest takim samym zaskoczeniem, jak pobyt FURII. Wietnamczycy bowiem odkąd nie grają już w swojej lidze, mają znacznie trudniejszą przeprawę na jakiekolwiek międzynarodowe zmagania. W krajach wildcardowych od zawsze królował Tajwan (i nie inaczej jest w przypadku LoL Championship Pacific). Formację Đỗ "Leviego" Duya Khánha stać było jednak na sprawienie niespodzianki i odbicie drugiego seedu TALONOWI. TALON wszak nie zdołał zgarnąć talonu na wyjazd na MSI po porażce w dolnej drabince właśnie z GAM.
I choć Wietnamczycy z tej drużyny regularnie meldują się na tego typu wydarzeniach, to na równej bitwie i co jakiś czas wygraniu przeciwko mniej prestiżowym pozostałym regionom się zazwyczaj kończy. Może gdyby format tegorocznego turnieju był inny i pozwolił GAM na bezpośrednią rywalizację w głównym etapie, to wyglądałoby to inaczej. W tym przypadku jednak nie ma prawdopodobnie żadnych szans na pokonanie Bilibili Gaming czy G2 Esports w serii BO5. Prędzej BO1, może BO3, ale nie BO5. GAM zatem podzieli los FURII, choć możliwe, że w bezpośrednim starciu ją pokona.
Coś szarpniemy, ale na ewentualnym szarpnięciu się skończy
![]() |
Teraz czas na tier, w którym znajdzie się najwięcej drużyn, bo aż cztery. Na początek poświęcimy nieco uwagi CTBC Flying Oyster. Ostrygi ponownie okazały się być najlepsze w LCP (choć finał z GAM nieoczekiwanie zakończył się dopiero po pięciu grach). Prawda jest jednak taka, że obecnie nie ma silniejszej drużyny w tym regionie od CFO. Yu "JunJia" Chun-Chia i spółka już zimą dali powody do tego, aby traktować ten zespół nieco bardziej poważnie. I po występach na First Standzie, a także niedawnych zmaganiach w rodzimej lidze nie wolno tej ekipy lekceważyć.
6-man roster zdaje egzamin i stanowi świetne rozwiązanie w dobie systemu fearless. Oyster ma ciekawe pomysły na grę. Do tego trzeba też powiedzieć sobie szczerze – gracze tej drużyny są po prostu dobrzy. Jasne, nie jest to poziome Chin czy Korei, ale jednak ta azjatycka krew sprawia, że już w pełni poważnie trzeba zacząć stawiać prawie na równi ten kolektyw z przedstawicielami regionu EMEA czy Ameryki Północnej. Nie zdziwcie się zatem, jeśli tajwańsko-hongkońska klika napsuje krwi takiemu FlyQuest czy Movistar KOI.
Wywołaliśmy do tablicy FlyQuest i Movistar KOI, bo te ekipy również przydzieliliśmy do tego segmentu. Tym razem jednak chcemy, aby kolejność miała znaczenie, więc obie ekipy jeszcze moment poczekają. Przed nie bowiem trzeba jeszcze wsadzić drugi seed z LoL EMEA Championship, czyli G2 Esports. Co tutaj dużo mówić, Samuraje 2025 roku do udanych zaliczyć póki co nie mogą. Ba, na dobrą sprawę mogą go jak na razie rozliczać jako wyjątkowo słaby. Dwie szanse na tytuł i obie zmarnowane, to coś, do czego G2 nas jeszcze nie przyzwyczaiło. Takie są natomiast realia.
Teraz mógłby tu ktoś przyjść i powiedzieć, że były już momenty, w których Rasmus "Caps" Winther i jego brygada mieli kłopoty w swojej lidze. A na internationalach i tak zaliczali najlepszy wynik spośród wszystkich reprezentantów. I jest to jakiś argument. Problem jest z kolei taki, że tym razem trudno uwierzyć aż w to, że magicznie G2 wskoczy na optymalny poziom i znowu coś postara się wskórać. Kłopoty w tej drużynie są i raczej nie udało się ich rozwiązać na przestrzeni tak krótkiego czasu. Zwłaszcza że problem wydaje się być nieco bardziej złożony. Czy natomiast nie można wierzyć? Co to, to nie. Ale nawet jeśli, to nie wystarczy to na nic więcej, niż zwycięstwa nad MKOI czy FLY.
No ale dobra, przejdźmy już też do mistrzów LEC. Podopieczni Tomása "Melzheta" Campelosa Fernándeza namieszali nam w głowach tym nieoczekiwanym triumfem. Mało kto bowiem przypuszczał, że hiszpańsko-kanadyjska ekipa zdoła wygrać zarówno z Karmine Corp, jak i G2. Trzeba jednak jej oddać, że podczas finałowego weekendu LEC była na pewno najsilniejszą formacją z całej trójki. No ale właśnie, podczas tamtego weekendu. Wcześniej bywało różnie.
Do tego dochodzi jeszcze historia turniejów międzynarodowych, która w przypadku Movistar KOI (a raczej MAD Lions KOI) nie jest zbyt kolorowa. Do teraz pewnie niejednemu z was śnią się po nocach wyczyny ekipy jeszcze z Bartłomiejem "Fresskowym" Przewoźnikiem w składzie z meczu z GAM Esports. I choć Polaka już nie ma, to pozostała czwórka jest dalej ta sama. Oczywiście, sporo się od tego czasu zmieniło, a do tego Joseph "Jojopyun" Joon Pyun tchnął w ten zespół nowe życie. Pytanie tylko, czy w problematycznych sytuacjach demony przeszłości się nie odezwą i nie zwiążą rąk złotym medalistom wiosennej edycji LEC?
Najwyżej w tej sekcji postawiłem naszych rodaków – Kacpra "Inspireda" Słomę i Alana "Busia" Cwalinę – z FlyQuest. Dla niektórych taka decyzja może okazać się dziwna, aczkolwiek nie można pomijać dwóch rzeczy. Pierwszą z nich i prawdopodobnie najważniejszą jest to, że mówimy tutaj o piątce, która na poprzedniej edycji mistrzostw świata zadziwiła cały świat i dała się zapamiętać również w Azji. Przecież to FLY było autorem sporej sensacji, jaką było po pierwsze awansowanie do play-offów Worlds 2024 jako jedyna drużyna z Zachodu. Do tego jeszcze doszedł fakt, iż zespół ten zmusił Gen.G Esports do zagrania pełnej serii BO5 w ćwierćfinale.
Drugim powodem, dla którego ponownie twierdzimy, że można wierzyć w tę ekipę jest to, że w regionie miała co najmniej jednego naprawdę trudnego rywala i za każdym razem dawała sobie z nim radę. Mowa tutaj o Cloud9. Chmury w tym splicie LTA North wyglądały naprawdę mocarnie, a jednak przy każdej okazji FlyQuest znajdowało sposób na zwycięstwo. Dwie serie BO5 kończyły się dopiero po piątych grach, ale w obu przypadkach lepsza była formacja dwójki Polaków. Podczas gdy inni zaliczali wpadki (tak gracze Teamu Liquid, patrzymy na was), to FLY stało twardo. I prawdopodobnie twardo będzie stało także przeciwko reprezentantom LEC czy LCP. A nuż uda się znowu wkurzyć kogoś z Chin czy Korei?
LPL w tym roku nie dotrzyma kroku Korei?
![]() |
Który to już raz z kolei, gdy przy okazji omawiania sił regionów odgradzamy grubą kreską formacje z Zachodu od tych ze Wschodu? Niestety, przy okazji tegorocznego MSI niewiele się w tej materii powinno zmienić. Ekipy z LoL Pro League i LoL Champions Korea nadal są znacznie bardziej do przodu od LEC czy LTA. Wszystkich zatem umieszczamy wyżej. Jak to natomiast wygląda już w kwestii szczegółowego rozdysponowania pozostałych ekip?
Być może się grubo pomylę, ale spośród czterech ostatnich ekip na MSI najmniej jestem w stanie zaufać Anyone's Legend. I to właśnie mistrzów LPL-a postawię najniżej w tym tierze. Absolutnie nie odbieram tutaj żadnych zasług AL, gdyż zespół ten udowodnił swoją moc. Warto wyróżnić tutaj pewną konsekwencję i niezłomność, bo po zajęciu drugiego miejsca zimą udało się raz jeszcze zameldować w finale ligi chińskiej i tym razem triumfować. A triumfować przeciwko nie byle komu, bo wielokrotnemu mistrzowi rozgrywek, czyli Bilibili Gaming. Lee "Tarzan" Seung-yong i jego zgraja wyglądali w finale po prostu znakomicie i na pewno byli wówczas lepsi od BLG.
Ale jak to będzie na międzynarodowych zawodach? Tutaj pojawiają się wątpliwości. Choć w szeregach Anyone's Legend są gracze, którzy już wielokrotnie występowali na tego typu zawodach, to jednak są też zawodnicy, dla których będzie to zupełna nowość. Taki Cui "Shanks" Xiao-Jun czy Kim "Kael" Jin-hong, gdzie w Chinach wymiatali, to w Kanadzie przeciwko drużynom z innych regionów już wcale tak kolorowo być nie musi. Wierząc w AL, daje się tej drużynie spory kredyt zaufania, którego mi jednak brakuje.
Tym samym dużo bliżej jest mi do chociażby Bilibili Gaming. Zespół ten, choć ostatecznie nie zdołał wrócić na tron Państwa Środka, to jednak wciąż jest kolektywem, który na internationalach udowadniał swoją wartość. Zresztą, daleko szukać nie trzeba. Zameldowanie się w finale Worlds 2024 i tam niezwykle zacięta seria przeciwko T1 to wystarczający dowód na to, że ta formacja wie, co jest pięć. I w tamtym momencie sytuacja drużynowa była bardzo podobna. BLG także borykało się z problemami natury "dżunglowej". Też eksperymentowało, też szukało rozwiązań i ostatecznie też udało się je znaleźć.
Teraz co prawda BLG nie będzie mogło korzystać z usług dwóch leśników. Ale to przecież Yang "Beichuan" Ling okazał się być tym lekiem, który w pewnym sensie uzdrowił zespół. Jak się okazało, jest jeszcze sporo rzeczy do poprawy, ale mając w swoim arsenale takich graczy jak Chen "Bin" Ze-Bin, czy Zhuo "knight" Ding po prostu nie da się nie ufać temu kolektywowi. To jest drużyna, którą ma wysoki sufit, ale niestety ma też wątpliwej jakości podłogę. Wydarzyć może się zatem zarówno sensacyjny triumf, jak i nieoczekiwany flop.
Podobnie zresztą wygląda to w przypadku T1, które również przydzieliłem do tej sekcji. W obozie obecnych mistrzów świata działo się ostatnio, oj działo. Dziwne decyzje zarządu, rotacje w składzie i problemy wewnętrzne to coś, z czym fani tej drużyny musieli się w pewnym stopniu zaprzyjaźnić. T1 to jednak dowód na to, że nie ważne w jakiej dziurze się jest, da się z niej wyjść. Ekipa ta po wielu próbach, zmianach na pozycji strzelca itp. wróciła do nominalnego kształtu i w najmniej spodziewanym momencie uderzyła. I to uderzyła tak, że wyrzuciła mistrzów First Standu i obecnych mistrzów LCK z walki o MSI. To właśnie Lee "Faker" Sang-hyeok i spółka pojechali na ten event z drugiego seedu w Korei.
No tylko właśnie, pytanie, co wydarzy się już na samym turnieju. Kłopoty wewnętrzne z pewnością dalej są, bo to nie były sprawy, które da się rozwiązać w tydzień. Kolejną sprawą jest to, w jakiej dyspozycji będzie T1 na najbliższych zawodach. Im dalej w las, tym było lepiej, ale kto wie, czego się spodziewać teraz? Na plus bez dwóch zdań działa fakt, iż T1 to drużyna typowo turniejowa, bo w zeszłym roku raczej też mało kto spodziewał się, że uda się sięgnąć po mistrzostwo globu. A jednak. Wątpliwości natomiast nadal są, ale wiemy też, że brygada Fakera jak chce, to potrafi.
Mistrzowie MSI 2024 z idealną szansą na obronę tytułu
![]() |
No i pora na ostatnią sekcję, w której wylądowała tylko jedna drużyna. I prawda jest taka, że inaczej być nie mogło. Gen.G Esports, bo to o tej ekipie mowa, nie mogło być bowiem postawione na równi z resztą azjatyckich zespołów. GEN w tym splicie jest po prostu nie do zdarcia. Bo niezwykle rzadko zdarza się, że formacja jest w stanie wygrać wszystkie swoje spotkania. I to jeszcze w tak wymagającej lidze. A Jeongowi "Chovy'emu" Ji-hoonowi i jego kolegom się udało. W fazie zasadniczej udało się udowodnić, że jest się po prostu lepszym od każdej innej drużyny z regionu. A przynajmniej tak twierdzono do starcia o MSI, w którym Gen.G zmierzyło się z HLE. Tam było blisko, aby to jednak Han "Peanut" Wang-ho i jego towarzysze triumfowali.
Zespół 24-letniego midlanera natomiast pokazał, że się nigdy nie poddaje i potrafi wykaraskać się z dużych kłopotów. Wydaje się zatem, że GEN to drużyna kompletna. Jest w stanie wygrywać z każdym i jest w stanie walczyć z każdego położenia. Nic więc dziwnego, że to właśnie ten kolektyw jest typowany do zwycięstwa MSI 2025. To oznaczałoby obronę zdobytego w zeszłym roku tytułu. Wszystko wskazuje zatem na Gen.G, lecz pamiętać trzeba, że formacja ta jest zdolna do tego, aby wyłożyć się w najmniej oczekiwanej chwili.
MSI 2025 startuje już jutro. Rywalizacja zacznie się od fazy play-in. Mistrza turnieju poznamy natomiast 13 lipca. Po więcej informacji na temat Mid-Season Invitational 2025 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: